Gambit: pół roku

Jutro, 10 października, Gambit kończy pół roku. To idealny moment na małe podsumowanie dotychczasowego wspólnego życia.

Zacznę od tego, co jest najbardziej oczywiste i pierwsze rzuca się w oczy, czyli od aspektu fizycznego. Decydując się na samca miałam poważne obawy, że wyrośnie z niego mocny, duży i ciężki pies – rzecz jasna, nie aż tak, jak to bywa wśród samców z linii wystawowych, ale jednak zbyt potężny na moje preferencje. Na szczęście, przynajmniej na razie, to jak Gambit się rozwija pozwala mi mieć nadzieję, że ostatecznie będzie naprawdę zgrabnym, kompaktowym chłopcem. Jest szansa na to, że jako roczny pies będzie mieścił się w “moich” wzrostowo-wagowych granicach. Do tego dość szybko ogarnia się fizycznie: jest szybki, momentami wykazuje się szokującą wręcz sprawnością, a do tego ma całkiem niezłą, naturalną świadomość ciała i balans. Z tego ostatniego cieszę się szczególnie, zwłaszcza, że ćwiczenia mające rozwijać te umiejętności robię raz na przysłowiowy ruski rok – jak akurat sobie o nich przypomnę.

gambitstoibardzo***

W życiu codziennym jest psem prawie niesprawiającym problemów, pozbawionym cech, które wiele osób uważa za charakterystyczne dla aussie, a więc szybkiego wchodzenia w emocjonalny kosmos oraz nadmiernego wokalizowania. Owszem, zdarza mu się zaszczekać, bywają jednak dni, tygodnie nawet, kiedy nie daje głosu. Bywa, że sobie zajojczy, zwykle w momentach frustracji, ale upomniany szybko przypomina sobie, że pańcia jest wielką fanką ciszy.

Wspaniale wycisza się i pięknie odpoczywa. Wie, co to znaczy nic nie robić i wiedzę tę wykorzystuje w praktyce zarówno w domu, jak i na zewnątrz. Znudzony, gdy orientuje się, że w najbliższym czasie nie ma widoków na żadną fajną imprezę szybko kładzie się i zaczyna podsypiać.

Po początkowym szoku – Gambit przyjechał z malowniczej, austriackiej wioski, gdzie samochód przejeżdża raz na godzinę – przyzwyczaił się do życia w mieście. Nie straszne mu są pociągi, tramwaje i autobusy, ruch uliczny także nie robi na nim wrażenia.

Na razie kocha wszystkie psy i z każdym chciałby się pobawić – rozmiar i płeć nie mają dla niego najmniejszego znaczenia. Od początku był bardzo mocno nastawiony na psy, przez co właśnie ta kwestia była dla mnie szkoleniowym priorytetem. Powoli i z trudem (wszak społeczeństwo zdecydowanie mi nie pomaga) uczę go, że nie z każdym psem musi się przywitać i nie zawsze pies na horyzoncie oznacza zabawę. Wprawdzie dalej zdarza mu się tracić kontakt z bazą podczas zabawy z psimi kolegami, jednocześnie jednak poproszony odpowiednio stanowczo rezygnuje z tych kontaktów, by iść dalej. W pracy natomiast wchodzi na wyższe poziomy skupienia – potrafi na przykład robić zmiany pozycji, gdy praktycznie skacze na niego inny pies.

Ludzi ignoruje, również tych, którzy mu się narzucają, ale gdy kogoś sobie upodoba, a ja pozwolę się miziać gotów jest wejść swej ofierze na głowę i zalizać ją na śmierć. Cechę tę podobno odziedziczył po mamie.

Obecnie największym problemem związanym z życiem codziennym jest trawnikowe zbieractwo – Gambit jedzenie uważa za rzecz absolutnie najważniejszą we wszechświecie, a walające się na ziemi spożywcze resztki są dla niego pokusą nie do odparcia. Pracuję wprawdzie nad rezygnacją, w tym jednak wypadku wydaje się, że końca pracy nie widać.

Poza tym, jest kochanym synusiem, który uwielbia mizianki na kanapie, smyranie po brzuszku i najchętniej pilnowałby, żeby moje okulary zawsze były umazane w zdrowej porcji jego śliny.

gambitekdoroslybardzo***

W pracy jest zwierzątkiem zaskakująco prostym w obsłudze. Przede wszystkim działają tu jego jasno określone życiowe priorytety: za jedzenie Gambit gotów jest sprzedać duszę, nie tylko swoją, ale wszystkich znamienitych przodków, którzy figurują w jego rodowodzie. Brak motywacji zdecydowanie mu nie grozi, przynajmniej dopóki ma widoki na nagrodę w postaci suchej karmy. Rarytasy, takie jak parówki, czy kiełbaski to już w ogóle wprowadzają go w tryb robota.

W związku z powyższym balans w nagradzaniu pewnie długo jeszcze będzie obiektem moich marzeń. Często szarpiemy się najróżniejszymi zabawkami – od pachnących owcami pięknych szarpaków Rauki, przez piłki na sznurkach, po mopy – i Gambit coraz bardziej wkręca się w zabawę. Koordynacji na linii pysk – oko nie ma jeszcze za grosz, więc dość często zdarza mu się wycelować nie tam, gdzie trzeba i złapać za rękę, ale łaskawie wybaczam mu takie incydenty, jeżeli tylko jest odpowiednio wkręcony w to, co akurat robimy. Coraz częściej udaje mi się nagradzać go szarpaniem, szczególnie za ćwiczenia wymagające szybkości i dynamiki, wiem jednak, że jeszcze sporo wody upłynie, nim będę mogła rzeczywiście nagradzać psa dowolnie, tym, co w danym momencie bardziej mi odpowiada. Obecnie muszę uważać, aby z zabawki przechodzić na jedzenie wtedy, gdy szarpanie wciąż jest dla niego atrakcyjne, a gdy Gambit stwierdzi, że najwyższa pora coś zjeść.

Szybko łapie, czego od niego wymagam i zaczyna oferować ćwiczone zachowania. Błyskawicznie zorientował się, że moja lewa strona to najsmaczniejsze miejsce na ziemi, a na spacerach sam z siebie często przebywa pod ręką. Powoli uczy się też, że nie należy po prostu podążać za jedzeniem, ale robić to, o co proszę, a wtedy nagroda pojawia się przed jego pyskiem.

***

Oczywiście, najgorsze dopiero przede mną: okres dojrzewania, hormonalnej burzy, psiego gimnazjum, “Nie kocham Cię, mamo!”. Mam nadzieję, że jakoś uda się to wszystko przetrwać, tymczasem jednak wybaczam mu wszystko – nawet brak macicy. Tymczasem przed Wami krótki film nagrany z okazji powolnego doroastania szczenięcia, a na nim elementy z zakresu podstaw obedience, które – miejmy nadzieję – kiedyś do czegoś nas doprowadzą. Nie zapomnijcie włączyć HD, a po obejrzeniu kliknąć guziczka „Subscribe”!

  43 komentarze do tekstu: „Gambit: pół roku

  1. Avatar
    9 października 2015 at 10:52

    Jaka słodzizna! I z tego co widzę, stracił już całe owcze futerko?

    Jednak praca od szczeniaka wspaniale procentuje. Wiadomo, że można duża spartaczyć, ale ma się spore szansę na to, że pies nie był bity, albo nie wpada w dziką histerię, bo pan wsiadł przestawić samochód o pół metra i już dawno wysiadł, a pies nadal wyje… No i ja się tu jaram, że udało mi się trochę ogarnąć Shealę i wykrzesać z niej entuzjazm w robocie, a Wy proszę, bijecie nas na głowę 🙂 Naprawdę szczerze gratuluję, młody ma zadatki na świetnego psa.

    Czasem myślę o drugim psie, o tym, jakiej będzie rasy, z jakiej hodowli, a może zakocham się w duperelku ze schronu, stutu-tutu, ale potem uderza mnie twarda rzeczywistość – jak się chce pracować z psem od szczeniaka, to trzeba mieć tego szczeniaka. Ale ja tak, kurde, nie lubię szczeniaków – nie to, że skrzywdzę, czy nie zachwycę się cudzym, czy nie pomiziam jak będę mogła, ale smarkacz całodobowo tak średnio mnie zachwyca. Bo Sheala jaka jest, taka jest, ale nie robi w domu, nie wymienia zębów i okres dorastania ma już dawno za sobą.

    Uśmiałam się z tego, że wybaczasz Gambitowi nieposiadanie macicy – nie wiem czemu, nie wiem skąd, ale też jakoś preferuję dziewuchy – i wśród kotów, i psów. Do szału doprowadzają mnie samcze instynkty i zawąchiwanie za cieczkami (ale mi się w ogóle zdarzało spotkać w życiu głównie jednostki z wybitnie wybujałymi instynktami prokreacyjnymi, więc jestem uczulona i na tę chwilę nie wyobrażam sobie posiadania niczego, co nie jest wyciachane – ale to ja i moja szajba, możliwe, że kiedyś mi minie.)

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      9 października 2015 at 10:59

      W miarę świadome prowadzenie psa od szczeniaka chyba jednak w pracy jest nie do przebicia – oczywiście, można rozpocząć pracę z dorosłym psem i osiągnąć świetne efekty (wystarczy spojrzeć na Asię Korbal i Lakiego!), ale przy szczeniaku te same efekty osiąga się po prostu szybciej, mniejszym nakładem pracy. A, wiadomo, życie codzienne ze szczeniakiem bywa ciężkie, obfitujące w zniszczenia i zasikane dywany. Ja wychodzę z założenia, że trzeba to po prostu przeżyć.

      Co do macicy, prawdę mówiąc, sama nie wiem, czy wolę suki czy psy. Suka to dla mnie po prostu bezpieczniejszy wybór. Raz, że mam już doświadczenie z sukami, a dwa, że właśnie nie ma tych wszystkich jajecznych odpałów. Pies to dla mnie terra incognita i boję się bardzo tych wszystkich typowo samczych akcji, jak pogonie za suką, znaczenie terenu, czy agresja do samców. Na szczęście, Gambit ma bardzo pozytywnego tatę i liczę na to, że wziął po nim jak najlepsze cechy. Na razie jest ok, nie odbija mu, ale też, jak napisałam, najgorsze dopiero przed nami. Możesz trzymać za nas kciuki! 😉

  2. Avatar
    9 października 2015 at 11:54

    Cudowne dziecko Ci rośnie! <3 Bardzo zacnie pracuje 🙂 A braku tego " szybkiego wchodzenia w emocjonalny kosmos oraz nadmiernego wokalizowania. "zazdraszczam ogromnie! 🙂

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      9 października 2015 at 12:01

      Ach, dziękuję! Mam nadzieję, że w podobnej cudowności uda nam się przetrwać okres dojrzewania, horomonalnej burzy i naporu własnego zdania. 😉
      Co do wokalizowania i spokoju. Na pewno pomogli mało wokalizujący rodzice (zwłaszcza super tata z przypadku :P), ale nie bez znaczenia było też wprowadzenie od początku hasła „Oj” i time outu w klatce za próby (nieliczne na szczęście) piłowania ryjka. Teraz Gambit szczeka naprawdę bardzo rzadko i tylko wtedy jak wejdzie na naprawdę wysokie obroty. Ostatnio zdarzyło mu się wczoraj, kiedy ćwiczyłam z nim pierwszy łańcuszek (obieganie + dostawienie do nogi).

      • Avatar
        9 października 2015 at 13:36

        Również tak działamy, ale cóż, o dziwo Ru jest tą cichszą 😛

  3. Avatar
    9 października 2015 at 12:56

    Jesteście genialną motywacją dla mnie w tym momencie- za chwilę i ja będe miała małe psie dziecko do ogarnięcia 🙂
    Staram się jak najlepiej zaplanować co robić, czego nie robić, jak widzę ilość i jakość materiału, w jakim czasie chciałabym go przekazać, co zrobić jeśli nauka będzie szła zbyt szybko/ zbyt wolno, jak rozplanować podział pomiędzy aktywnością fizyczną i psychiczną…
    Macie taki plan? Ktoś Wam pomaga, czy sama ustalasz strategię?
    I dlaczego brakuje Ci w nim macicy? 😀

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      9 października 2015 at 13:05

      Nie mam żadnego ścisłego planu, natomiast od początku przyświeca mi założenie, że z jednej strony codziennie robię z psem coś (nie ma miski, coś robić muszę, żeby chłopa nakarmić), z a drugiej, że to coś to jest krótko, wesoło i nie a dużo nowych rzeczy. Ogólnie, staram się jednak, żeby Gambit miał chociaż trochę dzieciństwa, nie chcę go zajechać. To, co było i jest dla mnie najważniejsze to klatka, spokój w domu, brak wokalizowania, przywołanie, nie zaczepianie obcych psów i ludzi. Krótko mówiąc, żadne tam obidjęsy, tylko zwykłe, życiowe rzeczy. Radą służy mi absolutnie najlepsza i niezastąpiona Dorota Jaskulska, która sama ma podobny zestaw psów (golden + aussie) i jest naprawdę świetnym trenerem. Do tego potrafi świetnie ustawić mnie do pionu. I to nie chodzi wcale o to, że za mało, a za dużo. Dorota to jest właśnie ta osoba, która mówi mi „Uspokój się, masz czas, całe życie przed Wami”. Jestem jej za to mega wdzięczna. Na obi chodzimy do Patrycji Sztukarewskiej, staram się każdego dnia coś tam z Gambitem powtórzyć, ale jak się coś życiowego psuje, to cała karma i cały czas przeznaczony na pracę jest w to natychmiast przerzucany. Staram się inwestować w podstawy i nie szaleć z ilością materiału. Przykładowo, Gambit zna tylko jedną szcztukę (słownie: JEDNĄ), czyli ósemkę między nogami.
      A co do macicy, to byłam zapisana na sukę, trzecia w kolejce. Oczywiście, urodziły się tylko dwie dziewczyny i po długich debatach wewnętrznych i zewnętrznych zdecydowałam się na faceta.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      9 października 2015 at 13:10

      Nawiasem, kiedy odbierasz swoją wymarzoną malinę? Muszę przyznać, że nie mogę się doczekać, bo to dla mnie taka rasa, że z jednej strony „Och, wspaniałości, żeby tak mieć takie cudo w domu!” a z drugiej „Ojej, dziękuję, postoję”. 😛

      • Avatar
        9 października 2015 at 15:21

        myślisz, że duża ilość sztuczek odbiłaby się na jakości czy motywacji, że tego unikasz? Czy po prostu skupiasz się na tym, w czym go widzisz w przyszłości?
        Jak radzisz sobie z klatką? Szybko zaakceptował, czy korzystaliście z jakiś tricków?
        Ojej, to jak miała być dziewczyna to faktycznie. Ja wolę chłopaków i trochę dramatyzuję czasem, że będzie suczka, ale z nastawieniem G’Ira dwa samce mogłyby się pozabijać (a nie chcę stracić Gira :p)
        Malinę odbieram w pierwszym tygodniu listopada. Malinois chciałam od 2012 roku, jednak właśnie to „postoję obok” trwało dość długo 😉 Mam nadzieję, że wystarczająco długo 🙂

    • Avatar
      9 października 2015 at 17:56

      Malinois <3 Cuuuda!

  4. Avatar
    9 października 2015 at 13:47

    No brzmi jak opis szczeniaczka idealnego! 😀
    A tego balansu to mu może niejeden dorosły pies pozazdrościć – ładnie doopką na filmiku wywija i w ogóle bardzo ogarnięty jest 🙂 Trzymam kciukasy żeby jak najlepiej się rozwijał! Jak tak dalej pójdzie to możecie wiele w obi wywalczyć 😉
    Ale ja nie pojmuję, jak można woleć suczki? :O Ja tam wolę mieć synusia z jajcami – nie cieczkuje, nie jest przewrażliwiony i pewny psychicznie. Z tego powodu branie suki zamiast psa wiosną jest trochę skokiem na głęboką wodę – nie ogarniam mechanizmów rządzących sukami, dużo łatwiej mi zrozumieć tok myślenia jajecznej części psiej populacji. No ale co będzie to będzie 🙂 Nie zginiemy 😉
    Pozdrowionka! 🙂

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      9 października 2015 at 14:58

      Prawie, prawie. Trzeba jeszcze wyeliminować to nieszczęsne zbieractwo, bo nie daj Boże kiedyś mi przez to pies padnie – ludzie wyrzucają na trawniki wszystko, od spleśniałego chleba, przez resztki obiadu, po opakowania po żywności. :/
      Rozumiem, że cieczka może być problemem, ale z drugiej strony, jak się sukę wytnie to problem znika, natomiast z tego, co wiem w przypadku kastracji nie jest już tak różowo i wszystkie akcje typu odruchy kopulacyjne, agresja do samców, czy inne przyjemnością mogą pozostać mimo wycięcia jajek. Ha, wygląda na to, że obie żeglujemy po nieznanych wodach. 😉

      • Avatar
        11 października 2015 at 14:40

        No pochłanianie odpadków faktycznie nie jest czymś fajnym. Ja póki co mieszkam w miejscu, w którym nikt jedzenia nie wyrzuca i się w tego bardzo cieszę. Przez ostatnie 6 lat byłam pewna, że Moro zbieraczem nie jest, ale pracując nad mądrą motywacją na jedzenie chyba coś musiałam w móżdżku psu źle przestawić i teraz żre wszystko, zawsze i wszędzie. Włączając w to właśnie takie odpadki niestety. Co prawda na komendę „fuj!” reaguje za każdym razem, ale ja nie lubię chodzić taka zestresowana 😛

  5. Avatar
    9 października 2015 at 15:04

    Gambit strasznie mi się podoba fizycznie, mam nadzieję, że nie ofutrzy się za mocno :D. Bardzo fajnie pracuje, chciałabym go kiedyś spotkać na żywo i popodziwiać :D.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      9 października 2015 at 15:15

      Nie powinien, bo oboje rodzice są raczej łysawi. Myślę, że będzie miał dobrą ilość futra – tak nie za mało i nie za dużo, żeby było co głaskać, ale też, żeby nie tonąć w kłakach. Miło mi, że młodzież się podoba. Mam nadzieję, że jak wejdzie w trudny okres gimnazjum i „Nie kocham Cię, mamo!” dalej będzie co podziwiać. 😛

  6. Avatar
    9 października 2015 at 17:57

    Jak widać pies ideał – nic tylko zazdrościć! Co czynię! 😀

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      10 października 2015 at 14:02

      Oj, nie szafowałabym tak lekko tym ideałem, zbieractwo na spacerach to naprawdę spory problem. Zresztą, przede wszystkim jeszcze nie wiadomo, co z Gambita wyrośnie, jaki będzie w wieku na przykład dwóch lat – wtedy, kiedy będzie można rzeczywiście powiedzieć jaki konkretnie jest to pies. Na razie mam wrażenie, że to wszystko taie miłe gdybanie, które okres buntu może rozbić w drobny mak.

  7. Avatar
    9 października 2015 at 18:13

    Czyli pies idealny 😀
    Jak on przesłodko biega – jeszcze szczenięco! Macie piękny kontakt na pozycji przy nodze – tego szczególnie Wam zazdroszczę, bo sama ostatnio to męczę.
    Rośnij duży psiaku! I słuchaj Pani!

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      10 października 2015 at 14:05

      Film był kręcony pod koniec września (chciałam zostawić sobie dużo czasu na montaż, bo kiepska jestem w te filmowe klocki), teraz już Gambit porusza się trochę mniej szczenięco, chociaż wciąż to dość smiechowo wygląda. 😛 No i od czasu nagrywania scen do filmiku zdążył się już poprawić: wczoraj na przykład robił pierwsze łańcuchy (obieganie drzewka wykończone dostawieniem do nogi i to bez naprowadzenia smakołykiem).
      Niech się rozwija, mądrzeje i słucha pańci, ale niech już nie rośnie! Ja akurat chcę, żeby był mały! 😛

  8. Avatar
    Iza i Chakra
    9 października 2015 at 21:15

    Wspaniały psiak! Moja suczka border collie skończyła pół roku tydzień temu i czytając ten post czuję się jakbym czytała o swoim psie. Też jest strasznym żarłokiem, woli jedzenie od zabawy i oczywiście zbiera wszystko z trawników – wiem jak trudne jest życie ze zbieraczem i tym bardziej życzę Wam wielu sukcesów!

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      10 października 2015 at 14:07

      Dzięki! Ja również życzę Wam powodzenia w walce ze zbieractwem, bo to jednak dośc niebezpieczny problem. 🙁 No i zabawki – warto próbowac rozkręcić psa pod tym kątem, bo fajnie jest móc nagradzać szarpaniem dynamiczne, wymagające od psa szybkości ćwiczenia. 😉 My bardzo pracujemy nad gambitową miłością do zabawek i szarpania.

      • Avatar
        Iza i Chakra
        10 października 2015 at 22:29

        My też się staramy, ale muszę przyznać, że praca z zabawkami to najtrudniejsze dla mnie ćwiczenia. To co można zrobić na jedzenie idzie jak po maśle, a zabawki niby fajne, ale w rozproszeniach już jest kiepsko :/ A teraz jeszcze przed nami okres dojrzewania…

        A mam jeszcze pytanie, skąd macie takie śliczne szelki w owieczki?

  9. Pies do kwadratu
    Pies do kwadratu
    10 października 2015 at 14:01

    @Aga i G’Iro:
    To nie chodzi o to, że sztuczki są złe. Każda aktywność jest fajna, jeżeli tylko nie robi szczeniakowi krzywdy, przeciążając go fizycznie lub psychicznie. Ja myśląc o gambitowych sztuczkach mam na myśli to drugie. Uważam, że dla szczeniaka czy młodego psa ogarnianie zasad, jakie żądzą codziennym życiem i podstaw obi to sporo, a dodanie do tego jeszcze np. sztuczek to mogłoby jednak być trochę za dużo. Natomiast, jeżeli ktoś nastawia się np. na frisbee i robi z młodym psem dużo sztuczek jako ćwiczeń na rozwój poszczególnych grup mięśniowych, a nie wbija mu do głowy repertuaru obi to wszystko ok. Staram się po prostu nie wpaść w pułapkę robienia więcej i więcej dlatego, bo pies przecież chce, lubi pracować i w ogóle w końcu nie muszę martwić się o motywację. Wydaje mi się, że psa można przeciąż nie tylko fizycznie, ale również psychicznie zajechać go nadmiarem pracy, więc staram się jednak robić mało, wesoło i dokładnie niż wbijać mu do głowy milion nowych rzeczy na raz. No i luźne spacerki, wąchanie trawki, zwiedzanie nowych miejsc i tak dalej. Zwyczajnie wydaje mi się, że w życiu szczeniaka jest miejsce na ograniczoną ilośc pracy. Nawet, jeżeli samemu pieskowi wydaje się, że jest inaczej. 😉

  10. Avatar
    10 października 2015 at 18:06

    Ten pies będzie nie do przebicia 😉 Gambit ma wielkie szczęście, że od początku ma wpajane jasne zasady, ileż jest psiaków które jako szczenięta mogą robić totalnie wszystko, z czego później rodzą się mniejsze lub większe kłopoty…
    Trzymam kciuki, żeby okres dojrzewania przebiegał u Was jak najspokojniej!

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      10 października 2015 at 19:53

      Och, dziekuję za kciuki – mam nadzieję, że okażą się skuteczne! 🙂

  11. Avatar
    11 października 2015 at 00:43

    pięknie napisane 🙂 dużo wytrwałości w pracy życzymy 🙂

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      11 października 2015 at 16:19

      O tak, wytrwałość to to, co w pracy z psami przydaje się najbardziej. Dzięki!

  12. Avatar
    13 października 2015 at 10:38

    A możesz podpowiedzieć, jak radziłaś sobie z miłością do wszystkich ludzi i psów? Szczególnie zależy mi, żeby wyciszał emocje przy psach. Dotychczas jak tylko na horyzoncie pojawi się inny czworonóg, smycz od razu jest napięta, a on napiera do przodu, żeby tylko jak najszybciej znaleźć się przy psie. Z przywołaniem w trakcie zabawy nie mam większych problemów, czasem muszę krzyknąć dwa/trzy razy i głuchota ustępuje, ale zwykle przychodzi już za pierwszym razem. Tak samo przy wąchaniu się, jak drugi pies nie jest jakoś specjalnie nastawiony na zabawę, to Terror łatwo rezygnuje z kontaktu, ale w momencie gdy oboje są nakręceni, to wyrywa się ze smyczy 🙁

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      14 października 2015 at 17:54

      Jeżeli chodzi o względny spokój przy psach, to wciąż jeszcze nie osiągnęłam satysfakcjonującego mnie poziomu, ale staram się tu działać na kilku frontach. Po pierwsze i najtrudniejsze do zrealizowania – spokojne spacery równoległe, na których psy nie bawią się ze sobą, ale po prostu idą obok siebie na smyczach, tak, aby przyzwyczaić Terrora, że obecność drugiego psa nie zawsze oznacza dzikie harce. Po drugie, nauka rezygnacji – na swoje imię pies ma swojrzeć na mnie, wtedy cieszę się do niego i bardzo intensywnie nagradzam jedzeniem lub zabawką, starając się pokazać mu, że najlepsza impreza jest ze mną. Po trzecie, zawsze przed zabawą z innym psem Gambit ma coś dla mnie zrobić – usiąść, zawarować, popatrzeć w twarz – cokolwiek, ważne dla mnie jest to, że to ja zwalniam go do zabawy i może się bawić tylko na moje hasło.

      • Avatar
        DMO
        15 października 2015 at 10:42

        Ja stosuję te same metody, ale nie jest łatwo, bo mój pies znajduje się właśnie w fazie – jak to ładnie ujęłaś – psiego gimnazjum 🙂 Świat dookoła stał się bardziej atrakcyjny niż matka, więc trzeba się wyjątkowo postarać, by odzyskać psią uwagę 😉

      • Avatar
        19 października 2015 at 09:42

        Z tymi spacerami równoległymi póki co jest ciężko, bo z moich znajomych nikt nie ma psa, a nie będę podchodzić do obcych ludzi z pytaniem, czy nie zechcieliby trochę ze mną pochodzić 🙂 Czasem spotykam kogoś znajomego, to najpierw psiaki hasają wspólnie, bawią się, a później idą obok siebie spokojnie. A kiedy np. na horyzoncie pojawia się pies próbowałam i próbuję nadal odwrócić Terrora uwagę – wołam go, piszczę, nagradzam. Jest okej i nie zwraca uwagi, do czasu gdy pies znajdzie się bardzo blisko – wtedy nagle głuchnie 🙁

  13. Avatar
    13 października 2015 at 17:36

    Aż mi się zachciało szczeniaczka 🙂
    Zawsze z zazdrością czytam takie wpisy, ale też ciesze się, że sa ludzie, którzy robiąc podsumowania skupiają sie mocno na plusach psa 🙂
    Piękny kawaler wam rośnie 🙂

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      14 października 2015 at 17:56

      Kurczę, wiesz, ja jestem raczej z tych marud i malkontentów, co to zawsze narzekają – to po prostu Gambit jest bardzo w porządku pieseczkiem. 😉 Muszę kiedyś napisać coś o naszych wspólnych pierwszych dniach, kiedy był płacz i zgrzytanie zębów. 😛

  14. Pies do kwadratu
    Pies do kwadratu
    15 października 2015 at 10:44

    @DMO:
    Dodam, że Gambit nie ma miski, tylko całe jedzenie dostaje z ręki za pracę, więc mam pewnie nieco ułatwione zadanie, bo jest już przyzwyczajony do zasady „nie pracujesz, to nie jesz”. 😉

  15. Avatar
    DMO
    16 października 2015 at 11:04

    No, to faktycznie musi być bardzo zmotywowany 🙂 U nas niestety taka strategia nie zdałaby egzaminu – mam przedstawiciela umiarkowanie aktywnej rasy nie pracującej, więc okazji do bardzo intensywnych treningów, takich, podczas których Gromit mógłby pochłonąć całą porcję jedzenia, nie ma zbyt wiele. Poza tym, pochłonąwszy za dużo jedzenia w trakcie wysiłku, mógłby je po prostu zwrócić (typowy problem ras ze skróconą kufą)

  16. Avatar
    16 października 2015 at 15:29

    Nigdy nie zrozumiem fenomenu telepania się jak paralityk przy szarpaniu się z psem 😉 Ale to już chyba taka natura, że nie dajemy bawić się psu, tylko sami ze sobą.
    Dawaj mu więcej swobody w szarpaniu, bo nie dajesz mu szansy. No i przede wszystkim wprowadziłabym spokój przy tym szarpaniu, bo niepotrzebnie wprowadzasz pustą ekscytację, która potem będzie ci ciężko wyciszyć.
    Moja drobna rada, bez złośliwości. Po prostu też to robiłam przez pierwszy tydzień ze szczeniakiem, zanim dowiedziałam się jak należy bawić się z psem 🙂

    Poza tym bardzo podoba mi się jego praca, myślę że na pewno daleko zajdziecie w OBI.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      16 października 2015 at 15:56

      W kwestii szarpania: Gambit nie jest psem z super mega drivem do zabawki i mam wrażenie, że jeszcze tych moich emocji potrzebuje, żeby wkręcić się w zabawę. Fajnie i stabilnie pracuje na żarcie, ale nagradzanie zabawką wciąż wymaga ode mnie sporo cieszenia się, entuzjazmu, etc., żeby rzeczywiście młody miał odpowiednią motywację. Ale dziękuję za uwagę, na to skonsultuję tę kwestię z osobami mądrzejszymi ode mnie!
      Cieszę się, że owiec się podoba. 🙂

      • Avatar
        16 października 2015 at 17:06

        Zauważyłam, że sporo osób tak nagradza psa zabawką – szarpie się człowiek, a psu wyrywa zęby. Pies za bardzo nie wie o co chodzi, ale jest fajnie, bo pańcio się cieszy 🙂
        Ja bym na Twoim miejscu zmieniła styl zabawy. Sprowokowała psa, żeby zechciał się bawić – przeciągać, walczyć o zdobycz, poklepywać i dać wygrać. Niekoniecznie szarpać, bo dostanie wstrząsu mózgu 😀 No i dać psu wyciszyć się ze zdobyczą – ukoronowanie zabawy i treningu.

      • Avatar
        Iza i Chakra
        22 października 2015 at 19:11

        Też na początku robiłam ten błąd, że podczas szarpania wykonywałam bardzo nerwowe ruchy. Myślałam, że im więcej ruchu i emocji tym bardziej zmotywuje psa do zabawy, aż w końcu mądra osoba wytłumaczyła mi, że jak już pies chwyci zabawkę to lepiej jest wykonywać wolne, spokojne ruchy i bardziej się przeciągać niż szarpać zabawką. Spróbowałam i muszę przyznać, że to faktycznie działa – pies mocniej trzyma zabawkę i sam wykazuje inicjatywę, bo w końcu może skupić się na przeciąganiu zamiast na tym, żeby tylko utrzymać ciągle wyrywającą mu się z pyska zabawkę.

  17. Avatar
    Ola
    17 października 2015 at 16:50

    Widziałam, że Gambit dzisiaj wymiótł na zawodach 😀 Zdolniacha 🙂

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      18 października 2015 at 21:23

      Dzięki! Był bardzo dzielny, mimo okropnej pogody, która wyraźnie była dla niego wyjątkowo niekomfortowa.

  18. Avatar
    17 października 2015 at 21:13

    Gambit jest genialny! Na filmiku wygląda jak zaczarowany. 😀

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      18 października 2015 at 21:24

      Dziękuję! Oby mu tak zostało! 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.