Jedną z moich kulinarnych słabości są burgery w amerykańskim stylu, nic więc dziwnego, że to właśnie serwujące je restauracje odwiedzamy najczęściej. Przy okazji tworzymy nasz prywatny ranking najlepszych warszawskich burgerowni – takich, w których ludziom podaje się świetnie przyrządzoną wołowinę w chrupiącej bułce, a towarzyszącym im psom miskę z wodą. Ostatnio, rzecz jasna razem z T., odwiedziliśmy restaurację Barn Burger.
Na burgerowej mapie Warszawy Barn Burger to miejsce kultowe, więc nie mogło zabraknąć tam naszej trójki. Restauracja mieści się w samym centrum miasta, przy ulicy Złotej, niedaleko Pałacu Kultury i Nauki. Z tego powodu – a także ze względu na zasłużoną dobrą sławę, jaką cieszy się lokal – wiecznie panuje tam spory tłok. To oraz fakt, że Barn dysponuje bardzo niewielkim wnętrzem sprawia, iż skonsumowanie burgera w towarzystwie sporych rozmiarów psa może okazać się nieco problematyczne. Stąd też czworonogi, które nadmiernie ekscytują się obecnością ludzi lub obawiają się tłumów i ciasnych przestrzeni powinny raczej zostać w domu – przemykanie się razem z nimi pomiędzy gęsto ustawionymi stolikami raczej nie będzie należało do przyjemnych doświadczeń.
T., mimo że od szczeniaka jest przyzwyczajana do bywania w rozmaitych stołecznych (i nie tylko) lokalach, miała pewne problemy z wyciszeniem się na miejscu. Wprawdzie obsługa oraz pozostali klienci zachowywali się bardzo poprawnie, więc nikt nie próbował do niej cmokać lub jej przywoływać, jednak tłok w połączeniu z naprawdę niewielkim skrawkiem podłogi, na którym mogła się położyć zrobiły swoje. Pies długo kręcił się i nie mógł znaleźć sobie miejsca, szczególnie, że siedzieliśmy nie przy stoliku, a przy barze, co pewnie dodatkowo utrudniało mu sprawę. Poza tym jednak burgerownia jest przygotowana na przyjęcie czworonożnych gości – na psich klientów czeka miska na wodę, którą do woli mogą rozlewać na podłodze, kiedy ludzie delektują się wołowiną w bułce.
A – zaprawdę, powiadam Wam! – jest czym się delektować. Barn Burger posiada dość rozbudowane menu, w którym jest miejsce zarówno na szereg stałych pozycji, jak i na pojawiające się raz na jakiś czas burgery z edycji limitowanych. We wszystkich znajdziemy przepyszną, świetnie doprawioną wołowinę Charolais i przeróżne, smakowite dodatki – od klasycznego bekonu, przez guacamole, po panierowany camembert. Rzecz jasna, podobnie, jak we wszystkich innych podobnych knajpach, do burgera dodawane są surówka Colesław i frytki, będące standardowym uzupełnieniem tego typu dań.
Warto dodać, że na posiadaczy żołądków bez dna, którzy cenią sobie ekscytującą, a przy tym (niekoniecznie) zdrową rywalizację Barn Burger przygotował dodatkową atrakcję – Pasiburzcha. To cykliczny konkurs, polegający na jedzeniu burgera na czas. Brzmi banalnie? Nie dajcie się zwieść pozorom, bo burger to nie byle jaki, a słynny ByPass, zwany Rozjemcą Tasiemca, który zawiera… między innymi prawie pół kilo wołowego mięsa! Dokładne zasady konkursu oraz czasy biorących w nim udział pasiburzchów znajdziecie tutaj. Aktualnie trwa dziewiąta już edycja, która zakończy się w niedzielę 15 marca – na dołączenie do rywalizacji i napchanie żołądków macie więc jeszcze cały weekend. Nie wiem, jakim cudem rekordzistom udało się zejść poniżej dwóch minut, a tym, którzy chcieliby wziąć udział w zabawie polecam strategiczną, co najmniej jednodniową głodówkę przed podjęciem wyzwania, bo P. ledwie dał radę ByPassowi. Na koniec – jeżeli jeszcze się zmieści – można poprawić colą lub piwem. Polecam szczególnie tę drugą opcję, bo w Barnie czeka na gości całkiem spory wybór niezbyt znanych trunków z małych browarów. Warto skorzystać z okazji i spróbować czegoś nowego.
Z czystym sumieniem mogę polecić Barn Burger wszystkim zapsionym mięsożercom – wegetarianie, niestety, nie mają tam czego szukać. Jeżeli zdecydujecie się na wizytę w lokalu w towarzystwie małego psa, z pewnością czeka Was wspaniała uczta. Odwiedzenie Barna z dużym czworonogiem może okazać się nieco skomplikowane, ze względu na niewielkie wnętrze i tłok, jednak również jest do zrobienia – w końcu T. do mikropsów nie należy, a dała radę. I było pysznie!
Zalety i wady
+ pyszne jedzenie;
+ normalne ceny;
+ konkurs Pasibrzuch;
+ miska na wodę dla czworonożnych gości;
+ spory wybór mało znanych piw;
– bardzo małe wnętrze;
– tłok, który może utrudnić wizytę z psem.
Podstawowe informacje:
Nazwa lokalu: Barn Burger
Adres: Złota 9, 00-019, Warszawa
Strona internetowa: barnburger.pl
photo credit: logo Barn Burger
A to ci pasibrzuchy 😀 tez lubię zjeść sobie dobrego hamburgera, np. takiego, którego zrobię sama 😉 choć mamy we Wrocławiu kilka słynnych burgerowni, może najwyższy czas wybadać, czy można z psem. Czy T. też smakuje w wołowince z burgera, czy raczej nie karmicie jej przy stole? Ja kiedyś z restauracji zwinęłam kawałek steku dla Bohuna, zawinęłam w serwetkę, wsadziłam do torebki i…znalazłam go tydzień później. Dlatego warto chodzić z psem 😉
Zdecydowanie! Bohunowi z pewnością spodobają takie burgerowe wycieczki, a czego się nie robi dla takiego kochanego pieska. 😉
T. je tylko psie jedzenie (poza pasztetem, czy parówkami w trakcie treningów) i nigdy nie jest częstowana niczym z ludzkiego stołu. Niestety, chociaż jesteśmy w tej kwestii bardzo konsekwentni, osoby trzecie nauczyły ją żebrać i czasem zdarza się jej wystartować z ryjkiem. Raz jest to rzeczywiście żebractwo, innym razem próba zwrócenia na siebie uwagi. W ogóle, setery tak mają, że jak chcą powiedzieć "zajmij się mną" to najpierw kładą na człowieku ryjka, a potem walą łapą. 😛
Przez ten post zrobiłam się głodna 🙂
Fajnie że są takie miejsca gdzie można pójść z psami coś przekąsić 🙂
Pozdrawiamy Ola&Luna
Pysznie wyglądają te hamburgery 😀 Super, że można tam wejść z psem i dają psu wodę. Tylko szkoda, że jest tam mało miejsca
Nie zgodzę się z Tobą, mimo, że nie jem mięsa miałam co tam zjeść. Co prawda dla nie mięsożerców wybór jest bardzo mały, ale coś się zawsze znajdzie. 😉
To super! Kiedy przeglądałam menu wydawało mi się, że w Barnie nie ma nic dla wegetarian, fajnie, że się myliłam. 🙂
Restauracja wydaje się bardzo fajna. Dobrze, że zwracają uwagę na psy :). Ja nie mam sympatii do wszelkiego rodzaju burgeròw, a takich prawdziwych jak tutaj miałam okazję spróbować już kilkakrotnie w różnych lokalach. Dlatego właśnie unikam takich miejsc.
H&F
http://jaimojaspanielka.blogspot.com/
Uwielbiam burgery, niestety TŻ nie, więc jak chodze, to sama 😀
Aż mi smaka narobiłaś…. 😉
Burgery rządzą. Będziecie na lipcowej międzynarodówce w Warszawie? Jedzenie burgerów świetnie nadaje się na celebrowanie wystawowych sukcesów, a w Warszawie naprawdę jest w czym wybierać: poza Barn Burger polecam również Ziggi Point (pysznie i więcej miejsca) oraz Soul Food (chyba najlepsze burgery w stolicy!). 😉
Też jesteśmy burgerowi. Polecamy Warburger i Bike Bistro. W obu miejscach psy mile widziane, nawet takie duże jak nasz Gaudi 😉
PS Powiększyła nam się rodzina o springer spaniela angielskiego :))
Dzięki, na pewno spróbujemy!
Ojej, gratuluję nowego członka rodziny! Na pewno jest super uroczy i P. z przyjemnością ponosiłby go (ją?) na rękach. 😉 Jak Gaudi zareagował na taką zmianę? Trudno jest nagle nie być jedynkiem?
Super urocza 3.5-letnia dziewczyna z adopcji o imieniu Ever, która składa się głównie z uszu i nosa 😉
Gaudi był nią zachwycony na spacerze zapoznawczym, potem zdziwiony, że ona jedzie z nami, a w domu po prostu poszedł spać. Mijali się dwa dni, bez zbytniego zainteresowania, a potem zaczęły się sympatyczne zaczepki. Generalnie długo się nad tą decyzją zastanawialiśmy, ale teraz – po dwóch tygodniach – stwierdzam, że super jest mieć dwa psy, nawet jeśli mają tak odmienne temperamenty (Gaudi – senior z dużym dystansem do świata, Ever – wieczne dziecko, zawsze chętna do zabawy, kocha cały świat: wszystkich ludzi, dzieci i psy niezależnie od płci) i potrzeby spacerowe (na niektóre spacery muszą chodzić oddzielnie – żeby Ever się wybiegała, a Gaudi nie był sfrustrowany, że chciałby, a nie ma siły na takie długie wyprawy). Fajnie jest też obserwować, jak nawiązują relację między sobą, jak to się z dnia na dzień zmienia, jak badają swoje reakcje na różne rzeczy itd.
Widzę, że z charakteru jest całkiem podobna do T. Jeżeli lubi bawić się w ganianego zdecydowanie musimy kiedyś umówić się na wspólny spacer. 🙂
Bardzo chętnie 🙂 Gonitwy są super, węszenie też, pewnie dziewczyny by się dogadały bez problemu.
Ach zazdroszczę takiego lokalu gdzie można wybrać się z psiakiem. U mnie w mieście właśnie otworzyli nowe jakże modne teraz "zdrowe hamburgery" ale jest to raczej połączenie restauracji i pubu w jednym. Jedzenie mają pyszne i do tego czeskie piwo min Litovel miodowy który bardzo mi zasmakował…do pełni szczęśćia brakuje tylko możliwości zabrania naszego kochanego czworonoga ze sobą :/
Pozdrawiam!
Świat Niko
Coraz więcej lokali gastronomicznych otwiera się na obecność czworonożnych gości – mam wrażenie, że to po prostu swego rodzaju moda – więc może wkrótce i u Was się taki pojawi. 🙂