5 rzeczy, które zawdzięczam mojemu psu

Pojawienie się w domu psa to ogromna zmiana – wraz z czworonogiem przybywa całe mnóstwo mniejszych i większych obowiązków. Codzienne spacery, przynajmniej podstawowe szkolenie, profilaktyczne wizyty u weterynarza i dbanie o zaopatrzenie “psiej lodówki” to tylko niektóre z nich. Pies to taka kudłata, czarna dziura na czas i pieniądze. Można by zaryzykować stwierdzenie, że nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien decydować się na posiadanie takiego zwierzaka. Tak naprawdę, pies daje swojemu człowiekowi co najmniej tyle samo, ile od niego dostaje – są to jednak prezenty, których nie da się łatwo przeliczyć na złotówki czy minuty. Dziś przedstawię Wam 5 rzeczy, które zawdzięczam mojemu psu.

1. Poznałam przyjaciółki

Właściciele psów to ogromna grupa ludzi, których łączy wspólna pasja. Jasne, nie wszystkich da się lubić, nie z każdym będzie nadawać się na tych samych falach, ale to jakie zabawki najbardziej lubi Pimpuś, a które preferuje Fafik to niezły temat na przełamanie pierwszych lodów. Łatwo nawiązać kontakt, uchwycić cienką nić porozumienia. To dobry początek do nawiązywania głębszych i trwalszych relacji.

Dzięki Gambitowi poznałam swoje serdeczne przyjaciółki. Zaczęło się niewinnie, od krótkiego filmu na YT i sesji zdjęciowej, jednak (na szczęście!) nasza relacja szybko wyszła poza kynologiczne tematy. Teraz Dominika i Iza to te osoby, których nie boję poprosić o pomoc, którym jestem gotowa powierzyć opiekę nad Gambitem i klucze do mieszkania. Wiem, że zawsze mogę na nie liczyć. A one na mnie. Oczywista oczywistość.

2. Jestem trochę zdrowsza

Przypuszczam, że każdy już słyszał o tym, iż prowadzenie niezdrowego, siedzącego trybu życia i związana z tym otyłość to spory problem społeczny. Na szczęście, właściciele psów, którzy ambitnie podchodzą do kwestii spacerów w wyścigu o długowieczność startują z wygranej pozycji. Trzaskając kilometry z czworonogiem można przy okazji zadbać o swoją kondycję, powalczyć o pozbycie się zbędnych kilogramów i poprawę swojego zdrowia.

Założę się, że gdyby nie Gambit cały swój wolny czas spędzałabym w łóżku, czytając książki. Czytanie książek to super sprawa, wiadomo, ale mięśni również powinno się czasem użyć. Bez wątpienia dzięki Gambitowi jestem trochę zdrowsza.

3. Mam prawo jazdy i kupiłam samochód

Całe życie mieszkałam w centrach dużych miast, z dobrym dostępem do komunikacji miejskiej oraz wachlarzem najrozmaitszych sklepów i punktów usługowych pod samym nosem. Żyłam w przekonaniu, że samochód jest mi zupełnie potrzebny, a właściwie – rzeczywiście tak było. Wszystko z powodzeniem mogłam załatwić korzystając ze zbior komu lub od czasu do czasu decydując się wziąć taksówkę.

Pojawienie się psa trochę w tej kwestii zmieniło. Przede wszystkim dlatego, że zaczynałam mieć coraz więcej powodów do pojawiania się w miejscach, w które bardzo trudno jest się dostać bez swoich czterech kółek. W końcu auto okazało się niezbędne. Zwłaszcza, kiedy w to trudno dostępne miejsce trzeba było taszczyć ze sobą nie tylko psa, ale i 10 kilogramów obi sprzętu.

W ten sposób stało się. Zdałam egzamin (takie pytanie z pewnością padnie, więc odpowiadam na nie już teraz – za drugim razem), kupiłam auto. Do pracy dalej jeżdżę tramwajem, bo jest po prostu szybciej, muszę jednak przyznać, że już nie wyobrażam sobie posiadania psa bez samochodu. Albo robienia dużych zakupów w markecie.

4. Cały czas uczę się nowych rzeczy

Jeszcze kilka lat temu nie miałam pojęcia o istnieniu całej masy dyscyplin kynologicznych i aktywności, jakie można uprawiać z psem. Teraz obedience, które odkryłam dzięki mojemu psu, to dla mnie coś więcej niż hobby – to styl życia. To wyjazdy na treningi, seminaria i zawody. Planowanie kolejnych kroków szkoleniowych. Lepsza organizacja czasu. A przede wszystkim – nieustanny rozwój. Uprawiając jakikolwiek sport z psem nie sposób zamknąć się wyłącznie w tej jednej, wybranej dyscyplinie. Aby odnieść sukces trzeba czerpać także z innych dziedzin, również tych kompletnie niezwiązanych z kynologią, jak choćby psychologia sportu. Dzięki Gambitowi mój mózg nieustannie pracuje, przyswaja nowe informacje i zastanawia się, jak całą tę wiedzę wykorzystać do treningów i po prostu dobrego życia z psem.

5. Zawsze ktoś na mnie czeka

Błaha sprawa – to miłe, kiedy ktoś czeka na Ciebie i radośnie Cię wita, gdy wracasz do domu. Z pewnością milsze, niż milczące, puste ściany. Pies to mnóstwo obowiązków, brak spontaniczności, konieczność dokładnego planowania wyjść i wyjazdów. To również entuzjazm, ciepło i szczera, bezwarunkowa miłość.

*

Tak, to taki tekst, nad którym unosi się słodkawy zapaszek taniego sentymentalizmu. Chociaż czasem chciałoby się zakosztować życia ludzi wolnych, takiego bez kłaków w kawie i spacerów w deszczu jestem pewna, że nikt z nas nie wyobraża sobie posiadania takich luksusów na dłuższą metę. Bo przecież jest całe mnóstwo mniej i bardziej konkretnych rzeczy, które zawdzięczamy naszym psom. Przyjaźni, które nigdy by się nie nawiązały. Wyjazdów, które nigdy by się nie zdarzyły. Wspomnień, których teraz nie moglibyśmy wspominać.

A co Ty zawdzięczasz swojemu psu?

 

photo credit: Iza Łysoń

Tagi:

  11 komentarzy do tekstu: „5 rzeczy, które zawdzięczam mojemu psu

  1. Avatar
    10 kwietnia 2020 at 11:41

    Punkt 3 mam opanowany od ponad 30 lat, ale z reszta zgadzam sie w stu procentach.
    Szczególnie aspekt zdrowotny, tutaj mam na mysli moje biedne ramiona i barki. Gdyby nie moja Miroslawa, która pieknie chodzi na smyczy, nie ciagnie itp., nadal mialabym niesprawny prawy bark. A tak automatycznie cwicze sobie ruchy do tylu, w sensie obrotów, i podawania sobie smyczy z reki do reki za plecami. Jak mi 5 lat temu znieruchomial prawy bark, nie przypuszczalam, ze kiedys zrobi sie jeszcze taki obrotowy! Dzieki Mirce.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      12 kwietnia 2020 at 10:44

      Pieski są niesamowite! Tyle im zawdzięczamy dobra <3

  2. Avatar
    anita
    10 kwietnia 2020 at 13:07

    Z punktem 2 to u mnie coś nie wyszło (a nie powiem, liczyłam na to). Pierwsze 3 miesiące szczeniaka w domu to był taki zapieprz fizyczny i psychiczny, że nabrałam zwyczaju otwierania lodówki i włączania Netflixa zaraz po wieczornym spacerze. Zbyt dużo czasu upłynęło zanim byłam w stanie na nowo wygospodarować czas (i energię) na swoje treningi, bo niestety nie łączą się one dobrze z psim spacerem.
    A co przede wszystkim zawdzięczam mojemu psu to świadomość, że – mimo iż nie jestem najbardziej odporna psychicznie – potrafię podnieść się nawet z najgłębszego dołka. Miałam swoje momenty załamki (bardziej związane w obawami niż rzeczywistością) kiedy byłam przekonana że całe życie mi się sypie przez małego rudego gnoma, ale kroczek po kroczku wszystkie klocki weszły na swoje miejsce. I kto dał temu radę? Ja 🙂

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      12 kwietnia 2020 at 10:44

      Rozumiem Cię doskonale! Tuż po tym, kiedy przywiozłam Gambita z hodowli byłam po prostu załamana i spędzałam dni płacząc, że sobie z nim nie poradzę i go zepsuję. Ale obie dałyśmy radę! :*

    • Avatar
      Basia
      16 czerwca 2020 at 22:36

      Ja ciągle jestem na tym etapie, obawy jak pogodzić życie z psem z życiem, które miałam. Wyczekany latami przyjechał niespełna trzy miesiące temu, miał 10 tyg. Ciągle trudno mi się przestawić, wiem, ze za bardzo się czasami przejmuję, zeby dostał jesc o właściwej porze, żeby zrobił kupę… Czasami jak nas podgryza i ma „szajbę” to brakuje mi cierpliwości. Tak marzyłam o tym psie, a teraz nie umiem się nim cieszyć. Wiem, ze jest śliczny, mądry, szybko się uczy… Powiedzcie, ze wszystko się poukłada, okres szczenięcy minie i będę miała w nim przyjaciela

      • Pies do kwadratu
        Pies do kwadratu
        19 czerwca 2020 at 09:33

        Mam wrażenie, że taki „baby blues” to normalne po wzięciu wymarzonego szczeniaka 🙂 Serio, ja tuż po tym, jak przywiozłam Gambita przepłakałam cały dzień, z poczuciem, że sobie nie poradzę i zmarnuję psa. Trzymaj się i nie daj się pesymizmowi, będzie dobrze. 🙂

  3. Avatar
    20 kwietnia 2020 at 15:25

    Sama prawda! 😀 Szczególnie podpisuję się pod punktem pierwszym i drugim, ponieważ poznanie kogoś, na kogo można liczyć jest naprawdę niesamowite, a w szczególności, gdy podzielają te same pasje, tak jak napisałaś 🙂 Dodatkowo gdyby nie pies to ja również siedziałabym w domu czytając książki, nie dbałabym o ruch i byłabym już dawno jakąś beczką czy coś w tym stylu 😀 Ciężej mi się zmotywować, by pójść na spacer bez psa, wtedy cała idea traci dla mnie sens 😛 Do listy osobiście dodałabym naukę cierpliwości, która łączy się z punktem nr 4, ale u mnie musiałby ten punkt być chyba specjalnie wyodrębniony, bo jest to jedna z najważniejszych rzeczy, którą nauczyły mnie moje psy. Jestem im za to ogromnie wdzięczna!
    Pozdrawiamy cieplutko,
    Beethoven&Emilia

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      25 kwietnia 2020 at 10:26

      Hej, Emilio, miło Cię tu widzieć! Tak, totalnie, cierpliwość to jest coś, czego psy bardzo dobrze uczą, sama dodałabym do tego jeszcze nie budowanie u siebie jakichś wykopanych w kosmos oczekiwań tylko po prostu branie rzeczywistości takiej, jaką jest 🙂

  4. Avatar
    MalowanyPies psi fryzjer Wwa
    20 maja 2020 at 12:11

    Ja przede wszystkim uczę się cierpliwości i wytrwałości. Są jako takie wyniki chociaż przy szczeniaku sznaucera olbrzyma o nie bardzo trudno…

    • Avatar
      13 listopada 2020 at 19:18

      Cierpliwość to chyba jedna z bardziej pożądanych cnót po zakupie/adopcji psa. Przysięgam 😉

  5. Avatar
    30 grudnia 2020 at 14:52

    Ja zawdzięczam głównie dobrą kondycję bo częste spacery a czasem bieganie pozwoliło zrzucić parę kilo 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.