Kontuzja u psa…

…albo przewodnik na odwyku.

Miesiąc temu Gambita dopadła pierwsza w życiu kontuzja – nabawił się urazu mięśnia biodrowo-lędźwiowego. Od tego czasu mój pracujący, kupowany z myślą o sporcie pies zajmuje się przede wszystkim gryzieniem pyszności i leżeniem na kanapie. Jeżeli mowa o aktywności fizycznej, to Gambit uprawia teraz z wielkim oddaniem wyczynowe przewracanie się z jednego boku na drugi, na zmianę z leniwym ziewaniem. I wiecie co? Mnie boli to zdecydowanie bardziej niż jego.

Gambitowa kontuzja to na szczęście nic specjalnie poważnego, nie chcę jednak ryzykować zbyt szybkiego powrotu do aktywności, który spowoduje tylko odnowienie urazu i odwrót ku kanapie. Dlatego cierpliwie czekam aż dostaniemy zielone światło na ponowne podjęcie regularnych treningów – a przynajmniej bardzo, bardzo się staram.

Muszę przyznać, że kiedy patrzę na to, jak Gambit radzi sobie z prawie całkowitym brakiem aktywności duma wprost mnie rozpiera. Mam namacalny dowód na to, że dobrze sprawdziłam się jako przewodnik, kiedy trzy lata temu (już trzy, naprawdę?!) uczyłam mojego psa, że dom jest miejscem odpoczynku, w którym należy zachowywać się spokojnie. Bez wątpienia pomogły również dobre geny, myślę jednak, że całkiem nieźle odrobiłam tę ważną lekcję. Gambit nie biega po ścianach, nie skacze po meblach (na które zresztą wsadzam go, kiedy sobie tego zażyczy) i w spokojnie schodzi po schodach, żeby odbywać coraz dłuższe spacery. Oczywiście, wyłącznie na smyczy. Rzecz jasna, widzę wyraźnie, że brakuje mu swobodnego ruchu i długich, luźnych spacerów. Doskonale to rozumiem, bo przecież wcześniej robiliśmy w miesiącu dobrze ponad 100 kilometrów i momentami dziwię się, że jest w tym wszystkim taki stateczny i odpowiedzialny. Dorosły.

Nie zabrzmi to pewnie zbyt dobrze, ale prawda jest taka, że Gambit radzi sobie z sytuacją znacznie lepiej ode mnie, bo chociaż jestem cierpliwa to w środku wprost konam z frustracji. Zwłaszcza, że mnie nie brakuje ruchu, ale sportu – treningów, planowania, oglądania filmów z sesji szkoleniowych, analizowania, rzeźbienia detali, budowania łańcuchów. Brakuje mi nawet noszenia ciężkiego plecaka z masą sprzętu do obedience, co zakrawa już na kompletny masochizm i proszenie się o (zresztą, całkowicie zasłużony) uraz kręgosłupa. Nie mogę doczekać się ponownych treningów, a wieść o interesującym seminarium lub fajnych zawodach, w których nie będę mogła wziąć udziału sprawia prawdziwą przykrość. Wygląda na to, że przez ostatnie lata obedience stało się naprawdę ważnym elementem mojej codzienności.

To refleksja fajna i niefajna jednocześnie. Fajna, bo okazuje się, że bez względu na kryzysy szkoleniowe, treningowe wzloty i upadki rzeczywiście lubię ten przecież trudny i wymagający sport. Niefajna, bo chociaż uwielbiam leżeć z Gambitem na łóżku, tuląc go przy ulubionym serialu i zawsze staram się widzieć w nim przede wszystkim wdzięcznego towarzysza życia i ukochanego pieseczka, a dopiero później sportowca, to jednak nie mogę opędzić się od myśli, że nasza codzienność jest teraz mocno wybrakowana. A przecież to tylko drobna kontuzja. Sprawa, którą dzięki odpowiednim specjalistom i zabiegom uporządkuje się w krótkim czasie, szczególnie, jeżeli spojrzeć na nią z perspektywy długości całego psiego życia – zarówno tego, które zostało już za nami, jak i tego, które (mam nadzieję) wciąż na nas czeka. Muszę przyznać, że drżę na samą myśl o sportowej emeryturze.

Pozostaje mi mieć nadzieję, że w ten weekend uda mi się zresetować głowę i w końcu na nowo cieszyć się czasem spędzonym z Gambitem na świeżym powietrzu, bo w niedzielę pójdziemy na pierwszy spacer bez smyczy od ponad trzech tygodni. Krótki, spokojny i ostrożny, ale jednak – bez smyczy. Z niecierpliwością przebieram nóżkami na samą myśl o niedzielnym poranku, a także nieśmiało marzę o czerwcowych treningach. Bardzo, bardzo nieśmiało.

photo credit: Iza Łysoń

  11 komentarzy do tekstu: „Kontuzja u psa…

  1. Avatar
    25 maja 2018 at 13:39

    Matko gambitowo, proszę dzielnie wytrzymać do czerwca. Taka przerwa dobrze robi na głowę, nawet jeśli teraz wydaje Ci się, że zaraz wejdziesz na sufit 😛 No i nic tylko być dumną z pieseczka.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      25 maja 2018 at 14:19

      Staram się, proszę Matki Vukowej, naprawdę się staram! W ogóle, teraz właśnie wchodzimy w taki najtrudniejszy okres, bo mamy ćwiczenia rehabilitacyjne, możemy więc coś tam zrobić, ale musimy się bardzo pilnować, żeby nie zrobić za bardzo, a potem jak już będziemy mogli trenować – żeby wracać powoli do dawnego stanu rzeczy, a nie od razu z grubej rury. Chociaż by się chciało, wiadomo. 😉

      • Avatar
        Samanta
        8 września 2021 at 23:47

        Jak poradziliście sobie z tym problemem ? Bo u nas jedni mowią, ze to choroba więzadla ( pies po badaniach TK, MRI ) i chca operować inni mowią, ze to mięsnie iliopsoach biodrowo- lędzwiowe…. więc moze TY podpowiesz co u Was pomoglo ? 🙂

  2. Avatar
    25 maja 2018 at 14:06

    My miesięcznie robiłyśmy lekko 300 km spacerów, więc L4 jest nie do zniesienia i dla mnie i dla psa… Niestety u nas wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują już na sportową emeryturę 🙁

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      25 maja 2018 at 14:23

      Najgorszy jest ten przeskok, kiedy tyle się robiło, a nagle nie można zupełnie nic. 🙁 Myślę, że taka emerytura, na którą psa wycofuje się z aktywności stopnioow, bo on się po prostu starzeje jest dużo łatwiejsza do zniesienia, bo właśnie wszystko dzieje się etapami, więc i pies i człowiek mogą powoli przyzwyczajać się do nowych porządków.
      Współczuję Wam bardzo i życzę Tajdze zdrowia!

  3. Avatar
    25 maja 2018 at 18:51

    Doskonale Cię rozumiem! Szamko już dawno na emeryturze i strasznie brakuje mi frisbiczków, latania i nawet siniaków po vaultach 🙂 . Psia emerytura i rekonwalescencja to spora lekcja cierpliwości jak dla mnie. Szybkiego powrotu do 101% normy 🙂

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      26 maja 2018 at 12:00

      Dzięki! Powiem Ci, że w tym momencie zazdroszczę wszystkim, którzy mają więcej niż jednego psa…

  4. Avatar
    26 maja 2018 at 15:52

    To bardzo, ale to bardzo dobrze robi na głowę, popieram Matkę Vukełową. Ja kocham frisbee i niestety występuje u mnie frustracja już na poziomie gdy nie umiem dotrzeć do Beethovena w ten sposób, aby zrozumiał – a nie są to tradycyjne sposoby. Trzymajcie się tam razem w łóżeczku, ślemy Całusy <3

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      27 maja 2018 at 11:10

      Dzięki!

  5. Avatar
    Leszek Osiecki
    29 maja 2018 at 12:42

    No to ładnie! U nas, gdy pierwszy raz pojawiła się kontuzja, to właśnie pies latał po ścianach i nie był zadowolony, a ja miałem chwilę, by odpocząć 😛 Nikomu się nie dogodzi.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      29 maja 2018 at 12:44

      Odpoczywanie to bardzo ważna umiejętność, której psa trzeba po prostu nauczyć. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.