Pies a fajerwerki

Okres świąteczno-noworoczny to czas niezwykle trudny dla zwierząt, zarówno domowych, jak i dzikich. Wiele z nich boi się huków petard do tego stopnia, że mniej więcej dwa ostatnie tygodnia grudnia i niemały kawałek stycznia to dla nich nieustająca walka o życie. Bywa, że przegrana.

Zaginięcia i ucieczki przestraszonych psów są w grudniu niepokojąco powszechnym problem. Jednocześnie, ci właściciele, którym udaje się odpowiednio upilnować swoje zwierzaki wcale nie mają łatwiej. Wiele czworonogów naprawdę mocno przeżywa wystrzały, a czas który dla ludzi oznacza radość i rodzinne ciepło zwierzaki spędzają trzęsąc się ze strachu w łazience lub pod łóżkiem. Psy nie rozumieją co się dzieje, z powodu lęku odmawiają jedzenia oraz wychodzenia na spacery, przestają załatwiać swoje podstawowe, fizjologiczne potrzeby. Cierpią. Wraz z nimi zaś solidarnie cierpią ich właściciele, często kompletnie bezradni w obliczu lęku ulubieńców. Na szczęście, dobrostan zwierząt to kwestia, która coraz częściej pojawia się w mediach, tym samym trafiając do świadomości społecznej. Facebook huczy od apeli o to, by nie strzelać z Sylwestra. Coraz więcej miast w trosce o zwierzęta rezygnuje z dorocznych pokazów fajerwerków, zastępując je (równie pięknymi!) laserami. Na pewno jest to duży krok na przód, mam jednak wrażenie, że w gruncie rzeczy niewiele z tego wynika.

Na początek trzeba sobie uświadomić, że problem strzelania w Sylwestra tak naprawdę w znikomej mierze dotyczy dnia 31 grudnia. Wprawdzie zgodnie z prawem zabawa fajerwerkami dozwolona jest tylko przez 2 dni w roku (31.12 oraz 1.01), a za złamanie tego zakazu grozi nawet 500 zł grzywny, wydaje się jednak, że jest to martwy przepis. Gdyby petardy i fajerwerki odpalane były rzeczywiście wyłącznie tego jednego dnia wraz z wybiciem północy ogarnięcie psa lękowego psa byłoby w miarę łatwe. To pozwalałoby dokładnie przewidzieć, kiedy pojawi się bodziec wywołujący strach u psa i odpowiednio zaplanować Sylwestra tak, aby maksymalnie ułatwić zwierzęciu przetrwanie tej trudnej nocy. Razem z lekarzem weterynarii dobrać odpowiednie leki i powoli zwiększać dawkę, aż do tej właściwej. Wyjechać w najdzikszą głuszę, gdzie niepodzielnie panują cisza i spokój. Zasłonić okna, puścić głośną muzykę i razem zamknąć się w łazience na kilka godzin. Proste, prawda? Kłopot polega na tym, że nie sposób funkcjonować w tak przez trzy lub cztery tygodnie, a właśnie tyle tak naprawdę trwa okres strzelania. Sam Sylwester i Nowy Rok, będący dniem wolnym od pracy to najmniejszy problem. To, co stanowi największe zagrożenie, największy kłopot to petardy i fajerwerki odpalane przed i po 31 grudnia w losowych miejscach, dniach i godzinach. Coś, czego nie da się przewidzieć, a zatem coś, przed czym nie da się uchronić swojego psa. Nie zrobi tego nawet najrozsądniejszy, najbardziej troskliwy i zaangażowany właściciel.

W tym kontekście fajerwerki na miejskich pokazach o północy to najmniejszy problem. Jednocześnie jednak uważam, że zastępowanie sztucznych ogni przez lasery to świetny pomysł, bo nawet jeżeli nie pomoże to żadnemu lękowemu psu to ma znaczący wpływ na budowanie świadomości i wrażliwości społecznej (a dodatkowo z pewnością pozytywnie wpływa na dobrostan dzikich zwierząt zamieszkujących miasta). Tak się bowiem składa, iż wierzę, że problem strzelania w swojej istocie jest tak naprawdę problemem braku empatii dla zwierząt. Komunikat władz miasta, szczycących się tym, że ze względu na dobro psów, kotów i dzikich zwierząt miejska impreza sylwestrowa odbywać się będzie bez fajerwerków jest czymś, co pomaga tę empatię budować.

Jednocześnie, trzeba sobie uświadomić, że tego rodzaju miejskie akcje to jedynie kropla w morzu pracy, którą należy wykonać. Empatia dla zwierząt, troska o ich godne życie to nie jest coś, co pojawia się nagle, bo miasto zrezygnowało z fajerwerków na Sylwestra. To postawa, której budowanie jest długotrwałym procesem, odbywającym się w toku wychowania i edukacji oraz na bazie dialogu z właścicielami psów. O ile na wychowanie i edukację mamy w większości znikomy wpływ, o tyle dialog to coś czym psiarskie środowisko mogłoby zawalczyć o przysłowiowe lepsze jutro, a z czym wyjątkowo słabo sobie radzi. Łagodnie rzecz ujmując. Rozumiem, że patrzenie na cierpienie ukochanego psa jest trudne, ale jednocześnie wiem, że agresywnym apelem o wsadzenie sobie petard w dupę niczego się nie wskóra. Chyba, że chodzi o takie reakcje, jak te które możecie zobaczyć niżej.

Taka reakcja z pewnością szokuje każdego, komu na sercu leży dobro zwierząt – trudno przecież, aby psy śmiertelnym lękiem płaciły za to, że przyszło im należeć do ludzi, którzy nie dbają o czystość w swoim otoczeniu (lub mieszkać w sąsiedztwie takich osób). Z drugiej jednak strony, jestem w stanie zrozumieć stojącą za nią złość, bo przecież drażni mnie, kiedy sprzątając po swoim wdeptuję w cudze. O tym, że za brud w mieście odpowiedzialni są nie tylko właściciele psów, ale wszyscy użytkownicy przestrzeni publicznej już pisałam, a zaprezentowany obrazek najlepiej ilustruje potrzebę głośnego podkreślania faktu, że za to, aby przyjemnie żyło się w danym miejscu odpowiadają wszyscy mieszkańcy – ci dwunożni! Bez wątpienia podobne reakcje dotyczą pewnych specyficznych osób i niezmiernie ciężko z nimi walczyć, wierzę jednak, że promowanie dbania o wspólną przestrzeń przez wszystkich po równo i komunikacja oparta nie na agresji, ale na pozytywnych wartościach mogłyby przynieść jakiś (lepszy) efekt. Przy czym trzeba je wspierać budowaniem odpowiednich postaw i właściwej wrażliwości już od najmłodszych lat.

Osobnym problemem, bez wątpienia nakręcającym spiralę zwierzęcego strachu, jest ludzkie lenistwo. Zdaję sobie sprawę z tego, że sporo jest psów, których strach jest tak wielki, że właściwie nic nie pomoga. Wiem jednak, że wiele jest takich, u których fobia dźwiękowa zaczyna się od niewielkiego niepokoju, któremu beztroski właściciel pozwala rozwinąć się do rozmiarów poważnego problemu. Myśli o tym, jak przetrwać Sylwestra pojawiają się wraz z pierwszymi wystrzałami, a więc w połowie grudnia, tymczasem właścicielowi psa lękowego powinny towarzyszyć przez cały rok i pociągać za sobą realną pracę, zmierzającą do odwrażliwienia budzących strach bodźców. Niestety, odnoszę wrażenie, że mało kto o tym pamięta.

Z perspektywy właścicieli psów, które boją się wystrzałów idealnym rozwiązaniem byłby ustawowy zakaz sprzedaży materiałów takich, jak petardy i fajerwerki. Wtedy nawet miejskie, wyjątkowo huczne pokazy sztucznych ogni nie byłyby takie straszne. Obawiam się jednak, że to rozwiązanie na które nie ma co liczyć, a w grudniu fajerwerki znowu pojawią się we wszystkich sklepach. Pozostaje apelować o ograniczenie strzelania wyłącznie do ustawowych ram, co pozwoli zaplanować Sylwestra tak, aby jak najlepiej pomóc psu przetrwać tę trudną noc oraz mądra praca z psem przez cały rok.

photo credit: Tuomo Lindfors Iisalmi via photopin (license)

  9 komentarzy do tekstu: „Pies a fajerwerki

  1. Avatar
    Asia
    7 stycznia 2018 at 22:20

    Co roku proszę swoich klientów o przyjście po „uspokajacze” w połowie grudnia i co roku 95% przychodzi godzinę-dwie przed zamknięciem gabinetu w samego Sylwestra. Oczywiście bez psa i nie wiedząc ile pies waży…

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      8 stycznia 2018 at 17:12

      Niestety, ludzie często przypominają sobie o tym w ostatniej chwili, przez co problem lęku dodatkowo się pogłębia – znam bardzo mało osób, które mając psy lękowe rzeczywiście rzetelnie pracowały nad problemem przez cały rok, a nie np. tylko przez kawałek grudnia. 🙁

  2. Avatar
    Adrianna
    8 stycznia 2018 at 15:40

    Ja nie toleruje strzelania fajerwerkami, bo więcej z tego strat niż korzyści. Niestety nie da się całkiem sprzedaży fajerwerków zatrzymać, bo to ogromne koszty dla Państwa.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      8 stycznia 2018 at 17:14

      Osobiście staram się zawsze popatrzeć na obie strony barykady – racjonalnie rzecz biorąc, nie mam problemu z tym, że ktoś chce sobie pod domem puścić fajerwerki czy strzelić petardami, pod warunkiem, że będzie to robił rzeczywiście o północy w Sylwestra, a nie dwa tygodnie przed i dwa tygodnie po, o losowej porze. Gdyby rzeczywiście przestrzegano ram czasowych określonych prawnie to byłoby znacznie łatwiej zabezpieczyć nawet naprawdę mocno lękowe psy.

  3. Avatar
    9 stycznia 2018 at 11:19

    U nas ze strachem przed fajerwerkami jest bardzo duży problem. Ten Sylwester był dopiero drugim w życiu naszej suni, ale już widzę, że jest źle. Pies cały się trzęsie i ucieka w najdalsze kąty. Nie działają smakołyki, głośna muzyka, nawet ukochana piłeczka. W przyszłym roku chyba podamy jej jakieś leki od weta. Od momentu jak zaczynają strzelać (jakieś 2 tygodnie przed Nowym Rokiem) wyprowadzałam psa tylko na lince. To samo na kilka dni po Sylwestrze, kiedy to budzą się zapominalscy. Problem u nas jest na tyle duży, że pies obecnie boi się wieczornych spacerów (widocznie ta pora kojarzy jej się z wybuchami). Nawet teraz, kiedy już dawno nie strzelają, pies odmawia wieczornego wyjścia na spacer. Muszę ją przekupywać smakołykami lub wynosić na rękach. Pewnie potrwa to jeszcze z tydzień i wszystko wróci do normy 🙂
    Pomimo ogromnego stresu, jakim jest dla naszego, i nie tylko naszego, psa Sylwester to ja jednak nie jestem przeciwnikiem fajerwerków. O ile byłyby one odpalane w konkretnym momencie, a nie łącznie przez miesiąc i to centralnie pod oknem bloku. Nie rozumiem ludzi, którzy głośno sprzeciwiają się sztucznym ogniom. Ja rozumiem, że stres i strach zwierząt…ale nie możemy całego naszego życia podporządkować czworonogom. Fajerwerki to pewna tradycja, a Sylwester jest raz w roku. Jednak tak jak wspomniałam, spóźnialskim i gimbusom rzucającym petardy pod nogi wsadziłabym je głęboko w …. :))

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      12 stycznia 2018 at 18:51

      To prawda, najgorszi są spóźnialscy i gimbusy i to oni robią najwięcej szkód. 🙁 Masakra, funkcjonowanie z psem, który boi się spacerów musi być bardzo ciężkie; trzymam kciuki, żeby Twój psiak jak najszybciej wrócił do równowagi.

  4. Avatar
    Jarosław Wilk
    11 stycznia 2018 at 15:46

    Moje zwierzaki domowe bardzo boją si fajerwerków, dlatego w tym roku na na sylwestra pojechaliśmy na wieś 🙂

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      12 stycznia 2018 at 18:52

      Super, że miałeś taką możliwość. 🙂

  5. Avatar
    11 marca 2018 at 18:42

    Niestety, pomimo, ze w dużych miastach powoli wchodzi moda na pokazy laserowe zamiast fajerwerków to i tak ludzie sami strzelają na własną rękę. Miałam psa, który kompletnie nie bał się wystrzałów i można go było nawet samego zostawić. Za to moja koleżanka miała pieska, który sylwestra potrafił spędzić pod wanną, a ona razem z nim starając się go uspokoić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.