Nieustanne dłubanie w technicznych detalach to dla wielu osób kwintesencja obedience. Bywa jednak, że wypracowany w pocie czoła, piękny detal wcale nie przekłada się na zawodniczy sukces. To, co wyśmienicie działa podczas treningów w czasie pobytu na ringu nagle zaczyna się psuć. Wykonanie najlepszego ćwiczenia okazuje się znacząco odbiegać od tego, co jeszcze wczoraj czworonożny zawodnik prezentował na placu treningowym. Wszystko dlatego, że w obedience (ale także w każdej innej dyscypliny kynologicznej!) na sukces składa się mnóstwo elementów, a dopieszczone do granic możliwości techniczne detale są tylko jednym z nich. Nie wiem, czy da się przygotować do startu w zawodach tak, aby mieć 100% pewności, że uniknie się rozczarowania, sport z psem bywa bowiem bardzo nieprzewidywalny. Można jednak opuścić strefę treningowego komfortu i pracować ze swoim psem tak, aby ćwiczenia wykonywał z porównywalną skutecznością wszędzie tam, gdzie go o to poprosimy, a więc zarówno na placu szkoleniowym, jak i na ringu zawodniczym.
1. W czym jest problem?
Każdy lubi robić to, co wychodzi mu najlepiej. To naturalne zachowanie w sporcie jest podstępną pułapką, bo sprawia, że niejednokrotnie na treningu zamiast zajmować się najsłabszymi ćwiczeniami tylko dopieszcza się te, które wyglądają już naprawdę dobrze. Jak się przed tym ustrzec? Przede wszystkim, trzeba zdiagnozować w czym dokładnie tkwi problem. Pomóc może w tym dokładne zapoznanie się z kartą oceny z ostatnich zawodów i wyłonienie tych ćwiczeń, za które sędzia przyznał najmniej punktów – w końcu liczby nie kłamią! Pomocny będzie również film ze startu. Ktoś, kto jeszcze nie startuje może zorganizować sobie competition training i po wszystkim przeanalizować nagranie ze swojego przebiegu (telefon i mały statyw to szkoleniowy must have!). Warto poświęcić na tę diagnostykę dłuższą chwilę i nie ograniczać się do zdawkowych stwierdzeń w stylu „Mój pies nie umie aportu formalnego”, ale rozbić ćwiczenie na części pierwsze tak, aby wskazać konkretny element, który nie działa. Pies zrywa pozycję przy nodze, gdy widzi aport? A może nie potrafi zlokalizować koziołka? Ma kłopot z poprawnym podebraniem go? Czy może zbyt wolno wraca do przewodnika? Albo na koniec krzywo dostawia się do nogi? Szczegółowe rozpoznanie przeciwnika jest pierwszym krokiem do zwycięstwa w tej wojnie!
Kiedy już wiadomo, co dokładnie trzeba ćwiczyć pozostaje zabrać się do roboty. Aby nie wpaść w pułapkę zajmowania się podczas treningów samymi ulubionymi ćwiczeniami warto mieć ułożony plan na każdą sesję szkoleniową. Wtedy czarno na białym widać, co zamierza się na danym treningu zrobić i czy rzeczywiście to dokładnie te elementy, które wymagają przepracowania, czy może… Próba ucieczki w stronę strefy komfortu. Do panowania nad treningowym chaosem i skutecznego rozbrajania szkoleniowych pułapek ogromnie przydaje się dziennik treningowy.
2. Jest tylko jedna szansa!
Na zawodach pies ma tylko jedną szansę na poprawne wykonanie ćwiczenia, podczas gdy na treningach takich szans zwykle jest zdecydowanie więcej, bo często robi się po kilka powtórzeń danego elementu. Nie ma w tym, oczywiście, nic złego, bowiem wiele ćwiczeń bazuje na wypracowanej na drodze naprawdę wielu powtórzeń pamięci mięśniowej. Trzeba jednak pamiętać o tym, aby takie budowanie umiejętności psiego zawodnika nie było jedyną formą treningu.
Konieczne jest wprowadzenie do treningów łańcuchów zachowań, w których pies każde ćwiczenie wykonuje wyłącznie jeden raz – dokładnie tak, jak podczas zawodów. Musi więc za pierwszym razem zlokalizować kwadrat, zareagować na pierwszą komendę w przywołaniu, być odpowiednio skupiony podczas zmian pozycji za pierwszym razem.
3. Nie tylko ćwiczenia!
O tym, że obedience to nie tylko ćwiczenia pisałam już wielokrotnie. Piękny start w zawodach zawiera, rzecz jasna, dopracowane detale, ale żeby zaprezentować je na ringu pies musi posiadać całą gamę dodatkowych umiejętności. Wśród nich znajdują się takie „ćwiczenia dodatkowe”, jak wchodzenie na ring, schodzenie z niego, przechodzenie pomiędzy kolejnymi ćwiczeniami, praca na odłożoną nagrodę, czekanie na swoją kolej i utrzymywanie koncentracji w nieznanych miejscach oraz przy obcych psach (zostawanie, zawody rozgrywane na dwa ringi).
Wszystkie te umiejętności, dokładnie tak samo jak wymienione w regulaminie techniczne ćwiczenia, wymagają treningu. Warto przyłożyć się do nich co najmniej równie mocno, jak do treningu technicznego i na stałe umieścić je w swoim planie szkoleniowym, a więc rozkładać taśmę i robić wejścia na ring, pozwalać by pies czekał w klatce lub samochodzie, zabierać go na treningi w nowe miejsca i ćwiczyć przy innych psach. Wprawdzie pilnowanie tego oznacza często nieco więcej kłopotów z organizacją treningów, jednak wszystkie te kłopoty szybko zaczynają zwracać się w postaci efektów. Osobom ćwiczącym głównie samotnie może być wyjątkowo trudno, mimo to warto kombinować i szukać okazji do budowania pewności siebie psa w tych nietechnicznych aspektach obedience. Kilka podpowiedzi dotyczących tego, jak to zrobić można znaleźć w osobnym artykule o trenowaniu w pojedynkę.
4. Czego chce ten dziwny człowiek?
Tym, co w największej mierze odróżnia zawody obedience od zwykłego treningu jest dla mnie obecność komisarza. Wiele psów nie ma absolutnie żadnych problemów z ćwiczeniem wśród ludzi, którzy nie próbują nawiązywać kontaktu z ich przewodnikiem, jednak kiedy pojawia się ta szczególna osoba, której przewodnik musi poświęcić część swojej uwagi zaczynają czuć się niepewnie. Bywa również tak, że początkujący przewodnicy nie radzą sobie z wykonywaniem poleceń komisarza – wyprzedzają je lub reagują na nie panicznie szybko, mają problem z czekaniem na kolejne komendy. Wszystkie te rzeczy znajdują swoje odbicie w zachowaniu psa oraz negatywnie wpływają na jakość całego występu na ringu. Dobrze jest zawczasu oswoić z komisarzem zarówno siebie, jak i swojego psa. Szczególnie, że komisarz to nie jest zwykłe rozproszenie, ale ogromnie ważny element zawodów, na który trzeba zwracać uwagę i umieć sobie poradzić z lepszym oraz gorszym prowadzeniem po ringu. Dlatego też, im więcej różnych komisarzy będzie miała okazję spotkać para zawodnicza przed oficjalnym startem tym lepiej!
5. Gdzie moja parówka?
Psy są świetnymi obserwatorami rzeczywistości i niezwykle szybko uczą się odróżniania zawodów od treningu, szczególnie jeżeli między jednym a drugim jest bardzo duży przeskok. Zestresowany przewodnik, obce miejsce i brak nagrody to niezawodne znaki, że oto nadeszła pora zawodów!
O obcym miejscu była mowa wyżej, z kolei o strategiach radzenia sobie ze stresem nie podejmuję się pisać, bo nie wiem, czy jest ktoś kto na zawodach umiera w środku bardziej ode mnie, w tym punkcie skupię się więc na braku nagrody. Ideę braku nagrody pies zdecydowanie powinien poznać przed zawodami – trzeba znaleźć w treningu równowagę pomiędzy nagradzaniem psa za dobre wykonania, a pokazywaniem mu, że nieobecność nagrody jest czymś zwyczajnym, a nie powodem do paniki czy wylewania łez. To bywa trudne, bo przecież nagradzanie psa jest fajne, a i przewodnik często pewniej czuje się, dzierżąc parówkę w ręce, jednak naprawdę niezbędne.
*
Obedience to bardzo rozbudowana dyscyplina kynologiczna. W posłuszeństwie sportowym do przepracowania jest całe mnóstwo rozmaitych elementów – ćwiczenia są tylko jednym z nich, zwykle tym najłatwiejszym, dlatego podczas treningów trzeba wziąć pod uwagę także te pozostałe aspekty. Tak, aby zapewnić sobie i swojemu psu możliwie największe szanse na dobry, skuteczny start.
photo credit: Ewa Leśniewska