Jak zapobiec zaginięciu psa?

Za nami Sylwester. Dla ludzi okazja do hucznego świętowania, dla wielu psów z kolei czas ogromnego stresu ze względu na powszechne wykorzystywanie petard i fajerwerków. Jak co roku 1 stycznia psie zakątki Internetu zapełniły się ogłoszeniami o zaginionych czworonogach, które przestraszone hukiem wystrzałów uciekły swoim opiekunom. Niestety, psy gubią się nie tylko w okolicach Nowego Roku. Doroczna sylwestrowa kanonada z pewnością zwiększa liczbę uciekinierów, jednak prawda jest taka, że o zaginionych czworonogach słyszymy przez cały rok. Taka sytuacja to ogromna tragedia – zarówno dla psa, który musi jakoś poradzić sobie w często niebezpiecznym terenie, jak i dla właściciela, który za wszelką cenę stara się odnaleźć zgubę. Zamiast mierzyć się z koniecznością przeszukiwania okolicznych schronisk, rozwieszania ogłoszeń i puszczania wici w Internecie warto po prostu zadbać o to, aby psa nie zgubić. Bo łatwiej jest zapobiegać niż leczyć. Jak w takim razie zapobiec zaginięciu psa? Wbrew pozorom, to wcale nie jest jakaś wyjątkowo trudna sztuka.

W życiu bywa różnie, prawda jest jednak taka, że rzadko znajdujemy się w sytuacjach ekstremalnych, niemożliwych do przewidzenia i opanowania, a co za tym idzie większość zaginionych psów od swoich opiekunów odłącza się ze względu na niefrasobliwość tych ostatnich. Może to i smutne, ale niestety prawdziwe. Stąd, aby zapobiec zaginięciu czworonożnego przyjaciela należy po pierwsze wzmóc swoją czujność, a po drugie uświadomić sobie, że na bezpieczeństwo psa w trudnych sytuacjach pracuje się codziennie, przez cały rok. O co dokładnie chodzi? Spieszę z wyjaśnieniami.

Bezcenne bezpieczeństwo

Na początek, należy zadbać o to, aby pies był odpowiednio oznakowany i zawsze, kiedy wychodzi na zewnątrz miał na sobie obrożę lub szelki z adresówką, zawierającą numer telefonu właściciela. Dobrze jest przed zakupem wspomnianych gadżetów upewnić się, że te, które wybraliśmy są nie tylko ładne, ale również wytrzymałe i funkcjonalne – tak, aby na przykład w trakcie ataku paniki pies nie zdołał wysunąć się z obroży, czy szelek. Adresówkę trzeba wybierać równie uważnie. Powinna być wytrzymała i wyraźna, a co najważniejsze – mocno przytwierdzona do szelek lub obroży, tak, aby czworonóg nie zostawił jej za sobą na pierwszym lepszym krzaku. Niestety, popularne metalowe kółka mają zaskakująco małą wytrzymałość, co udowodniła T., trzykrotnie gubiąc swoją adresówkę podczas zwykłego spaceru. Zdecydowanie lepiej sprawdza się opaska zaciskowa zwana trytytką. Ów kawałek plastiku ma niewyobrażalną wręcz wytrzymałość i używając go, można być prawie pewnym, że raz zamocowana rzecz na zawsze pozostanie na swoim miejscu.

obrozaiadresowkaKażdorazowe ubierania psa w szelki/ obrożę z adresówką, kiedy wychodzi na zewnątrz jest ważne z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, jeżeli zdarzy się, że pupila coś przestraszy i rzuci się on do ucieczki, ale będzie “w coś ubrany” są większe szanse, że komuś uda się go złapać. Po prostu szelki lub obroża sprawiają, że jest o co zaczepić palce. Druga sprawa to wszechobecna technologia. Obecnie mało kto spaceruje bez telefonu komórkowego, zatem prawie każdy, kto spotka na swojej drodze zagubionego psa z adresówką może od razu zadzwonić do opiekuna zwierzęcia. W ekstremalnych przypadkach czworonóg może nawet nie zorientować się, że odłączył się od przewodnika! Warto o tym pamiętać, wychodząc na “szybkie siku, na które nie potrzeba nawet obroży”.

Szelki i obroża mają jedną podstawową wadę – można je zdjąć, dlatego warto także psa zaczipować. Czip to niewielki układ scalony, wielkością odpowiadający mniej więcej ziarenku ryżu, który wszczepia się zwierzęciu pod skórę. Znajduje się na nim specjalny numer, dzięki któremu można odnaleźć dane właściciela czworonoga, takie jak imię i nazwisko, adres zamieszkania oraz numer telefonu. Ogromną zaletą czipu jest to, że nie da się go zgubić, a samo czipowanie jest prostym i niezbyt drogim zabiegiem. Dodatkowo, w większych miastach często organizowane są akcje darmowego czipowania psów i kotów. Niestety, czipowanie ma także wady. Przede wszystkim, decydując się na zaczipowanie pupila trzeba pamiętać, że aby czip spełniał swoją funkcję zwierzak musi być zarejestrowany w jakiejś bazie danych. Wbrew pozorom, nie jest to sprawa oczywista – bywa, że psiak spaceruje po mieście z pustym czipem, który w razie ucieczki zwierzaka nie będzie żadną pomocą w odnalezieniu właściciela. W Warszawie, w przypadku czipowania na koszt Urzędu Miasta czworonogi rejestrowane są w bazie Safe Animal, jednak cała procedura może trwać kilka tygodni. W przypadku czipowania na własny koszt, opiekun zwierzęcia musi zapłacić za rejestrację w bazie. Wadą czipa jest też to, że jego zawartości nie można przeczytać gołym okiem. Aby zapoznać się z danymi zakodowanymi na czipie potrzebny jest specjalny czytnik – w takie urządzania wyposażone są zazwyczaj lecznice weterynaryjne.

W przypadku psów rasowych identyfikację zguby umożliwia również znajdujący się na lewym uchu lub w pachwinie tatuaż. Składa się on z litery, oznaczającej oddział Związku Kynologicznego w Polsce na terenie którego szczenię przyszło na świat oraz z szeregu trzech cyfr – numeru porządkowego szczenięcia danej rasy w danym oddziale. Tatuaż odsyła więc przede wszystkim do hodowli – umożliwia identyfikację psa, ale w przypadku zwierząt pochodzących z jednego końca kraju, a mieszkających na drugim informacje odczytane z tatuażu mogą wprowadzić pewne zamieszanie. Nie warto więc w pełni polegać na tej opcji, szczególnie, że z czasem tatuaż może stać się trudny do rozszyfrowania.

dogtatoo

Spacerowy rozsądek

Przykro mi to mówi, ale z moich obserwacji wynika, że wielu właścicieli psów podczas spacerów zachowuje się nieodpowiedzialnie, czasem wręcz doprowadzając do sytuacji, które zagrażają bezpieczeństwu pupila. Tymczasem dobrze jest podczas wszystkich spacerów stosować zasadę ograniczonego zaufania – zarówno wobec ukochanego pupila, jak i wobec innych ludzi.

Ograniczone zaufanie do psa to dla mnie nie wprowadzanie go w sytuacje potencjalnie bardzo niebezpieczne lub mogące wywołać ogromny strach. Brzmi poważnie, chodzi jednak o rzecz niezwykle prostą, mianowicie podchodzenie do czworonoga z pewną dozą zdrowego rozsądku. T. nie ma reakcji na strzał i zwykle ignoruje wszelkiego rodzaju wybuchy, bez względu na ich natężenie. Zdarzyło się nawet, że na spacerze zaskoczył nas pokaz sztucznych ogni – ja odrobinę się zdenerwowałam, niepewna, jak mój pies zareaguje na takie atrakcje, T. zaś nawet nie zauważyła, że w okolicy dzieje się coś, czego mogłaby się przestraszyć. Mimo to, w Sylwestra nie została spuszczona ze smyczy na żadnym spacerze – na wszelki wypadek. Podobnie nie zwalniam jej ze smyczy w pobliżu ulicy, czy nie pozwalam, aby bawiła się z każdym psem, jaki się na nas napatoczy, kontroluję jego aktywność podczas spaceru i nie spuszczam z niej oka.

Podobnie wygląda kwestia ograniczonego zaufania do ludzi. Nie wyobrażacie sobie, że ktoś może rzucić w psa petardą? Albo złośliwie odwiązać smycz, kiedy pupil zostanie sam pod sklepem? Kopnąć psa? Ukraść go i sprzedać do pseudohodowli? Takie rzeczy się zdarzają. Niestety, wcale nie rzadko. Nie warto ryzykować dla zaoszczędzenia kilku minut. Każdy pies – bez względu na rasę, wielkość, temperament i stopień posłuszeństwa – pozostawiony przez właściciela bez jakiegokolwiek nadzoru jest narażony na niebezpieczeństwo. Psy rasowe lub w typie rasy mogą paść ofiarami kradzieży, z kolei wszystkie czworonogi mogą spotkać z agresją ze strony innych zwierząt i ludzi, stać się ofiarami głupich kawałów, czy zabaw wracających z imprezy podbitych dowcipnisiów. Każdy właściciel, który zostawił swojego psa bez opieki i następnie nie zastał go na miejscu po powrocie jest winien nieszczęściu, które spotkało jego zwierzę. Dlatego zawsze, na każdym spacerze powinna obowiązywać żelazna zasada: spacer to czas, który w 100% poświęcamy psu, a zatem nie może się on odbywać przy okazji wyjścia do sklepu, banku, czy na pocztę.

zapierdolonePsySpodSklepu

Budowanie relacji

Jak wspominałam na początku tekstu, na bezpieczeństwo psa opiekun pracuje wraz ze zwierzęciem przez cały rok. Wszystkie wymienione wyżej metody oznakowywania psów są bez wątpienia ważne i szalenie pomocne, kiedy dojdzie do tragedii, lepiej jednak skutecznie zadbać o to, aby nigdy nie doszło do zaginięcia czworonoga. Moim zdaniem, do osiągnięcia tego celu znacznie bardziej niż dobra, mocna smycz i obroża przydadzą się wzajemne zaufanie psa i jego przewodnika oraz ich zdrowa, pozytywna relacja.

Zarówno w przypadku szczeniąt, jak i dorosłych psów już od pierwszych dni spędzonych z pupilem warto poświęcić wiele uwagi socjalizacji, czyli zapoznawaniu czworonoga z nowymi zjawiskami i sytuacjami. Dzięki temu, kiedy przyjdzie mu w przyszłości zmierzyć się z czymś nowym i strasznym powinien znieść to lepiej niż osobnik “chowany pod kloszem”. Podczas całego procesu dobrze jest uważnie obserwować reakcje psa, aby zorientować się, jak reaguje na potencjalne stresory – które są mu obojętne, a które wywołują niepokój. Trzeba przy tym zdać sobie sprawę, że unikanie tych ostatnich to kręcenie na siebie bicza. Zamiast chronić psa przed kontaktem z tym, co wywołuje u niego strach lepiej spróbować przepracować z nim jego lęki. To wprawdzie długi i męczący proces, jednak naprawdę warto poświęcić czas i energię, by zwierzak stał się bardziej pewny siebie, spokojniejszy i po prostu bardziej dostosowany do codziennego życia w mieście.

Kolejna kwestia to poznanie swojego psa pod kątem instynktów oraz zachowania w nowych miejscach. Są osobniki, które na nieznanym terenie kompletnie głuchną i dopóki nie powąchają każdego, najmniejszego nawet źdźbła trawy nic do nich nie dociera. Są i takie, które pewnie czują się jedynie w swoim ulubionym parku, z kolei w nieznanym miejscu trzymają się blisko przewodnika i są doskonale odwoływalne. Zdarzają się psy, które zachowują się wzorcowo dopóki nie poczują zapachu zwierzyny. W przypadku T. różnicę zachowania w zależności od tego, gdzie idziemy na spacery widać bardzo wyraźnie. Na Polu Mokotowskim, które jest jej doskonale znane, nie waha się odbiegać daleko ode mnie – często zupełnie tracę ją z oczu. Natomiast, kiedy jedziemy na spacer w nowe miejsce nawet gdy wokoło jest mnóstwo szalenie interesujących, nowych zapachów trzyma się bliżej swoich ludzi. Dobrze jest mieć świadomość, jaki typ psa mieszka z nami pod jednym dachem i na podstawie wymieniowych wyżej zachowań podczas spaceru decydować, czy zwolnienie ze smyczy w danym miejscu to na pewno dobry pomysł. Zgodzicie się chyba, że spuszczenie w lesie psa myśliwskiego, który w obliczu zapachu zwierzyny kompletnie lekceważy polecenia przewodnika i po prostu rzuca się w pogoń to proszenie się o kłopoty.

W tym miejscu dochodzimy do sprawy absolutnie kluczowej dla każdego psa i jego przewodnika – nauki przywołania. Komenda “do mnie” to najważniejsza umiejętność, jaką nie tyle może, ale wręcz musi opanować każdy czworonóg. Niestety, często łatwiej jest psa nauczyć tysiąca skomplikowanych, widowiskowych sztuczek niż wracania na zawołanie w każdej sytuacji. Często nauka przywołania okazuje się prawdziwą katorgą: długie miesiące spacerowania na niewygodniej, wiecznie plączącej się linie treningowej, obtarte i ubrudzone smakołykami ręce to coś, co potrafi skutecznie zniechęcić do prowadzenia edukacji w tym zakresie. A nie powinno. Bo, trzeba powiedzieć sobie jasno, przywołanie wypracowane na 101% może kiedyś psu uratować życie. Obroża, szelki oraz smycz – nawet te wyprodukowane przez najbardziej solidną firmę – mogą okazać się zawodne. Gdy obroża się rozepnie, smycz zerwie lub pęknie karabińczyk przywołanie to jedyne, co może utrzymać psa przy przewodniku. Jednocześnie, właściciel, który jest pewien, że jego pupil wróci do niego na komendę może pozwolić swojemu psu na więcej swobody podczas spacerów. Zatem perfekcyjne przywołanie zapewnia więcej komfortu obu członkom zespołu człowiek-pies.

Z pewnością znajdą się osoby, twierdzące, że danego psa po prostu nie da się nauczyć przychodzenia na komendę, bo to przedstawiciel jednej z niezależnych ras północnych lub wyżeł z bardzo silnym instynktem łowieckim. Co wtedy? Czy spacerowanie wyłącznie na smyczy jest dobrym rozwiązaniem? Na podstawie własnych doświadczeń mogę powiedzieć, że rasa to tylko wymówka. Może dość przekonująca, ale jednak wymówka. T., seter irlandzki z naprawdę silnym instynktem łowieckim, zdołała opanować sztukę meldowania się przy mnie na komendę, mimo że były momenty, kiedy zaczynałam tracić nadzieję, a nauka zajęła naprawdę sporo czasu i tak naprawdę wciąż trwa. Biorąc pod uwagę wszystkie moje przygody z T., o których pisałam na blogu czuję się uprawiona do tego, by napisać: zawsze się da, ale czasem trzeba w naukę włożyć naprawdę wiele wysiłku. Jednocześnie uważam, że o ile można ze względu na zbyt duży nakład koniecznej pracy zrezygnować z nauczenia psa ósemki tyłem, o tyle z nauki przywołania nie powinno się rezygnować nigdy. Wieczne prowadzanie psa na smyczy również nie wydaje się dobrym pomysłem. Widziałam nigdy nie zwalniane ze smyczy czworonogi, które gdy udało im się jakimś cudem wyrwać smycz z ręki opiekuna dostawały amoku, zachłyśnięte nagle zdobytą wolnością. W ten sposób znów wracamy do nauki przywołania.

Add subtitle textNa koniec chciałabym podkreślić pewną kwestię – coś, co uważam za niemal równie ważne, jak wypracowanie perfekcyjnego przywołania. Pies to nie tylko fizjologiczne spacery i pełna miska. To wspólna zabawa z pupilem, wygłupy w parku, mizianki i oglądanie telewizji na kanapie. Każdego dnia, świadomie lub nie, budujemy z psem pewną relację. Warto zadbać o to, aby każda cegiełka, którą dokładamy do tej budowli kojarzyła się zwierzakowi pozytywnie – tak, aby wiedział, że w swoim człowieku zawsze znajdzie oparcie. Mój pies, kiedy się boi ucieka do mnie. A Twój?

Jak zapobiec zaginięciu psa?

  • identyfikacja: adresówka, czip, tatuaż;
  • ograniczone zaufanie do psa i innych ludzi;
  • nauka przywołania;
  • budowanie pozytywnej relacji.

  19 komentarzy do tekstu: „Jak zapobiec zaginięciu psa?

  1. Avatar
    9 stycznia 2015 at 12:41

    Bardzo dobrze, że zwróciłaś na to uwagę, bo jednak nadal właściciele, nie są tego świadomi. Moja Fiona posiada adresówkę z moim nr. telefonu, ale zastanawiam się również na czipem.

    H&F

    • Avatar
      Justyna
      7 lipca 2020 at 00:51

      Moj pies też ma na imię Fiona 😉

  2. Avatar
    9 stycznia 2015 at 17:11

    Bardzo przydatny post, zwłaszcza w okresie Sylwestra. Warto "zabezpieczyć" psa przed ewentualnym zaginięciem. Nam niestety również wielokrotnie adresówki się pogubiły:( A co do czipowania, nie wiem czy wiesz o tym, że czip można zgubić? Byłam bardzo zaskoczona kiedy czytałam o tym na jednym z blogów, jednak jest to możliwe po niedługim okresie od zabiegu, jeśli pies np mocno się otrzepie.

  3. Avatar
    9 stycznia 2015 at 17:50

    Świetny post! Mogę udostępnić na swoim fanpage? Trzeba promować takie mądre rzeczy 😀
    Zostawianie psa pod sklepem to przejaw skrajnej głupoty i nieodpowiedzialności, dziwię się, jak można nie wygospodarować chwili na spacer i drugiej chwili na zakupy!!!

    Podobno bazy, w które wprowadzamy dane do chipa nie są aktualizowane miesiącami, a schroniskowe latami. Często jedyna nadzieja w tym, że zostanie numer lecznicy i pies trafi do nas od jego weterynarza..

    btw- jestem bardzo dumna z tego, że Giro ucieka do mnie, a nigdy nie zdarzyło mu się gdzieś do przodu. Dzięki temu jestem trochę spokojniejsza o zgubienie go, jednak jest to moja zmora, chociaż nigdy żadnego psa nie zgubiłam :p

    • Pies do kwadratu
      9 stycznia 2015 at 17:59

      Pewnie, udostępniaj! Będzie mi bardzo miło. 🙂

      Ja czipowałam T. na koszt Urzędu Miasta w maju 2014 mniej więcej co tydzień sprawdzałam numer czipa w bazie Safe Animal – dane psa pojawiły się w niej po upływie mniej więcej 3 tygodni. Wydaje mi się, że niestety, wiele osób nie wie, że pies poza tym, że ma wszczepionego czipa musi być gdzieś jeszcze zarejestrowany. Bardzo często widzę ogłoszenia dotyczące zaginionych/ znalezionych psów, gdzie okazuje się, że owszem, czip jest, ale pusty. 🙁

  4. Avatar
    9 stycznia 2015 at 19:08

    Jak ja uwielbiam Twojego bloga! c:
    (daisy-yt.blogspot.com/)

  5. Avatar
    9 stycznia 2015 at 21:29

    Ja tam już w czipy nie wierzę, niestety. Dlatego najlepsza to adresówka dobrze przyczepiona 😉

    JA nie ogarniam jak można iść z psem na zakupy do sklepu. Porażka. Albo idzie się na spacer albo do sklepu.
    Pozdrawiamy

    • Pies do kwadratu
      10 stycznia 2015 at 00:29

      Mój pies zgubił swoją adresówkę trzykrotnie i to wcale nie podczas jakichś szczególnych szaleństw. Czipy również bywają zawodne. Wierzę jednak, że zestaw czip+adresówka+tatuaż zapewni mu bezpieczeństwo. 🙂

  6. Avatar
    9 stycznia 2015 at 22:00

    Świetny post, ja zastanawiam się nad czipem od jakiegoś czasu 😉

  7. Avatar
    10 stycznia 2015 at 07:50

    Ciekawy i przydatny post 🙂
    Raz słyszałam o takiej sytuacji, że ktoś po pijaku strzelił w psa petardą :/
    Mój pies przychodzi na komendę tylko, jak się ukucnie… Nie rozumiem, co on ma do stojących ludzi, ale nigdy wtedy nie przyjdzie, jak się go zawoła.

  8. Avatar
    11 stycznia 2015 at 13:50

    Bardzo fajny post
    Teraz zmieniłam mojemu psiakowi obroże na taką bardzo mocna a więc teraz jest o wiele lepiej. Przydatny post. 🙂

    Zapraszamy + obserwujemy 🙂
    http://przygodys.blogspot.com/

    Pozdrawiamy
    Laura&Shira

  9. Avatar
    11 stycznia 2015 at 15:36

    Bardzo ciekawy post. 🙂
    Pozdrawiamy!
    A&N
    http://ja-najra.blogspot.com/

  10. Avatar
    11 stycznia 2015 at 22:39
  11. Avatar
    15 stycznia 2015 at 18:59

    Polecam adresówkę ROGZ, jest na trwale przymocowana do obroży. Storm ma ją już 3 lata. Dodam jeszcze, że obrożę piorę regularnie w pralce i z adresówką nic się nie dzieje. Pozdrawiamy:)

  12. Avatar
    17 lutego 2015 at 19:56

    Adresówka to dla mnie podstawa psiego wyposażenia tak samo, jak karma i inne tego typu, oczywiste rzeczy. Nie wyobrażam sobie wyjść z nieoznakowanym psem. Moje suczki nie mają ciągot do ucieczek i zawsze przychodzą na zawołanie, ale staram się je mieć cały czas na oku i kiedy zbytnio się oddalą to je przywołuję, nigdy do końca nie wiadomo co psu strzeli do głowy.

  13. Avatar
    18 lutego 2015 at 09:24

    My zawsze mamy adresówkę, a wg mnie lepiej po prostu znaleźć osobny czas na spacer z psem i osobny na zakupy niż później płakać nad rozlanym mlekiem. A już niedługo i my będziemy mieć chip :).

    • Pies do kwadratu
      18 lutego 2015 at 10:36

      Jasne, że spacer powinien być w 100% dla psa, jednak nawet to może psa nie uchronić przed zaginięciem – podstawą jest odpowiednie oznakowanie zwierzęcia. Pies, nawet gdy przebywa w towarzystwie właściciela, może się czegoś bardzo przestraszyć i dać w długą, a wtedy adresówka i czip mogą uratować go od bezdomności. 🙂

  14. Avatar
    29 grudnia 2015 at 16:29

    Dla nas Sylwester to nie jest problem. Problemem jest las i zwierzyna. Ja jak jestem w lesie w którym jest dużo zwierząt (np w Borach Tucholskich) zakładam Cleo mocne szelki z adresownikiem + dodatkowo obroża też z adresownikiem. W zasadzie to ona jest grzeczna w lesie ale tylko do chwili jak coś nam wyskoczy na drogę… Wiem, że to wygląda hardkorowo ale znam swojego psa i kompletnie wyłącza on mózg w takich sytuacjach. Dodatkowo ma czip. Wiem, że jeśli coś się zerwie smycz lub szelki to zostaje to drugie dzięki czemu będzie widać, że pies jest domowy i zmniejszam prawdopodobieństwo, że mi myśliwy ją zastrzeli. O ile jest uczciwy bo są tacy co walą w wszystko co się rusza…
    Na razie zabezpieczenia działają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.