Seminarium obedience z Silvią Cacciatore

W zeszły weekend w Warszawie odbyło się seminarium z włoską gwiazdą obedience, doświadczoną zawodniczką i trenerką Silvią Cacciatore. Do Polski coraz częściej zaprasza się zawodników światowej klasy, niemniej każde pojawienie się któregoś z nich w kraju nad Wisłą to wielkie wydarzenie. Ponadto, Silvia gościła już w stolicy w lipcu tego roku i zrobiła wtedy na wszystkich wprost piorunujące wrażenie. Nic więc dziwnego, że lista uczestników z psami na listopadową edycję zapełniła się w mgnieniu oka. Znalazłam się na niej chyba cudem jeszcze w lipcu, potem zaś… Pozostało już tylko czekać.

Minęło lato, nadeszła jesień, a oczekiwania rosły z każdym kolejnym dniem. Niestety, seminarium okazało się dla nas wyjątkowo pechowe. Dokładnie 5 dni przed rozpoczęciem warsztatów Gambit za jednym zamachem rozciął aż dwie opuszki, w tym tę największą, śródstopową, najprawdopodobniej podczas bliższego spotkania z kawałkiem rozbitej butelki. Zaraz po tym wypadku pognałam do najbliższego weterynarza, ale to wcale nie pomogło – łapa została nieprawidłowo zaopatrzona i szanse na to, aby za kilka dni pies był “na chodzie” były właściwie żadne. Stąd, na seminarium Gambit jechał wyposażony w but i opatrunek, po prawie tygodniu spędzonym wyłącznie na leżeniu na kanapie, z przerwami na krótkie, fizjologiczne spacery. Dodatkowo, na to wszystko nałożyła się pewna niesympatyczna przygoda “po drodze” i efekcie otrzymałam psa, który przez cały weekend pracował znacznie poniżej swoich możliwości.

Mimo wszystko, postanowiłam, że podczas swoich wejść będę konsekwentnie realizować kolejne podpunkty z listy obedience’owych problemów. Liczyłam na to, że trudna sytuacja bezlitośnie obnaży wszystkie problemy, na które Silvia będzie mogła znaleźć rozwiązanie. Szczególnie ważny był dla mnie fakt, że to zawodniczka, która w obedience najbardziej lubi pracować z wrażliwymi, mocno nakierowanymi na przewodnika psami, a więc dokładnie takimi jak Gambit.

Z technicznych kwestii udało się nam przerobić zmiany pozycji i budowanie dystansu do wyższych klas, kierunki, waruj z marszu oraz waruj w przywołaniu, przyspieszenie powrotu z koziołkiem i aport węchowy. Jestem szczególnie zadowolona z tego ostatniego ćwiczenia. Wydaje się, że w końcu został przełamany dotychczasowy impas i jest szansa na to, aby Gambit wreszcie zaczął świadomie pracować nosem. Podczas wejścia, na którym koncentrowaliśmy się właśnie na patykach robił to wspaniale, ku mojemu ogromnemu zdumieniu. Co więcej, nie wpadał jak szalony w stos neutralnych patyków, tylko metodycznie sprawdzał go nosem, bez chwytania któregokolwiek z drewienek do pyska, co do tej pory zdarzało się nagminnie.

Myślę też, że do Gambita bardzo przemówi sposób na zmiany pozycji, który zaproponowała mi Silvia, polegający na całkowitym uniezależnieniu psa od pozycji ciała przewodnika i w zasadzie natychmiastowym wycofaniu gestów. Tych Silvia uczy na samym końcu, gdy pies zna już właściwy ruch i potrafi wykonać ćwiczenie ze sporego dystansu. Gest ręką jest dla niej wyłącznie pomocą na zawody w trudnych warunkach, na przykład głośne hale, gdzie czworonożny zawodnik po prostu nie słyszy komend głosowych.

Najważniejszą sprawą były dla mnie emocje w przebiegach i budowanie pewności siebie w sytuacji zawodów. Silvia szybko zdiagnozowała ten problem. Jej zdaniem muszę zrobić Gambitowi więcej miejsca na samodzielność w pracy, aby mógł popełniać błędy i sam rozwiązywać problemy, a przede wszystkim pozwolić mu na bycie dorosłym psem w codziennym życiu. Już wcześniej miałam podobne przemyślenia, cieszę się więc, że potwierdził je ktoś ze znacznie większym doświadczeniem w temacie. Miałam nadzieję, że Silvia nakieruje mnie na właściwą ścieżkę, podpowie jakieś ćwiczenia i rozwiązania, które będzie można zastosować na drodze do pełnego „odcięcia pępowiny”. Być może jest to związane z tym, że po dwóch dniach na końskiej hali kompletnie zamarzł mi mózg, ale mam wrażenie, że trochę zabrakło konkretnych wskazówek i podpowiedzi.

Trzeba jednak przyznać, że było to niezmiernie ciekawe doświadczenie, bo Silvia zwraca uwagę na kompletnie inne rzeczy niż szkoleniowcy zajmujący się obedience, których spotkałam do tej pory. Ogromną wagę przykłada do zachowania przewodnika, jego pewności siebie, postawy, ruchów, tonu głosu i nastawienia psychicznego. Bliżej jej do coacha lub psychologa sportowego niż trenera psów, a to podejście w Polsce wciąż raczej niespotykane chociaż na pewno potrzebne. Jej zdaniem w zespole zawodniczym człowiek musi pracować głównie nad sobą, bo przecież psy nigdy nie popełniają błędów i nie robią rzeczy bez powodu. Warto więc krytycznym okiem spojrzeć na siebie i zastanowić się, czy ewentualne problemy nie wynikają z błędów przewodnika, jego nieodpowiedniego nastawienia czy negatywnego podejścia do treningu. Czas zakasać rękawy i brać się… za siebie.

Na koniec mam dla Was krótki filmik, złożony z nagrań robionych podczas naszych wejść. Nie zapomnijcie włączyć HD, a po obejrzeniu kliknąć guziczka „Subscribe”!

Informacje ogólne:
Organizator: Tomek Jakubowski (KROGI Dog Training)
Prowadzący: Silvia Cacciatore
Koszt: 750 zł
Miejsce: Borowina k. Warszawy

photo credit: Urszula Charytonik

  2 komentarze do tekstu: „Seminarium obedience z Silvią Cacciatore

  1. Avatar
    27 listopada 2017 at 15:39

    Mój Burek to ledwo siadać umie 🙂 Nie jest pojętny, ale za to bardzo kochany.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      29 listopada 2017 at 17:49

      Często to kwestia nie tyle psiej pojętności lub jej braku, ale sposobu pracy z psem. Może warto podszkolić się w tym zakresie? 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.