Pies zadbany – pies skrzywdzony

Bez wątpienia wszyscy kochamy swoje psy, jednak ta miłość to sprawa bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać. Bo jak okazać uczucie zwierzęciu w zrozumiały dla niego sposób? Tu trzeba czegoś więcej niż werbalizacja emocji, czegoś zgoła odmiennego niż proste i szczere wyznanie. Gambit wprawdzie niezmiennie cieszy się i merda ogonem, gdy mówię do niego “Kocham Cię, synu”, jestem jednak pewna, że te słowa są dla niego mniej więcej równoznaczne z “Chodź, masz tu parówkę”. To jak w końcu jest z tą miłością?

zadbany-skrzywdzonyJestem przekonana, że pani z klatki obok, która codziennie na ręku wynosi swojego yorka na trawnik przed blokiem, a następnie szybciutko zabiera go z powrotem do domu, aby przypadkiem nie zmęczył się nadmiarem spacerów bardzo kocha swojego psa. W dokładnie tym samym stopniu, w jakim miłością darzy swojego czworonoga pan mieszkający ulicę dalej – zwierzę, które bardziej przypomina serdelek niż potomka pewnego drapieżnika powolutku drepcze w ślad za swoim panem, prawie szorując otłuszczonym brzuchem po chodniku. Tak samo kocha swojego psa sportowiec, który codziennie funduje mu nowe aktywności – raz posłuszeństwo, innym razem tropienie, do tego koniecznie fitness w połączeniu z zajęciami na bieżni wodnej. Miłość jest wszak uczuciem bardzo demokratycznym – odczuwamy ją wszyscy, po prostu każdy z nas okazuje ją w inny sposób. Tylko czy w całym tym kochaniu zostaje chociaż trochę miejsca na dbanie o dobrostan psów? Wydawać by się mogło, że miłość automatycznie oznacza troskę, jednak zaskakująco często w prawdziwym życiu pojęcia te stoją daleko od siebie. Naprawdę, bardzo daleko.

O potrzebach psów, wynikających z charakterystyki tych zwierząt jako gatunku napisano całe tomy – zarówno, jeżeli chodzi o publikacje wydane na papierze, jak i źródła internetowe. Przez słynny niebieski portal wciąż przetaczają się dotyczące tej kwestii dyskusje. I chociaż wszyscy zgadzamy się z tym, że pies to pies – nie małe dziecko wymagające szczególnego rodzaju opieki, nie czarna dziura której ambicją jest pochłonąć cały świat (a przynajmniej wszystko to, co nadaje się do zjedzenia), nie maszyna do pracy to jednak wciąż, niezmiennie, bez względu na doświadczenie i specjalistyczną wiedzę zdarza się, że wpadamy w tę samą pułapkę. Tę, którą zastawiają na nas nasze własne ambicje.

Bez wątpienia pies, którego tydzień wypełniony jest rozmaitymi sportowymi zajęciami ma przyjemniejsze życie niż wspomniane wcześniej osiedlowe burki. Spełnia swoją potrzebę pracy: ćwiczy równowagę, rozbudowuje mięśnie, dba o kondycję, trenuje nos, opanowuje złożone sekwencje zachowań, uczy się radzić sobie z rozproszeniami i być zawsze, niezmiennie gotowym. A czas na bycie psem? Na odcięcie się od wszystkich tych niezmiernie ważnych rzeczy i odpoczynek? Tego brakuje – bo za chwilę zawody, bo seminarium z gwiazdą sportowego świata, bo ważny trening, bo koniecznie trzeba pokazać coś nowego na jutjubie.

Czy to kochany, zadbany pies? Z pewnością. Je tylko najlepszą dostępną na rynku karmę, odwiedza tylko najlepszych weterynarzy, regularnie bywa u zoofizjoterapeuty, a jego przewodnik robi wszystko, by zawsze był w możliwie najlepszej formie podczas wszystkich intensywnych treningów. Założę się, że gdyby zapytać go o zdanie na ten temat ucieszyłby się i zamachał ogonem, mając w głowie wizję parówki oraz buzujących we krwi endorfin. To bardzo złudna wizja, wszak nie od dziś wiadomo, że umiera się nie tylko z głodu, lecz również z przejedzenia.

Wszystkiego może być za dużo, a o tym, gdzie przebiega granica między krzywdą a troską każdy musi zadecydować sam.

photo credit: Iza Łysoń

  20 komentarzy do tekstu: „Pies zadbany – pies skrzywdzony

  1. Avatar
    5 maja 2017 at 09:15

    Te granice i balans bardzo fajnie widać u doświadczonych przewodników. Zauważyłam, że wielu z nich zupełnie nie boi się powiedzieć, że „hej mojemu psu zdarzy się czasem leżeć na kanapie przez tydzień i też jest szczęśliwy”, albo „cały tydzień chodziliśmy po lesie, nic poza tym i tego też pies potrzebuje”. Oni mają taki fajny luz. Przecież nawet nasze „supermegapracujące” psy pasterskie mają czas intensywnej pracy latem i odpoczynku zimą i czasem trzeba dać im być po prostu psami 🙂

    • Avatar
      5 maja 2017 at 09:18

      Te granice i balans bardzo fajnie widać u doświadczonych przewodników. Zauważyłam, że wielu z nich zupełnie nie boi się powiedzieć, że „hej mojemu psu zdarzy się czasem leżeć na kanapie przez tydzień i też jest szczęśliwy”, albo „cały tydzień chodziliśmy po lesie, nic poza tym i tego też pies potrzebuje”. Oni mają taki fajny luz. Przecież nawet nasze „supermegapracujące” psy pasterskie mają czas intensywnej pracy latem i odpoczynku zimą i czasem trzeba dać im po prostu być psem 🙂

      • Pies do kwadratu
        Pies do kwadratu
        9 maja 2017 at 15:15

        Ja w ogóle uważam, że aby pies działał dobrze w swojej podstawowej dyscyplinie trzeba pozwolić mu na robienie czegoś innego przynajmniej od czasu do czasu (okres roztrenowania) – psom również potrzeba psychicznego odpoczynku, zajęcia mózgu w odmienny niż zazwyczaj sposób, możliwości wyluzowania i właśnie bycia po prostu psem. 🙂

    • Avatar
      28 czerwca 2017 at 18:52

      Jestem tego samego zdania, każdy ma lepsze i gorsze dni, psy mają swoją osobowość. Widzę to doskonale u siebie ponieważ mamy dwa psiaki, niby tej samej rasy a jednak zupełnie różne temperamenty.

  2. Avatar
    5 maja 2017 at 09:35

    Nie sądzisz, że wynika to w dużej mierze z projektowania własnych ambicji na psa? Nie trzeba wielu głębokich analiz, żeby uznać, że żaden pies nie marzy o byciu bardziej fit, niż Burek z bloku obok, sporcie (zanim jakieś dziewczę nie pojmie – tak, pies aktywny musi mieć tę aktywność zapewnioną, niemniej lata mu koło ogona, czy spełnia się w tropieniu sportowym, użytkowym, ratowniczym, czy szukając pluszaka, którego pańcio schował mu na łące) i jest mu rozkosznie obojętne, które miejsce zajął w rankingu polubień na fejsbuczku – to my chcemy, och jak strasznie chcemy. To my wymyślamy kategorie i wytyczne, które pozwalają nam mówić, że oto biedny wstaw-dowolną-rasę trafił do wariatki, która nie robi z nim wstaw-dowolną-słuszną-aktywność, co jest, rzecz prosta, obrazą dla rasy, skrajnym upodleniem i afrontem dla wszystkich, którzy akurat stoją po przeciwnej stronie barykady. Pamiętasz, jak na pewnej grupie wyśmiano Rally-O, w końcu do obi dla śmierdzących leni, w ogóle nie sport, biedny, znudzony pies?

    Dopóki dbamy o świetną zabawę psa i takie prowadzenie go, żeby pewna zmiana aktywności (którą może wymusić kiedyś na przykład tak prozaiczna rzecz jak starość albo, olaboga, o rety!, zmiana priorytetów w naszym własnym życiu) nie stanowiła dla niego traumy, oraz nadal traktujemy go najpierw jak psa, a później dopiero jak akwarium na nasze egzotycznie pragnienia – jest super. W końcu po to bierzemy te zwierzaki, żeby razem było nam fajnie, a czy komuś fajniej marzyć o mistrzostwie w sporcie, o poszukiwaniu zaginionych, czy o sztuczkach na łące, to już jego rzecz (dlatego od groma ludzi czuje się zobligowana do wystawienia oceny według własnych pragnień, w końcu są jedyne słuszne ;D). Problem zaczyna się wtedy, kiedy jak maniakalny kolekcjoner śmieci, zaczynamy odhaczać kolejne aktywności i sama czynność odhaczania jest tak przewspaniała, że gdyby udało nam się przełożyć tę atrakcyjność na psie nagrody, to Azorek stanąłby na rzęsach, zaklaskał uszami i odśpiewał La donna e mobile i to w dwugłosie 😉 No i oczywiście, nieśmiertelne porównanie, bo w porównaniu, zwłaszcza do tych mniej aktywnych, dusza nam śpiewa z radości, niczym całe Niebiosa.

    Chyba po prostu człowiek to taki dziwny twór, że swoje chciejstwa chętnie wyjaśni Nieprzepartym Imperatywem, któremu w tym przypadku na imię Dobro Mojego Psa. Wydaje mi się, że każdy ma skłonność do wejścia w to radosne bagienko, dlatego tak ważna jest umiejętność patrzenia na siebie samego z boku i pytania, czy potrzebuje tego pies, czy ja? (W gruncie rzeczy można to przełożyć nawet na relację rodzic-dziecko, rodzeństwo, para, no cokolwiek – w końcu w każdym związku lubimy mieć monopol na rację, czyż nie?) Pewnie to, co teraz napiszę będzie Bardzo Bardzo Brzydkie, ale na pewno sama zauważyłaś, ile Laboga Jakich Sportowych Psów ma właścicieli, którzy mierząc cyrklem i suwmiarka każdy mięsień i szukając po świecie mięsa strusia, bobra i perliczki, sami dalecy są od zdrowego stylu życia – co łatwo odbić sobie na zwierzaku, w końcu sam szturmu na lodówkę nie przypuści 😀

    Mądra miłość zawsze jest wyzwaniem. Nie da się powiedzieć – tyle, a tyle i mamy optimum, to za dużo, to za mało. Niestety, to co jest konieczne dla psa z problemem ortopedycznym, może być nadmiarem dla psa zdrowego i przykłady tego typu można mnożyć w nieskończoność. Gorzej, ten sam pies może mieć różne potrzeby w różnym czasie. A już całkiem najgorzej, grubość dzienniczka treningowego nie zawsze świadczy o mądrej miłości. Ech i jak tu żyć?

    O Pusiach i Fafikach niespecjalnie jest sens się wypowiadać – ot, właściciel uważa, że psu wysiłek jest zbędny tak jak jemu niemiły, a obiekt mały z natury jest kruchy i silniejszy wiatr go zabije. Poza tym, on nic nie zrobi, rzecze pańcia, która umiera na myśl o spotkaniu z polną myszą 😉

    • Avatar
      Kasia
      5 maja 2017 at 11:49

      Idealnie w punkt!

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      9 maja 2017 at 15:27

      Bardzo dziękuję Ci za ten obszerny komenatrz! Strasznie mi miło, że czytasz mojego bloga i do tego piszesz na nim takie mądre rzeczy. Dzięki! 🙂

      Oczywiście, zgadzam się w 100% – psy często są ofiarami ambicji swoich przewodników, bez względu na to, czy mowa tu o ambicjach sportowych, wystawowych, czy też o budowaniu popularności na jutjubie. Do tego dochodzi tendencja, żeby wszystko robić bardziej, mocniej, lepiej i w sumie wszystko przekłada się na mocne podkręcanie śruby w każdym aspekcie. Bawi mnie to szczególnie w kontekście wspomnianej przez Ciebie sytuacji z wyśmiewaniem rally-o, bo biorąc pod uwagę obecne tendencje w sędziowaniu (wymaga się bardzo szybkich zatrzymań, natychmiastowych zrywów w galop, promowane są szybkie psy, którym sporo błędów wybacza się na ringu) obedience staje się bardzo obciążającym psem i ktoś, kto ma jakiekolwiek wątpliwości związane ze stanem zdrowia swojego psa powinien 3 razy zastanowić się, czy trenować tę dyscyplinę, zamiast wyśmiewać bezpieczne rally-o, zdecydowanie lepiej dostosowane do psich możliwości (chociażby przez istnienie kategorii Senior, Puppy, etc.).

      Bardzo słuszna uwaga z tym odhaczaniem aktywności! Nie da się ukryć, że trenowanie sportu z psem jest modne, obowiązkowe wręcz w pewnych środowiskach i jak czasem widzę podpisy pod zdjęciami piesków, które „trenują obedience, agility, frisbee, canicross, mantrailing” i 5 innych dyscyplin to na mnie cierpinie skóra. Łatwo wpaść w spiralę porównań – bo ktoś tam robi więcej, lepiej, częściej, cokolwiek.

      Tak, jak piszesz mądre opiekowanie się psem jest szalenie trudne i wymaga ogromu dystansu do siebie oraz umiejętności spojrzenia na zwierzaka z boku i przeanalizowania JEGO potrzeb.

      • Avatar
        9 maja 2017 at 21:21

        Zupełnie na marginesie: „tendencje w sędziowaniu” i cały pierdolnik za tym idący doprowadza mnie do furii. W każdej dziedzinie. Bo jak ktoś pięć lat rąbie jeden szczegół, a potem nagle sędziowie pragną, żeby wyglądał inaczej, to coś tu nie bangla. Pierwszy raz zapieniłam się na to w temacie ujeżdżenia i do dziś mnie miota, bo albo oczekujemy perfekcyjnej komunikacji i posłuszeństwa, albo punktujemy dynamit w dupie ( czyli w sumie te same wędrówki sędziowskie, co w obi ;P ) i wybaczamy braki techniczne, a nie raz to, raz tamto. Stad tez pewnie wynika w dużej mierze moje podejście do sportu i wyników w tabelach.

      • Pies do kwadratu
        Pies do kwadratu
        9 maja 2017 at 21:35

        Powiem Ci, że jeżeli chodzi o wspomniane tendencje to pewne rzeczy jestem w stanie zrozumieć – np. wymóg dokładnych, natychmiastowych zatrzymań, bo jednak w każdym sporcie (psim, ludzkim) od lat są tendencje, żeby było bardziej i mocniej, zawodnicy są coraz lepsi, etc. Natomiast serduszko moje płacze rzewnymi łzami za hopstójem, który już nie jest lubiany przez sędziów i to jest faktycznie po prostu moda, wszyscy te hopstóje obniżają, a mnie się hopstój podoba. 🙁

  3. Avatar
    5 maja 2017 at 11:37

    Wydaje mi się, że zazwyczaj taki problem powstaje przez przerost ambicji przewodnika. Bo przecież znajomym trzeba się pochwalić, własne ego połechtać… Zawsze się dziwię jak ktoś jedzie na psie zawody z założeniem „musimy wygrać”. Nie lepiej byłoby: „jedziemy się fajnie bawić, pokazać co już umiemy, a co z tego wyjdzie to zobaczymy”? Umówmy się, wygrywanie jest przyjemne, temu nie da się zaprzeczyć. Ale chęć sukcesu nie powinna nas całkowicie pochłonąć, szczególnie gdy towarzyszy jej wyłączenie zdrowego rozsądku. Wychodzę z założenia, że nawet najlepszemu psiemu sportowcowi należy się też czasami „bycie po prostu psem”. 😉

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      9 maja 2017 at 15:31

      Myślę, że sport z psem to jest jednak bardzo trudna sprawa. Wcale nie dziwi mnie, że pojawiają się ambicje, marzenia o podiach i pucharach, zwłaszcza, gdy wchodzi się w danej dyscyplinie na pewien wyższy poziom. Nie dziwi mnie też start w zawodach z założeniem, że brak oceny doskonałej to w jakimś stopniu porażka, jeżeli pies został do danych zawodów dobrze przygotowany. Kluczowe jest to, aby ambicje nie przysłoniły troski o dobrostan psa i nie zabrały radości, jaką czerpie się z wspólnych treningów i startów.

  4. Avatar
    5 maja 2017 at 20:19

    Zdecydowanie zgadzam się z postem i całym jego przekazem. Najśmieszniejsze jest to, że w każdą stronę przesadzając robimy psu krzywdę, a znalezienie równowagi nie rzadko wymaga zmiany swoich poglądów i zasad.

    Pozdrawiamy H&F
    Nasz blog!

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      9 maja 2017 at 15:13

      Oczywiście, przesada w żadnym aspekcie życia – czy to psiego, czy to ludzkiego – nie jest dobra i najważniejsze jest to, aby o tym pamiętać. 🙂

  5. Avatar
    9 maja 2017 at 08:41

    zgadzam się z postem, ale psy są różne, taki husky to musi się wybiegać i trzymanie go na kanapie w domu będzie mu szkodzić, a są też rasy bardziej leniwe, które lubią wylegiwanie się, więc nie ma sensu ich ciągnąć na kilometrowe spacery bez sensu; trzeba znaleźć umiar we wszystkim, to tak jak z zabiegami pielęgnacyjnymi, są pieski długowłose które muszą często chodzić do fryzjera bo inaczej futerko im się bardzo skudli, a inne można pielęgnować w domu i do fryzjera zaglądać okazjonalnie np. na przycinanie pazurków

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      9 maja 2017 at 15:13

      Psy są różne, dlatego kluczem do odpowiedniej opieki nad psem jest mądre obserwowanie zwierzęcia i umiejętność szukania pomocy u specjalistów w danej dziedzinie, jeżeli zachodzi taka potrzeba.

  6. Avatar
    9 maja 2017 at 13:33

    Bo miłość to jedno, a świadoma opieka to co innego:)

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      9 maja 2017 at 15:12

      Dokładnie tak. 🙂

  7. Avatar
    19 czerwca 2017 at 12:05

    Dokładnie dlatego trzeba rozważnie podchodzić do wychowania pieska a jak wiadomo co za dużo to nie zdrowo dlatego warto fundować pieskowi różne aktywności i bardziej różnorodnie się z nim obchodzić. Takie jest moje zdanie. Po piesku też idzie zobaczyć czy jest szczęśliwy czy nie.

  8. Avatar
    Alicja
    28 stycznia 2018 at 02:21

    Swoja droga, czy ktoś moglby mi wytlumaczyc co to jest „hopstoj”?

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      28 stycznia 2018 at 11:05

      Hopstój to jest technika wykonania ćwiczenia obedience stój w marszu. Chodzi o to, że pies nie zatrzymuje się tak po prostu, ale podbija przednie łapy lekko podskakując – zatrzymanie następuje wtedy z podskoku, stąd hopstój.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.