Gambit: wejście w dorosłość

Tylko trzy dni dzielą nas od Gambitowej pełnoletności. 10 października czekoladowy szczeniak oficjalnie zacznie być czekoladowym psem. Dla mnie najpewniej zawsze pozostanie kochanym, małym synusiem jednak trzeba przyznać, że przekroczenie magicznej granicy 18 miesięcy zasługuje na krótkie podsumowanie na piśmie.

gambit_18_1Samce, jak wiadomo, fizycznie dojrzewają nieco później niż suki, mimo to już teraz wiem, że Gambit pozostanie jak owczarka australijskiego psem kompaktowym – obecnie ma 53 cm wzrostu, waży 18,3 kg. Ów psi pakiet obrośnięty jest idealną ilością futra. Gambit ma go na tyle dużo, żeby estetycznie nie raziły mnie powiewające w galopie jajka, ale jednocześnie na tyle mało, aby mieszkanie nie tonęło w małych, zapasowych, czekoladowych psach. Do tego kolor, co mogę stwierdzić sama, ma absolutnie fantastyczny, zaś anatomicznie, co powtarzam za osobami zdecydowanie bardziej obeznanymi z rasą, również rozwinął się nad wyraz ładnie. Jego głowa niezmiennie budzi zachwyty wśród osób zajmujących się wystawami, a zaraz w ślad za nią idą proste i bardzo ładnie kątowane łapy oraz zwyczajnie proporcjonalna całość. Wprawdzie ze względu na brak odpowiedniej ilości sierści nigdy nie poszalejemy na wystawowych ringach, mimo to muszę nieskromnie przyznać, że dla mnie Gambit pod względem fizycznym wyrósł wyśmienicie. Ze śmiesznej, rudej czekoowcy, przeistoczył się w naprawdę pięknego młodzieńca.

W życiu codziennym Gambit jest szokująco miłym stworzeniem. Nie ukrywam, że właśnie ten aspekt budził moje największe wątpliwości, kiedy decydowałam się sprawić sobie psa przeznaczonego do poważniejszej pracy. Bardzo obawiałam się, że sportowy potencjał negatywnie przełoży się w zasadzie na wszystko poza pracą. Drżałam przed perspektywą kompletnego braku umiejętności odpoczywania w domu, przed próbami pasienia samochodów i małych piesków, zwykłe spacery widziałam w zdecydowanie czarnych barwach. Obecnie z ulgą mogę stwierdzić, że właściwie żadna z moich obaw się nie sprawdziła. Nawet w okresach, w których sport chwilowo schodzi na dalszy plan żyje się nam razem bardzo dobrze. Gambit wie, kiedy powinien być spokojny, a kiedy może pozwolić sobie na dzikie harce. Równie przyjemnie jest wybrać się z nim do lasu na długi spacer, jak oglądać seriale w formie ukręconego z koca burrito.

Ku mojej nieskrywanej radości wciąż i jeszcze nie zaczął zawadzać mu w życiu testosteron. Jasne, Gambit, jak każdy samiec, znaczy teren i przejawia zainteresowanie zapachami, wszystko to jednak odbywa się wyłącznie podczas cywilnych spacerów, a i wtedy łatwo go wybić z takiego zajęcia. Niezmiennie jest bardzo przyjaźnie nastawiony do wszelkiego żywego stworzenia, bez względu na gatunek, rasę czy płeć. Mam nadzieję, że już mu tak zostanie – nie chciałabym, żeby nagle objawił się w nim typowy samczy samiec.

Sportowo zdecydowanie pozwolił mi rozwinąć skrzydła. Dzięki niemu mogę każdego dnia dowiadywać się więcej o moim ulubionym obedience, sprawdzać się w roli zawodnika oraz na własnej skórze przekonać się, czego faktycznie oczekuję od psa sportowego. Jednocześnie jednak, fakt, że jest szczeniakiem z wpadki sprawia, że pewnie do końca życia będę zastanawiać się, czy na pewno dobrze zrobiłam decydując się właśnie na ten miot. Nie potrafię obiektywnie ocenić, ile jest w nim naturalnego potencjału do roboty, a ile efektów w miarę konsekwentnego prowadzenia pod jednym kątem już od pierwszych dni w nowym domu. Wiem natomiast, że wszystko to połączone w całość powoli zaczyna się zwracać i przynosić efekty. Za nami pierwsze, zwieńczone sukcesami, starty w zawodach – w Sopocie oraz w Łodzi. Bardzo budujące, nie tylko ze względu na przywiezione do domu nagrody i pucharki, ale przede wszystkim dlatego, że podczas każdego startu mogłam obserwować wyraźne postępy – zarówno, jeżeli chodzi o wykonanie ćwiczeń przez psa, jak i moje prowadzenie go po ringu. Najbardziej życzyłabym sobie właśnie, aby udało mi się utrzymać taką stabilną, powoli rosnącą formę. Wierzę, że to możliwe, bo pracuje się nam razem wyjątkowo dobrze. Nawet, kiedy pojawiają się jakieś trudności mam poczucie, że Gambit to prawdziwie mój pies, który będzie się bardzo, bardzo starać, aby nie zawieść pokładanego w nim zaufania. To dla mnie ogromnie ważne, szczególnie teraz, gdy zostaliśmy tylko we dwoje.

gambit_18_2

Photo credit: Iza Łysoń Arts

  6 komentarzy do tekstu: „Gambit: wejście w dorosłość

  1. Avatar
    7 października 2016 at 14:24

    Czytam sobie, czytam, ocham-acham, cieszę się, że Gambiciątko wyrosło na idealny ideał, wracam sobie do owieczkowych zdjęć, a tu taki koniec. Mam nadzieję, że to tylko moja aktualna, napędzana hormonami na dobrej balandze skłonność do doszukiwania się melodramatu i nic więcej. Przesyłam uściski i kilogramy tęczy od Szilopsa.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      7 października 2016 at 16:13

      Melodramat, niestety, jest, ale i z tym sobie jakoś poradzimy. Dzięki za tęczę, zdecydowanie się przyda. 🙂

  2. Avatar
    7 października 2016 at 16:20

    Ach, jaki on jest piękny! 🙂

    Życzę Wam sukcesów i jeszcze wielu lat razem! 😀

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      7 października 2016 at 16:34

      Dzięki, dzięki! Najważniejsze, żeby był zdrowy, z resztą sobie poradzimy. 🙂

  3. Avatar
    Anna
    7 października 2016 at 20:07

    Psia miłość zawsze utuli skołotane serce 🙂 Dużo sukcesów życzę!

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      8 października 2016 at 15:21

      Oj tak, pies to jednak jest najlepszy przyjaciel człowieka. Dzięki! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.