Kontakty z innymi psami. Swoi i obcy na treningach i spacerach

Kontakty z innymi psami to kwestia, która wielu właścicielom czworonogów sprawia trudność. Jakiś czas temu ja również byłam w tej grupie, bo Gambit tuż po tym, jak przywiozłam go z hodowli był mocno nastawiony właśnie na tę aktywność. Obecnie jednak jestem całkiem zadowolona z tego, jak wyglądają jego kontakty z innymi psami – zarówno czworonogami znajomych, jak i tymi spotykanymi podczas codziennych spacerów. Dojście do tego etapu wymagało ode mnie trochę pracy, a przede wszystkim ustalenia jasnych zasad dotyczących nawiązywania relacji z przedstawicielami własnego gatunku. Dzisiaj opowiem trochę o tym, jak w przypadku Gambita wyglądają kontakty z innymi psami.

Odrobina szaleństwa od czasu do czasu nie zaszkodzi.

Gambit bardzo lubi psy, wszystkie. Do tego świetnie się komunikuje i potrafi dogadać się nawet z niekastrowanymi samcami. Swoją sympatię okazuje w entuzjastyczny sposób, ale jeżeli zostanie zniechęcony do kontaktu odpowiednim sygnałem odchodzi, żeby zająć się własnymi sprawami. Myślę, że takie zachowanie to częściowo spadek po ojcu (o walecznym duchu, ale złotym sercu!), a częściowo po tym, że został nieco później odebrany z hodowli. Przez dwa dodatkowe tygodnie funkcjonował w stadzie dorosłych psów, które nauczyły go jak należy rozmawiać z przedstawicielami własnego gatunku. Mam spore zaufanie do „zdolności językowych” swojego psa, jednocześnie jednak wiem, że po świecie chodzą najróżniejsze psy, dlatego ze względów bezpieczeństwa w ogóle nie pozwalam na kontakt z czworonogami, których nie znam. Jakikolwiek.

Oznacza to, że kiedy Gambit biega luzem w parku i zbliża się do nas obcy pies wołam go do siebie i zapinam na smycz lub proszę, żeby się położył i spokojnie poczekał na dalszą część spaceru. Unikam również konieczności mijania się z innymi psami w wąskich przejściach. Chcę być konsekwentna, a raczej trudno mi trzymać się swoich założeń, kiedy labrador na flexi zamiast spokojnie minąć się z moim psem próbuje mu wejść pod ogon lub kiedy owczarek niemiecki sąsiadów kolejny raz próbuje nas zamordować. Takich sympatycznych sytuacji spotkało mnie całe mnóstwo, więc obecnie, nauczona doświadczeniem, jeśli tylko mam możliwość staram się wkręcić z nich zawczasu. Ostatnio taki unik – w postaci wysłania Gambita na półpiętro, kiedy czekałam na windę – uratował mi psa, chociaż ja prawie oberwałam w łydkę, kiedy nasz czworonożny sąsiad chciał powiedzieć „Dzień dobry!”.

Wbrew pozorom, taka radykalna postawa wcale nie oznacza, że Gambit żyje w kompletnej społecznej próżni. Ma kontakty z innymi psami z tym, że dochodzi do nich wyłącznie na moich zasadach. Spotyka się z nimi na treningach, seminariach i zawodach oraz spacerach.

W sytuacjach związanych ze sportem wymagam absolutnej koncentracji na zadaniu również przy innych psach. Chcę, żeby ich obecność w kontekście obedience powodowała jeszcze większe skupienie i zaangażowanie, a nie obniżała koncentrację, więc gdy tylko mogę włączam w swoje treningi inne psy. Czasem to po prostu drugi zawodnik, ćwiczący ze swoim psem gdzieś w pobliżu, innym razem trening rozproszeń, na którym psy pojawiają się w trudniejszych sytuacjach – jak zabawa z przewodnikiem, gdy Gambit musi utrzymać koncentrację przy nodze, czy wysyłania do kwadratu na psa. Zawsze jednak są to psy, które znam i wiem czego mogę się po nich spodziewać, a przede wszystkim takie, do których „przyczepione” są odpowiedzialne właścicielki.

Dzikość. Bardzo.

Osobną sprawą są spacery. Najbardziej lubię spacery równoległe na smyczy, podczas których psy po prostu idą obok siebie, a każdy z nich zajmuje się swoimi sprawami. Uważam, że to niesamowicie cenna forma spędzania czasu, szczególnie dla szczeniąt i młodych psów, które dopiero uczą się tego, że w ich życiu najważniejszy powinien być człowiek.

Lubię także spacery, podczas których psy biegają luzem, ale jednocześnie mam do nich wiele zastrzeżeń. Przede wszystkim, staram się dobierać raczej spokojne osobniki, skupione na własnych sprawach, do tego takie, które na pewno są pod kontrolą swoich właścicieli. Poza tym, spacer bez smyczy jest opcją tylko wtedy, kiedy gdzieś idziemy. Zmierzanie do jakiegoś celu pozwala psom na zupełnie inne interakcje niż wtedy, kiedy ludzie po prostu tkwią w jednym miejscu. Psy mogą się ze sobą bawić, ale również eksplorować powoli zmieniające się otoczenie, a co najważniejsze, z łatwo odejść i opuścić niekomfortową sytuację poprzez zostanie nieco z tyłu i wąchanie trawy lub wysforowanie się do przodu.

Z tego powodu nie toleruję psiarskich, osiedlowych spotkań, podczas których właściciele czworonogów wymieniają się najnowszymi ploteczkami, a te kotłują się i gonią pomiędzy nimi. Uważam, że w takich sytuacjach często dochodzi do nadużyć, bo ludzie są zbyt zajęci sobą, żeby rzeczywiście kontrolować swoje psy i przerwać zabawę, gdy zaczyna się robić nieprzyjemna dla którejś ze stron. Zwierzaki się nakręcają, zabawa szybko zmienia się w znęcanie się nad „najsłabszym ogniwem”. Wzięty na cel osobnik nie ma możliwości wyjścia z sytuacji, bo przecież w samym jej centrum znajduje się jego pan. Takich spotkań konsekwentnie unikam, chociaż prawie codziennie odbywają się gdzieś w okolicy.

Jak widać, w życiu Gambita kontakty z innymi psami są ściśle kontrolowane. Wynika to głównie z mojej troski o jego bezpieczeństwo i komfort. Nie chcę narażać go na spotkanie z potencjalnie agresywnym psem. Zdaję sobie także sprawę z tego, że nie każdy pies może życzyć sobie spotkania z moim – zawsze biorę pod uwagę taką możliwość i ją szanuję.

Jak kontakty z innymi psami wyglądają w przypadku Waszych czworonogów? Pozwalacie im podchodzić do obcych psów, czy może omijacie je szerokim łukiem? Dajcie znać w komentarzach!

photo credit: Iza Łysoń

  17 komentarzy do tekstu: „Kontakty z innymi psami. Swoi i obcy na treningach i spacerach

  1. Avatar
    Ar
    6 października 2018 at 12:46

    A co robisz w przypadku psów latających luzem? Nie zawsze da się w porę zauważyć i bezpiecznie wyminąć… A czy gambit reagował nadmierną ekscytacja na widok psów czy był raczej zdrowo przyjazny? Bo u nas jest niezdrowa ekscytacja, pracujemy nad tym, ale chętnie przeczytalabym doświadczenia innych.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      6 października 2018 at 13:44

      Gambit zawsze był zdrowo przyjazny, więc jak już jakiś pies do mnie podbiegł to mogłam po prostu pozwolić mu się przywitać, natomiast okropnie tego nie lubię i staram się unikać takich sytuacji. Nałatwiej moim zdaniem jest w tym wypadku działać porami i miejscami spacerów i treningów. Trenuję w miejscach, gdzie żaden człowiek przy zdrowych zmysłach nie zwolniłby ze smyczy niewychowanego psa – duże trwniki w centrach miast, przy parkinach galerii handlowych, niedaleko ruchliwych ulic i przyjazdów trawajowych. Na z spacery z kolei, żeby nie podnosić sobie ciśnienia, staram się wychodzić (o ile pozwala mi na to życie) wtedy, kiedy cała reszta społeczeństwa siedzi w domach. Wieczorne – późno w nocy; środkowe jakoś tak, żeby już wszystkie korpo ludki były po spacerze, etc. Jeżeli jest ciepły weekend i wiem, że wszyscy będą rzucać w parkach patyki psom totalnie poza kontrolą – ja idę z moim psem na długi smyczowy spacer na Rynek, gdzie na pewno wszystkie psy będą na smyczach, etc.

      Na Twoim miejscu starałabym się przede wszystkim obniżyć emocje związane z psami u Twojego psa. A więc dużo treningów i spacerów w obecności takich psów, które się Twoim zupełnie nie interesują – są totalnie w swoim świecie (np. takie osiedlowe staruszki, co się wloką łapa za łapą i na nic nie zwracają uwagi) albo są zajęte pracą ze swoim przewodnikiem. Żadnego gonienia z psami przez bardzo długi czas (miesiące, a nawet lata) i konsekwentne pokazywanie, że wysokie emocje i świetna zabawa są wyłącznie u Ciebie. W takich przypadkach dobrze sprawdzają się również mądrze stosowane metody awersyjne, ale tu polecam pracę wyłącznie z dobrym trenerem, który wie, jak takie narzędzia stosować.

      • Avatar
        Ar
        6 października 2018 at 16:01

        A co myślisz o spacerach bez smyczy z grupką psiarzy, gdzie idziemy, a nie stoimy w miejscu? Raz byłam na takim spacerze i psy są raczej młode albo dorosłe, ale podczas spaceru raczej każdy zajmował się zapachami, nie było między nimi jakichś mocnych interakcji. Moja sunia też w takim przypadku zajmuje się sobą. Jedynie gdy jakiś pies gdzieś szybko pobiegnie to wtedy i ona chce. Ale też to co mi w tym trochę nie pasuje to ilość psów (nawet do 10-12) i to że zawsze skład się trochę zmienia.
        A z tą zabawą to już sama nie wiem… Znaczy, zgadzam się, że pies powinien uważżać, że u mnie jest najlepiej, ale konsultowałam emocje mojego psa u dwóch najlepszych (według opinii wielu psiarzy) behawiorystek w moim mieście i obie zaleciły mi (osobno, bez wzajemnej konsultacji) chodzenie na wybiegi, gdyż podobno to było dla mojego psa wskazane. Oczywiście wszystko na pewnych zasadach, ogólnie właśnie egzekwowanie skupiania uwagi na mnie i spokojne zachowanie, które w rezultacie mogły być nagradzane interakcjami z innymi psami. I inne zalecenia wyciszające. Ale nie wiem czy to był błąd czy nie. Było widać poprawę, ale to może być zasługa innych zaleceń. No cóż, mój pies już swoje bieganiny z innymi psami zaliczył, nie cofnę tego. W każdym razie na wybieg już nie chodzę, obecnie ćwiczę odwołanie psa na lince, gdy zainteresuje się innymi psami. Mamy efekty, ale emocje są. No i rozwalają mnie ludzie, którzy dają się ciągać na smyczy swoim psom w lewo i prawo. Ja od nich mojego psa odciągam, a oni jeszcze szybciej popuszczają swoje psy. Albo mój robi kupę, a oni aby szybciej, żeby jeszcze ich pies zdążył złapać tą kupę zanim spadnie na ziemię. Nienawidzę żyć w mieście.

      • Pies do kwadratu
        Pies do kwadratu
        6 października 2018 at 16:19

        Z zasady nie chodzę na żadne psie spędy, gdzie jest całe mnóstwo psów – jak już puszczam swojego psa luzem z innymi psami to to jest wyłącznie w kontrolowanej, wybranej przeze mnie sytuacji, czyli znam psy, znam właścicieli, nie ma tłumu (10 psów to dla absolutnie nieakceptowalna liczba, za dużo chaosu, 3, 4 to taki max) i wszyscy sobie gdzieś spokojnie idziemy.

        Co do zabawy z psami: jeżeli z Twój pies wchodzi na bardzo wysokie emocje przy innych psach, a Ty wymagasz od niego czegoś (kontaktu wzrokowego, siadu, cokolwiek), a potem puszczasz swojego psa na bieganie z psami w nagrodę to uczysz go tego, że określone zachowanie prowadzi do pożądanych przez psa, bardzo wysokich emocji. Pies uczy się kontrolować przy innych psach, bo rozumie łańcuch spokój – komenda zwalniająca – zabawa, szaleństwo, emocje, ale same emocje, jakie ma w związku z kontaktem z innymi psami nie zmieniają się. Przynajmniej ja tak to widzę. Ja będąc w Twojej sytuacji chciałabym nauczyć swojego psa łańcucha, który mówi, że obecność innych psów jest furtką do fajnej zabawy ZE MNĄ. W związku z tym nie pozwalałabym na żadne zabawy z psami, gonitwny, zapasy, etc., tylko robiłabym wyłącznie spacery równoległe na smyczy lub luzem ale z bardzo spokojnym psem, który po prostu żyje w swoim świecie. Konsekwentnie pokazywałabym, że psy są nudne, a ja jestem fajna.

      • Avatar
        Ar
        6 października 2018 at 16:34

        Dziękuję za odpowiedź! Nie wiem czemu więc beh polecały mi te wybiegi, no ale cóż stało się. Wiem, że ideałem byłoby mieć dwa-trzy znajome ułożone psy z ułożonymi właścicielami i z nimi się spotykać, ale nie mam. Przynajmniej mam drugą suczkę w domu rodzinnym. Chociaż ta odkąd mam młodą to też się zrobiła mniej ułożona 😀 Trzeba się wziąć za obie 😀

      • Pies do kwadratu
        Pies do kwadratu
        6 października 2018 at 16:41

        Nie chcę absolutnie zaprzeczać tutaj temu, czego dowiedziałeś się od behawiorystek czy podważać ich komptencji. Nie widziałam Was na żywo, nie wiem jak pracujesz z psem i jak faktycznie wygląda problem. Pamiętaj, proszę, że piszę tu tylko o tym co ja bym robiła będąc na Twoim miejscu na podstawie tego, czego dowiedziałam się z Twoich komenatrzy. Jeśli brzmi to dla Ciebie logicznie – fajnie. 🙂

        Jeżeli Twoje miasto ma na Facebooku jakieś grupy spacerowe możesz popytać tam, czy ktoś ze spokojnym, starszym psem nie chciałby się czasem umówić z Tobą na spacer na smyczy – znajomości z Internetu naprawdę potrafią działać cuda, wiem o co najmniej kilku osobach, które w ten sposób trenowały ze swoimi psami ćwicząc np. spokojne mijanie się. Wszystko było ustalane wcześniej na Messengerze, tak że na samym spacerze po prostu dwójka ludzi z psami na smyczach mijała się w określonym miejscu o określonej godzinie nawet się do siebie nie odzywając. 😉

      • Avatar
        Ar
        6 października 2018 at 16:41

        Chociaż nie, mam jeszcze jedno pytanie :)) Po zdjęciu wnioskuję, że Gambit ma pozwolenie na dziką zabawę z innymi psami (zapewne znajomymi, ułożonymi). Jest to u niego dozwolone, ponieważ nie ma w nim niezdrowych emocji tak jak u mojej suni, a gdyby takie były, to zabraniałaby mu Pani? Jak Gambit mimo szaleństw z psijacielami uczy się, że mimo wszystko Pani jest fajniejsza?

      • Pies do kwadratu
        Pies do kwadratu
        6 października 2018 at 16:47

        Tak, zabroniłabym. Zresztą, na tego typu harce pozwalam bardzo rzadko wydaje mi się, że ostatnia taka sytuacja (nie licząc tej na zdjęciach) miała miejsce jakoś w marcu, więc jak widać mój pies bawi się dziko z innymi psami bardzo sporadycznie. Dodatkowo, kiedy psy się bawią cały czas patrzę na to co się dzieje i jeżeli zabawa przestaje mi się podobać to ją przerywam.
        Gambit jest dorosłym psem od początku prowadzonym z myślą o obedience, więc on już się nie uczy – on wie 😉 Jego główną zaletą jest to, że zamiast mózgu ma dodatkowy żołądek, więc absolutnie nic nie jest w stanie wygrać z serkiem/ kabanosem/ parówką/ kiełbaską treningową. 😛

      • Avatar
        Ar
        6 października 2018 at 17:04

        Tak, właśnie na etapie na którym jestem, ta droga wydaje mi się logiczniejsza. Z tego powodu właśnie od jakiegoś czasu nie chodzę na wybiegi. A ten psi spacer to włąsnie z facebookowej grupy, byłam raz, gdy było mniej psów, a na kolejne spacery zgłaszało się już dużo osób, dlatego ja odpuszczałam. Na mijanki umawiałam się już 3 razy, ale żadna nie doszła do skutku 😀 Dziękuję jeszcze raz

  2. Avatar
    6 października 2018 at 14:13

    Alleluja! Mam dokładnie takie samo zdanie, cieszę się, że nie tylko ja! Patrzą na mnie jak na wariatkę czasem i zdarzyło mi się użyć dużego kasztana schowanego w kieszeni w roli butelki z gazem pieprzowym kiedy właścicielka nie chciała zabrać psa (3 razy większy owczarek niemiecki, który parł w naszą stronę) i zadziałało na szczęście. Dobrze, że nie musiałam go użyć, bo raczej by nie zadziałał :p Mam psa, który obawia się kontaktów z innymi, a wepchnięty w sytuację wjeżdża z buta, zarzuca głowę na kark i próbuje stwarzać pozory turbo-macho. Chodzę więc po trawie, bo przeciętny właściciel bucików nie pobrudzi i z psami na smyczy nie mamy większych problemów, bo jesteśmy poza zasięgiem. Staramy się też jeździć poza miasto w głuszę, gdzie nikt nam nie przeszkodzi, a kontakty z innymi psami wyglądają dokładnie jak u ciebie. High five! Tekst leci na moją stronę 😉

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      6 października 2018 at 15:23

      Ja w ogóle chyba już jestem znana na osiedlu, jako ta osoba, która ma agresywnego psa, bo odejście na bok i nagrodzenie swojego psa za proste ćwiczenie czy kontakt wzrokowy na bank, oczywiście, oznacza, że pies jest agresywny 😛

  3. Avatar
    8 października 2018 at 14:19

    Ja prawdopodobnie jestem zakałą osiedla bo mój pieseczek nie wita się z każdym napotkanym po drodze, a już na pewno nie pozwolę mu na to gdy zacznie wymuszać kontakty pokładając się na ziemi. Dlatego doprowadzało mnie do szału gdy pracowałam nad tym tematem i prosiłam ludzi by nie podchodzili z psem w takim momencie, a oni zachowywali się jakby im ktoś odciął w uszach funkcje słyszenia. Totalna głuchota, ja mówię jedno, a oni sobie i tak robią co chcą. Teraz po jednej czy drugiej spinie, część psiarzy mija nas szerokim łukiem i pewnie w ich oczach jestem tą nawiedzoną psycholką, której pies jest tak niesamowicie poszkodowany i nieszczęśliwy. Ja jednak sądzę, że dużo jest szczęśliwszy mogąc spotkać się z psami, po których wie czego może się spodziewać, które nie postanowią rzucić się mu do gardła, albo które zareagują na wysyłane przez niego sygnały, zamiast z wywalonym jęzorem krztusić się na obroży i targać za sobą po betonie swojego człowieka. Otwarcie przyznaję się do tego, że Vuko nie każdego psiego samca lubi i moim zdaniem ma do tego prawo. Nie jest agresywny bez powodu, sam niezaczepiany raczej zaczepki nie szuka, nie startuje z pianą na przechodzące obok samce(poza jednym przypadkiem) i ignorowany również je ignoruje. Ma czasem te swoje jajeczne tendencje do szefowania i to staram się zwalczać. Od jakiegoś czasu nawet psy które wiją się na smyczy w naszym kierunku ujadając wściekle, mija zupełnie bez zainteresowania i super, dla mnie to już jest całkiem spoko. Znam kilku męskich osobników, których Vuko kocha, na których widok rozbrzmiewa podniosła muzyka, a oni sami biegną w swoim kierunku w spowolnionym tempie i chciałabym aby tak pozostało. Oczywistym jest więc dla mnie, że w większości sytuacji obce psy – nie ma mowy. Nie wiem czego się po nich spodziewać, a już poznawanie się na napiętej smyczy jest dla mnie zupełnym nieporozumieniem. Natomiast uważam też, że nadmierne izolowanie psa od przedstawicieli własnego gatunku może przynieś bardzo dużo szkody i w wielu przypadkach nie jest rozwiązaniem, a jedynie pudrowaniem pryszcza. Gdy zdarzy się mi spotkać sympatycznego psiarza, z sympatycznym psem, który zamiary ma ewidentnie miłe, a i Vuko wyraża chęć to za pozwoleniem obu ludzkich stron, pieski się witają czy bawią i nikomu krzywda się nie dzieje, natomiast podlega to stałej obserwacji psiej mowy ciała. A spacery równoległe lub luźna wędrówka do celu to najfajniejsza rzecz na świecie 😀 Wtedy często nawet dwójka nie przepadających za sobą gagatków, drepta na pełnym luzie, a maksymalnym aktem agresji jest krzywe spojrzenie zza krzaka 🙂

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      8 października 2018 at 15:34

      Też jestem u siebie uważana za wariatkę i niespecjalnie mi to przeszkadza. 😛 Co do sympatycznych psiarzy z sympatycznymi pieskami, to ja taki duet spotkałam raz jeden jedyny i było to już dawnooo temu. Pan z goldenem, jak trenowałam z Gambitem, podszedł i poczekał aż skończę ćwiczenie, po czym zapytał, czy psy moga się przywitać – nigdy później nie spotkała mnie taka uprzejmość, a to już było ze dwa lata temu. 🙁 Wtedy, oczywiście, wyjaśniłam, że chciałabym jeszcze zrobić jedno ćwiczenie i potem zwolnię psa i spoko – pan poczekał, pieski powiedziały sobie „Cześć!” i chwilę razem pobiegały.

  4. Avatar
    8 października 2018 at 14:58

    Ja mam lękliwą suczkę ze skomplikowaną postacią agresji smyczowej, połączoną z turbo ekscytacją psami, popędem łowczym i totalnym brakiem apetytu na cokolwiek, zwłaszcza gdy w pobliżu jest pies. Pracuję z nią od dwóch lat i postęp jest taki, że nie biega już za wszystkim, co ucieka i nie wyrywa do każdego psa, ale… Nigdy nie będzie odważnym psem o naturalnie pozytywnej osobowości, łatwym w obsłudze ani wpatrzonym w parówkę jak w obrazek. Mimo to ma kontakty z psami, ale tylko znanymi i tylko z pewnymi siebie, które albo ją ignorują, albo nie boją się jej energii w zabawie. Świat nie jest jednak idealny i miałam wiele sytuacji, w których oszczekiwały ją lub atakowały psy, zwykle yorki lub sznaucery (nie wiem, o co chodzi z tymi rasami, ale tak to wygląda w naszym przypadku), co w końcu przerodziło się u niej w kompletny brak tolerancji obu tych ras i czego niestety nie umiem z niej wykorzenić. Jedyne co mi pozostaje, to omijać takie psiaki i to bardzo szerokim łukiem.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      8 października 2018 at 15:39

      Ja w ogóle mam wrażenie, że ludzie często podchodzą do małych psów w bardzo specyficzny sposób i zachowania, które w przypadku trochę większego psa byłyby nieakceptowalne ich zwyczajnie bawią. York rzucający się na innego psa na sprawia, że właściciel zabiera swojego psa tylko raczej cieszy się jego zachowaniem – często się w takich sytuacjach spotykam z komenatrzami typu „pani zobaczy, jaki odważny”. :/

  5. Avatar
    DZ
    17 października 2018 at 19:17

    Tak, kontakty z innymi psami to temat rzeka. Mój pierwszy spacer z kilkutygodniową sunią, a tu rzuca się na nas bernardyn, którego właścicielka nie zdołała utrzymać. Kilka tygodni później berneński pies pasterski wpada na mojego psa, razem z ciągniętym na smyczy właścicielem. I najgorsze sytuacje, kiedy pies na napiętej smyczy dyszy, piszczy i skacze przednimi łapami. Niektóre z tych psów moja suczka tak sobie zapamiętała, że teraz, kiedy tylko próbują podejść za blisko warczy i kłapie zębami. Trudno uchronić swojego psiaka przed takimi przykrymi zdarzeniami. Zgadzam się z całą pewnością, że nie należy narażać swojego psiaka na kontakty z obcymi psami. A cieczka u suni to dopiero wyzwanie … Przed moim domem dyżurują 4 luźno biegające psy, bo właściciele w małej miejscowości tak rozumieją opiekę nad psem. No i idziemy na spacer: moja sunia pierwsza, ja i całe stadko kilka metrów za nami.
    Bardzo proszę o analogiczny wpis dotyczący kontaktów z obcymi ludźmi na spacerze, w autobusie, kurier w domu, znajomi. Chciałabym sie upewnić, że postępuję właściwie.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      29 października 2018 at 17:50

      Już w przyszły piątek pojawi się wpis o kontaktach z ludźmi. Musisz jednak pamiętać, że artykuł w Internecie nie powie Ci, czy postępujesz właściwie, czy nie – to zależy od Twojego psa i tego, jaki ma on do obcych ludzi stosunek. Osobiście uważam, że najlepiej kiedy pies przy obcych osobach czuje się pewnie, ale jest spokojny, nie próbuje się z nimi wtać, czy po nich skakać, ale raczej je ignoruje i właśnie do takiego stanu staram się dążyć ze swoim psem. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.