5 najlepszych psich fast foodów

Uwaga! Przedstawione tu specjały nie mogą w żadnym wypadku stanowić podstawy psiej diety!

Czasami udaje mi się popracować z T. na nagrodę socjalną lub zabawkę, jednak bez wątpienia to smakołyki stanowią podstawę naszych treningów i sesji szkoleniowych. A że ruda jest wybredną bestią i na byle psie ciastka nie pójdzie, zwykle jestem zmuszona żonglować takim jedzeniem, które znacząco odbiega od żywieniowych standardów, jakie życzyłabym sobie utrzymać – im mniej wartości odżywczych, tym lepiej. Poniżej przedstawiam Wam krótką listę naszych treningowych hitów – 5 najlepszych psich fast foodów, które jak nic innego potrafią skłonić psa do współpracy.

psiefastfoody

1. Pasztet Profi

Ten cud sztuki kulinarnej odkryłam zupełnie przez przypadek, kiedy podczas zajęć T. nagle zaczęła wykazywać zaskakujące zainteresowanie samochodem naszej trenerki. Szybko okazało się, że to nie o auto chodziło, ale o otwarte opakowanie z pasztetem, leżące na dachu wozu. T. należy do tych psów, które mogą żyć napędzane jedynie miłością do świata i możliwością swobodnego biegania, domyślacie się więc, że tamta sytuacja była dla mnie sporym zaskoczeniem. Oczywiście, po treningu natychmiast popędziłam do sklepu, aby zaopatrzyć się w zapas specjału Profi.

Niestety, wkrótce wyszły na jaw liczne wady związane z używaniem pasztetu podczas szkolenia. Bez względu na to, w jaką ilość wilgotnych chusteczek jest się zaopatrzonym i jak bardzo uważa się, aby wszędzie wokoło nie rozsiewać brązowych, pasztetowych smug próby utrzymania czystości są z góry skazane na porażkę. Pasztetem umazane jest po prostu wszystko, od psiego pyska, przez obrożę i smycz, po rękawy kurtki. Tempo powrotu psa na komendę rekompensuje mi jednak te niedogodności. Z nawiązką. Dużą.

2. Parówki

Szkoleniowy klasyk, używany chyba przez wszystkich psich przewodników. Zdaniem T. najlepsze są te najtańsze, które na 100% nie zawierają choćby grama prawdziwego mięsa, za to nafaszerowane zostały chyba całą tablicą Mendelejewa w postaci rozmaitych konserwantów i ulepszaczy smaku. Mniam! Zalety parówek kończą się jednak, kiedy przychodzi do utrzymania we względnej czystości szkoleniowej nerki. Kawałki pokrojonej parówki wchodzą w zakamarki pomiędzy szwami saszetki i potrafią trwać w ten sposób niezauważone nawet przez kilka dni – do momentu, gdy intensywny zapach nie pozwoli już, aby je przeoczyć.

3. Frolic

Chyba żaden świadomy psi przewodnik nie pozwala, aby do miski jego psa czworonożnego ulubieńca trafiały dostępne w marketach karmy, których składy zwykle pozostawiają naprawdę wiele do życzenia. Spokojna głowa, ja również na to nie pozwalam! T. Frolica dostaje jedynie z ręki podczas treningów. To smakołyk prawie idealny. Ma obłędnie długi termin przydatności do spożycia, a na dodatek jest na tyle miękki, że pojedyncze kółeczko można łatwo palcami połamać na cztery lub nawet więcej mniejszych kawałków. Jest też jednak na tyle twardy, że aby go pochłonąć pies musi kilka razy ruszyć szczęką, a co za idzie – może wybić się z koncentracji.

4. Chappi w paskach

To najprawdziwsze złoto w foliowym opakowaniu, a nie smakołyk! Nie zawiera absolutnie żadnych wartościowych składników odżywczych, co oznacza oczywiście, że jest najpyszniejszy na świecie, a do tego szalenie łatwy w użyciu. Kompaktowe paski idealnie mieszczą się do treningowej nerki, są mięciutkie i łatwo łamie się je na mniejsze kawałki. Kruszą się przy tym nieziemsko, a po użyciu pasków Chappi malutkie brązowe okruszki walają się wszędzie co najmniej przez cały kolejny tydzień, to jednak tylko drobna niedogodność w obliczu licznych zalet. Pierwszy raz użyłam ich w trakcie warsztatów chodzenia przy nodze organizowanych przez klub Team Spirit i jestem pewna, że zagoszczą w naszym repertuarze na dłużej.

5. Żółty ser

Prawdziwy frykas, szczególnie, że serwowany jest niezmiernie rzadko, jako źródło substancji pierdogennych. Kiedy powietrze w domu jest tak aromatyczne, że można by kroić je nożem natychmiast wiadomo, co pies jadł podczas treningu.

Tagi:

  54 komentarze do tekstu: „5 najlepszych psich fast foodów

  1. Avatar
    6 marca 2015 at 10:45

    U nas jest bardzo dużo pyszności, które w odwrotnym przypadku do was z zabawką nie mają szans. Powiem tak, ja nie pracuje z zabawką, bo pies jest tak nakręcony, że nie może się skupić na tym, co od niego wymagam, dlatego używamy jej jedynie do pracowania nad samokontrolą i ewentualnie do agility.
    W smakach domowych królują u nas ser, szynka i parówki. Bardzo często mieszam je z innymi smakołykami tak by przeszły zapachem tych pyszności. Pasków z Chappi oraz pasztetu nie próbowałam. Za to wcześniej kupowałam podobne z pedigree, które jako zastępcze spełniały swoją funkcje, ale szału nie robiły. Ostatnio zaczęłam zabawę w pieczenie psich ciastek, dlatego już od jakiegoś miesiąca nie mamy zwykłych smaczków, a ja tzw. trenerki tworze sama z znanych mi produktów, za którymi Sucz szaleje. W tym momencie mamy zapas smaczków z tuńczyka, które są w tym momencie najlepszymi, które dotychczas udało mi się zrobić :).

    H&F
    http://jaimojaspanielka.blogspot.com/

    • Pies do kwadratu
      6 marca 2015 at 15:20

      Akurat do wątróbki jestem nastawiona dość sceptycznie, bo mam wrażenie, że mojemu psu nie służy, ale ciastka z tuńczykiem brzmią naprawdę dobrze. T. tuńczyka lubi, więc mogłabym spróbować zaszaleć w kuchni. 😉

    • Avatar
      7 marca 2015 at 12:04

      Ja jak na razie nie podałam Fionie wątróbki, ale zamierzam w najbliższym czasie dodać ją jako dodatek w diecie.

  2. Avatar
    6 marca 2015 at 11:29

    U nas ze "zdrowych acz skutecznych" są smaczki orijen, takie małe poduszeczki. Dość dobrze działa też Royal Canin (paczki od weta), bo na co dzień Młody je acanę i Royal to już fast food 😉

    • Pies do kwadratu
      6 marca 2015 at 15:21

      W przypadku T. wszystko, co ma cokolwiek wspólnego z suchą karmą zupełnie nie budzi zainteresowania, niestety. W ogóle, bardzo zazdroszczę osobom, których psu są żarte do tego stopnia, że pracują za suchą karmę (jaka by ona nie była). Przypuszczam, że mój pies wolałby umrzeć z głodu niż zniżyć się do czegoś takiego.

      • Avatar
        Iwa
        18 grudnia 2019 at 22:20

        Mój także doba bez jedzenia i się nie tknie suchej karmy

    • Avatar
      6 marca 2015 at 22:39

      Ostatnie zdanie komentarza Trend z seterem to kwintesencja tego, co dzieje się u nas w domu jeśli chodzi o jedzenie. Ta myśl przychodzi do mi do głowy zawsze kiedy przychodzi pora (psiego) posiłku.

    • Avatar
      6 marca 2015 at 22:40

      Taa, śmierć w takich okolicznościach to całkiem kuszące rozwiązanie… Sucha karma to zło, ewidentnie.

  3. Avatar
    6 marca 2015 at 11:44

    Świetnie napisane, uśmiałam się 😀
    Jeśli chodzi o dawkowanie pasztetu, to całkiem nieźle powinna się sprawdziź Treat Toob i temu podobne wymysły 😉

    • Pies do kwadratu
      6 marca 2015 at 15:23

      A, dziękuję! Cieszę się, że mogłam zapewnić odrobinę śmiechu na dobry początek weekendu! 🙂
      Dzięki za podpowiedź z Treat Tube, może rzeczywiście mogłaby się sprawdzić.

  4. Avatar
    6 marca 2015 at 13:02

    O tak! Top psich fast foodow to jest to co psy kochaja! Acz kolwiek ja Shi nie podaje saszetek pedigree. Jedynie parowki jako smakolyki czy dodatek do gotowanego jedzonka 😛
    Super post! Napisalas go tak z chumorem! Wielki plus za to! 🙂
    Zapraszamy na post! 🙂

    Pozdrawiamy
    Laura&Shira

  5. Avatar
    6 marca 2015 at 13:11

    Mój Roki strasznie kocha tę karmę z frolica, ale nigdy w życiu mu bym jej nie dała do miski, używam jej jedynie do ćwiczenia sztuczek itp. Chappi w paskach to też prawdziwa, wielka miłość mojego psa, zrobi dla niej wszystko. Nigdy mu nie dawałam za to ani sera, ani pasztetu, ani parówek, ale podejrzewam, że też by mu smakowało (jak wszystko zresztą :p)

    • Pies do kwadratu
      6 marca 2015 at 15:24

      Skoro wszystko mu smakuje, to pewnie moglibyście sobie pozwolić nawet na smakołyki o przyzwoitym składzie. 😉

  6. Avatar
    6 marca 2015 at 13:44

    Moje potwory ubóstwiają ser żółty 😀
    Pasztet? Hmm… Nigdy nie wpadłabym na to, żeby znajomy kogucik pomógł nam uatrakcyjnić spacery. Dobry pomysł! :))
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :))
    http://kundelkowelove.blogspot.com/

    • Pies do kwadratu
      6 marca 2015 at 15:25

      Pasztet jest odpowiedzią na największe problemy szkoleniowe – serio, serio!

  7. Avatar
    6 marca 2015 at 14:25

    Co do parówek zgadzamy się w pełni. Nasz szkoleniowy zestaw smaków zazwyczaj wygląda następująco: 1/3 porcji to zwykłe, suche smakołyki ze sklepu, pokrojone na malutkie kawałeczki, druga 1/3 porcji to inne suche, sklepowe smakołyki, a ostatnia 1/3 – parówki, ser, łagodne kabanoski itp. Dzięki takiemu zmieszaniu różnych przysmaków nie nadwyrężam swojego portfela kupując same rarytasy, a i pies dostaje +10 do motywacji, bo nie wie, co akurat dostanie. 😉

    • Pies do kwadratu
      6 marca 2015 at 15:27

      My w zasadzie w ogóle przestaliśmy kupować takie normalne, psie smakołyki – w domu są wprawdzie suszone żwacze i kurze łapki, ale to raczej do ćwiczeń w pomieszczeniach, odbywających się na zasadzie "dłuższa sekwencja – żwacz w nagrodę i już naprawdę piesku daj mi spokój". 😉
      Zdecydowanie, podstawą prawdziwych treningów są parówki, mieszane z Frolikiem, Chappi, czy innym rarytasem tego pokroju, żeby zachować różnorodność.

  8. Avatar
    6 marca 2015 at 14:54

    U nas podobnie działa – choć najpierwsze są gotowane podroby – wątróbka, serduszka – oj mniam mniam! 🙂 Natomiast z Waszych pozycji – to pasztet jest jak najbardziej w porzo, paróweczki owszem, niezgorsze, frolici to też nasze odkrycie – smakują bardzo brzuszkom psim! 🙂 Zamiast pasków chappi których nie znam daje lidlowe paski fioletowe (chyba ze żwaczem) – śmierdzą ohydnie, ale są bardzo chętnie pożerany.

    Natomiast żółty ser niczego psom nie urywa. Za to właścicielce…:P

    Moim dużym szczęściem w nieszczęściu z Ru, że ona jest żarta jak świnia. Zjadłaby wszystko – je surową marchewkę, pietruszkę, selera i mówi mniam! 🙂 Dużo mi to ułatwia, szczególnie przy jej wszelakich narowach i luźnym stosunku do posłuszeństwa. Bardzo współczuję, ale może po sterylce stanie się żarta? 🙂 Większość tak ma! 🙂

    • Pies do kwadratu
      6 marca 2015 at 15:32

      Ostatnio spróbowaliśmy pieczonych serduszek – wchodziły, jak na T., całkiem dobrze, ale nie było takiego szału, jak np. z Frolikiem. To, jak sucz go lubi najlepiej widać podczas treningów. Pierwszy raz Frolica T. spróbowała od naszej trenerki – paczka z żarciem została wyjęta z bagażnika. Od tamtej pory zawsze kiedy otwiera się drzwi, czy bagażnik w jej samochodzie to T. jest pierwsza do tego, aby sprawdzić, czy przypadkiem nie dają tam jakichś dobroci. 😛

      Zazdroszczę żartości niesamowicie. Marzy mi się opcja trenowania na jakieś zdrowsze przysmaki, ale T. to pies, który potrafi odmówić jedzenia dosłownie wszystkiego. No, może poza pasztetem. O sterylkę jeszcze muszę powalczyć, bo P. coś tam piska, że uprawnienia hodowlane miliard małych, słodkich seterków. 😛

  9. Avatar
    6 marca 2015 at 15:34

    Ser-tak, parówki-tak, pasztet – tylko do Konga, "mięsne"(hmmm) paski owszem, ale te z Pedigree i tylko od podczas wizyty u moich rodziców, Frolica nie próbowałam, choć słyszałam wiele na temat jego cudowności 😉 U nas najbardziej sprawdzały się gotowane serca wołowe – głównie dlatego, że pies rzadko je dostawał, a dla mnie plusem było, że są praktycznie niebrudzące.
    Pozdrawiamy, Asia i Bona

    • Pies do kwadratu
      6 marca 2015 at 16:04

      Frolic naprawdę potrafi czynić cuda i świetnie się sprawdza, jako coś ekstra. 😉
      Co do gotowanego mięsa, tu mojego psa niestety taka opcja zupełnie nie bierze – szkoda, bo było by zdecydowanie zdrowiej.

  10. Avatar
    6 marca 2015 at 15:55

    Parówki – nasz namber łan. Froliki – nie ma chyba psa, który by nie lubił 😀 Czasem żółty ser, ale mamy jeszcze jedną rzecz: suchy chleb. Flicka uwielbia!

    • Pies do kwadratu
      6 marca 2015 at 16:02

      O. Wiem, że niektóre psy lubią suchy chleb, ale u nas to taka opcja trochę specjalnej troski. Czasem T. dostaje kromkę suchego chleba do przegryzienia, ale w żadnym razie nie będzie za to pracować – to raczej taka opcja awaryjna typu skończyły się czasozabijacze, więc zostaje chleb.

  11. Avatar
    6 marca 2015 at 17:45

    Muszę koniecznie spróbować tego Frolica :). Ser daję mu bardzo często, nawet kupujemy drugi specjalnie dla niego. Parówki też się sprawdzają, Harry już dzisiaj jadł jedną.

    Pozdrawiamy!

    • Pies do kwadratu
      6 marca 2015 at 19:11

      Spróbuj, spróbuj, ale nie marnuj na proste rzeczy, bo Frolic naprawdę potrafi działać cuda. 🙂

  12. Avatar
    6 marca 2015 at 18:12

    jak zrobisz z tego pasztetu kulki i zostawisz na dwa- trzy dni w suchym miejscu robi się twardszy i nie brudzi aż tak bardzo, a psy równie chętnie go jedzą :p
    Wszystko oczywiście znamy jednak zabrakło mi jeszcze tych zbożowych ciasteczek dla psów w pastelowych kolorach, we wszystkich zoologach są i Giro je uwielbia 😀

    • Pies do kwadratu
      6 marca 2015 at 19:12

      O, dzięki za podpowiedź!
      Pastelowe ciasteczka znam, ale T. się na nie nie nabiera – mam wrażenie, że w ogóle nie przepada za smakołykami specjalnie przygotowywanymi dla psów i zdecydowanie preferuje ludzkie konserwanty. 🙁

    • Avatar
      6 marca 2015 at 22:16

      Ja jeszcze często nagradzam owocami albo warzywami- Giro kocha ogórki, arbuzy, truskawki, marchewki w kostkach są równie chętnie jedzone co pasztet :p

    • Pies do kwadratu
      7 marca 2015 at 14:00

      Marchewki, czy w ogóle szerze – warzywa, robią u nas za naturalne gryzaki lub dodatki do karmy. Myślę, że mooooże dałoby się przy użyciu ich trochę poćwiczyć w domu, ale wątpię, żeby zadziałały w bardziej ekstremalnych warunkach.

  13. Avatar
    6 marca 2015 at 18:45

    Ja lunie z fast foodów daję tylko seri i czasami parówki.
    http://golden-luna.blogspot.com/

    Pozdrawiamy Ola&Luna

  14. Avatar
    6 marca 2015 at 19:17

    O nie nie, nie ze mną te numery :P. Gdybym żonglowała przez moim pasztetem, pewnie nie narzekałabym na nasze przywołanie bo dałby się za niego pokroić. Chcę, żeby mój pies przychodził niezależnie od tego co mam i nie wybrzydzał w jedzeniu, brał wszystko co mu podam. Nie lubię przekupstwa, dlatego mój pies pracuje na suchą karmę. Oczywiście dla jego przyjemności lubię dać mu czasami coś dobrego, lub jako super nagroda. Co więcej, jeśli jest coś dla niego trudnego, jak na przykład nie pobiegnięcie za psem- tym bardziej nagradzam go suchą karmą, żeby nie pokazać że było to coś niezwykłego, bo zacznie zwracać na to jeszcze większą uwagę. Śledzę Was już jakiś czas, jestem pewna że wkopałam się z psem w gorszą sytuację – nie raz podziwiałam T., która może sobie swobodnie biegać w miejscu, gdzie mogą pojawić się ludzie. Ale jak zaczęłam rezygnować z wyszukiwania coraz to lepszych smakołyków (piekłam na przykład ciasteczka wątróbkowe,bo jest alergikiem) a skupiłam się na podstawach, nagle dla psa przestało się liczyć co mam w ręku, wszystko stanowiło nagrodę. A czy przyszedł to inna kwestia- na pewno nie tego czy mam coś śmierdzącego w ręku :P. Nie wiem, może są psy które da się w ten sposób przekupić. Czasami marzy mi się, żeby mój taki był. Ale trafiła mi się taka bestia a nie inna, która ciągle myśli czy coś się opłaca czy nie. Czas było zmienić jego myślenie i nie pozwolić na wybrzydzanie ;).

    • Pies do kwadratu
      6 marca 2015 at 19:26

      Rozumiem ideę i popieram, ale po prostu uważam, że nagradzanie czymkolwiek to jest dla mojego psa na razie nieosiągalny poziom – staram się wypracować nagradzanie zabawką oraz mocną nagrodę socjalną, żarcie natomiast od samego początku stanowi spore wyzwanie, bo T. jest typem psa, który, kiedy coś mu nie pasuje, po prostu nie je. Przechodziłam już tygodniowe głodówki z zabieraniem miski, psa chudnącego w oczach, etc., więc na razie trzymam się ustalenia karma do miski, a fajne smakołyki za pracę. Mam nadzieję, że powoli uda się ją przestawić na nieco zdrowsze wersje smaków, jak pieczone serca, czy suszona wołowina, ale obawiam się, że na dzień dzisiejszy o niczym innym marzyć nie mogę. All in all albo muszę być realistką albo szybko skołować drugiego psa i motywować na zasadzie konkurencji. 😉

    • Avatar
      6 marca 2015 at 20:09

      O tak, u nas drugi pies zadziałałby szybko :D. Rozumiem, sama to przechodziłam. Emet poważnie schudł, po jakimś czasie musiałam go dokarmiać z ręki w domu, bo założeniem było jedzenie tylko na spacerach ale ciężko było dać mu taką sporą dawkę. W dwa miesiące zjadł 15 kg karmy gdzie zawsze wystarcza to na miesiąc. A usłyszałam że ktoś inny i tak by wytrzymał dłużej i nie zaczął tego dokarmiania w domu. Kiedyś pluł mi jedzeniem na dworze, nie ważne co to było. Opłacało się zrezygnować z miski, teraz jedynie staram się go trochę podtuczyć chociaż już powoli wraca do normy.
      Mam nadzieję, że i u Was w końcu wszystko będzie tak jak byś chciała :). Ja pomyślałam że nie mogę dłużej czekać i stąd ta decyzja o przejściu na suchą karmę i zrezygnowaniu z miski.

    • Pies do kwadratu
      7 marca 2015 at 11:23

      Ja chyba poczekam do drugiego psa. 😉

  15. Avatar
    6 marca 2015 at 20:27

    Habsterski tez czasami dostanie jakiegoś "fast food'a", no bo chyba każdy o tym wie, że takie żarcie jest najlepsze 😉 Wiadoma sprawa, że staram się, aby nawet przysmaki były jak najlepszej jakości, no ale… 😉 Wychodzę z założenia, że jeśli sama rzadko, bo rzadko, ale zjem hamburgera, czy inne szybkie danie, to psu też się coś od życia należy 😉

    Pozdrawiamy,
    Ola i Habs

    • Pies do kwadratu
      7 marca 2015 at 14:15

      Bez wątpienia najważniejsze jest to, żeby pies dostawał codziennie pełnowartościowe posiłki – bez względu na to, czy mowa o wysokiej jakości karmie, czy np. diecie BARF. Wtedy można sobie pozwolić na szkoleniowe fast foody. Chociaż muszę przyznać, że raz miałam wyrzuty sumienia – po warsztatach chodzenia przy nodze, na których zeszło sporo trenerskich syfków T. konsystencją kupy pokazała, że jej przewód pokarmowy nie był z tego zadowolony.

  16. Avatar
    6 marca 2015 at 21:59

    U nas prym wiodą parówki, bo są najtańsze i bezproblemowe. Ale te naaaj jest gotowane/surowe podroby, mięso czy psie ciacha. Im więcej mięsa tym lepiej i smaczniej. Pasztet daję do KONGa jak sama nie zdążę niczego ukręcić.

    Czasami jakieś zwykłe smaki kupuję, karma też się zdarza, tak samo jak plucie nią po chodniku i czekaniu dalej na nagrodę. Przysmaki w paskach są fajne, bo można samemu wydzielać, jak duży ma być kęs. Mimo wszystko, uwielbiam nagradzać psa zabawką i nie umiem przestawić się na żarełko.

    • Pies do kwadratu
      7 marca 2015 at 14:17

      Oj, prawda, parówki zdecydowanie rządzą – u nas również są podstawą, a cała reszta to albo dodatek niespodzianka albo ciężkie działo na specjalne okazje (pasztet).
      Bardzo zazdroszczę możliwości nagradzania psa zabawką, marzy mi się taka opcja. Na razie jednak jestem dopiero na etapie robienia wymiany zabawek i szarpania się z psem głównie w warunkach domowych. Może kiedyś. Mam nadzieję.

    • Avatar
      13 marca 2015 at 10:26

      No właśnie nie z każdym psem tak się da. Akurat Gandi to pies, dla którego najważniejsza jest zabawka, jedzenie nie zawsze. Suka to interesuje się zabawką obecnie na ogrodzie. Ostatnio zachowywała się na spacerze, że jej nie widzi, ale już mam inny plan. Po prostu miałam mało atrakcyjną zabawkę, co innego mięciutkie i piszczące szarpaczki. Ciapulec to też piłeeeeczka i jakież było moje zdziwienie, że raz jej wcale na spacerze nie chciał, ale żałowałam, że nie miałam przy sobie smaczków.

  17. Avatar
    6 marca 2015 at 23:06

    Ubawiłam się po pachy czytając ten wpis! 😀 Chyba muszę sobie rezerwować czas w piątki koło południa na twoje notki, bo o tej godzinie przebrnąć przez wszystkie komentarze (lubię przeczytać wszystkie) to spory wyczyn 😉 Nie zazdroszczę niejadka. Ja mam ten komfort, że cokolwiek dam psu, co nie jest warzywem czy owocem, będzie zjedzone ze smakiem. Choć ciastko (wszystko co daję psu czy treserki, czy parówki, czy cokolwiek innego w nagrodę nazywam ciastkiem, żeby pies orientował się, co jest na rzeczy) ciastku nierówne. Ostatnio u nas hitem są suszone w suszarce do grzybów piersi kurczaka, które kroję na małe kawałeczki. Okazuje się, że jednak da się odwołać psa od pacyfikowania psiego towarzystwa na spacerze, kiedy wypcham saszetkę kurczakiem 🙂 pasztet też jest genialny. Kiedyś w spiżarce miałam niemały zapas przydziałowy od taty, ale Prochowickiego 😉 pies dostawał 1/3 ma kolację. Teraz mamy od kandydatów na teściów przywożone psie batony z rzeźni, w składzie wszelkie produkty pochodzenia zwierzęcego, krew i wszystko, co nie jest pełnowartościowym mięsem. Ale może i kiedyś o tego Frolica się pokuszę, jak nie uzupełnię zapasów o nic wartościowszego. Generalnie uważam, że we wszystkim należy zachować umiar. Dlatego podanie takiego fast fooda nie powoduje u mnie jakiegoś wyrzutu sumienia, wszak pasztecik to mały pikuś przy codziennym pełnowartościowym posiłku 🙂

    • Pies do kwadratu
      7 marca 2015 at 14:21

      Bo jak dobry początek weekendu, to tylko na blogu Trend z seterem. 😉
      Bohun to jest w ogóle chodzący ideał – zje, co mu dadzą; na spacer pójdzie (nieważne, 20 km, czy 3), kiedy go zaproszą. Po prostu najbardziej bezproblemowy pies świata (i nie, nie mów, że taki nie jest – nie uwierzę, jako jego największa fanka! :P).
      O, psie batony prosto od rzeźnika jako nagroda brzmią super, zazdroszczę takich pożytecznych teściów. Na pewno lepsze to niż Frolic, czy Chappi, nawet, jeżeli nie ma w nich pełnowartościowego mięsa to przynajmniej nie są nafaszerowane ulepszaczami smaku/ zapachu.

  18. Avatar
    7 marca 2015 at 10:32

    Haha no tak… dokłądnie jak z ludźmi te niezdrowe rzeczy zawsze smakują najlepiej 😀

    Pozdrawiam!
    Świat Niko

    • Pies do kwadratu
      7 marca 2015 at 14:22

      No pewnie! Sama jestem wielką fanką burgerów (nie takich z Maca, tylko american style), więc pod tym względem doskonale rozumiem mojego psa. 😉

  19. Avatar
    7 marca 2015 at 16:39

    Fast foody chyba wszystkim smakują, osobiście nie znam takiego człowieka, który nie lubi fast foodów :P. Musimy sobie kupić pasztet i zrobić coś z tym przywołaniem na zawołanie…
    Pozdrawiamy!
    E&B
    swiatoczamibeethovena.blogspot.com/

  20. Avatar
    7 marca 2015 at 17:30

    U nas zdecydowanie parówka i żółty ser są najbardziej oblegane 😀 Fast foody rządzą! 😛

    • Pies do kwadratu
      9 marca 2015 at 15:57

      Żółty ser jest bardzo wygodny – łatwo się kroi, raczej nie śmierdzi, jest miękki, więc pies nie musi go przeżuwać. Bardzo żałuję, że układ pokarmowy T. buntuje się przeciwko temu fast foodowi w zapachowej formie. 😉

  21. Avatar
    8 marca 2015 at 12:22

    D., a patrzyłaś na propozycję pasztetów w tubkach? Wiem, że one wychodzą dużo drożej niż te Profi, jednak ja bardzo je sobie cenię. Taką tubkę pakują w kieszeń i się niczym nie martwię 🙂

    • Pies do kwadratu
      9 marca 2015 at 15:58

      Dawno temu, jednak pies kompletnie nie wykazał nimi zainteresowania. Może czas zrobić drugie podejście do tematu.

  22. Avatar
    8 marca 2015 at 13:39

    Frolic także używam na treningach mają kształt smaczków i ogólnie są do nich podobne za to na karmę w ogóle się nie nadają. Pasztetu profi jeszcze Mini nie próbowała. Chappi też nadają się tylko do treningów, parówki wszystkie mini smakują od 100% mięsa po 0 są dobre.
    Pozdrawiam
    Ula
    jaimoje.blogspot.com

    • Pies do kwadratu
      9 marca 2015 at 15:59

      Podawanie psu wszystkich wypisanych w tekście "przysmaków" dotyczy jedynie treningów. To oczywiste, że podstawę diety zwierzęcia powinna stanowić przede wszystkim dobra, pełnowartościowa karma lub odpowiednio skomponowana dieta BARF.

  23. Avatar
    ToughAngel
    9 lutego 2016 at 08:06

    Frolic górą! Gotowy bujać się na żyrandolu! Kupuję paczuszki 500g żeby jak najdłużej trzymały zapach. Moja córcia mówi na nie pączusie…

  24. Avatar
    4 grudnia 2021 at 23:39

    U mnie działa najlepiej żółty ser oraz… oliwki zielone.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.