5 rzeczy, których nie warto uczyć swojego psa

Wiele mówi się o najważniejszych zachowaniach – tych, które na co dzień są gwarantem psiego bezpieczeństwa. Mam na myśli podstawowe, chociaż niezwykle trudne do opanowania umiejętności, jak przychodzenie na zawołanie czy nie podejmowanie jedzenia porozrzucanego na miejskich trawnikach. Dawno temu napisałam o nich krótki tekst: 5 najważniejszych komend. Tym razem podejmuję zgoła odmienny temat – przed Wami 5 rzeczy, których nie warto uczyć swojego psa.

5_nie_warto

1. Reakcja na cmokanie i gwizdanie

Dla większości społeczeństwa obcy pies jest przeznaczoną do użytku publicznego atrakcją, o czym wspominałam nie raz. Warto o tym wiedzieć już na etapie podejmowania decyzji o sprowadzeniu do domu czworonoga – tak, aby móc wychować go w taki sposób, który umożliwi mu funkcjonowanie w polskiej rzeczywistości. Niestety, sympatia jaką obdarzać będą naszego psa ludzie napotkani na spacerach nigdy nie stała w pobliżu takich pojęć, jak bezpieczeństwo czy odpowiedzialność. Większość z nich będzie próbowała przyciągnąć psią uwagę cmokaniem lub gwizdaniem, nie zważając przy tym na takie drobnostki, jak choćby dzieląca ich od czworonoga ruchliwa ulica. Nie raz byłam zarówno świadkiem, jak i uczestnikiem tego rodzaju sytuacji, dlatego uważam, że uczenie swojego psa reakcji na cmokanie lub gwizdanie (nie mam na myśli gwizdka!) to proszenie się o kłopoty. To, niestety, trochę trudne przedsięwzięcie, bo przywoływanie psa cmoknięciem lub gwizdem wydaje się naturalne i ciężko się przed tym powstrzymać. Ja mam nieco ułatwione zadanie, bo… Nie umiem gwizdać.

2. Podawanie łapy

Podawanie łapy to jeden ze sztuczkowych klasyków – zachowanie kojarzone nawet przez osoby niezwiązane ze szkoleniem psów i w odpowiedzi na pytanie o psie umiejętności wymieniane często zaraz za “Siad” oraz “Waruj”. Psy szybko uczą się to wykorzystywać i namiętnie podają łapę nieproszone, często w najmniej odpowiednich momentach, próbują wymusić uwagę lub smaczny kąsek wprost z talerza, bywa, że zaczepiają obcych ludzi podczas psich spędów, chcą wyżebrać smakołyk. Na początku to może wydawać się zabawne, jednak – wierzcie mi! – z czasem staje się po prostu męczące. Z tego powodu Gambit nie umie podawać łapy. Co zabawne, bywa, że od zaczepiających mnie na spacerach ludzi słyszę, że brak tej – jak wiadomo, kluczowej! – umiejętności czyni go źle wyszkolonym psem.

3. Miłość do wszystkich ludzi i psów

Fajnie jest mieć psa, którego można wszędzie ze sobą zabrać: nie tylko na spacer do parku, ale również w podróż pociągiem, do kawiarni czy na pocztę. Wbrew pozorom nieposkromiona miłość do wszelkiego stworzenia raczej to utrudnia niż ułatwia – pies, szczególnie duży, który chce witać się z każdym napotkanym dwu- i czworonogiem potrafi być niesamowicie męczący, zarówno dla swojego właściciela, jak i dla otoczenia. Co więcej, może mu grozić niebezpieczeństwo, bo przecież nie każdy życzy sobie być obwąchiwanym i obskakiwanym przez obce zwierzę – bez względu na to, czy mowa o człowieku, czy o innym psie. Aby na co dzień dobrze żyło się nam z naszym psem dobrze jest od samego początku pokazywać mu, że inne żywe istoty, które spotyka na swojej drodze to nie źródło wszelkiej szczęśliwości i emocjonalnego haju, ale po prostu tło – bezpieczne, nie warte szczególnego zainteresowania. Takie, które można bez strachu, problemu lub poczucia straty zignorować na rzecz pracy ze swoim człowiekiem.

4. Bezgraniczne uwielbienie dla zabawki

Popęd łupu i możliwość motywowania psa podczas ćwiczeń za pomocą zabawki to świetna sprawa. Ze wszystkim jednak można przesadzić, a pies, któremu obecność piłki lub frisbee kompletnie uniemożliwia podjęcie zwykłego, cywilnego spaceru to nie jest pies dobrze zmotywowany, ale taki, który po prostu ma problem. Nie namawiam przy tym do wygaszania naturalnych popędów i obniżania motywacji, sądzę natomiast, że im bardziej wkręcony w zabawki jest pies, tym bardziej potrzebuje w zabawie jasnych zasad i ściśle wytyczonych granic. Komendy na łapanie, puszczanie oraz, co w tym kontekście najważniejsze!, definitywny koniec zabawy, po którym piłka staje się niedostępna nawet jeżeli pozostaje na widoku pomogą uporządkować psią głowę i czerpać radość ze spaceru.

5. Szczekanie na komendę

Szczekanie to takie podawanie łapy – tylko bardziej, bo jeżeli jest odpowiednio donośne jednorazowo może zezłościć sporą grupę osób. Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że niektóre psy (na przykład te trenujące IPO) muszą umieć szczekać, uważam jednak, iż poza tym szczególnym przypadkiem nie warto sprowadzać sobie na głowę kataklizmu wokalizacji. Szczególnie, jeżeli mamy psa, który jest cichy sam z siebie i nie ma tendencji do dawania koncertów. Osobną sprawą są natomiast psy z natury głośne. W ich przypadku wprowadzenie komendy na szczekanie oraz osobnego hasła na ciszę może pomóc poradzić sobie z problemem. Oby nie był to problem, który sami ściągnęliśmy sobie na głowę!

Jak widać, nadmiar psich umiejętności również może stwarzać problemy, dlatego, kiedy decydujemy się nauczyć czworonoga jakiegoś zachowania warto zastanowić się nad tym, czy taka edukacja nie zemści się jakoś w przyszłości. Są jakieś komendy, które Wasze psy mają opanowane do perfekcji, a wolelibyście, żeby jednak wyleciały im one z głowy? Nie zapomnijcie napisać o tym w komentarzu!

photo credit: Iza Łysoń

Tagi:

  30 komentarzy do tekstu: „5 rzeczy, których nie warto uczyć swojego psa

  1. Avatar
    21 kwietnia 2017 at 09:10

    U nas najtrudniejsza jest miłość do wszystkiego co się rusza, tylko niestety byłam jedyna, która na spacerach nad tym pracowała.
    Co do podawania łapy – mąż się tu nie zgadza, mówi ze podawanie łapy przydaje mu się przy zaplątaniu smyczy (jak Nata słyszy łapa to stojąc również ją lekko uniesie) i przy wycieraniu łap po spacerze 🙂 Odróżnia też kiedy wyciąga się do niej rękę ale bez żadnej komendy. Niemniej jak ktoś je jabłko i wyczuwa „słabsze ogniwo” to fakt- zarzuci łapę z błagalnym wzrokiem 🙂

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      21 kwietnia 2017 at 21:31

      Przy wychowaniu Tytanii popełniłam duży błąd i pozwalałam ludziom głaskać ją i mocno nakręcać na kontakt z człowiekiem, co w połączeniu z niesamowicie przyjaznym charakterem setera irlandzkiego dało iście wybuchową mieszankę – dużego, ciężkiego, silnego psa, który potrafił dosłownie wychodzić ze skóry, chcąc powiedzieć komuś „dzień dobry”. Szukając kolejnego psa, obiecałam sobie, że wycofanie do obcych powinien mieć w pakiecie – nie wyszło, Gambit jest bardzo przyjazny, ale mając świadomość, jak może taka przyjazność wyglądać bardzo pilnowałam, aby ludzie go nie zaczepiali i aby generalnie żywe istoty były dla niego wyłącznie tłem, które jest spoko, ale nie warto się nim specjalnie interesować.
      Co do podawania łapy i smyczy… Gambit jakoś sam się zawsze wyplątuje. 😉

  2. Avatar
    CC
    21 kwietnia 2017 at 09:38

    U nas najbradziej zbędnymi nawykami/sztuczkami jest proszenie (wiewiór) wykonywane nałogowo i pacyfizm, miłość do wszystkiego, co się rusza (z wyjątkiem kotów). Ignorowanie wiewióra, czy karcenie za jego nałogowe wykonywanie nie działa, a nawet jest bez sensu, a ja zayczajnie boję się o ,,kruche” plecki aktywnego cavisia.. Wszechobecna miłość to już sprawa bardziej genetyczna niż osobnicza. Chociaż muszę przyznać, że mieszkając w dużym mieście na co dzień nie spusczam psa ze smyczy bo zwyczajnie nie mam gdzie (poza spacerami w bezpieczniejszych okolicach, gdzie jest więcej zieleni niż ruchu ulicznego), wczoraj jednak, podczas spaceru ze znajomą psiarą i jej papisiem odważyłam się spuścić ze smyczy Ruby , tą która kocha wszystko i wszystkich, nie daruje sobie klasycznego ciumkacza, przeciętnego psa czy spacerowicza i jestem w szoku, że tyle czasu nie byłam w stanie uwierzyć psu, bo praktycznie ani razu nie podbiegł do żywej istoty i nie uciekł mimo pacyfizmu i spanielowego instynktu, a przecież to mój pies, który ma mnie na co dzień ale generalnie daży (a przynajmniej powinien) darzyć mnie większym zainteresowaniem. Dlatego wczorajszy dzień i twój dzisiejszy wpis okazały się być mocnym strzałem w tyłek i sporym zapasem motywacji, działamy!

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      21 kwietnia 2017 at 21:28

      Skoro wiewiór urósł do takiego problemu to może przydałaby się Wam konsultacja z zoofizjoterapeutą, który podpowiedziałby, jak dodatkowo wzmocnić plecy, żeby wykonywanie tej sztuczki non stop nie było problemem?
      Działajcie! Trzymam kciuki za to, żeby Ruby wkrótce nie widziała świata poza Tobą. 🙂

  3. Avatar
    21 kwietnia 2017 at 10:11

    Zgadzam się, chociaż…
    Podawanie łapki mamy. Pomyślałam sobie, że to będzie takie miłe, jeśli niezbyt otwarty pies będzie umiał ładnie witać się z ludźmi. Co z tego, kiedy łapę Lajs podaje na „łapa”, a większość ludzi mówi do niej „daj łapę” (za akcentem na „daj”), czego pies w ogóle nie rozumie. Natomiast większość osaczonych donosi, że pies żebrze smutnym spojrzeniem i od czasu do czasu akcentem w postaci dźgnięcia nosem, więc akurat nam nie zaszkodziło. Trącanie łapą zdarza się psu rzadko, w różnych okolicznościach, chociaż u nas raczej wiązałabym to z kształtowaniem zachowań, a nie samym podawaniem łapy (które było uczone w inny sposób). Jeżeli mam w ręce kliker i w zabawę włączony jest jakiś przedmiot, to Lajs najpierw sprawdza dotykanie nosem, a jak to nie działa to łapą. 😉
    Szkolenie psa jest pełne pułapek i zawsze musimy być świadomi nie tylko tego co i jak chcemy zrobić, ale też co możemy zepsuć przy okazji 😀

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      21 kwietnia 2017 at 21:25

      To prawda, szkolenie psa czasem przypomina chodzenie po ruchomych piaskach. 😉
      Bardzo fajny pomysł z takim otwieraniem nieśmiałego pieska do ludzi – szkoda, że społeczeństwo nie chciało bardziej w tej kwestii współpracować. Myślałaś może nad zmianą komendy? Tytania podawała łapę na „Cześć”.

  4. Avatar
    Kasia
    21 kwietnia 2017 at 13:06

    Zależy od pieseczka;) U nas podawanie łap służy jako rozgrzewka, do tego rozwinięte w postaci machania łapką służy do rozpracowania obręczy barkowej przed treningiem obi lub agility. Mamy to też zalecone jako samodzielne ćwiczenie bo piesia ma stary uraz mięśnia nadgrzebieniowego. A szczekaniem informuje że chce wejść do domu (pojedyncze szczeknięcie)- lepsze to niż dźganie łapą drzwi. A cmoknięcie czasem pozwala oderwać jej uwagę od wgapiania się w coś, zamiast ciągłych oficjalnych komend 🙂

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      21 kwietnia 2017 at 21:21

      Wiadomo, że wiele zależy od psa i tego, jak wkręca się w uczone zachowania i czy dużo ich oferuje, etc.; osobiście znam naprawdę sporo psów, które próbują wymuszać, podając łapę – myślę, że to głównie ze względu na uwarunkowania kulturowe i właśnie to przekonanie, że pies jak jest mądry to będzie tę łapę podawał. Sama sztuczka natomiast (pozbawiona tego kulturowego nacechowania i mogących wytworzyć się na jego bazie problemów) jest bardzo fajna, jako ćwiczenie rozciągające. 🙂

  5. Avatar
    Kasia
    21 kwietnia 2017 at 14:34

    Grzechem byłoby nie wspomnieć o sztuczce ”buzi/ całus”… Masakra. Już dwa razy miałam krwotok z nosa, bo pies postanowił pokazać mi że mnie kocha, a na koniec przez przypadek zadrasnął zębem i mam dowód miłości do końca życia 😉

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      21 kwietnia 2017 at 21:16

      O tak! To prawda! Ta sztuczka jest na maksa urocza, ale zmusza mnie do ciągłego unikania podbicia oka przez całuśnego psa. 😀

  6. Avatar
    21 kwietnia 2017 at 15:10

    Frida umie podawać łapę na komendę, ale nie wpłynęło to w żaden sposób na nasze codzienne życie. Na cudze gwizdy też nie reaguje, na moje szczęście – na cmokanie obcych osób też nie. Bo wtedy z połową ludzkości byłabym skłócona. 😉

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      21 kwietnia 2017 at 21:15

      Ja, niestety, przy moim poprzednim psie byłam skłócona z połową ludzkości – dlatego w przypadku Gambita pilnuję, żeby cmokanie i gwizdanie były dla niego obojętnymi dźwiękami. 🙂

  7. Avatar
    21 kwietnia 2017 at 19:01

    6. otwieranie drzwi/ szafek/ szuflad… nosz kurwa… jak dla mnie – strzał w kolano… 😉

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      21 kwietnia 2017 at 21:14

      O, jak dobrze, że nigdy nie wpadłam na taki pomysł!

  8. Avatar
    21 kwietnia 2017 at 21:33

    Wiewiór. I stój z wiewióra. Chciałam małpie wzmocnić plecy i uda – jak była suchotnikiem, tak jest, za to jak jem, to pies mi za plecami makarenę tańczy.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      21 kwietnia 2017 at 21:48

      Niestety! Wiewiór jest obowiązkowym punktem programu w repertuarze każdego obidjęsa ze zmianami pozycji na zakotwiczony tył – tu nie ma przeproś. 😛

      • Avatar
        21 kwietnia 2017 at 23:34

        🙁

      • Pies do kwadratu
        Pies do kwadratu
        22 kwietnia 2017 at 19:40

        Nie martw się, zawsze możesz mieć pozycje za przód. 😉

  9. Avatar
    21 kwietnia 2017 at 21:51

    Dobra lista 😀
    Moja psica to „przechodzony kundelek” i niestety na cmoki i gwizdy reaguje. przy czym musze dodac, ze rdzenni nie cmokogwizdaja na widok psa, ale uchodzcom wydaje sie to jedyna mozliwoscia nawiazania kontaktu z obcym psem :/
    Nie umie podawac lapy. jakos nie wydawalo mi sie to wazne. W psiej szkólce tego przedmiotu tez nie bylo 😉
    Jest niezwykle terytorialna, i nad tym pracujemy, po 2 latach melduje poprawe. Nie lubi kazdego napotkanego psa, ale i nie musi. Jedyne, co musi, to porzadnie sie zachowywac.
    Zabawki dopiero teraz odkrywa, przy czym aportowanie mozna zapomniec. Nauczyla sie kjednak czasami wziasc kij do paszczy. Odpatrzyla u psiego kumpla, ze cos takiego istnieje, ale w sumie ja nie bawi. woli isc mi przy nodze i sie usmiechac.
    A co do szczekania, to jakos tak sie stalo, ze ona szczekiem, ale takim stlumionym, wydaje mi komendy, najczesciej „otwórz mi te drzwi, tam za nimi jest moja gumowa swinka”.
    No cóz, dopóki mnie i innych to bawi… 😉

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      21 kwietnia 2017 at 22:22

      Gumowa świnka to bardzo poważna sprawa, no halo! W takiej sytuacji szczekanie jest totalnie usprawiedliwione. 😉
      A tak poważnie, to z psami przechodzonymi zawsze jest trudniej i trzeba włożyć w nie masę pracy – najważniejsze, że się nie poddajesz i idzie ku lepszemu. 🙂

  10. Avatar
    23 kwietnia 2017 at 13:09

    W sumie z całej wymienionej piątki moja pleśniawka nie umie tylko szczekać na komendę, natomiast podawanie łapy to była jedna z pierwszych sztuczek której się nauczyła w celach rozgrzewki czy po prostu do ładnych zdjęć ale nie ma najmniejszego problemu z tym i nie oferuje tego kiedy nie proszę. Natomiast miłość do otaczającego ją świata i reakcje na każdy bodziec (w tym właśnie cmokanie) dostałam w pakiecie z szczeniakiem ale pracujemy nad tym i nie pozwalam żeby mój pies robił to czego ktoś sobie może nie życzyć, na chwile obecną jesteśmy na znośnym etapie i mam nadzieję że będzie coraz lepiej 😀

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      23 kwietnia 2017 at 19:52

      Miłość do świata w pakiecie – najgorzej. Oczywiście, z dwojga złego lepiej w tę stronę i lepsza miłość niż agresja, ale mimo wszystko nadmiar emocji (dobrych czy złych, za jedno) może bardzo utrudniać życie.

  11. Avatar
    24 kwietnia 2017 at 20:23

    Jak już ktoś wspomniał bardzo wiele zależy od samego psa, ale też od nas (znam osoby, które narzekają na różne wkrętki, ale nic z nimi nie robią albo wręcz dodatkowo je wzmacniają) . Jedyne z czym nie utożsamia się Gi to miłość do wszystkich ludzi i psów, a mimo to nie mam z nią opisywanych przez Ciebie problemów, choć odnośnie jednej kwestii warto zaznaczyć, że JUŻ :). Ginka była moim pierwszym psem, który interesował się zabawkami, więc bardzo zależało mi na tym, żeby była na nie fajnie zmotywowana i złapała przez to sporego fizia na piłki. Kiedyś nikt nie mówił, że to problem, wszyscy zachwycali się, że piesek tak super nakręcony na zabawkę :D. Z czasem dostrzegłam, że Gi nie jest w stanie czerpać radości ze zwykłego spacerowania jak zorientuje się, że wzięłam ze sobą piłkę. Po wprowadzeniu jasnych zasad problemu już nie ma i nawet jak mam piłkę w ręku to Ginny potrafi sobie wesoło biegać i eksplorować teren :).
    I żółwik, też nie umiem gwizdać :D.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      24 kwietnia 2017 at 22:21

      Z tą motywacją zabawkową to tak jest, że jak się wcześniej nie miało psa, który się bawi, to przy kolejnym dzieją się różne rzeczy. Szukając Gambita byłam nastawiona na szczeniaka z tonami naturalnej zabawkowej motywacji, po czym okazało się, że Gambit nie bawi się kompletnie – widziałam o tym, decydując się na to konkretne szczenię, ostatecznie bowiem decyzję podejmowałam na podstawie anatomii, z założeniem, że resztę sobie wypracuję. No i wypracowałam. Najlepiej oddaje to komentarz Jagny Nowotarskiej, która widząc Gambitowe szarpańsko stwierdziła „Stworzyłaś potwora”. Hihi. Do etapu patologicznego wkręcenia w zabawkę na szczęście nie doszłam.

      Pjona, koleżanko w nie-gwizdaniu! 😀

  12. Avatar
    27 kwietnia 2017 at 12:22

    Pewno zaraz zwymiotujesz od tego komentarza, ale imho – wszystko zależy od konsekwencji w prowadzeniu psa 😀 Ja cmokam i ciućkam, żeby psy patrzyły w aparat (choć najczęściej mamy słowa – wytrychy jedno to „frizbi?”, a drugie „głodny/a jesteś?”, które powoduje natychmiast nastroszenie uszu, raźny wzrok i gotowość wypisaną na pysku), cmokanie i gwizdanie obcych ludzi – nie rusza piesków wcale, albo wręcz irytuje co poniektórych (ale Bal ma dość poważnie wbudowany pakiet ” I hate you stranger”, i udaje, że nie widzi nikogo).

    Podawanie łapy nie było uczone, jednak prawda łapa użytkowana jest chętnie i prowadzi do dość komicznych sytuacji. Baloo w przeróżnych kwestiach przypomina człowieka, i ma dość ciekawe zachowanie – otóż rano, czy generalnie w ramach zaczepki podchodzi do nas jak krzątamy się, robimy kawę, myjemy zęby i wykonuje coś na zasadzie jednorazowego, przyjacielskiego kuksańca/żółwika w bok nogi, tyle że łapą. Na zasadzie „siema siema, co tam?” 😀 Jest to dość zabawne, dlatego nie oduczałam go tego, choć, jak to zazwyczaj kij ma dwa końce i letnie poranki, kiedy to łapa z pazurami przelatuje po łydce boleśnie o tym przypominają 😛

    „Ze wszystkim jednak można przesadzić, a pies, któremu obecność piłki lub frisbee kompletnie uniemożliwia podjęcie zwykłego, cywilnego spaceru to nie jest pies dobrze zmotywowany, ale taki, który po prostu ma problem.” KOMPLETNIE, ale to KOMPLETNIE nie mam pojęcia o kim myślisz 😀

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      27 kwietnia 2017 at 12:34

      Bardzo lubię Twoje komenatrze i do wymiotowania mi daleko, serio. Miło, że wpadłaś! 🙂

      Z Balem i jego „I hate you stranger” jesteś zdecydowanie wygrana. Gambit, niestety, ludzi lubi i chętnie witałby się ze wszystkimi, więc celowo wręcz uczyłam go braku reakcji na cmokanie, gwizdanie i różne „ale jesteś ładnym pieskiem” słodkim głosem wypowiadane teksty. Ludzie są kompletnie bezmyślni i wiem, że bez takiej prewencji spacer mógłby się kiedyś źle skończyć – zresztą, gość cmokający do niego gdy miał jakieś 3,5 miesiąca z jadącego samochodu dawno przekonał mnie o tym, że to była słuszna szkoleniowa decyzja. Co do aparatu, to ja z moim psem rozmawiam, zdając mu pytania „Gaaambit, kto jest piękny?” albo „No co tam, głupku?”. Na to drugie reaguje zdecydowanie lepiej, więc chyba oceny z wystaw siadły mu na psychę. 😀

      Łydka i pazury to jeszcze nic – mnie z podawania łapy skutecznie wyleczył mój poprzedni pies, który przychodził rano do sypialni i witał się waląc człowieka łapą po twarzy, bo kto przecież łapę podajemy na komendę „Cześć!”, a tu poranek, wypada powiedzieć „Dzień dobry”. 😛

      Hihi, hehe, haha. Frisbee takie wkręcające. 😉

  13. Avatar
    Asia
    1 maja 2017 at 15:42

    Baaardzo się cieszę, że mój pies(przechodzony kundel 😉 ) ma olewczy stosunek do innych ludzi oraz psów. Żadna w tym moja zasługa, to opcja wbudowana. Nauczenie podawania łapy było u mnie dobrym wstępem do targetowania, ale też koniecznością. Na początku próby wycierania łap kończyły się gryzieniem lub uciekaniem, a ta sztuczka dobrze odwrażliwiła dotykanie kończyn. Wiem doskonale co masz na myśli z tym „jak to nie daje łapy? to NIC nie potrafi”, bo sucz obcym nie daje i nie raz słyszę takie uwagi. Co jeszcze bardziej szokuje ludzie potrafią złapać ją za łapę mówiąc „daj łapę”. Dzięki nauce sztuczek „łapowych” nie odgryza im rąk tylko prezentuje CSy.

  14. Avatar
    9 maja 2017 at 13:36

    U nas akurat podawanie łapy okazało się potrzebne, bo Loki bardzo nienachalnie pokazywał, że czegoś chce (często po prostu go nie słyszeliśmy) i kupką kilka razy została znaleziona na korytarzu;) Teraz przynajmniej podchodzi i wciska tę łapę:) Dobrze więc zastanowić się jakie konkretne umiejętności są lub nie są potrzebne naszemu psu:)

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      9 maja 2017 at 15:11

      Wiadomo, że co pies to inna historia – tak jak piszesz, ważne jest świadome analizowanie tego, jak na psa i nasze życie z nim wpłynie to, czego go uczymy. 🙂

  15. Avatar
    Agata
    26 czerwca 2017 at 15:22

    Podoba mi się ten artykuł. Moja Tosia nie umie podawać łapy co było celowym zabiegiem z mojej strony. I mimo tego, że zna wiele komend jak grzeczne przystawienie się do nogi, obroty, oddaje, przynosi zabawki, siada, waruje to i tak czasami trafiam na osoby, które pierwsze co robią to chcą żeby pies podał łapę i się dziwią, że jak to pies nie umie podać łapy 🙂 Druga sprawa, która jest mi bardzo bliska to ludzie. Tym bardziej, że wydaje mi się, że niechcący popełniłam w jej najważniejszym okresie sporo błędów związanych z socjalizacją z ludźmi. Borykam się z tym do teraz, a Tosia skończyła już rok. Jako, że jest pudelkiem i to w uroczym kolorze morelowym, który przyciąga uwagę ludzi musimy sobie radzić z chętnymi, którzy chcą taką małą kulkę wytarmosić. Kiedy była mała wyglądała jak miś ze sklepu. Praktycznie nie byłyśmy w stanie wychodzić na spacery, bo natykałyśmy się co chwilę na piszczących ludzi wyciągających ręce bez pytania i często biorących na ręce, bo przecież jest taka słodka i malutka. Z początku myślałam, że to może i dobrze, bo pies zobaczy, że ludzie są fajni i nie ma się co ich bać. To był błąd. Pies nauczył się, że ludzie są nieobliczalni i tak samo na ich widok się zachowuje. Piszczy i kompletnie traci kontrole nad sobą, bo nie wie czy ma skakać czy się wycofać. Nie wiadomo już nawet czy ona się bardziej boi czy tak bardzo ją te emocje rozpierają, bo raz skaczę, a raz podchodzi podkulona do ludzi będąc niepewna. Późniejsze próby proszenia aby poczekać aż pies się uspokoi czy podejdzie sam zazwyczaj sie nie sprawdzały, bo przecież każdy wie lepiej i jak to ja nie mogę takiego wesołego pieska pogłaskać? Dzisiaj na pewno wygląda to odrobinę lepiej i pewne zachowania udało się w nieznacznym stopniu wyciszyć to wciąż próbujemy razem rozgryźć jak zobojętnić ją na ludzi i pokazać, że jeśli już są to można zachowywać się spokojnie i podchodzić do nich z podniesioną głową.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.