Doskonale znana z mediów wizja idealnego, rodzinnego życia, to taka, w której mieszczą się nie tylko mama, tata i dwójka dzieci, lecz również dom na przedmieściach. Taki z soczyście zielonym trawnikiem, po którym biega pies. Bez wątpienia dla wielu osób to obraz słodkiej, wymarzonej przyszłości; cel, do którego dążą i dla którego pracują. Wydaje się, że wspomniany pies powinien mieć podobne spojrzenie na sprawę. Nie od dziś przecież wiadomo, że jak pies to tylko do domu z ogrodem! Wszak zwierzę, szczególnie takie wyjątkowo aktywne i słusznych gabarytów, męczyłoby się w bloku.
Pogląd ów jest w społecznej świadomości do tego stopnia zakorzeniony, że można natknąć się na ogłoszenia hodowli lub fundacji oferujących swoje psy wyłącznie osobom, które mają szczęście mieszkać w domu z ogrodem. Czy słusznie? Czy pies rzeczywiście męczy się w bloku? Czy nieograniczony dostęp do ogrodu jest marzeniem każdego aktywnego lub większego czworonoga czy może psie fantazje kręcą się wokół zupełnie innych tematów?
O tym, że pies i mieszkanie w bloku to wcale nie takie złe połączenie pisałam krótko dawno temu. Niedawno jednak kolejny raz gdzieś w otchłani Internetu rzuciła mi się w oczy opinia dotycząca niechęci wobec zjawiska męczenia psów koniecznością mieszkania w blokach. Tak się składa, że nie uważam, aby czworonóg w mieszkaniu (nawet takim naprawdę niewielkim!) tylko czekał aż TOZ przyjedzie na sygnale, aby wyrwać go z piekła na blokowisku. Przeciwnie! Jestem zdania, że psy mieszkające w blokach często prowadzą zdrowsze, bardziej urozmaicone życie od tych, które los obdarzył dostępem do ogrodu. Własny skrawek terenu bardziej bowiem niż na samego psa działa na właściciela zwierzęcia. Najczęściej, po prostu, rozleniwia.
*
Jest kilka podstawowych umiejętności, które powinien posiadać każdy pies, aby dało się z nim dobrze żyć. Aby spędzanie czasu razem było przyjemnością zarówno dla człowieka, jak i dla zwierzaka. Nie chodzi o podawanie łapy i elegancki siad wykonywany zawsze na pierwszą komendę, ale o naprawdę podstawowe rzeczy, które zapewnią psu możliwość poruszania się po świecie bez nadmiernego stresu. Chodzi o zdrowie, pewność siebie w obliczu różnych bodźców, umiejętność spokojnego zostawania w samotności i odpoczywania. Jeśli dodać do tego skuteczne efekty podstawowego szkolenia, jak wracanie na zawołanie, chodzenie na mniej więcej luźnej smyczy i dorzucić jeszcze przyjazny charakter dostajemy przepis na naprawdę fajnego psa rodzinnego. Takiego, z którym można wpaść do znajomych, zabrać się na wakacje, iść do parku albo po prostu poleżeć razem na kanapie.
Pewność siebie w zderzeniu ze światem zewnętrznym i temperament to cechy, które w znacznym stopniu psy dostają od rodziców w genetycznym pakiecie. Ale, ale! Nawet najlepiej wyposażonego przez naturę czworonoga można skutecznie zepsuć, jeżeli zaniedba się szczenięcą edukację i realizację podstawowych potrzeb zwierzęcia. W tej kwestii ogrom dobrego mogą dać psu najzwyklejsze spacery: poruszanie się spokojnym kłusem jest zdrowsze niż dziki sprint za piłką rzucaną bez opamiętania w ogrodzie, a poznawanie nowych miejsc, zapachów, dźwięków, istot i sytuacji w mądry sposób wpłynie korzystnie na psią głowę. Wystarczy wyjść poza swoją posesję. Codziennie.
Mając do dyspozycji ogród ogromnie łatwo o tym zapomnieć. Bo akurat pada, bo humor nie ten, bo czasu mało. W ten sposób mijają cenne tygodnie, czasem nawet miesiące lub lata. Aż w końcu okazuje się, że zamiast wspaniałego czworonożnego towarzysza w domu mieszka bestia na czterech łapach: sfrustrowana, odbodźcowana, nie potrafiąca poradzić sobie z emocjonalnym ciężarem wszystkiego co dzieje się poza jej wąskim światem, za to doskonale radząca sobie z trawnikiem, który już raczej nigdy nie będzie soczyście zielony.
Demonizuję? W jakimś stopniu – na pewno. Domyślam się jednak, że każdy z nas przynajmniej raz w życiu widział takiego psa. Psa, który od życia dostał ogród, a tymczasem zdecydowanie bardziej przydałby mu się mądry, zaangażowany właściciel, który spędzałby z nim czas na wspólnych aktywnościach. Wierzę, że właśnie o to chodzi w posiadaniu psa – żeby razem spędzać czas, razem ruszać się, bawić, uczyć i wypoczywać.
Pies, który mieszka w maleńkiej kawalerce może mieć niesamowicie klawe życie. Po brzegi wypełnione ciekawymi spacerami, wycieczkami w nowe miejsca, szkoleniem i nauką komend oraz rozmaitymi aktywnościami z właścicielem. Ogród wcale nie jest mu potrzebny do szczęścia. Po dniu pełnym wrażeń taki pies wypoczywa, czyli po prostu idzie spać. Na kanapie, na dywanie albo na swoim legowisku. Nie potrzebuje dodatkowego ruchu w postaci możliwości biegania po posesji. W mieszkaniu nie będzie galopował po ścianach i suficie, niszczył mebli lub męczył się – cokolwiek miałoby to dokładnie oznaczać. Będzie wypoczywał, by następnego dnia być gotowym na nowe przygody.
Pies, który mieszka w domu z ogrodem również może mieć niesamowicie klawe życie. Tak się jednak składa, że ogród ma z jakością psiego życia niewiele wspólnego. Ważny jest mądry, zaangażowany człowiek, który sprowadza do domu psa po to, aby zyskać towarzysza codziennego życia – a nie ozdobę posesji.
*
Nie chciałbyś trzymać psa w mieszkaniu, bo uważasz, że biedny zwierzak męczyłby się i nie miałby co ze sobą zrobić? W takim razie nie powinieneś trzymać go również w ogrodzie, bo pies nie ma sam zajmować się sobą. To Ty masz zająć się swoim psem!
Bardzo dobry wpis! Uważam że niejeden pies mieszkający w domu z ogrodem ma mniej ruchu niż te, które mieszkają w bloku.
Dziś piątek więc wieczorem razem z moim czworonogiem idziemy na dłuższy spacer niż w tygodniu.
Pozdrawiam!
Mieszkanka bloku w dużym mieście.
Dzięki! Bardzo mi miło, że artykuł Ci się spodobał! 🙂
To prawda, psy w blokach często cieszą się naprawdę super życiem. My dziś wieczorem trenujemy, a jutro będziemy trzaskać kilometry 😀
Trzymcie Bernardyny i Berneńskie w bloku zimą napewno będzie im komfortowo.sie ogrzać a później sie ludzie dziwią że im taki pies 7,8 lat tylko żyje
Masz 100% racji, szkoda tylko że ci najgorsi krzykacze nigdy tego nie przeczytają 🙁
Niestety, jako że duża część społeczeństwa ma psy (chyba każdy przynajmniej zna kogoś kto ma) wydaje się że nie może to być przysłowiowa „fizyka kwantowa” i najlepiej wszystko robić na intuicję. Intuicja podpowiada że „pies to prawie wilk”, że świetnie się bawi ujadając na ludzi za ogrodzeniem, że miejsce zwierząt jest na zewnątrz – to tak ma być. Ta sama dyskusja jest z kotami wolno wychodzącymi, niektórzy są święcie przekonani że lepiej jakby miały życie „krótkie ale szczęśliwe”.
Ja akurat bardzo źle znoszę takie komentarze, a mieszkając z seterem w bloku jestem ich łatwym celem. Mam nawet sąsiadkę, która napotkana w windzie nigdy nie omieszka wyrazić swej opinii jak to nasz pies cierpi. Próbowała kiedyś napuścić na nas swojego męża, który zaczął coś tam mówić że „no słyszałem jak wyje” (mieszkają 4 piętra od nas) ale nie był w stanie utrzymać twarzy do końca zdania i zaczął się śmiać 🙂
Niestety, żeby takie komunikaty trafiły do największych krzykaczy należałoby to puszczać w telewizji przez następne pół roku. Co najmniej. Obawiam się, że mój blogasek jeszcze długo nie będzie miał aż takiej siły przebicia. 😉
Ojej, współczuję takich wspaniałych sąsiadów. Moja seterka wychowywała się w bloku, chodziła na dłuuugaśne spacery, wybiegi, spotkania z psami, canicross i generalnie miała całkiem fajne życie – w domu po prostu spała, była w tym prawdziwą mistrzynią. 🙂 Domyślam się, że u Ciebie jest podobnie, więc głowa do góry, nie przejmuj się komentarzami i rób swoje. 🙂
Mój pies jest domowo podworkowy. Bell woli za podwórku i ja to szanuje. Ale wiem, ze mnie to nie zwalnia ze spacerów i pracy z psem. Wiec podweorek tez bym nie demonizowala. Bo tak naprawdę wszystko zależy od człowieka… w domu tez moize mieszkać psi frtustrat.. który jak zxostasje sam to wyje,_szczerka i niszczy…
W każdych warunkach można sobie wychować koszmar na czterech łapach, to jasne. 🙂 Po prostu mam wrażenie, że jednak nieco łatwiej o to w przypadku domu z ogrodem ze względu na bardzo powszechne przekonanie, że jak pies ma teren to sam się sobą zajmie. W ogóle, problemem psów jest stosunkowo niski próg wejścia – nie trzeba mieć absolutnie żadnej wiedzy, żeby mieć psa, więc często zwierzęta trafiają do osób niekoniecznie przygotowanych na taką odpowiedzialność.
Jeden z moich ulubionych tematów 😉
Mam psa, i mam ogród. Pies to kundelek Mirka, który byrdzo chetnie przebywa w tym ogrodzie, gdy ktos z nia tam przebywa. Czy cokolwiek robi, po prostu jest. Mirka samotnie ogrodu nie uzywa. zeby Mirka zahaczyla o ogród, musialabym tam wpuscic inne psy, jakies koty, byc moze kury, króliki, stado mysz… wtedy ogród dla samej Mirki bez czlowieczego towarzystwa bylby i ciekawy!
Masz racje, sam fakt posiadania ogrodu nie znaczy dla psa nic, jesli ma byc sam w tym ogrodzie. I wiele psów bez ogrodu prowadzi o wiele ciekawsze zycie, zwykle ciekawsze zycie,l niz pies samotny w takim ogrodzie.
U nas ciekawostka jest jeszcze fakt, ze Mirka nie zrobi we wlasnym ogrodzie kupska w sensie, ze z powodu pogody czy braku wlasnej checi, wypuszcze ja do ogrodu i ona z´tam sie wyprózni. Nie ma takiej opcji i koniec. Z apotrzeba chodzi sie daleko poza dom, do którego to domu nalezy i ogród, wiec latwizny z Mirkja nie ma.
Notabene Mirka czula sie jak ryba w wodzie podczas odwiedzin na 15 pietrze wiezowaca, i uwielbiala jezdzic winda na spacer. Taka odskocznia od zycia na prowincji.
Z kolei mala Trixi, jork mieszkajacy na stale na tym 15 pietrze, podczas pobytu u nas chetnie uzywala sama ogrodu. Wyniuchala wyjscie przez piwnice, wychodzila sobie na podwórko, na (duzy) ogród, po prostu zwiedzala, calkiem sama, i to ja fascynowalo, takze sasiedzkie kury za plotem. Znaczy warto psu czasami zmienic otoczenie.
Myślę, że używanie ogrodu w przypadku psów, które nie mają go na co dzień to trochę inna sprawa – bo siłą rzeczy dla takiego psa ogród nie jest częścią domu, tylko kawałkiem obcego terenu do zbadania, tak samo, jak np. pokój hotelowy, który fajnie jest sobie zwiedzić nim się pójdzie spać do klateczki. 🙂
Mój sucz na coodzień nie ma dostępu do ogrodu i jakoś żyje. Całkiem nieźle wręcz bym powiedziała.
Natomiast jak jedziemy do rodziny i tam ma taką opcje to chętnie z niej korzysta, mimo spacerów. Zdarza jej się przez 1,5 godziny eksprolować, kopać dziury albo jak się czasem zdarzy że są sarny za ogrodzeniem to szał na całego ;D (na szczęście nie ma chęci do ucieczek z posesji). Lubi też poprostu siedzieć na ganku i obserwować ulice… śmieję się chyba miała w rodzinie jakiegoś psa stróżującego 😉 ale to i tak jej samotny pobyt w ogrodzie trwa do maks 2 h.
Drugim przypadkiem kiedy chętnie kożysta z dostępu do ogrodu to po to by się schłodzić. To typ zimnolubny i po ćwiczeniach na piłkach lub szybkich zmianach pozycji w domu ma ochotę pobyć z 10 min na zewnątrz. Po spacerach też nie chce wchodzić od razu do ciepłego domu. Sądzę że właśnie dla tego że jest zgrzana (mimo że ostatnie minuty spaceru są spokojne).
Także nie sądzę, by pies mi cierpiał z powodu barku ogródka na co dzień, ale wydaję mi się bardziej zadowolona jak ma taką możliwość 🙂
Myślę, że jednak jak pies nie ma ogrodu na stałe to ciężko mówić o zadowoleniu, bo jednak jest to jakaś tam życiowa nowinka czy inność, której warto sobie poużywać nim znikie 😉
Wątek mieszkaniowo-ogrodowy jest doskonale uzupełniony przez wątek domowo-ogrodowy. Dużo osób które znam i które mają ogród, mają też psa przy domu – to znaczy przeważnie w kojcu lub biegającego luzem po posesji. 9 na 10 z tych psów NIGDY nie wchodzi do domu, ewentualnie w mroźne zimy mogą korzystać z jakichś pomieszczeń gospodarczych typu szopa albo garaż. Większość tych właścicieli dostaje lekkich palpitacji kiedy słyszy, że moje psy bezwzględnie śpią w domu, bo przecież alejakto, przecież to brud nanosi, przecież mu dobrze w ogrodzie, czemu jakieś fanaberie, jak on biedny stróżować przez drzwi wejściowe.
No w ogóle nie ma opcji, żeby psy były na posesji bez nadzoru, bo za dużo słyszałam historii o kiełbasach z haczykami przerzucanych przez płot.
Tak, z tymi kiełbasami z wkładką to prawda, w przypadku rasowych psów lub wyglądających na rasowe zdarzają się również kradzieże. Trzeba bardzo uważać 🙁
Pies w bloku się może i nie męczy, ale jak się musi umęczyć właściciel takiego psa 🙂 Rano nie zdążysz otworzyć oczu i już masz z tyłu głowy spacer, po pracy biegiem, bo trzeba wysikać psa , zamiast wieczornego czytania książki – ubieraj się i wio z psem 🙂 Taka prawda. NIGDY bym się nie zdecydował na takie zwierzę w bloku. Jednakże egzystencja z pupilem powinna być obopólną przyjemnością a nie CODZIENNYM, nierzadko przykrym obowiązkiem przez naście lat. A duży pies to już w ogóle dramat. Niech podupadnie na zdrowiu i nawet nie masz jak go znieść z na rzykład 4 piętra. Hehs.