Promocja psa rasowego…

…albo wyjście z PR-owej piwnicy.

Jeżeli chodzi o psy rasowe w Polsce od kilku lat panuje dość skomplikowana sytuacja prawna, która sprawia, że osoba dopiero zaczynająca swoją kynologiczną przygodę może czuć się mocno zdezorientowana. Wielu hodowców zrzeszonych pod egidą FCI marzy o zmianie obowiązującego prawa i próbuje lobbować za nowelizacją Ustawy o ochronie zwierząt, która obowiązuje od stycznia 2012 roku. To już 7 lat!

Biorąc pod uwagę to, jak długa i kręta jest w Polsce droga zmian legislacyjnych dziwi mnie, że dotychczas nie podjęto właściwie żadnych działań mających na celu realną promocję psa rasowego. Bo przecież, skoro nie można ze stowarzyszeniami burka i kocurka walczyć na niwie prawnej wypadałoby – chociażby ze względu na przekonanie o wyższości psów z rodowodami FCI – wytoczyć przeciwko alternatywnym związkom jakieś inne działa. Świat nie kończy się bowiem na felernej ustawie.

ZKwP mógłby z konkurować z pseudozwiazkami na niwie marketingowej, przy odrobinie wysiłku kreując sobie w mediach wizerunek organizacji stawiającej na jakość, zdrowie, wieloletnie tradycje oraz przyjaznej nowym członkom. Problem w tym, że zamiast promować ideę psa rasowego tam, gdzie rzeczywiście ta promocja ma sens, a więc wśród kynologicznych laików, działania większości oddziałów ZKwP ograniczają się do kręgu własnych członków, a zatem osób, które wcale uświadomienia w kwestiach związanych z psami nie potrzebują. Jak zatem ugryźć promowanie idei psa rasowego, tak aby pokazać hodowle zrzeszone w FCI od tej dobrej strony? W niniejszym artykule spróbuję odpowiedzieć na to pytanie.

To, co zaprezentuję poniżej to tylko kilka pomysłów – takich, które można wprowadzić w życie szybko, do tego relatywnie małym kosztem. Jednocześnie uważam, że najwyższa pora, aby PR-em ZKwP zajął się zawodowiec, który stworzy dla tej organizacji długofalowy plan promocyjny, a następnie skutecznie wprowadzi go w życie.

W ręku władzy

Bez zatrudnienia profesjonalnego social media ninja i agencji reklamowej Zarząd Główny oraz zarządy poszczególnych oddziałów mają wciąż spore pole do popisu. To, o czym koniecznie trzeba pamiętać to fakt, że wszystkie ich działania powinny być nakierowane na osoby z zewnątrz, a nie na te już będące członkami organizacji. To ci wszyscy, którzy do tej pory nie mieli psa rasowego (lub w ogóle jakiegokolwiek psa) są publicznością, do jakiej należy trafić.

Pierwszym krokiem promocyjnym nie powinna jednak być reklama, a uporanie się z nadużyciami na własnym podwórku – nie ma co udawać, że te nie istnieją, a wszystkie zrzeszone w FCI hodowle dbają o dobrostan psów na najwyższym poziomie. Tak nie jest, a wszystkie tego rodzaju wypadki są mocno nagłaśniane przez ogólnopolskie media. ZKwP pojawia się w telewizji głównie za sprawą skandalicznych zaniedbań. Reklamowany jest obrazkami psów poupychanych w klatkach, tonących we własnych odchodach – tak samo, jak wszystkie kluby burka i kocurka. Nawet, jeżeli te hodowle, które źle traktują zwierzęta to zaledwie promil tych spod znaku ZKwP to wciąż jest to promil niezmiernie istotny, bo właśnie przez jego pryzmat osoba z zewnątrz postrzega całą organizację. Stąd, najważniejszym działaniem ZG powinno być skuteczne wykorzystywanie wszystkich dostępnych regulaminowo narzędzi pozwalających na kontrolowanie dobrostanu psów i bezlitosne usuwanie z szeregów organizacji tych wszystkich, którzy zaniedbują posiadane czworonogi. Tak, aby rzeczywiście rodowód FCI był synonimem wysokiej jakości i bezpieczeństwa transakcji – ze wszystkich trzech perspektyw: hodowcy, nabywcy i szczeniaka.

Druga sprawa to odpowiednie działania w Internecie. Nie da się ukryć, że żyjemy w czasach powszechnej informatyzacji. Ów fakt powinien mieć odzwierciedlenie również w działaniach ZKwP, tymczasem brakuje rzetelnie prowadzonych, przejrzystych stron internetowych czy fanpage’y. Co więcej, zawarte tam informacje skierowane są przede wszystkim do członków stowarzyszenia. Dla osób, którym zamarzył się piesek danej rasy lub nowych członków ZKwP właściwie nie ma oficjalnych materiałów on line. Ratunkiem pozostają grupy na Facebooku, starsi stażem koledzy i siedzący w temacie znajomi. Nie tędy droga. Przydałyby się niosące pozytywny przekaz materiały dla laików, które wyjaśniają na co zwracać uwagę przy wyborze rasy i hodowli, jak wychowywać szczeniaka, czym są wystawy psów rasowych, a czym sporty kynologiczne, a także co należy zrobić kiedy już kupi się swojego pierwszego psa. Chciałabym szczególnie podkreślić ten ostatni punkt, bo uważam, że byłoby dobrze, gdyby każdy nowy członek wiedział co ma robić i czuł się po prostu mile widziany w organizacji, do której zdecydował się wstąpić. Nie jest to wcale trudne. Na początek wystarczyłby artykuł, podlinkowany w widocznym miejscu, który wyjaśniałby pierwsze kroki jakie należy podjąć po zakupie szczeniaka. Ważne, aby był napisany w odpowiednim tonie: „Miło nam powitać Cię w naszym gronie! Razem z Tobą cieszymy się z nowego członka Twojej rodziny. Jeżeli chcesz wyrobić rodowodów swojemu szczeniaczkowi, to…”. Komuś, kto nabył już kilka psów wszystkie startowe procedury wydają się zupełnie oczywiste, jednak osoba, która dopiero zaczyna, nasłuchała się o rodowodach i dziwnych klubach może nie do końca rozumieć różnicę między rodowodem a metryką. Warto wyjść wszystkim takim wątpliwościom naprzeciw.

Większe otwarcie na osoby z zewnątrz przydałoby się nie tylko w przestrzeni wirtualnej. Świetną okazją do promocji psa rasowego są wystawy. Organizuje się ich w Polsce dużo, odbywają się zarówno w większych jak i mniejszych miastach, więc dla kogoś kto jest po prostu ciekawy i chciałby zobaczyć coś innego to wyśmienita okazja na liźnięcie tematu. Tymczasem bilety wstępu i parking dla czteroosobowej rodziny mogą kosztować nawet około 100 zł. To całkiem sporo, jeśli wziąć pod uwagę, że mówię o osobach, które wchodzą na wystawę w ciemno, bo usłyszały, że na lokalnym stadionie odbywa się jakieś związane z psami wydarzenie. Myślę, że skutecznym krokiem promującym wystawy mogłyby być w przypadku wystaw dwudniowych ustanowienie niedzieli dniem darmowego wstępu. I, oczywiście, ogłoszenie tego faktu odpowiednio wcześniej szerszej publiczności. Sympatycznym i skutecznym sposobem na promocję idei psa rasowego mogłyby okazać się również małe, lokalne imprezy typu pikniku z psem. Nie wystawy, na których wszystko odbywa się w pośpiechu, ale okazja do spotkania w małym gronie, spokojnej rozmowy i bliższego poznania psów konkretnych ras, pokazy i otwarte wykłady. Wspaniale wpisują się w ten schemat działania Klubu Owczarka Belgijskiego.

Na głowie hodowców

Osobną sprawą jest to, jak reklamują się sami hodowcy. Nie da się ukryć, że obecnie wyjątkową rolę w propagowaniu działań hodowlanych odgrywa poczta pantoflowa. Odnoszę wrażenie, że umieszczenie ogłoszenia o narodzinach szczeniąt na portalach sprzedażowych jak OLX jest postrzegane w środowisku negatywnie. To błąd, bo to właśnie tam kieruje się w pierwszej kolejności potencjalny kupujący, który dotychczas nie miał do czynienia z psami rasowymi. Ponownie wracamy więc do kwestii obecności w sieci. Posiadania swojej strony internetowej aktualizowanej na bieżąco, która wygląda zachęcająco i nowocześnie, prowadzenie fanpage’a na Facebooku oraz zamieszczanie ogłoszeń na przeznaczonych do tego portalach to podstawa prowadzenia biznesu. Bez tych działań kupujący ma niewielkie szanse do danej hodowli trafić, a przegląd OLX pokazuje mu się, właściwie nie ma dla stowarzyszeń burka i kocurka żadnej alternatywy.

Druga kwestia to coś, co czym pisałam już kiedyś w osobnym artykule, czyli odpowiednia komunikacja z potencjalnym kupującym. Kulturalna i wyważona. Zawsze, bez względu na to, jak zachowuje się rozmówca i czy jest dobrym materiałem na potencjalnego właściciela psa. Bo nawet, jeżeli nie jest to można powiedzieć mu to w spokojny sposób, wyjaśnić dlaczego się tak uważa i uprzejmie skierować go w odpowiednim kierunku. Choćby po to, żeby taka osoba chwilę później nie trafiła do pseudohodowcy, od którego usłyszy „O panie, to te chamy z ZKwP tak panu nakłamały!”. W każdej chwili, podczas każdej rozmowy z ewentualnym nabywcą szczeniaka trzeba pamiętać, że zachowanie jednostki w oczach osoby z zewnątrz wystawia świadectwo całej organizacji. Ta zasada tyczy się rozmów prowadzonych w cztery oczy, przez telefon oraz wypowiedzi w Internecie (komunikatory, grupy na Facebooku, etc.).

Jakkolwiek siły działań w sieci i właściwej komunikacji nie można przecenić trzeba przyznać, że poczta pantoflowa zawsze będzie istotnym kanałem promocji, toteż warto być po prostu dobrym hodowcą. Takim, który utrzymuje kontakt z właścicielami swoich szczeniąt i w razie potrzeby służy radą. Takim, którego bez wahania poleci się dalej.

*

Jak widać, wcale nie potrzeba wiele, aby trochę ocieplić wizerunek ZKwP i uczynić tę organizację bardziej otwartą na osoby z zewnątrz. Z pewnością ktoś, kto profesjonalnie zajmuje się marketingiem mógłby powiedzieć na ten temat zdecydowanie więcej i zaplanować długofalowe działania promocyjne. Wierzę jednak, że nawet wprowadzenie proponowanych tu małych kroków mogłoby przyczynić się do promocji psa rasowego. Szczególnie, że reklamy w telewizji czy seriale dokumentalne nie przyniosą pożądanych efektów, jeżeli instytucja, którą będą promować pozostanie niechęta zwykłym ludziom.

  16 komentarzy do tekstu: „Promocja psa rasowego…

  1. Avatar
    4 stycznia 2019 at 12:47

    Promocja „psa rasowego” niesie za sobą ryzyko złego odbioru. Niektórzy mogą pomyśleć, że sprzeciwiamy się burkom, a schroniska i fundacje mogą mieć uraz, że zamiast wspierać adopcje jesteśmy za psami rasowymi i „rasowymi”. Podoba mi się pomysł ocieplenia wizerunku i promocji ZKwP, jako organizacji należącej do FCI. Z pewnością pomogłoby to Związkowi, ale czy rzeczywiście nabywcy psa zwracają uwagę na wizerunek organizacji? Wszystkie pseudo związki nie mają najlepszej reputacji ani reklamy, a i tak psy z pseudohodowli są chętnie kupowane. Myślę, że promocja psów z ZKwP, zamiast z innych związków, to trochę inny temat niż ocieplanie wizerunku ZKwP. Poza tym, jak tu ocieplać swój wizerunek, skoro ma się tyle za skórą? Czy to przysłoni wady hodowli takie jak skracanie kuf, obniżanie owczarków, obniżanie jamników, wywalanie z hodowli psów ze względu na drobne różnice lub wręcz przeciwnie – nastawienie na hodowlę psów o określonym eksterierze, który z weterynaryjnego punktu widzenia niesie za sobą ryzyko (jak chociażby zawinięte ogonki u mopsów). Hodowanie psów niesie obecnie za sobą dużo wątpliwości, pytań i sprzeczności. Niewątpliwie Związek ma co robić i w różnych sprawach trzeba podjąć zdecydowane kroki. Np. takie, jak Klub (bodajże) Mopsa. Słyszałam o akcji, którą zrobili i miała na celu promocję psów rasowy (tnz. zamiast z pseudo) – przed seansem w kinie dali publiczności krótki uświadamiający wykład oraz rozdali ulotki. Moim zdaniem – bardzo fajna inicjatywa.

    • Avatar
      4 stycznia 2019 at 12:52

      Miałam a myśli, że ma się swoje „za uszami” xD

    • Avatar
      Anita
      4 stycznia 2019 at 17:27

      Właśnie o tym samym pomyślałam w kwestii adopcji – trzeba do tematu podejść delikatnie i z głową, bo można zostać porządnie zhejtowanym za „odwracanie” ludzi od schronisk.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      4 stycznia 2019 at 21:25

      Myślę, że nabywcy zwracają uwagę na to, jak są traktowani – a prawda jest taka, że w pseudohodowlach traktowani są o wiele lepiej niż w hodowlach ZKwP. Widać to szczególnie w Internecie, na związkowych i rasowych grupach, gdzie osoby z zewnątrz traktuje się wyjątkowo chamsko, pytania i wątpliwości zbywa i wyśmiewa i nikt nie (albo mało kto) chce początkującej osobie przyjść z pomocą. ZKwP jest organizacją nieprzyjazną osobom z zewnątrz z każdej strony – zarówno przez zamierzchłe, skomplikowane procedury i brak poprawnie przeprowadzonej informatyzji, jak i z powodu hodowców, tworzących sztuczne bariery i pieęgnujących poczucie (fałszywe) elitaryzmu. Nie tędy droga.

      Przerasowienie to, oczywiście, ogromny problem. Mam wrażenie, że jednak znacznie mniejszy w krajach, gdzie uprawnienia hodowlane opierają się nie tylko o oceny z wystaw, ale również badania i working merit (np. Finlandia). Tu już mówimy o zmianach w regulamie hodowli; mam wrażenie, że te są postulowane od dawna, ale w gruncie rzeczy nikt z tym nic nie robi, bo też mało komu tak naprawdę na tym zależy. Wprowadzenie obowiązkowo working merit dla ras pierwotnie pracujących z człowiekiem otworzyłoby drogę do uprawnień hodowlanych osobom takim jak ja/ z psami takimi jak mój, ale jednocześnie zamknęłoby ją rzeszom innych hodowców, produkujących np. owczarki – ozdoby ogrodu/ psy na kanapę. 🙁

      Bardzo ciekawe jest to spostrzeżenie z brakiem promowania adopcji. Przyznam, że o tym nie pomyślałam w ten sposób, bo też uważam, że adopcja zwierząt ma w Polsce (i nie tylko) bardzo dobrą prasę i jest świetnie spostrzegana społecznie. Do tego stopnia, że wręcz nieco zakłamuje się rzeczywistość w kwestii problemów psów adopcyjnych (bez względu na to, czy chodzi o kundelki ze schroniska czy też np. o psy rasowe zmieniające domy, bo ktoś sobie nie poradził).

      • Avatar
        Moni
        21 października 2019 at 10:19

        Po co sterylizować – myśli niejeden? zawsze znajdę chętnych na słodkie pieski i kotki, a jak nie to się podrzuci na wieś. Ludzie mają podwórka, to wezmą.
        Po co wszem i wobec głosić, że zwierzę adopcyjne ma problemy? Żeby nikt nie wziął? Lepiej pewne rzeczy przemilczeć, a rozpisywać się o błogim , tęsknym spojrzeniu.
        Adoptujesz – jesteś GOŚĆ,
        Kupujesz – jesteś SNOB.
        Oddajesz adopciaka (bo agresywny, itp) -nie masz serca, jak tak można?
        Taki jest światek dobrych ciotek ratujących zwierzątka. A i jeszcze – sterylizować wszystko co się rusza (nie ma znaczenia czy pies lękliwy czy nie -pod nóż – a Ty naiwny przyszły właścicielu rób sobie co chcesz).
        O tym nikt nie mówi przed adopcją. Ale chyba nie tędy droga.
        Dlatego promocja psa rasowego jest tak istotna! Prawda jest taka, że efektywne promowanie psa rasowego, w długiej perspektywie przyczyni się do zmniejszenia bezdomności. Jeśli nie będzie popytu na darmowe pieski to nawet „Januszek” z „Grażynką” w końcu zorientują się, że nie warto być rozmnażaczem. No bo co z tym przychówkiem zrobić? – To obraz utopijny, ale w jakimś stopniu możliwy do realizacji. Margines zawsze będzie.
        Oczywiście należy pomagać bezdomniakom, a jednocześnie promować psa rasowego.

  2. Avatar
    Anita
    4 stycznia 2019 at 17:24

    A ja się czasami zastanawiam co Związek tak naprawdę ROBI, skoro wiadomo już czego nie robi. Złożyłam metrykę w październiku, rodowodu nadal ani widu ani słychu.

    • Avatar
      4 stycznia 2019 at 17:57

      Związek to ludzie, zatem jedne oddziały działają sprawniej, inne gorzej. Podobnie Zarząd Główny, jeśli nie otrzymuje zbyt wielu informacji od hodowców to zgarnia kasę i uznaje, że problemów nie ma. A są, tylko coś o nich cicho. Z drugiej strony przykro mi, że osoby które najbardziej narzekają na dany problem same nie zaczynają działać, a jedynie manifestują swoje niezadowolenie. Wiadomo, samemu ciężko coś zdziałać, ale zawsze musi być ten, kto popchnie pomysł i weźmie nieco odpowiedzialności na siebie, żeby znaleźć sprzymierzeńców, którzy też będą działać, a nie tylko gadać.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      4 stycznia 2019 at 21:26

      Stawiam, że leży sobie w oddziale i czeka, ale nikt Cię o tym nie poinformował. 😛 Tak, zdecydowanie procedury zawodzą!

  3. Avatar
    6 stycznia 2019 at 15:32

    Zastanawiam się, czy Związkowi się to opłaca. To jednak wyjście ze skostniałych strategii działania (koszt poświęconego czasu, refleksji i egzekucji), które musi przełożyć się na jakiś zysk. Zysk wizerunkowy jest równie istotny jak wymiar stricte finansowy, ale pytanie brzmi – po co? Nie uchroni to nikogo przed burzami, kiedy jakaś afera zostanie naglośniona przed media, potencjalnych nabywców też raczej nie ściągnie, bo amatorzy maltańczyków za 500 złotych zostaną przy tym „segmencie” rynku, dyskusje będą dalej prowadzone w kręgach pasjonatów i psiarzy, którzy dyskutują o tym już teraz. Także o ile rozumiem wartość dodaną, tak widzę również, że dla ZKwP to dużo roboty, która nie musi niczego zmieniać.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      7 stycznia 2019 at 11:09

      Myślę, że się opłaca, bo koszt proponowanych działań jest de facto znikomy, a wbrew pozorom jest wiele osób, które nie szukają koniecznie yorka czy maltańczyka za 300 zł, ale zwyczajnie – nie wiedzą i kupują psa ze źródła, na które trafią i które wyda się im wiarygodne. Sama spotkałam sporo takich przypadków na seminariach, szkoleniach czy w psim przedszkolu. Sądzę, że to właśnie jest grupa, do której związek poiwnien się starać trafić. Szczególnie, że wśród jego członków narzekanie na obowiązujące prawo i panoszenie się pseudohodowli jest powszechne, więc zakładam, że to coś co jednak przeszkadza – zamiast narzekać, można by jednak przyznajmniej odrobinę działać w kierunku zmiany sytuacji, choćby poprzez prezentowanie bardziej otwartej na nowe osoby postawy. 🙂

  4. Avatar
    8 stycznia 2019 at 10:21

    Nie chcę tu jakoś siać zamętu, ale wydaje mi się, że Związkowi nie pomaga także nazywanie pseudohodowlami wszystkich hodowli, które nie są zrzeszone w ZKwP. W świetle prawa nie zawsze są to pseudohodowle, dopóki to prawo obowiązuje. Natomiast psy z hodowli spoza związku nie są psami rasowymi z rodowodem. Co też nie każdy rozumie. Zamiast krytyki i krytykanckiego podejścia powinni postawić na promocję własnych wartości. Niestety w mediach pojawiają się tylko informacje negatywne na temat Związku i ludzie myślą, że tak naprawdę płacą tylko za papierek, bo i tak nie ma pewności, że hodowla zrzeszona w ZKwP jest dobra. A cena szczeniaka jest pięć – dziesięć razy wyższa niż od sąsiada ze wsi obok, no i trzeba podpisać umowę, nie zawsze korzystną dla przyszłego właściciela psa, i trzeba się często naprawdę naszukać hodowcy.
    Moje zdanie na temat poczynań związku też nie jest dobre. Doprowadzono na skraj rozpaczy wiele ras, dążąc do wystawowego”wzorca”, który ma się nijak do zdrowia psa. Buldogi francuskie, jamniki, owczarki niemieckie i wiele przykładów ras, którym zmieniono fenotyp dla widzimisię. Nie podoba mi się, że Związek milczy w tej sprawie. Choć pewnie nie brakuje tam prawdziwych pasjonatów, mam wrażenie, że jak zawsze chodzi głównie o pieniądze.

  5. Avatar
    10 stycznia 2019 at 15:12

    Dla mnie widok jakiejkolwiek pseudohodowli jest strasznym przeżyciem. Ile tego można znaleźć na portalach ogłoszeniowych to się w głowie nie mieści…

  6. Avatar
    Assa
    16 stycznia 2019 at 22:44

    Właśnie przez parę miesięcy temu pojawił mi się pomysł na psa, pierwszego psa w życiu. No i właśnie początkowo myślałam o rasowcu i oczywiście z hodowli zrzeszonej w ZKwP, bo według mnie logiczne jest to że jeśli w pseudohodowli szczenie kosztuję czasem dziesięciokrotnie mniej to gdzieś te oszczędności się na szczenięciu odbiły, a ja nie chcę mieć psa na kilkanaście lat z taki startem. Chcę by ten mój wymarzony szczeniak był wypicowany, zesocializowany i zdrowy przede wszystkim.

    Tylko jak właśnie rozpoczęłam szukania potencjalnych ras i hodowli to ciężko mi było znaleźć niektóre informacje. Choćby jakąś spójną listę wszystkich aktywnych hodowli. Nie wiem, czy to taka bardzo trudna sprawa. Bo ja np jako laik chętnie bym poszukała jakiś hodowli niedaleko mnie, w rasie która mnie interesuje i chętnie bym się umówiła z hodowcami na jakiś spacer. Żeby naocznie się przekonać, czy to jest właśnie to czego chcę i dowiedzieć się czegoś o psach tej rasy z słów eksperta… (choć w sumie do tej pory nie wiem, czy jest to w dobrym tonie). Przez fejsa też szło mi opornie, bo miałam wrażenie że osoby zupełnie zielone są wśród niektórych rasach niezbyt miło widziane… a ja szukałam psa z lini pracującej. Nie oceniam tego, może i słusznie się odstrasza ludzi od takich psów… ale jak po raz kolejny czytałam że rasa jaka mi się podoba jest dla doświadczonego przewodnika to mnie krew zalewała. Bo wychodziło mi że powinnam sobie kupić jako pierwszego psa jakiegoś mopsa bo każdy inny zabije mnie lub moje mieszkanie 😉

    Koniec końców musiałam przeznaczyć swoje oszczędności na coś innego i zdecydowałam się na adopcję. Jakimś cudem trafiłam na psi ideał z którym planuję na wiosnę popróbować jakieś zerówki w obi 🙂 Jednak wpadłam w te psy na tyle mocno, że już podjęłam decyzję że chcę kolejnego (za rok, dwa). No i tym razem z pewnością szczeniaka. Tylko jak myślę o powrocie do szukania hodowli… to mi trochę słabo się robi na tą myśl.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      25 stycznia 2019 at 11:05

      Szukanie hodowli, jak się nie siedzi w danej rasie (a czasem nawet jak się siedzi) to potrafi być naprawdę droga przez mękę, niestety. 🙁

  7. Avatar
    Annymore
    24 stycznia 2019 at 03:09

    Genialny artykuł – wszystko w samo sedno!! I nie zarzucałabym, że odciąga się tu od adopcji psów schroniskowych itp., bo adopcje akurat mają wystarczającą „reklamę” i to jet dobre. Ale sprawa poruszna w tym artykule dotyczy nie tych, ktorzy chcą mnieć psa (jakiegokolwiek) tylko tych, co chcą konkretnego psa i wychować go od szczeniaka.
    NIepodoba mi się tylko pomysł darmowych niedzielnych wejść na wystawy – moja rasa wystawiana jest z reguły w soboty;-)

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      25 stycznia 2019 at 11:04

      Dzięki! Ogromnie cieszę się, że są wystawcy, którzy patrzą na sparwę w podobny sposób. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.