Pracując z psem z myślą o starcie w zawodach dowolnej dyscypliny kynologicznej bardzo łatwo popaść w przesadę. Granica pomiędzy intensywnym treningiem, a przetrenowaniem jest bowiem cienka niczym ogon młodego whippeta, stąd dobrze jest pamiętać, jak istotnym elementem treningu są relaks i możliwość naładowania baterii.
Większość czworonożnych zawodników to psy o naturalnej motywacji, nastawione na kontakt z człowiekiem, a do tego od małego uczone, że praca z przewodnikiem jest atrakcyjna zawsze i wszędzie, bez względu na to, co dzieje się dookoła. Wszystko to sprawia, że w pogoni za doskonałym wykonaniem ćwiczenia łatwo jest przedobrzyć, doprowadzając w efekcie do krytycznego przegrzania obwodów i rozprostowania zakrętów w psiej mózgownicy. Z tego powodu w planie treningowym warto obok dni przeznaczonych na ćwiczenia konkretnych elementów uwzględnić również takie, które będą poświęcone wyłącznie na relaks – zarówno fizyczny, jak i psychiczny.
Pies, podobnie, jak człowiek, potrzebuje w życiu równowagi pomiędzy pracą i wolnym czasem, jednak takie filozoficzne podejście do codzienności nie każdemu czworonogowi mieści się w głowie. Inteligencja użytkowa i szybkość uczenia się nie zawsze idą w parze z mądrością życiową, dlatego rolą odpowiedzialnego przewodnika jest nie tylko wyszkolenie psa na wysokim poziomie, lecz także pokazanie mu, jak skutecznie odpoczywać, nudzić się i zajmować sobą. Tytania wszystkie te niezbędne do prowadzenia życia spod znaku zen umiejętności ma zapisane w genach – technikę najskuteczniejszego spania na kanapie do góry kołami i relaksującego brykania podczas spaceru odziedziczyła po setkach pokoleń rudych przodków. Gambit – być może wbrew temu, czego można by spodziewać się po owczarku australijskim – nie jest w tej kwestii przypadkiem beznadziejnym, chociaż bywa, że potrzebuje trochę pomocy z mojej strony, zwłaszcza jeżeli chodzi o relaks poza domem. To pies, który zamiast mózgiem myśli żołądkiem, dlatego, kiedy na horyzoncie pojawia się perspektywa wrzucenia czegoś na ząb gotów jest pracować do utraty tchu, a potem jeszcze odrobinę dłużej. Albo nawet dwie odrobiny, jeżeli rozmawiamy o parówkach. Stąd w tygodniowym planie ćwiczeń zawsze uwzględniam przynajmniej jeden dzień przeznaczony wyłącznie na błogie lenistwo i zajmowanie się… Byciem psem. Tak po prostu.
Na sukces składają się w tym wypadku trzy elementy: niskie emocje, swoboda eksploracja środowiska i niewymuszony ruch. Zsumowane dają ni mniej, ni więcej, a długi, samotny spacer bez smyczy. W czasie takich spacerów staram się omijać inne psy, bo ich obecność wciąż wywołuje u Gambita sporą ekscytację, poza tym jednak dbam o to, aby miał możliwie najwięcej swobody. Nie rzucam aportów, nie bawię się w szarpanie zabawki i unikam wydawania komend bez potrzeby – przywołuję do siebie jedynie, gdy naprawdę jest taka potrzeba i pozwalam cieszyć się obecnością w danym miejscu, wąchać krzaki i podgryzać patyki. Łamię się właściwie tylko, gdy na widoku pojawiają się biegacze lub spożywcze odpadki wyrzucane przez “miłośników zwierząt” z myślą o dzikich mieszkańcach parków, lasów i podmiejskich nieużytków.
Tego rodzaju aktywność, a właściwie jej brak, w tygodniowym harmonogramie upycham zwykle dzień po naprawdę wyczerpującym treningu. Nie zwykłych, rutynowych ćwiczeniach w parku, ale aktywności, która wywraca psi mózg na nice i stawia przed czworonożnym sportowcem zupełnie nowe wyzwania. Nic nie działa wtedy równie dobrze, co reset i odrobina nudy. Dzięki nim w kolejny treningowy dzień można wejść z zupełnie nową energią.
U nas takie spacery są najczęściej, według mnie spacer to czas na odpoczynek, owszem można zrobić 3 sztuczki czy 5 minut poćwiczyć posłuszeństwo lub się poszarpać. Idąc z psem na trening mam konkretne cele do wykonania idąc na spacer i widząc, że pies ewidentnie nie ma ochoty na pracę po prostu odpuszczam 🙂
Ja staram się bardzo wyraźnie rozgraniczać sytuacje treningowe od spacerowych, zwłaszcza wtedy, gdy chcę zafundować psu porządny umysłowy relaks, więc nawet 5 minut posłuszeństwa nie wchodzi w grę. Zwłaszcza, że akurat obedience to prawdziwy mózgotrzep. 😉
Bardzo wielu zapalonych sportowców zapomina o zwykłym relaksie, a potem ani pies, ani człowiek nie potrafi po prostu spacerować. Przydatny wpis, oby otworzył oczy na to, że lenistwo też jest potrzebne.
Swoją drogą, Gambit jest idealnie ofutrzony! Nie wygląda jak kula, a jednak futerko jest, oby mu tak zostało 😀
To prawda, bardzo ważna jest umiejętność zajmowania się sobą. Jasne, fajnie to wygląda, kiedy pies przychodzi podczas spaceru przewodnika na zasadzie „ojej, zróbmy coś”, ale co za dużo, to niezdrowo.
Co do gambitowego kłaka, to również jestem z niego bardzo zadowolona, co więcej nie zapowiada się, żeby się miało się zmienić w tej kwestii – rodzice są raczej słabo ofutrzeni, a tatuś, po którym Gambit odziedziczył ten przystojny wygląd, nie ma w sobie nic z kulki futra, czy misia. Spójrz tutaj: http://misombra-aussies.blogspot.co.at/p/ruden-rango.html
Mnie z kolei przeraża fakt, że o takich rzeczach psiarzom ( przez co rozumiem osobom, które mają jako takie pojęcie o psim behawiorze, potrzebach i psychice) trzeba o takich rzeczach przypominać.
Akurat w tym względzie uważam się za szczęściarę, bo przy psychice Ru gdybym mieszkała w centrum miasta już dawno wywieźliby mnie w kaftanie. A tak to pięć minut żwawym tempem, osiągnięcie spokoju, a potem wielkie, bezkresne przestrzenie. Codziennie rano, przynajmniej 40 minut. Ja wybieram relaksujący spacer codziennie, na rozpoczęcie dnia.
Cóż zrobić… Wciąż największą wagę przykłada się do treningu technicznego, a zapomina o całej reszcie.
Niestety, ja nie mogę sobie codziennie pozwolić na taki luksus, więc tego rodzaju spacery organizuję raz, dwa razy w tygodniu. Zazdroszczę trochę takiego fajnego miejsca zamieszkania!
U nas nie ma z tym problemu, łatwo i szybko odnajduje się w domu, na spacerze kiedy ma odpoczywać, a kiedy pracować. Jednak przyda nam się ta wiedza, może kiedyś nasza rodzina się powiększy o nowego członka i wrócenie do tego postu się okaże przydatne.
W domu oba moje psy zajmują się głównie spaniem – Gambit potrzebował chwili, aby to pojąć, na szczęście jednak starsza siostra daje w tej kwestii bardzo dobry przykład. 😉
Świetny post! 🙂 Całkowicie się z Tobą zgadzam.
Niezmiernie mi miło!
🙁 Takie spacery są najlepsze, ale trzeba mieć jeszcze na nie odpowiednie miejsce
Fakt, ciężko znaleźć fajne odosobnione miejsce, gdzie pies może swobodnie biegać bez smyczy. Myślałam jednak, żeWy nie macie takich problemów dzięki tym super wielkim, amerykańskim psim parkom?
Ten filmik jest strasznie przyjemny dla oczu i oglądania! 🙂 Uwielbiam spacerować nie zwracając uwagi na czas. Świetnie przy tym odpoczywam ja, jak i mój pies. Lenistwo u nas obowiązkowe! 😀
A dziękuję! Szczególnie, że składanie filmików wciąż jest dla mnie ogromnym wyzwaniem.
lubię takie 🙂 te „luźne” spacery dobrze wpływają też i na ludzki mózg 😉
i tak jeszcze wrzucę swoje 3 grosze z własnego doświadczenia, co by duuużą uwagę zwrócić na umiejętność odpoczywania (psa) w nowych miejscach, bo np Pippin na obozie potrafił praktycznie nie spać (co się przebudziłam, to ten gamoń siedział w klatce zamiast spać. Po wpuszczeniu piesa do łóżka, zasnął snem sprawiedliwego)
Z pomieszczeniami w ogóle nie mam żadnych problemów, oba pieski od małego bywają w kanjpach, gościach, etc. – w ogóle, odpoczywanie w każdych warunkach to szalenie ważna umiejętność, która ogromnie ułatwia życie!
Eh, a ja ciągle mam problemy z uczeniem właśnie tego. Może dlatego, że kiedy zależy mi na tym, żeby pies był spokojny to zaczynam się nieco denerwować, pies to podłapuje i… sigh. Zdecydowanie potrzebuję porady w tej materii.
Bycie psem u jednej z moich jack russellek jest baaaardzo trudne do wykonania szczególnie na spacerach 🙁 Z biegiem czasu jest już możliwie, a z pojawieniem się drugiej suczy nawet starsza potrafi się ogarnąć. Za to na seminariach zawsze fantastycznie się relaksowała i nic się nie zmieniło.
Ale my uwielbiamy jak dziewczyny są sobą i zajmują się psimi rzeczami 🙂
Pozdrawiamy i zapraszamy do nas 🙂
Drugi, spokojny pies faktycznie potrafi bardzo pomóc w takich sytuacjach. 🙂
Mnie trochę przeraża ile czasu ludzie spędzają aktywnie z psami. Rano dog-jogging, potem trochę obedjensów, pod wieczór canicross, a jeszcze w międzyczasie chwila agility.
Rozumiem, że to pies – ma więcej energii i w ogóle, ale serio wiele osób grubo przesadza 😉 Wystawy, turnieje, konkursy – odpoczynek zawsze się przyda.
Moim zdaniem to, o czym piszesz to trochę inna sprawa i temat do zgoła odmiennej dyskusji – takiej o łapaniu pięciu srok za ogon i tym, czy można uprawiać „na serio” więcej niż jeden sport kynologiczny, a także co w ogóle takie „na serio” oznacza. Bo, patrząc bo blogach, to każdy pies treneruje co najmniej dwie dyscypliny, ale ile z nich na poziomie dostatecznym, żeby właściciele w ogóle mogli myśleć np. o udziale w zawwodach to już inna sprawa.
Jak ja się cieszę, że coraz więcej postów tego typu! Luźny spacerek bez smyczy zarówno po treningu, jak i w dni wolne moim zdaniem to podstawa zarówno zdrowego móżdżka psa jak i ciała.
To prawda! Mięśnie działają zupełnie inaczej, kiedy pies sam dawkuje sobie tempo i intenywność ruchu. Dziś po bardzo prawociwtym umysłowo weekendzie rozpoczęłam tydzień od ponad 7-kilometrowego spaceru – aż wierzyć mi się nie chce, że rano nie bardzo miałam ochotę zwlec się z łóżka na taką przyjemność! 😉
Ostatnio coraz więcej pisze się o odpoczynku. Niestety, teraz nie mogę sobie na to pozwolić. Przy problemach, które mamy spacer bez komend jest absolutnie niemożliwy…
Eksploracja otoczenia na lince również bardzo dobrze działa. 🙂
A propos „ekscytacji na widok innych psów” – będę bardzo wdzięczna za jakieś sensowne źródło (net albo może post na blogu, a nuż coś przeoczyłam), gdzie znajdę sensowne wskazówki odnośnie pracy nad obniżeniem emocji na widok innych psów (mój cel długoterminowy to ignorowanie innych psów). Staram się pracować nad tym od dłuższego czasu, ale najwyraźniej skutki są marne – właśnie wróciliśmy z zawodów, gdzie młody zwiał mi z ringu do innych psów, stojących pod ringiem 🙁
Pozdrawiam i z góry dzięki za poradę !
Źródeł żadnych nie mam, a na balogu o tym nie pisałam, bo wydawało mi się, że sprawa jest dość intyicyjna. Wydaje mi się, że w tym konkretnym przypadku musisz rozróżnić dwie rzeczy całkowite ignorowanie psów w każdej sytuacji i pracę w rozproszeniach. Jeżeli chodzi o całkowite ignorowanie psów, to ja robiłam mniej więcej tak:
1) absolutnie całkowite pożegnanie się z miejscami i sytuacjami gdzie psów jest dużo i są poza kontrolą przewodników – żadnych grupowych spacerów, eventów, etc. Jeżeli pies ma inne psy w okolicy to wyłącznie w sytuacji treningowej.
2) podczas mijania psów na spacerach proponowanie alternatywnego zachowania i super nagród – ja używam pasztetu Profi, parówek, etc. Ma być super, tak, by pies przekonał się, że warto rezygnować z kontaktów z innymi psami, bo z Tobą i tak jest fajniej.
3) spokojne spacery na smyczy równolegle do innego psa – spokojnego, takiego, który ignoruje inne psy, aby Twój pies przekonał się, że nie ma o co walczyć, bo z kontaktem z innymi psami nie wiążą się wcale żadne fajne emocje.
4) korzystaj z okazji – widzisz psa przywiązanego pod sklepem? Poćwicz przy nim!
Dzięki !
Ha, zgadza się, że sprawa niby dość intuicyjna, ale przynajmniej u mnie na dzień dzisiejszy jest główną przeszkodą do jakiegokolwiek sensownego występu na zawodach – po prostu traci mózg przy innych psach i zapomina wszystkiego, co się nauczył ! Jak był małym papisiem pozwalałam mu na niekontrolowane harce z innymi psiakami (co zresztą z tego co widzę zalecają niektórzy szkoleniowcy); to był chyba błąd, bo pewnie sobie utrwalił, że najlepsza zabawa i gonitwa to tylko z innym psem 🙁
A jak mija innego psa na spacerach to się tak nakręca, że można mu machać szynką przez nosem, nic nie pomaga tylko odciągnięcie albo pójście w inną stronę (nie zawsze jest to możliwe).
No nic, będę walczyć! pozdrowionka