Kynologiczny znaczy drużynowy

Mowa o sporcie, oczywiście. Tak się bowiem składa, że na sukces na zawodach pracuje nie jedna, a dwie składowe występującego zespołu – człowiek i pies. Co więcej, rola człowieka wcale nie zaczyna się i nie kończy na odpowiednim wyszkoleniu psa, chociaż czasem można odnieść zgoła odmienne wrażenie.

sportdruzynowyDzięki trosce, zaradności i ambicji swoich przewodników psi sportowcy, bez względu na uprawianą dyscyplinę kynologiczną, mają życie wypełnione po brzegi. Trening techniczny, dopracowywanie detali, competition training, overtraining, ćwiczenia budujące wydolność organizmu oraz zadania wykonywane na modnym sprzęcie do fitnessu celem wzmocnienia mięśni, nauka wyciszania i brainwork – dziw bierze, że wszystko to udaje się pomieścić w trwającej ledwie 24 godziny dobie, zwłaszcza, jeżeli wziąć pod uwagę, że tę rozbudowaną gamę niezbędnych aktywności należy uzupełnić jeszcze o kilka fizjologicznych spacerów. Trudno w to uwierzyć, jednak to naprawdę możliwe – nawet wtedy, kiedy ludzka składowa sportowego zespołu musi jeszcze zarabiać na karmę, a od czasu do czasu jeść i spać. Tak się bowiem składa, że wiele psów sportowych, które właśnie w celu prowadzenia sportowego życia zostały wyhodowane trafia do odpowiedzialnych ludzi. Takich, którym zależy. Takich, którzy wiedzą co robią, a gdy nie wiedzą – mają świadomość tego, kogo najlepiej poprosić o radę. Nic dziwnego, że gdy w końcu przychodzi długo wyczekiwana godzina zawodów taki pies jest to swojego występu pod każdym względem doskonale przygotowany. A człowiek?

Niekoniecznie.

Nierzadko zdarza się, że za gorszy występ podczas zawodów odpowiedzialna jest nie czworonożna, ale dwunożna część zespołu. Bo rzut dyskiem nie wyszedł tak, jak powinien. Bo wskazówki handlera zostały wysłane zbyt późno, aby pies miał szanse na nie właściwie zareagować. Bo przewodnik był tak zestresowany i spięty, że nie umiał pomóc czworonożnemu zawodnikowi w wykonaniu stojącego przed nim zadania. Bo mizerna kondycja maszera nie pozwoliła psu rozwinąć skrzydeł podczas wyścigu.

W natłoku absolutnie niezbędnych psich aktywności i codziennych, prozaicznych zajęć łatwo zapomnieć, że sukces, a nawet bezpieczny trening wymaga nie tylko właściwego wyszkolenia psa, lecz również odpowiedniego wytrenowania człowieka. Tymczasem, to powinna być rzecz jasna i oczywista dla każdego, komu po nocach śnią się sukcesy w sportach kynologicznych.

W kontekście treningu bez psa natychmiast przychodzi na myśl dog frisbee – dyscyplina, w której absolutną podstawą są umiejętności rzutowe przewodnika. Niemniej jednak, każdy sport kynologiczny wymaga treningu nie tylko od psa, lecz również od człowieka. Wielopoziomowego, rozbudowanego treningu, który obejmuje zarówno ciało, jak i umysł. Treningu, który pozwoli doścignąć psa na torze. Pomoże kontrolować swoje ruchy i gesty, by nie wysyłać psu sprzecznych, niejasnych sygnałów. Treningu przynoszącego spokój i pewność siebie w ringu, które pomogą wesprzeć stabilną, powtarzalną pracę psa podczas zawodów. Treningu, który sprawi, że człowiek i pies będą mogli współpracować na podobnym, świetnym poziomie.

A Ty, co dziś zrobiłeś, żeby dorównać swojemu psu?

  11 komentarzy do tekstu: „Kynologiczny znaczy drużynowy

  1. Avatar
    Hania
    12 lutego 2016 at 20:31

    Dorównanie swojemu psu to coś nad czym pracuje właściwie codziennie. Przykładowo prowadzenie psa w agility, pies źle robi, bo ja się mylę, ja się nie mylę, pies wszystko wykonuje poprawnie. Wydaje mi się, że ludzie czasami za dużo zwalają na psa, a za mało na siebie. Bo tak naprawdę wszystko zależy od jednego ‚ludzia’, który sprawuje władzę nad swoim czworonożnym towarzyszem.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      18 lutego 2016 at 09:48

      Oj, to prawda, pies kiedy zostanie czegoś porządnie nauczony radzi sobie często zdecydowanie lepiej w danej dyscyplinie niż jego człowiek. 🙂

  2. Avatar
    12 lutego 2016 at 21:08

    To, jak wiele mam do nadrobienia uświadomiły mi dopiero jakiś czas temu nasze trenerki. Całe życie myślałam, że to Moro ma coś niepoukładane w główce, a dodając jego słabe warunki fizyczne (no duży jest no…) nie miałam jakichkolwiek ambicji na oficjalne zawody. Okazało się jednak, że z Morem wszystko jest w jak najlepszym porządku: fizycznie jest przygotowany świetnie, a na torze rozróżnia każdy najmniejszy sygnał. I to nie pies był przyczyną słabych wyników, a JA. To JA nauczyłam go pokonywać przeszkody z przerwami, to JA nie byłam dla niego wsparciem i JA chciałam zrobić wszystko jak najbardziej statycznie. Moro był (i jest) grzeczniusim pieseczkiem, który potrzebuje dokładnych wskazówek i mnóstwo wsparcia na torze, aby móc rozwinąć skrzydła. On potrafi, on jest gotowy iść dalej- ja nie.
    Pozwolę sobie przytoczyć przykład z ostatniego treningu: po ciasnym i bardzo trudnym wyjściu w tunelu pies musiał pokonać hopkę (od przodu, normalnie, bez ciasnych zakrętów). Wydawało mi się to bardzo proste. Tak proste, że mogę tam psa zostawić, przecież skakać umie. A on nie skoczył. Zatrzymał się przed przeszkodą i patrzył na mnie wyczekująco. Kto popełnił błąd? JA! Zamiast był z psem i dla psa i prowadzić go po torze, biegłam obok przeszkód. Tylko. Nie wspierała Mora, nie starałam się mu pomóc, a nie na tym handling polega. Staram się nad typ pracować, pilnować się podczas naszych przebiegów i za każdym razem wręczać komuś telefon, żebym potem mogła nagranie obejrzeć jeszcze milion razy i za każdym razem zauważyć kolejne błędy.
    A jeśli chodzi o część kondycyjną, to leżę. Moro śmiga i dość trudno go zmęczyć, za to ja padam na twarz w połowie torku i na koniec nie jestem w stanie powiedzieć ani słowa. I mimo, że biegać „tak o” nie lubię (wolę statyczne ćwiczenia :P) to trenuję najrzadziej 4 razy w tygodniu – sama. Psiejstwo dostaje jeść, a ja wychodzę do ogrodu i ćwiczę, trenuję, biegam i robię dziwnie wyglądające piruety, które w teorii miały był pięknymi zmianami. Ale dojrzałam swój błąd (niejeden!) i staram się dogonić mojego psa. On się dla mnie stara i jest świetnym sportowcem, teraz pora na mnie.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      18 lutego 2016 at 09:51

      Jeżeli chodzi o kondycję, to moje psy biją mnie na głowę pod każdym względem. Najgorsze jednak jest to, że okropnie nie lubię robić takich typowo wydolnościowych ćwiczeń, bo są one dla mnie nieziemsko nudne. 🙁

  3. Avatar
    12 lutego 2016 at 23:46

    no strzał w kolano 😀 zbieram się chyba od miesiąca (albo dłużej?), żeby iść porzucać dyskiem. Post w punkt! Muszę się zebrać i zacząć regularnie rzucać 😀

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      18 lutego 2016 at 09:47

      Ja się za rzucanie nawet nie zabieram – tj. wiem, że kompletnie nie umiem tego robić i potrzebuję, żeby popatrzył na mnie ktoś kto zna się na frisbee i podpowiedział, jak się ustawić, co robić, etc., żeby poprawić technikę. Całe moje frisbowanie spycham na sierpniowy obóz z Paulą Gumińską, przynajmniej w przypadku Gambita, bo akurat Tytania jest tak mądrym życiowo psem, że z nią nie boję się rzucić kiepsko, bo ona jak widzi, że nie złapie… To nie łapie, zamiast gnać na załamanie karku. 😉

  4. Avatar
    13 lutego 2016 at 10:59

    Ech skąd ja to znam. Na torze agi kiepsko steruję psem mam problem z mową ciała i szybkością. Ale nikt nie powiedział, że to jest proste. Jest coraz cieplej, powoli przyjdzie czas zacząć biegać.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      18 lutego 2016 at 09:44

      Wydaje mi się, że akurat przy agility to takie bieganie na zasadzie robienia kolejnych kilometrów niewiele da, bo jednak to krótkotrwały, ale intensywny wysiłek – wiadomo, lepsza wydolność się przyda, ale chyba bardziej liczą się szybkość i zwrotność. Kiedyś widziałam, że ktoś na jakimś blogu polecał dla zawodników agility rutynę treningową młodzieżowej reprezentacji w piłkę nożną Niemiec (chyba?) – mam wrażenie, że to może mieć sporo sensu, chociaż oczywiście mogę się mylić.

      • Avatar
        19 lutego 2016 at 09:36

        Myślę, że masz rację. Widziałam też, że to polecałaś na innym blogu. Ale od biegania jednak trzeba zacząć bo inaczej (tak myslę, że będzie u mnie) szybko przyjdzie brak motywacji bo zwyczajnie takie ćwiczenia będą dla mnie trudne i ciężkie. Nigdy nie miałam talentu sportowego więc będę mieć dwa razy więcej do roboty. Swoją drogą żałuję, że nie poprosiłam Magdy Ł żeby pobiegła z Cleo na torze. Jestem ciekawa ile jest w stanie z niej wycisnąć doświadczony handler.
        Wiesz czasami patrzę na zawodach na niektórych zawodników (frisbee głównie) i rzuca mi się w oczy czasami jak ktoś ma nadwagę, niewiele się rusza a pies odwala za niego całą robotę. Słabe to strasznie.

      • Pies do kwadratu
        Pies do kwadratu
        19 lutego 2016 at 09:45

        Jest też druga strona medalu – swoją drogą, zaobserwowałam to również na frisbee – mianowicie, bardzo dobry, sprawny fizycznie i świetnie rzucający zawodnik jest w stanie do występu średniego psa dodać to coś, co nadaje efekt „Wow!”.

  5. Avatar
    20 lutego 2016 at 12:23

    O, to! to! Element ludzki również robi wrażenie. I trzeba o tym pamiętać. Dodaj sobie fajnie wysportowanego i dobrze rzucającego człowieka do super psa. I masz duet idealny. To dopiero jest WOW 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.