Serce najlepiej mieć zimne

Urocze, puchate kulki radośnie biegają po ogrodzie, ciesząc się z towarzystwa sióstr i braci, jednak kiedy na horyzoncie nagle pojawia się obcy człowiek, ich uwaga natychmiast kieruje się w jego stronę. Szczeniak, który dociera do niego pierwszy zaczyna szarpać gościa za nogawki spodni i ciągnąć za luźno zawiązane sznurówki butów, zabawnie przy tym powarkując. Oczywiście, decyzja o wyborze szczeniaka natychmiast zostaje podjęta. Przebojowy piesek, który przebiera łapkami szybciej od innych właśnie poznał swoich nowych właścicieli, nie sposób wszak odmówić mu uroku. To nic, że sprowadzenie do domu czworonożnego członka rodziny planowano dopiero na wiosnę, a celem wizyty w hodowli była wyłącznie rozmowa o potrzebach rasy. Los tak chciał, a serce chętnie przystało na jego propozycję.

On już nie stara się zwrócić niczyjej uwagi, nie podbiega do krat boku, by pozdrowić przechodzącego obok człowieka głośnym szczeknięciem, nie interesuje go już to, co dzieje się dookoła. Siedzi w kącie i patrzy, a jego spojrzenie pełne jest smutku i desperacji. Dosłownie przeszywa duszę. Najwyższa pora, aby również on otrzymał nowy dom – bez względu na to, co mają o nim do powiedzenia wolontariusze schroniska. Obok tego psa po prostu nie dało się przejść obojętnie!

zimneObrazki jak te przedstawione wyżej spotykam zaskakująco często, zarówno w opowiadaniach znajomych, jak w Internecie. Zwykle na myśl przywodzą one słuchaczowi wizję dzielonych z psem szczęśliwych chwil, a na twarz – melancholijny uśmiech. Ja jednak, gdy kolejna osoba opowiada mi o tym jak przeznaczenie połączyło ją z ukochanym psem, odczuwam raczej niepokój niż radość, a zamiast myśleć o tęczowej relacji łączącej człowieka z jego czworonogiem od razu zaczynam się zastanawiać nad tym, co mogło pójść nie tak. I chociaż wierzę, że zdarzają się przypadki, w których rzeczywiście ten jeden, jedyny pies trafia na tego jedynego człowieka, to jednocześnie wiem, że gdy mowa sprowadzeniu do domu nowego członka rodziny serce jest najgorszym możliwym doradcą. Bowiem pies to przede wszystkim odpowiedzialność. Sielskie obrazki ze wspólnych spacerów po lesie są do niej jedynie dodatkiem.

Bez wątpienia życie z psem potrafi być bardzo satysfakcjonującym doświadczeniem, dobrze jest przy tym mieć na względzie fakt, że doświadczenie to jest mocno rozciągnięte w czasie – w zależności od rasy i stanu zdrowia danego osobnika może trwać nawet kilkanaście lat! To daje ogromną liczbę spędzonych razem godzin, a czasem także co najmniej równie wielką liczbę problemów, które trzeba pokonać.

A problem problemowi nie równy! Więcej nawet, to co dla jednej osoby jest sprawą życia lub śmierci, dla innej może być całkowicie nieistotną błahostką, na którą uwagę zwraca się rzadko – o ile wcale. Dlatego myśląc o kupnie czy adopcji psa nie można dać się ponieść wyobraźni. Zamiast wizualizować sobie radosną zabawę piłką w okolicznym parku i długie spacery wśród podmiejskich nieużytków lepiej spokojnie zastanowić się nad tym, czego dokładnie oczekuje się od czworonożnego towarzysza. A później powtórzyć ten proces jeszcze co najmniej pięć razy, aby nie okazało się, że pies, który w pierwszej chwili chwycił za serce zupełnie nie pasuje do swojego właściciela i nie potrafi sprostać stawianym mu wymaganiom. Istnieją osoby, które w takiej sytuacji odłożą na bok swoje ambicje i zmienią plany, tak, aby zaspokoić potrzeby zwierzaka, jednak najprawdopodobniej gdzieś z tyłu głowy zawsze już będą czaić się frustracja i rozczarowanie.

Bo gdy przychodzi podjąć decyzję, której konsekwencje będą odczuwalne przez kolejnych kilkanaście lat serce najlepiej mieć zimne.

photo credit: [Paturo] Xonxa via photopin (license)
ikeofspain 2011-04 – Barni Pup Pics (Tarland) – 65 via photopin (license)

  22 komentarze do tekstu: „Serce najlepiej mieć zimne

  1. Avatar
    18 listopada 2016 at 11:01

    Bardzo mądre słowa!
    Po tak pochopnie podjętych decyzjach zazwyczaj pies wraca do schroniska bo nie sprostał wymaganiom człowieka lub je przewyższył. Smutne to ale prawdziwe.
    Ja zanim zdecydowałam się na adopcję Apacza odwiedzałam go wiele razy i zdążyliśmy się już trochę poznać. Dzięki temu myślę, że pies nie przeżył podwójnego stresu związanego ze zmianą miejsca i otoczenia 😉

    Pozdrawiam, Paula 🙂

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      19 listopada 2016 at 13:01

      Cieszę się, że ta odpowiedzialnie podeszłaś do adopcji swojego psa – naprawdę miło jest mieć świadomość tego, że są takie osoby. 🙂

  2. Avatar
    18 listopada 2016 at 11:31

    Mi się wydaje, że wszystko zależy od człowieka i jego podejścia do zwierząt. Nie zawsze szybkie, spontaniczne decyzje są złe. Jeżeli ktoś kocha psy i w jakiś sposób dorobił sobie ideologię o ”przeznaczeniu” to też fajnie, ale pod warunkiem, że w razie problemów będzie starał się z nimi radzić.
    Natomiast osoba nieodpowiedzialna może i rok jeździć po schronisku, poznawać psiaki i przebierać w ”egzemplarzach”, a finalnie byle szczekanie spowoduje zwrot pupila.

    Wszystko zawsze zależy od człowieka. Nie uważam, że trzeba mieć zimne serce, wręcz przeciwnie – zawsze powinniśmy być gotowi pomagać. Trzeba jednak znać swoje możliwości i nie brać np: 5 najbiedniejszych psiaków, jeżeli wiemy, że nie damy sobie rady.

    Osobiście nie rozumiem też brania psa, który ma sprostać jakimś wymaganiom. Wydaje mi się, że takie myślenie o idealnym psie to nasza własna iluzja i tyle.

    • Avatar
      18 listopada 2016 at 13:15

      Zwrot pupila jest równie nieodpowiedzialny jak trzymanie na siłę przy sobie psa, który do nas nie pasuje i który unieszczęśliwia nas i siebie.
      O mnie już chyba wszyscy wiedzą, że uważam podporządkowanie całego życia psu, przekwalifikowanie swoich planów za totalną głupotę. Uważam, że jeżeli życie płata nam psikusa i ten poryw serca okazuje się zwierzęciem, które nie radzi sobie samo w domu, nie daje się innym wyprowadzić na spacer i rozwija w sobie zachowania lękliwe, kompulsywno-obsesyjne (mimo np. psiego kompana) to lepszym rozwiązaniem dla psa będzie znaleźć mu nowy dom niż rujnować wasze wspólne życia i zgrywać chojraka.
      Jest na prawdę o wiele więcej przykładów braku odpowiedzialności niż tylko zwracanie psa do azylu. I nie każdy jest oczywisty.
      Ja na przykład zaadoptowałam psa, którego sprawdziłam przedtem w wielu warunkach (również miejskich), po przeprowadzce okazało sie, że w centrum nie radzi sobie zupełnie. Nie wchodziła w grę zmiana lokum a już tym bardziej zmiana miasta. Nie było opcji na rezygnację z powodujących u psa histerię ze strachu dojazdów 2xtydzień po 3h w jedną stronę. Gdyby nie to, że życie mi się pozmieniało przypadkiem, pies dostał mocne psychotropy dziś już byłby z inną rodziną, na przedmieściach albo na wsi – wiodący szczęśliwe, sielskie życie.
      I nadal uważam, że mu się takie coś należało zamiast męczyć się na prochach, a potem jeszcze dwa lata żyć w ciągłym napięciu w centrum miasta. Na jej nieszczęście – to napięcie, stres i spinę zauważyłam dopiero jak wyprowadziłam się do zupełnie innego miasta, w inne rejony i okolice. Ale i tak – 3 lata wyjęte z życia. Pies nie zmienił się (i nie zmieni) kompletnie i dalej pewne sytuacje przyprawiają ją o pier.olca ze strachu.

      Co do wymagań – ja tam rozumiem. Bo jednak funkcjonowanie w mieście to JEST wymaganie. Towarzyszenie w podróży to JEST wymaganie. Nie schizowanie w Sylwestra to JEST wymaganie. I KAŻDE z powyższych da się spełnić – wybierając mądrze a nie na łapu capu.

      • Avatar
        18 listopada 2016 at 16:21

        Rozumiem sytuacje ekstremalne i czasami rzeczywiście nie ma innego rozwiązania. Ja pisałem raczej o zwykłej sytuacji bo z tekstu wywnioskowałem, że do takich się odnosisz.

        Wydaje mi się, że nie da się wybrać psa idealnego, z którym nic nie trzeba robić. Zawsze będzie jakiś problem – jakieś małe lęki, nerwowość, może ciągnięcie na smyczy, a może zbytnie podekscytowanie gośćmi.

        Rozumiem sytuacje, gdzie naprawdę problem jest ponad nasze siły. Czasami jednak wiele osób poddaje się bez żadnej próby, a to jest bardzo nieodpowiedzialne. Również nie uważam, że całe życie powinno być podporządkowane psu, ale jednocześnie każdy powinien mieć w sobie pewną elastyczność, prawda?
        Głupotą jest branie psa z myślą ”będzie idealnie”, bez jakiegokolwiek postanowienia, że w razie czego postara się pupilowi pomóc.

        Nie trzeba podporządkowywać psu całego życia, ale kawałek jednak można 🙂

        Napisałaś też na samym początku o szczeniakach – przecież po samym szczeniaku (szczególnie ze schroniska, gdzie nic nie wiemy o rodzicach) nie mamy pewności co z niego wyrośnie. Nie wiemy jakie ma predyspozycje i cechy charakteru. Nie zawsze możemy dobrać psa do naszych wymagań, a biorąc szczeniaka tym bardziej trzeba mieć świadomość, że nie wszystko będzie tak jak zaplanowaliśmy.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      19 listopada 2016 at 13:28

      Myślę, że niewłaściwie postrzegasz to, w jaki sposób rozumiem wymagania wobec psa. Nie chodzi o to, aby zwierzę było idealne i zachowywało się, niczym zabawka na baterie – taka, która działa zgodnie z instrukcją, zawsze, bez względu na okoliczności. Chodzi o to, aby z psem, pomimo jego wad, dobrze nam było żyć. W codziennym życiu nakładamy na nasze psy bardzo wiele wymagań, których często nawet nie dostrzegamy – życie w centrum miasta, odwiedzanie zatłoczonych psich parków, pozostawanie samotnie w domu przez ponad 8 godzin, umiejętność odpoczywania w obcych pomieszczaniach… Mogłabym długo wymieniać tego typu elementy, które przecież niewiele mają wspólnego z np. wygrywaniem na zawodach- to tylko częsci codziennego, miłego życia, które dla psa wcale nie muszą być takie oczywiste. Nie twierdzę, że pomagać nie należy, warto jednak mierzyć siły na zamiary i zdawać sobie sprawę ze swoich oczekiwań i ograniczeń. Przykładowo, adopcja psa, który absolunie boi się samochodów, ruchu ulicznego i hałasu przez osobę mieszkającą w centrum miasta to nie jest dobry pomysł – nawet, jeżeli w danym momencie ten pies chwycił tę konkretną osobę za serce to szybko okaże się, że wspólne funkcjonowanie jest bardzo trudne, bo pies nie jest w stanie sprostać wymaganiu życia w mieście. Oczywiście, można z psem pracować nad rozwiązaniem problemu, ale to nie zawsze się udaje. Poza tym dochodzi tu także kwestia moralności – czy lepszym rozwiązaniem jest mozolna, powolna praca z psem nad oswojeniem miasta, czy może oddanie go komuś, kto mieszka w domu z wielkim ogrodem na spokojnej wsi, gdzie zwierzak z miejsca poczuje się komfortowo? To trudny temat, dlatego uważam, że warto już na samym początku zadbać o to, aby potrzeby człowieka i psa były możliwie najbardziej zbieżne, a to tego potrzebne jest racjonalne myślenie, a nie porywy serca.

      Myślę, że Magda świetnie ujęła cały ten problem w swoim komenatrzu. 🙂

      • Avatar
        19 listopada 2016 at 18:14

        Ja to rozumiem, ale również mi chodziło o coś innego – wspominałaś we wpisie o szczeniakach, nawet w przypadku psów schroniskowych nie zawsze wiadomo jakie ma problemy (wolontariusze nie wiedzą). Czasami też alternatywą dla psa jest tylko i wyłącznie spędzenie reszty życia w schronisku (może akurat adopcja tego psa była jego ostatnią możliwością). Nie zawsze jest więc możliwość dopasowania psa do siebie, prawda? Co jeżeli weźmiemy szczeniaka do domu i po 6 miesiącach uznamy, że jednak do nas nie pasuje?

        O takie sytuacje pytam. Jeżeli ktoś chce psa, który ma w domu siedzieć 12 godzin, a dobrze wiedział, że pies ma ogromne problemy w tym zakresie to można użyć tylko jednego słowa – ”debil”. Jednak co w sytuacji, kiedy pojawia się problem, o którym nie wiedzieliśmy?

        Generalnie myślę, że rozumiem, o czym chciałaś napisać. Jednak przez przytoczenie ”kupna” oraz ”szczeniaków” cała teza przestała być dla mnie jasna. Jak kupujemy szczeniaka to większość późniejszych problemów to wina naszego złego wychowania (pies sam nie wyrabia sobie lęków – to błędy z socjalizacją itd.). Jak możemy mieć wymagania odnośnie psa (brak lęku, dobre zachowanie w centrum, odwiedzanie parków, spokojne zachowanie samemu) od malucha, który dopiero pojawił się na świecie? 🙂

        Myślę, że gdybyś wpis ograniczyła wyłącznie do adopcji dorosłego psa ze schroniska to przekaz byłby jaśniejszy.

      • Pies do kwadratu
        Pies do kwadratu
        19 listopada 2016 at 18:27

        W przypadku problemu, o którym nie wiedzieliśmy wszystko zależy od jego skali oraz możliwości danego psio-ludzkiego duetu.

        Myślę, że akurat w przypadku szczeniaków, zwłaszcza tych rodowodowych!, uświadomienie sobie swoich wymagań i szukanie psa, który im sprosta jest bardzo, bardzo ważne. Nie jest prawdą, że problemy szczeniaka zależą wyłącznie od wychowania. Po pierwsze, istnieją np. dziedzine choroby charakterystyczne dla rasy, których można uniknąć szukając zdrowych, przebadanych rodziców, zamiast mieć nadzieję, że jednak się uda. Po drugie, reakcje lękowe akurat dość mocno się dziedziczą – wystarczy popatrzec chociażby na kwestię reakcji na strzał/ ogłosy burzy wśród bc. Oczekując od psa dobrego radzenia sobie w trudnych warunkach można zapobiec ewentualnym problemom wybierając szczeniaka po mocnych psychicznie, stabilnych rodzicach, który będzie umiał radzić sobie z emocjami (częsty problem wśród owczarków australijskich) – tego rodzaju przykłady można mnożyć w nieskończoność.

        Oczywiście, wiele może się stać po drodze. Pies, który nie miał żadnych tendencji lękowych może zacząć się bać wystrzałów, gdy ktoś np. rzuci w niego petardą. Wtedy pozostaje konsekwentna praca nad odczuleniem danego bodźca.

    • Avatar
      19 listopada 2016 at 20:15

      Tak, jak pisze Dominika. Niestety pies to nie tylko nasze wychowanie. Genetyka może bardzo dużo. Ja mam gończego, ma problemy z ludźmi. Jego siostra i brat też taką przypadłość miały/mają. Nie znam szczegółów, ale wiem że różowo nie było. O reszcie rodzeństwa nic nie wiem. Zresztą to normalny problem u gończych. Czyżby wszyscy byli tak beznadziejnymi właścicielami gończych, jak ja? 😉

  3. Avatar
    18 listopada 2016 at 20:43

    Podczas moich poszukiwań by w końcu znaleźć ten jeden idealny miot maliniaków natknęłam się raczej z małym zrozumieniem. Od dawna wiem jakiego psa chcę mieć i staram się znaleźć rodziców z cechami które mi odpowiadają. Oczywiście jestem świadoma tej całej genetycznej zabawy typu crossing-over etc (wybacz, tryb ucznia z biol-chemu nie zna przycisku on/off), więc wiem że świetni rodzice nie gwarantują świetnego potomstwa. Ale jednak trudno oczekiwać, by szczeniak po 30 kg suce i 30 kg psie przestał zwiększać swoją masę ważąc zaledwie 20 kg.
    Nie wiem z iloma hodowcami rozmawiałam. Nie wiem z jak wielu krajów europejskich byli. Ale nie chcę się bawić w grę z serii ”nie szukaj, idealny miot sam się pojawi bez twojej pomocy”. Oczywiście, że w jakimś stopniu nie mamy wpływu na nasze życie. Mimo to wierzę, że to my musimy wykonać pierwszy krok. Samo się nie zrobi. Samo się nie pojawi.

    Z jednej strony przyznaję, że czasem przesadzam. Jeśli widzę miot w której suczka waży wiecej niż 25 kg, od razu o nim zapominam (ponieważ szukam małej maliny). Ale niedawno znalazłam miot we Włoszech który był całkowitym zaprzeczeniem idealnych rodziców. Suczka duża, pies duży, do tego oboje z IPO 3. Mimo to poczułam jakąś chemię…
    I znowu walczyłam sama ze sobą i z tym co krzyczy do mnie świat. ”Chemia jest najważniejsza! To przeznaczenie!”. Najpierw wyobraziłam sobie urocze sielankowe scenki – oto ja dałam sobie radę bez niczyjej pomocy z wychowaniem szczeniaka po takich twardych, ipowskich rodzicach. Na szczęście dosyć szybko wróciłam z powrotem na ziemię wyobrażając sobie co będzie, jak jednak nie dam rady…jak poziom ekscytacji, chęci pracy i brak naturalnej zdolności do wyciszania się mnie pokonają…
    W życiu z psem szukam kompromisów, a nie całkowitego poświęcenia z mojej strony. Jestem tuż przed tyloma zmianami, że wzięcie akurat tego psa ”bo tak chciał los” jest wg mnie nieodpowiedzialne.

    Słuchając psiarzy odnoszę wrażenie, że jakby zapytać ich co sądzą o np Mickiewiczu czy Słowackim odpowiedzą, że czytanie ich było stratą czasu. Ale kiedy patrzę na psiarzy widzę jednak stu procentowych romantyków. Problem w tym, że niewielu romantyków skończyło dobrze odrzucając rozum. Słuchanie się tylko swojego serca brzmi świetnie.
    Tyle że właśnie – tylko tak brzmi. Historii nietrafionych wyborów z jego powodu nikt nie publikuje.

    Mimo wszystko wierzę w intuicję. Ale nie mylę jej z nagłym porywem serca. Intuicję tworzy podświadomie doświadczenie, a serce tworzą wyłącznie emocje.
    A kiedy w końcu znajdę ten mój idealny miot?
    Cóż, być może codziennie przeglądanie planowanych miotów właśnie się opłaciło, bo chyba właśnie taki znalazłam. Czy będę wciąż sprawdzać kolejne hodowle?
    A co w tym złego? W ten sposób też umacniam się w swoim wyborze 🙂

    Już kończąc – cieszę się, że publikujesz takie przemyślenia. Wiele osób się z tobą na pewno nie zgodzi, ale im możemy w takim razie zazdrościć, że idąc przez świat słuchając tylko serca, tak dobrze trafili 🙂 Jak powiedział Einstein – Bóg nie gra w karty; a najlepiej iść za głosem serca i równocześnie rozumu

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      24 listopada 2016 at 22:11

      Mam nadzieję, że w końcu znajdziesz taki miot, z ktorym zgodzi się zarówno rozum, jak i serce – to byłoby najbezpieczniejsze wyjście. 😉

      Ja akurat w chemię nie wierzę, zwłaszcza w przypadku psów, który ogląda się tylko na filmach/ zdjęciach, chociaż potrafię się takim psem zachwycić to jednak zawsze górę bierze racjonalna strona mojej natury. 🙂

      • Avatar
        25 listopada 2016 at 17:35

        Na szczęście hodowczyni powtarza miot po którym miałam brać szczeniaka w wakacje, bo właściciele są absolutnie zachwyceni juz niemal półrocznymi malinkami 🙂
        I chemia i rozum, nareszcie!

    • Avatar
      gosc
      5 grudnia 2016 at 22:19

      Mogę prosić o wyjaśnienie na czym polega crossing-over ?

      • Pies do kwadratu
        Pies do kwadratu
        8 grudnia 2016 at 13:25

        Crossing-over to wymiana materiału genetycznego pomiędzy chromosomami homologicznymi – dzięki temu mechanizmowi populacja zyskuje większą zmienność genetyczną.

  4. Avatar
    18 listopada 2016 at 21:57

    Niezupełnie opuściłam lochy szczeniaczkowego kryzysu (ale to nie wina Pandy, tylko szaleństwa, które postanowiło rozpętać się w moim życiu zaraz po wzięciu smarkuli i zmusiło do szybkiego przesunięcia priorytetów i zafundowało przyjaźń ze szczęśliwymi tabletkami) ale mówię: tak, masz rację, podpisuję obiema rękami. Serce sercem, ale jakbym go słuchała, to miałabym teraz piranię przegryzająca się przez ściany – hodowca rzekł, że należy mi się największa cipa z miotu, trochę poplułam pod nosem, a teraz ślę facetowi podziękowania. Panda to tajfun w porównaniu z Szilutkiem, ale oaza spokoju przy siostrzyczce. A siostrzyczka, podbijając serce moje i męża, łażąc po nas i wylizując ręce, była przedmiotem ciągłego niepokoju hodowcy – nawet mi wspomniał, że nie wie, komu ją sprzeda, bo to stworzonko o ogólnej wrażliwości i sile działania armaty – a gość na co dzień ma użytki, maliniaki i inne słodziaki tego pokroju.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      20 listopada 2016 at 22:46

      Mam nadzieję, że wkrótce wyjdziesz ze szczeniaczkowego kryzysu tak po prostu, bo Panda zacznie się zmieniać w super córcię! 😉

      Prawda, hodowca z doświadczeniem, często siedzący nawet nie tyle w danej rasie co w konkretnych liniach jest w stanie naprawdę dobrze przewidzieć, co z danego psa wyrośnie. Wiadomo, zdarzają się wypadki i błędy, ale jednak z mojego doświadczenia wynika, że celność w doborze psów do właścicieli jest w takich przypadkach naprawdę duża i warto, oj bardzo warto, słuchać się takiej osoby. 🙂

  5. Avatar
    Marti
    19 listopada 2016 at 22:20

    Zgadzam się ogólnie z wpisem, ale jest jedno ale. Mianowicie, 5 lat temu wzięłam ze schroniska bardzo problemowego psa (nie żyje już, miał bardzo złośliwe raczysko, nie dało się go uratować), i mimo, że życie z nim było masakrycznie trudnym doświadczeniem to jednak cieszę się, że nie poddałam się nigdy. Było ciężko, nie byłam przygotowana na tak ciężkiego psa z tyloma problemami. Wzięłam ze schroniska dziewięcioletni, schorowany i przerazony kłębek nieszczęścia, wiedząc że w schronisku jedyne co go czeka to eutanazja, miał napady agresji i inne takie dlatego był na „czarnej liście”. Mimo wszystkiego co z nim przeszłam – długo by opowiadać, nigdy się nie poddałam choć czasem chciałam, na te umiejętności które miałam to był stanowczo za ciężki i za trudny pies. Tylko, że sytuacja różni się tym, że wzięłam go poniekąd z chęci uratowania i miałam przeczucie, że co by sie nie działo, pomogę mu, choć nie miałam świadomości jak trudno będzie. Dlatego, moim zdaniem nie można mieć podejścia „nie pasuje mi to oddam, bo musi spełniać wymagania” . Czasem się tak dzieje jak u mnie, i w zasadzie żyjesz swoim psem i jego problemami, a mimo wszystko nie poddajesz się i idziesz z tym dalej.
    Teraz po latach, kiedy jestem bardziej w świecie sportowym niż adopcyjnym też mam takie podejście poniekąd. Moje oba sportowe psy są ze schroniska, i mimo tego, że nie odpowiadają mi w 100% to raczej odbieram to jako wyzwanie treningowe niż pozbędę się ich, bo nie pasują mi do tego co robię. Poniekąd się do nich naginam i staram się, by nam jako teamowi było razem dobrze. Dla mnie zwrot psa czy szukanie mu nowego domu jest ostatecznością, która w zasadzie dla mojej moralności nie ma miejsca. Wziąłeś sobie coś na łeb, bierz odpowiedzialność. I dla mnie oddanie psa bo boi się ruchu ulicznego, czy ogólnie miasta (jeden z moich psów bał się panicznie ruchu ulicznego – bał, bo już się nie boi – schronisko na wsi) jest totalną abstrakcją.
    A co do wymagań sportowych, rozumiem to, jak szuka się cokolwiek – męża, samochód to też masz jakieś wymagania, a żeby uniknąć masakry to czymś przy wyborze się kierujesz.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      20 listopada 2016 at 22:41

      Zauważ proszę, że w powyższym felietonie nigdzie nie napisałam, iż psa, który nie spełnia wymagań należy oddać. Przeciwnie. Nie wyobrażam sobie pozbycia się zwierzęcia, z którym łączą mnie lata wspólnego życia, przywiązania i miłości dlatego, że pojawił się jakiś problem! Wierzę natomiast, że jeżeli na etapie wyboru psa (bez względu na to, czy mowa o kupnie szczeniaka z hodowli, czy o adopcji) mamy możliwość racjonalnego dopasowania go do siebie, tak aby dobrze się z nim żyło to tak właśnie nalezy zrobić – w myśl zasady, że lepiej jest zapobiegać niż leczyć.

      Przy tym wszystkim jednak muszę stwierdzić, że nie uważam, aby szukanie psu nowego domu było zawsze i bezwarunkowo niemoralne. Oczywiście, jest mnóstwo takich przypadków. Ludzi, którzy pozbywają się zwierząt z powodu wyjazdu na wakacje, zmiany mieszkania, etc. To, rzeczywiście, jest niemoralne. Jednocześnie jednak znam sporo przypadków, w których zmiana domu wyszła psu na dobre, zwierzę dosłownie zyskiwało nowe życie (np. tak, jak tutaj: http://zmz.blox.pl/2016/10/zycie-sklada-sie-z-decyzji.html).

      Absolutnie nie twierdzę, że należy uciekać od odpowiedzialności za psa, jeżeli on naszych oczekiwań nie spełnia. Sądzę, że po prostu patrzę na tę odpowiedzialność nieco inaczej niż się to ogólnie przyjęło robić. Przede wszystkim, dla mnie ta odpowiedzialność zaczyna się jeszcze przed pojawieniem się psa, właśnie na etapie racjonalnej decyzji, a potem będzie wyrażać się w stawianiu na pierwszym miejscu dobra psa.

  6. Avatar
    Maria
    20 listopada 2016 at 19:36

    Tylko czy to nie jest trochę przedmiotowe podejście do psa? Rozumiem o co Ci chodzi i ogólnie uważam że decyzje trzeba podejmować na chłodno, ale nie jesteśmy w stanie wszystkiego przewidzieć i jeśli mamy w główce już dokładny obraz jak ten nasz piesek jak dorośnie będzie, a rzeczywistość okaze się zgoła inna. Co wtedy? Co gdy nasz miszcz agi czy czego tam okaże się w tym po prostu kiepski? Oddajemy pieska i bierzemy następnego który może sprosta naszym wymaganiom? Musimy brać pod uwagę ze pies to żywe stworzenie, a nie stolik i nie da się przewidzieć wszystkich cech czy predyspozycji u 8 tygodniowego szczenięcia. Akurat należę do osób którym sie trafił sie pies trochę ponad możliwości. Czasami mam go dosyć, czasami mam ochotę krzyczeć, ale jade z cyrkiem dalej. Nic nie uczy tak cierpliwości i pokory jak praca z psem problemowym. Nie mówię ze każdy ma sobie brać schizopieski że schronu, nienienie tylko o tym ze rzeczywistość ma w dupie nasze pragnienia i oczekiwania.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      20 listopada 2016 at 22:24

      Zauważ proszę, że nie mówię w tekście nic o tym, co powinno się zrobić (lub czego robić się nie powinno), kiedy pies dorośnie – zwracam jedynie uwagę na to, jak podejmować decyzje PRZED tym nim w naszym życiu pojawi się pies, gdy czworonóg jest jeszcze na etapie planów i marzeń. Uważam, że właśnie wtedy jest miejsce na racjonalne, chłodne myślenie i kierowanie się zasadą, że lepiej zapobiegać niż leczyć – bo o to w tym wszystkim chodzi. Jednocześnie całkowicie oczywiste jest dla mnie, że kiedy pies dorośnie, kiedy będziemy mieli z nim bagaż wspólnych doświadczeń to za tym wszystkim podążać będzie ogrom przywiązania i miłości, który większości osób nakaże walczyć z wszelkimi przeciwnościami i problemami. Jeżeli jednak mamy możliwości zapobieżenia pewnym problemom jeszcze na etapie wyboru psa to to właśnie należy zrobić.

  7. Avatar
    20 listopada 2016 at 23:06

    Podpisuję się wszystkimi kończynami moimi i moich psów! Jako właścicielka dwóch porywów serca, mieszkająca w sumie z czterema psami tego typu mogę tylko dodać, że nawet wyczekany przez lata pies, z TEGO właśnie krycia, z TYCH idealnych linii może nam sprawić psikusa i być lekcją życiową, ale świadomość, że tak może być jest w stanie zaoszczędzić wielu rozczarowań 🙂

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      27 listopada 2016 at 13:18

      Podpisy Kseropsów zawsze super mile widziane! <3
      Wiadomo, niespodzianki się zdarzają, pies nie robot i wcale niekoniecznie będzie taki, jak sobie wymarzyliśmy, ale jednak znając rodziców, linie i ufając hodowcy wiele można zaplanować. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.