W miniony weekend miałam niewątpliwą przyjemność uczestniczyć w seminarium obedience z Tomkiem Jakubowskim, które zorganizował śląski klub Fun&Focus z siedzibą w Skrzyszowie. Z Tomkiem trenuję na co dzień, wiedziałam więc, że warsztaty z pewnością będą naładowane wartościowymi informacjami, a przy okazji mogłam spędzić niesamowicie miły weekend w gronie sympatycznych osób zakręconych na punkcie psów.
Nim opowiem Wam o samym seminarium, muszę poświęcić osobny akapit drodze do Skrzyszowa – rzecz jest bowiem szalenie barwna i to raczej w ten mniej pozytywny sposób. Gdy pojawiła się informacja o warsztatach szybciutko się na nie zapisałam, wychodząc z założenia, że z Krakowa do Katowic jest przysłowiowy rzut beretem. Tydzień przed rzeczonym weekendem zorientowałam się, że najwyższa pora zainteresować się dojazdem. Organizatorka zapowiedziała, że uczestnicy mogą liczyć na odebranie z dworca w Wodzisławiu Śląskim, z entuzjazmem zabrałam się więc do szukania odpowiedniego połączenia kolejowego. Mina mocno mi zrzedła, kiedy okazało się, że najszybsza opcja na trasie Kraków – Wodzisław Śląski to 4,5 godziny w pociągu. Do tego z dwiema przesiadkami. Jak widać, przebycie nieco ponad 120 kilometrów może urosnąć do rangi prawdziwie epickiej wyprawy. Jakie to szczęście, że ulitował się nade mną brat!
Do Skrzyszowa dotarliśmy w sobotę rano, godzinę przed rozpoczęciem zajęć. W sam raz, aby zjeść śniadanie z pozostałymi uczestnikami seminarium, rozpakować rzeczy i obejrzeć sobie przynależący do Fun&Focus teren. Muszę przyznać, że organizacja przestrzeni zrobiła na mnie duże wrażenie, okazało się bowiem, że w Fun&Focus jest to, czego trochę brakowało mi w NNL – mądrze dzielące przestrzeń na zewnątrz ogrodzenia. Trawnik tuż przed domem odgrodzony był od placu do ćwiczeń, ten zaś z kolei sąsiadował z przestrzenią do luźnego biegania, którą również zabezpieczał płot z zamykaną furtką. Dzięki temu, przy odrobinie dobrej woli, łatwo było zarządzać psami tak, aby nie przeszkadzały sobie podczas wejść i jednocześnie miały zapewnioną możliwość luźnych spacerów oraz swobodnego biegania. Świetna sprawa!
Jak łatwo się domyślić patrząc na karty ocen z ostatnich obedience’owych zawodów większą część swoich wejść poświęciłam na kwadrat. Nie zliczę metod, patentów i sposobów, które stosowałam, aby wytłumaczyć Gambitowi ideę tego ćwiczenia. Dotychczas zawsze, kiedy wydawało mi się, że ten moment, w którym psu coś klika w głowie i następuje chwila oświecenia jest tuż-tuż, na wyciągnięcie ręki okazywało się, że… To jednak nie to. Gambit miał na to ćwiczenie zaskakująco dużo koncepcji, tak się jednak składa, że żadna z nich nie była zgodna z moją – z kwadratem biedziłam się więc od dłuższego czasu. Aby wybrnąć z kwadratowe impasu Tomek musiał zaprosić do Polski włoską zawodniczkę, Silvię Cacciatore, by następnie móc razem ze mną wytłumaczyć Gambitowi, gdzie dokładnie powinien się znaleźć, kiedy słyszy komendę “Box!”. Pisząc to głośno pukam w niemalowane drewno, jednocześnie plując przez lewe ramię. Nie chcę zapeszać, wszystko bowiem wskazuje na to, że mamy to! Wystarczyło raptem kilka powtórzeń.
Zrozumienie kwadratu w obedience było moim najważniejszym celem, po pierwszym wejściu okazało się więc, że w zasadzie moglibyśmy teleportować się do domu, a ja nie do końca mam pomysł na to, co robić dalej. Jako, że Tomek zna nas nie od dziś po krótkiej dyskusji doszliśmy do wniosku, że najwyższy czas chociaż w niewielkim stopniu zająć się ćwiczeniami z dwójki. Gambit liznął więc nieco zatrzymania w przywołaniu, budowania odległości z zmianie pozycji waruj-stój oraz aportu węchowego. Szczególnie w tej ostatniej kwestii mile mnie zaskoczył, bo nie tylko pokazał, że potrafi pracować nosem, ale też bardzo świadomie ignorował stos czystych patyczków, uparcie szukając swojego schowanego w trawie. Znaczy się, jest nadzieja.
Na seminarium było nie tylko niesamowicie konstruktywnie było też szalenie sympatycznie. Pogoda dopisała tak, że bardziej się nie dało: z Krakowa wyjeżdżałam w strugach deszczu, w Skrzyszowie zaś nie spadła z nieba ani kropla wody. Co więcej, do domu wróciłam nieziemsko opalona przez niedzielne słońce. Uczestnicy tworzyli fantastyczną atmosferę, a moje współlokatorki Monika i Kropka okazały się najmilszymi istotami na świecie. Chcę więcej. Mam nadzieję, że uda mi się wrócić do Skrzyszowa jeszcze w tym roku.
Informacje ogólne:
Organizator: Fun&Focus
Prowadzący: Tomek Jakubowski
Koszt: 300 zł (z noclegiem)
Miejsce: Skrzyszów k. Wodzisławia Śląskiego
photo credit: Aleksandra Hojeńska
Miło było Was w końcu poznać! I mam nadzieję, że do zobaczenia :D.
Wa również. Mam nadzieję, że spotkamy się kiedyś na zawodach obedience. 😉
Udało mi się poznać niedawno Tomka Jakubowskiego, byliśmy na agilitkach i mam nadzieję, że wybierzemy się też na obedience. A jeśli chodzi o dojazd, to zamajaczyło mi na horyzoncie świetne seminarium w Płocku. Tylko pociąg z Warszawy jedzie ponad 3h…
Tomek najlepszy. <3