Pychowice

Dzięki uprzejmości mojego brata każda wizyta w Krakowie obfituje we wspaniałe spacery – możemy wybrać się w miejsca wprost idealne dla setera, w które jednak często nie sposób dotrzeć komfortowo komunikacją miejską. Tym razem, kierując się rekomendacją Ewy z bloga Pies Berek, odwiedziłyśmy Pychowice.

pychowice1-1024x683Pychowice to obszar, który został włączony do granic administracyjnych Krakowa w 1941 roku, obecnie wchodzący w skład dzielnicy Dębniki. Od wschodu sąsiaduje ze skałkami Twardowskiego, od południa zaś z Kampusem UJ. To zielona, trochę dzika enklawa, do której nie dotarła jeszcze moda na stawianie biurowców na każdym wolnym kawałku przestrzeni. Mam nadzieję, że tak zostanie, bowiem będąc w Pychowicach można zupełnie zapomnieć o zgiełku miasta – tylko widoczne na horyzoncie, gęsto upakowane, wysokie budynki przypominają, że cywilizacja jest bliżej niż mogłoby się wydawać.

Do Pychowic można dojechać zarówno autobusem (linie 112, 162, 412), jak i samochodem. W tym drugim przypadku najlepiej z Tynieckiej wyjechać w Jemiołową, a następnie odbić w Rodzinną. Można też wjechać w Rodzinną bezpośrednio z Tynieckiej, jednak nie polecam tej opcji – to bardzo wąska uliczka i pokonanie jej dużym samochodem może stwarzać pewne problemy. Oczywiście, da się przejechać, ale nie będzie to szczególnie komfortowa podróż. Ostatecznie jednak, bez względu na to, jaką obierze się trasę, Jemiołowa i Rodzinna zbiegają się u wejścia na pola, gdzie można spokojnie zostawić samochód i ruszyć do seterowego raju.

pychowice3-1024x683 pychowice4-1024x683Wybierając się na spacer do Pychowic trzeba pamiętać o tym, że to z jednej strony tereny dość dzikie, z drugiej natomiast popularne wśród okolicznych (i nie tylko!) psiarzy. Podczas przechadzki po polach możemy więc spotkać zarówno rozmaite ptactwo, jak i miejskie czworonogi wszystkich ras i rozmiarów. Wziąwszy pod uwagę to, a także fakt, że ostatnimi czasy T. ma raczej pstro w głowie i zamiast o posłuszeństwie myśli o wiośnie zdecydowałam się zabrać ze sobą 20-metrową linę treningową. Warto przy tym dodać, że Pychowickie pola na spacer z liną nadają się znakomicie. Teren jest w miarę równy i niezbyt zadrzewiony, dzięki czemu długaśny sznur w zasadzie nie ma o co plątać się, czy zaczepiać – zakładając się, że pies bez problemu odwoła się od skupisk gęstych, kolczastych krzaków.

Decyzja o wykorzystaniu liny okazała się słuszna i nieco na wyrost jednocześnie. W pierwszej części spaceru, kiedy jeszcze rude baterie były naładowane na 110%, T. reagowała tak sobie na przywołanie i komendę zmiany kierunku, przede wszystkim zaś po podbiegnięciu do mnie nie pobierała smakołyków, a ja nie ufam jej, gdy jest w takim stanie pobudzenia, że zapomina o tym, iż warto jeść. Później jednak, kiedy już można było uznać, że rozprostowała łapy jej zachowanie jako tako unormowało się: kontrolowała pozycję moją oraz naszych spacerowych towarzyszy, szarpała się patykiem i była w miarę pozytywnie nastawiona na kontakt z człowiekiem. Wszystko jednak nie powstrzymało jej od odwiedzenia okolicznego SPA w postaci gigantycznej kałuży.

pychowice2-1024x683W trakcie dwóch naszych spacerów w Pychowicach spotkaliśmy pięknego Flat Coated Retrivera, dwa maltańczyki, rhodesiana, buldożka francuskiego, a także mniejsze i większe kundelki, jednak psy szybko zniknęły nam z oczu, teren jest bowiem ogromny i nie wymusza interakcji pomiędzy psami, które nie mają na nią ochoty. T. rzecz jasna, nie wykazała zainteresowania przedstawicielami swojego własnego gatunku, zbyt zajęta eksplorowaniem środowiska. Dla takich psów Pychowice to prawdziwy raj, tamtejsze pola stwarzają im bowiem możliwość zrealizowania ich potrzeby ruchu w preferowany przez nie, a przy tym bezpieczny sposób. Teren jest oddalony od jakichkolwiek ulic, co więcej – przynajmniej na mój pierwszy rzut oka – dość czysty. Nie wiem, wyglądają pychowickie łąki w sezonie grillowym, jednak podczas naszej wizyty w trawie zauważyłam tylko jedną butelkę.

T. na spacerach bawiła się wyśmienicie – do tego stopnia, że za każdym razem zastanawiałam się, czy drogi powrotnej nie przyjdzie nam pokonywać na piechotę. Jak wiadomo, brudny, szczęśliwy seter niespecjalnie komponuje się z jasną, beżową tapicerką. Ze swej strony mogę powiedzieć, że Pychowice to obok Przylasku Rusieckiego najfajniejsze tereny spacerowe w Krakowie.

  17 komentarzy do tekstu: „Pychowice

  1. Avatar
    17 kwietnia 2015 at 10:24

    To T. potrafi nie zjeść nagrody? Jestem w szoku, mimo że wielokrotnie mówiłaś jaki z Rudej niejadek, ale żeby aż tak się podjarać spacerem i nie zjeść? Tereny super, co tu dużo mówić 🙂 a mam może trochę głupie pytanie – jak już zapinasz psa na linkę, to tą linkę trzymasz czy puszczasz po trawie, niech lata i w razie czego przydeptujesz?

    • Avatar
      P.
      17 kwietnia 2015 at 11:51

      Potrafi też wziąć odruchowo smaczek, który potem jej wylatuje z pyska, bo kompletnie nie jest zainteresowana konsumpcją, nawet jak już jedzenie jest w pysku.

    • Pies do kwadratu
      17 kwietnia 2015 at 13:59

      To, że T. nie pobiera smakołyka w nagrodę to nie jest nic dziwnego – tj. rozumiem, że dla kogoś, kto ma psa z czarną dziurą w żołądku to jest dziwne, ale w jej przypadku taka sytuacja wcale nie należy do rzadkości. T. jest bardzo nastawiona na otoczenie i polowanie z jednej strony, natomiast z drugiej jedzenie (i to nie byle jakie psie smaczki, ale najgorszy psi fastfood) nie stanowi dla niej nie wiadomo jakiej atrakcji. Między innymi przez to bardzo trudno się z nią pracuje.

      Co do linki, robię różnie, zależy to głównie od terenu, na którym się znajdujemy oraz od moich zamiarów. Jeżeli chcę tłuc przywołanie to wtedy linkę trzymam, żeby od razu móc ściągnąć psa do siebie, ale jeżeli akurat jestem na etapie podkopanego zaufania to puszczam linę po ziemi, chcąc z jednej strony zapewnić psu możliwie najwięcej swobody (dla setera 20 metrów to malutko), a z drugiej sobie spokój ducha. 😉

  2. Avatar
    17 kwietnia 2015 at 10:55

    Ciekawe tereny, właśnie najbardziej na psie spacery lubię takie równiny, gdzie wszystko widzę i jestem w stanie ocenić z wyprzedzeniem sytuację:)

    • Pies do kwadratu
      17 kwietnia 2015 at 14:03

      Prawda, cudnie tam. Chociaż na Facebooku Ewa od Berka – a to ich stałe tereny spacerowe – pisała, że w sezonie letnim naprawdę dużo się tam dzieje (quady, ogniska, grille, rowery), więc pewnie wtedy nie jest już tak fajnie. 🙁

  3. Avatar
    17 kwietnia 2015 at 18:16

    Po przeczytaniu takich postów mam wrażenie, że ta nasza Bydgoszcz jest naprawdę beznadziejna ;). Uparcie szukam większych terenów, które nie są lasami i naprawdę ciężko z tym u nas. Widać, że T. szczęśliwa, skoro brudna :D.

    • Pies do kwadratu
      17 kwietnia 2015 at 18:38

      Mam wrażenie, że w takich poszukiwaniach bardzo przeszkadza brak samochodu. W Warszawie, gdzie poruszamy się komunikacją miejską, raczej nie bywamy w takich miejscach, bo zwykle nie mam ochoty na długie wyprawy zawodnymi kolejkami WKD, czy pociągami Kolei Mazowieckich. W Krakowie, gdzie dzięki uprzejmości mojego brata jestem zmotoryzowana, właściwie podczas każdej wizyty odkrywam nowe, fajne miejsce. Przypuszczam, że z Bydgoszczą może być podobnie. 😉

  4. Avatar
    18 kwietnia 2015 at 09:02

    Terror też takie chwile miewa, że nie chce jeść smaków, ale to zdarza się baaardzo rzadko 🙂
    Fajny teren, ja obecnie szukam jakiś leśnych ścieżek na całodzienny spacer, tak by jak najmniej asfaltówką chodzić. Ale tutaj ciężko, albo ja ciamajda jestem i znaleźć nie umiem 🙁
    Pozdrowionka!
    K&T
    jackterror.blogspot.com

    • Pies do kwadratu
      18 kwietnia 2015 at 09:26

      Trzeba szukać metodą prób i błędów. 😉
      Nie wiem, gdzie dokładnie na Śląsku mieszkanie, ale mnie od jakiegoś czasu marzy się psia wycieczka na Pogorię w Dąbrowie Górniczej. Myślę, że T. byłaby zachwycona tamtejszymi terenami, podobnie, jak krakowskim Przylaskiem Rusieckim.

  5. Avatar
    18 kwietnia 2015 at 15:54

    Łooo ile miejsca do hasania! Łooo jak daleko sięga wzrok! To byłby raj dla Cookiego, horror dla mnie 😉 Linka to w takich terenach nasze absolutne must have!

    • Pies do kwadratu
      18 kwietnia 2015 at 16:04

      To prawda, Pychowice są mega – sama zdziwiłam się, ile tam jest przestrzeni. Jeszcze lepiej jest w Przylasku Rusieckim od strony Wisły (http://trendzseterem.blogspot.com/2014/05/przylasek-rusiecki.html – zerknij na dziewiąte zdjęcie w tym wpisie), bo nie ma tych ostrych krzaków, o które może zaplątać lina i chyba jest tam jednak nieco mnie zwierzyny łownej. Polecam, gdyby kiedyś zdarzyło się Wam odwiedzić Kraków.

  6. Avatar
    20 kwietnia 2015 at 14:12

    My również lubimy spontaniczne wypady. Jolly, jest wtedy przeszczęśliwa. Nowa okolica, zapachy, skałki, lasy, jeziora… To właśnie to co mója psina lubi najbardziej! 🙂
    Pozdrawiamy, Sandra i Jolly
    http://www.bialo–czarna.blogspot.com

    • Pies do kwadratu
      20 kwietnia 2015 at 15:18

      Chyba wszystkie psy – nawet najbardziej zmotywowane do pracy – lubią takie spacery. 🙂

  7. Avatar
    23 kwietnia 2015 at 08:16

    jak tylko doczekam się psiego potomka – zabiorę go na wycieczkę do Pychowic 🙂

    • Pies do kwadratu
      23 kwietnia 2015 at 16:29

      Naprawdę warto, chociaż pewnie lepiej przeczekać sezon grillowo-piknikowy, ale wybrać się tam z samego rana. 🙂 Życzę powodzenia w wychowywaniu psiego dziecka, kiedy w końcu zabierzesz je do domu. 🙂

  8. Avatar
    Magda i Amber
    21 stycznia 2016 at 17:29

    Pychowice są fantastyczne. Zapraszam następnym razem na wspólny spacer na łąki w okolicach Woli Justowskiej i Mydlnik. Bardzo dużo zielonych terenów do zwiedzania. Jeśli będziecie w okolicy, dajcie koniecznie znać. Pozdrawiam!

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      22 stycznia 2016 at 22:12

      Dzięki! Chętnie wybierzemy się na wspólny spacer podczas kolejnej wizyty w Krakowie! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.