Praca ze szczeniakiem to zawsze wspaniałe doświadczenie ze względu na niesamowicie chłonny umysł. Życie z młodym psem to z kolei fantastyczna, pełna niespodzianek przygoda. Z czasem jednak pojawia się w człowieku nieśmiałe pragnienie stabilizacji. Potrzeba, aby wreszcie przestać się zastanawiać, czy 5 spacerów dziennie wystarczy, czy rano na podłodze będzie czekać śmierdząca, żółta kałuża. Z czasem owo pragnienie narasta, a tęsknota za dorosłym, stabilnym psem zaczyna się pogłębiać. Szczeniak, rzecz jasna, wszystkie te tęsknoty i oczekiwania schowane ma głęboko pod ogonem. Człowiek zaś nie może zrobić nic innego, jak przyzwyczaić się do życia z podlotkiem. A gdy już westchnąwszy po raz tysięczny nad swoim losemni całkowicie się z nim pogodzi nagle okazuje się, że obok na kanapie leży… Zupełnie dorosły pies. Jak to możliwe? Kiedy to się stało? Dziś przed Wami 5 oznak psiej dorosłości.
1. Spacer może poczekać
Wbrew obiegowej opinii, większość psów wcale nie potrzebuje codziennie wychodzić na pierwszy spacer równo o 6 rano. Chyba, że mowa o szczeniakach. Kilkunastotygodniowy czworonożny berbeć bez względu na pogodę, porę i ludzkie chęci na zewnątrz musi wychodzić co parę godzin. Po przebudzeniu. Po zabawie. Po jedzeniu. Po piciu. Ciągle. Non stop. Dosłownie cały czas! Najpóźniej po dwóch dniach od odebrania szczeniaka z hodowli świeżo upieczonemu właścicielowi szybko zaczyna wydawać się, że nabył nie psa, ale biegający na czterech łapach, pozbawiony zwieraczy pęcherz. O nieziemsko złośliwym usposobieniu. I to mały, taki, co to wszędzie się wciśnie, a swój słomkowożółty podpis “Tu byłem!” najchętniej zostawi na skrawku dywanu znajdującym pod najdalszym rogiem ciężkiej kanapy.
Dorosłość przychodzi wtedy, kiedy spacer może poczekać. Kiedy rano można spokojnie wypić kawę przed wyjściem z domu. Kiedy w sobotę do południa ogląda się ulubiony serial, a pies zamiast niecierpliwie przebierać łapami po drzwiami tylko leniwie przewraca się na drugi bok.
2. Od Internetu kabel i inne skarby
Wszystkie ważne kable kłębią się pod biurkiem. Aktualnie czytana książka leży porzucona na podłodze obok łóżka. Buty stoją na baczność pod ścianą w przedpokoju i ani myślą schować się do szafki. I co? I nic! Wszystkie te sprzęty są zupełnie bezpieczne, chociaż jeszcze rok temu taki kontrolowany chaos w mieszkaniu niechybnie zwiastowałby rychłą katastrofę. Odcięcie od globalnej sieci. Tyleż nagłe co odrobinę przymusowe odkrycie w sobie chęci do podążania boso przez świat. Zresztą, sami wiecie. Teraz jednak wszystkie te skarby niezbędne do szczęśliwego życia (kto cierpi na FOMO ręka w górę!) są zupełnie bezpieczne, ochrania je bowiem świetlisty nimb psiej dorosłości.
3. Nowa jakość zaufania
Ze szczeniakiem nigdy nic nie wiadomo. Jednego dnia metalowy kosz na śmieci, który mija się zawsze podczas wyjść na spacery jest spoko ziomkiem, innego zaś zmienia się w krwiożerczego zabójcę małych słodkich piesków. Każdy dzień to niespodzianka. Każdy jest ekscytującą przygodą. Coś wspaniałego! Mniej więcej przez trzy doby z rzędu, bo też ile można głaskać kosze na śmieci i uprzejmie witać się z niesionymi wiatrem foliowymi torebkami. Człowiek nieustannie funkcjonuje w stanie podwyższonej bojowej gotowości, by móc natychmiast przyjąć na klatę zagrożenie niesione przez mijaną wcześniej równo tysiąc razy ławkę, agresywną śmieciarką czy rolkarza – zabójcę.
Dorosłość pozwala nieco zluzować pośladki. Wiadomo, psu podczas spacerów należy się uwaga właściciela. Jednak bagaż wspólnie przeżytych doświadczeń i spędzonych razem miesięcy sprawia, że to już nie ta wcześniejsza, nerwowa uwaga, ale uwaga przyjemna i swobodna. Taka, która pozwala zamyślić się i zerknąć na telefon. Taka, za którą idzie przekonanie graniczące z pewnością, że pies zajmujący się swoimi psimi sprawami oderwie się od nich na jedno, krótkie wołanie. Taka, w której jest jest całe mnóstwo zaufania i wzajemnego zrozumienia, a tylko cień niepewności.
4. Frisbee? Agility? Poproszę!
W całej tej zabawie szczeniaczki najgorsze jest to, że wiecznie się na coś czeka. Na ogłoszenie, jaki pies został wybrany na reproduktora. Na cieczkę i krycie. Na pierwsze USG potwierdzające ciążę. Na RTG, które zdradzi liczbę szczeniaków. Na poród. Na odwiedziny w hodowli. Na ten magiczny dzień, w którym w końcu będzie można zabrać czworonożnego smarka do nowego domu.
Wbrew pozorom, ciągłe czekanie wcale nie kończy się wraz z dniem sprowadzenia szczeniaka do domu. Po prostu zmienia się jego charakter, bo zamiast czekać na psa czeka się na możliwość uprawiania z nim tej jednej, jedynej wymarzonej aktywności. Szczeniak zaś, jak na złość, jest wiecznie zbyt młody, zbyt delikatny, niedostatecznie związany aby móc trzaskać chest vaulty lub biegać tory z tyczkami na pełnej wysokości.
A dorosły pies? Nie dość, że nie każe nam wiecznie zastanawiać się, czy to aby na pewno już ten moment, to każdą zaproponowaną aktywność przyjmie z uśmiechem na pysku. A gdy już obie składowe psio-ludzkiej drużyny dostatecznie się zmęczą można wrócić do domu i zająć się wspólnym oglądaniem seriali na Netfliksie.
5. Koniec nagradzania tabletkami
Dorastając pies nabiera doświadczeń i mądrości, koniecznych do lepszego funkcjowania w splątanej dżungli życia. To zaś oznacza definitywny koniec nagradzania siadu tabletką na odrobaczanie, a zwiastuje początek epoki zawijania lekarstw w plastry żółtego sera, smarowanie pigułek masłem czy wciskania ich w kawałki parówki. Nie tak dawno Gambit zamiast wciągnąć swoją porcję pyszności z apteki z siłą i entuzjazmem przemysłowego odkurzacza wypluł tabletkę na podłogę. Tym samym zmusił mnie, do dorzucenia do niej kilku chrupek. Wtedy poczułam, że idzie nowe.
Jakie oznaki dorosłości dostrzegacie o swoich psów? Na które musicie jeszcze poczekać? A może teraz, kiedy towarzyszy Wam dorosły pies pora pomyśleć o szczeniaczku, aby znów zafundować sobie gehennę wstawania o 5 rano na pierwszy spacer i biegania z mopem po mieszkaniu? Nie zapomnijcie podzielić się w komentarzu swoimi przemyśleniami!
photo credit: Iza Łysoń
Tak bardzo prawdziwe 😀 Vuko to dorosły, stateczny mężczyzna od dłuższego czasu, ale ostatnio uderzyło mnie to wybitnie. Otóż, mała sikająca pleśniawa trafiła do mnie podczas jednej z ostatnich sesji na studiach. A trzeba wiedzieć, że jako student architektury, większość moich sesyjnych zadań polegała na malowaniu, rysowaniu, czy lepieniu. Pamiętam jak wyglądało to dwa lata temu i nie wiem, czy słowo armagedon będzie wystarczającym określenie, na porozwalane farby, rozmazane twarze na moich „dziełach”, rozlane szklanki z wodą i ukradzione pędzle. Ostatecznie razu pewnego, zamknęłam się w łazience żeby uciec przed tym potworkiem (klatka tak bardzo niezrobiona jeszcze). Kilka dni temu wykonywałam makietę domu, na co pan pies umiejscowił się obok, położył głowę na dywanie i obserwował. Gdy obserwacja się znudziła, westchnął ciężko i zasnął. Taki dorosły <3 Poza oczywistością jaką jest możliwość uprawiania sportów i czyste dywany, absolutnie uwielbiam w dorosłym Vuku, to że mogłabym go zostawić samego w domu, otoczonego wszystkimi rzeczami świata, a wracając zastałabym go ziewającego na kanapie, z nietkniętymi rzeczami.
Tak! Strasznie fajnie mieć takiego dorosłego psa z którym po prostu dobrze żyje się na co dzień. Ja też (to trochę poza tematem) wychodzę z założenia, że tylko z psem ogarniętym życiowo i takim, który nie sprawia większych problemów można uprawiać sport – bo jak są jakieś ważne kwestie wychowawcze do przerobienia, jak pies stanowi zagrożenie dla siebie, czy dla innych to wszystkie siły powinny być kierowane na ich odpracowanie i na sport zwyczajnie nie zostaje czasu.
O matko, czyli mówisz, że ten spokój życia kiedyś wraca? Post bardzo podnoszący na duchu! ?
Kiedyś! Ty to sobie jeszcze na spokój długo poczekasz, moja droga… Stawiam, że jakieś półtora roku. Chyba, że Luna Ci wychowa potworka. 😀
Strasznie to fajny post! Ze wszystkim się zgadzam! Na szczęście przy obecnym szczeniaku przynajmniej punkt 2. u nas nie istnieje, Milo (obecnie 4,5 msc) jeszcze nigdy nie zainteresował się gryzieniem czegoś innego niż zabawki, nawet zostając sam w domu, gdzie w wiatrołapie stało sobie 6 par butów, on tylko ułożył z kilku z nich piramidkę przy drzwiach wejściowych i sobie z nią czekał na nasz powrót. Trafiłam na najgrzeczniejszego szczeniaka na świecie chyba :O Teraz czekam na kolejnego (od roku) i dla mnie najgorszy punkt 4! Najpierw dłużyło się strasznie czekanie na cieczkę, potem krycie, pierwsze usg, drugie, teraz czekamy na rtg i narodziny, ale najgorsze będzie czekanie na odbiór papisia! No i to aż szczeniak będzie gotowy zacząć coś trenować, oo to przy pierwszym psie się tak dłużyłoooo! Przy kolejnych psach sprawa jest łatwiejsza o tyle, że ma się już tego dorosłego w domu, z którym można trenić, w czasie gdy ze szczeniaczkiem robi się podstawy 🙂
Wooow, dołączy do Was trzeci pies? Ale zazdroszczę! <3
Spacer może poczekać to chyba najlepsze co istnieje. Pamiętam jak rano od razu po przebudzeniu szybko zakładałam pierwsze lepsze buty (Wilson trafił do mnie w lipcu, więc było cieplutko i równie dobrze można było wyjść w jakiejś bardziej wyjściowej piżamie :D), brałam psa na ręce i zbiegałam po klatce, żeby tylko zdążyć. A teraz? Zazwyczaj po zrobieniu rano wszystkiego, co musiałam, muszę budzić psa i prosić go, żeby łaskawie wyszedł spod kołdry i wyszedł na spacer. Jak tak o tym pomyślę to zadaję sobie pytanie czy ja na pewno, ale tak na sto procent, chcę drugiego psa, przy którym będzie powtórka z rozrywki. I będę musiała wszystko chować, gdzie walające się po podłodze kable to u mnie codzienność. Wilson, przykro mi, jednak nie będziesz miał psiego rodzeństwa, bo matce nie chce się chować i odkładać rzeczy na swoje miejsce.
Też odbierałam Gambita w lipcu i miałam ogromne szczęście, że było ciepło, bo szczał wszędzie jak wariat z absurdalną częstotliwością… Masakra. A teraz u nas to samo, można spokojnie zjeść śniadanie i wypić kawe, a dopiero potem udać się na spacer. Najlepiej!
Bede ignorantka i napiesze, ze dokladnie z tych wszystkich powodów nigdy nie marzyl mi sie slodki szczeniaczek 😉
I trafil mi sie piesek, jakiego sobie wymarzylam. Dwuletni, odchowany (przez ulice…), spokojny, rodzinny, kleisty do czlowieka, niewybredny, rodzinny, kochany, rozumny, sprytny…
Szczeniaczki lubie jak najbardziej, sa slodkie, ale najbardziel lubie je u innych ludzi 😀
A tam, szczeniaczki w pracy są bardzo fajne! Tylko w wychowaniu są szalenie kłopotliwe, chyba, że ktoś lubi hobbystycznie non stop ścierać szczyny z podłogi xD
Sama prawda, my jak na razie mamy 1,2 i, 5. 4 już prawie, a na 3 muszę sobie jeszcze zapracować.
Trójeczka najważniejsza! <3
O tak… ja się czasem zastanawiam, co myśmy uczynili. Pomijając już dwa dorosłe psy, przy niespełna rocznym podrostku wzięliśmy kolejnego szczeniaczka. Punkt 4? Tragedia, jak tu się powstrzymywać kiedy ona tak bardzo chce, skakać, biegać, szybciej, wyżej… Dobrze, że starsza zrobiła się wreszcie gotowa na jakieś obciążenia. Spanie jak spanie, dziś sukces! Piszczenie na sikupę odbyło się o 6.00, rany…. tyle spania 😀 Pomijając oczy dookoła głowy to i tak była to świetna decyzja, cud nie pies 🙂