Recenzja: Ch. Jung, D. Portl „Człowiek i pies” + konkurs

Z pewnością przyjmiecie tę informację z zaskoczeniem, ale mimo iż moja domowa biblioteka zawiera sporo książek o psach nie przepadam za czytaniem tego rodzaju publikacji. Rzadko udaje mi się trafić na pozycję, która faktycznie mnie zainteresuje, szczególnie, że sporo wiedzy kynologicznej pojawia się na polskim rynku wydawniczym z niemałym opóźnieniem. W tym kontekście wyraźnie wyróżnia się najnowsza pozycja PWN, “Człowiek i pies. O głaskaniu, stresie i oksytocynie” (niem. Tierisch beste Freunde) autorstwa Christopha Junga i Danieli Pörtl – niepozorna książeczka, pełna odniesień do ostatnich badań naukowych dotyczących psów o wyjątkowo bogatej bibliografii, która zachęca czytelnika do pogłębiania wiedzy.

Autorzy starają się przybliżyć czytelnikowi tę szczególną relację między człowiekiem i psem. Próbują zdefiniować jej wyjątkowość i określić, gdzie kończy się międzygatunkowa przyjaźń a zaczyna niemądre, czasem szkodliwe, uczłowieczanie zwierzęcego partnera. Krok po kroku objaśniają jak to się stało, że pies z żyjącego gdzieś obok człowieka drapieżnika wyrósł na ważnego członka współczesnego społeczeństwa, którego nie sposób pominąć – choćby ze względów ekonomicznych.

“Człowiek i pies” to niepozorna, ale wyjątkowo rzeczowa pozycja, traktująca o drodze, jaką przebył pies od czasu epoki lodowcowej do lat współczesnych. Publikację podzielono na 9 rozdziałów, w których autorzy kolejno analizują dzieje psa jako gatunku, wychodząc od wilczego przodka Canis lupus familiaris i odpowiadając na pytanie jak to się stało, że to właśnie pies objął zaszczytną pozycję najlepszego przyjaciela człowieka. Jung i Pörtl pokazują, jak na karierę psa wpłynęły warunki życia w epoce lodowcowej, wspólnota doświadczeń z człowiekiem pierwotnym na niwie łowów na grubego zwierza, zdolność do komunikacji oraz okazywania empatii nie tylko przedstawicielom własnego gatunku. Analizują czym z genetycznego, anatomicznego i psychologicznego punktu widzenia pies różni się od wilka. Szukają powodów dla których to właśnie pies, a nie koń, wół lub świnia stały się tym szczególnym zwierzęciem, pełniącym rolę przyjaciela, partnera, terapeuty i współpracownika.

Autorzy nie koncentrują się jednak wyłącznie na dalekiej przeszłości, lecz przyglądają się również temu, jak współcześni nam hodowcy kształtują psy, dążąc do “udoskonalenia” znanych obecnie ras. Zwracają uwagę na szeroko dyskutowane obecnie problemy prowadzenia doboru hodowlanego w oparciu wyłącznie o kryterium wyglądu zwierząt i związany z tym problem przerasowienia. Pokazują do czego w najgorszym przypadku może doprowadzić monopol na pojęcie rasowości w połączeniu z modą na daną rasę na przykładzie buldoga angielskiego – psa który jeszcze niedawno wykorzystywany był do walk z bykami organizowanych ku uciesze gawiedzi.

Na koniec czytelnik dostaje wyjątkowo bogatą, liczącą kilka stron bibliografię. Znajdziemy w niej odnośniki do artykułów i publikacji naukowych z ostatnich lat dotyczących takich zagadnień jak między innymi udomowienie rozmaitych gatunków zwierząt, neurony lustrzane czy hormonalne podstawy szczęścia i stresu. Dzięki temu, osoby zainspirowane do pogłębiania wiedzy w ramach któregoś z poruszonych w książce zagadnień z pewnością nie będą miały trudności z trafieniem na odpowiednie źródła.

“Człowiek i pies. O głaskaniu, stresie i oksytocynie” Christopha Junga i Danieli Pörtl to książka, którą można łatwo przeoczyć. Ze względu na prostą szatę graficzną, czarno-białe zdjęcia wątpliwej jakości i niezbyt zachęcającą okładkę nie rzuca się w oczy, szczególnie umieszczona na księgarskiej półce wśród innych, z pozoru podobnych pozycji z błyszczącymi stronami i kolorowymi, artystycznymi fotografiami czworonogów. To jednocześnie książka, którą szkoda przeoczyć, bo zawartość w dwójnasób rekompensuje brak doznań estetycznych.

Tytuł: Człowiek i pies. O głaskaniu, stresie i oksytocynie
Autor: Christoph Jung, Daniela Pörtl
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 248
Oprawa: miękka
ISBN: 978-83-01-19298-3
Cena: 49,00 zł

***

Dzięki uprzejmości PWN mam dla Was 3 egzemplarze publikacji Junga i Pörtl “Człowiek i pies. O głaskaniu, stresie i oksytocynie”! Jeżeli chcecie otrzymać jeden z nich, wystarczy, że pod tym wpisem zostawicie komentarz z odpowiedzią na pytanie „Na czym opiera się porozumienie między mną i moim psem?”. Książki otrzymają autorzy trzech najciekawszych wypowiedzi. Nie bójcie się popuścić wodzy fantazji, pamiętajcie, że poczucie humoru i wyobraźnia zawsze są u mnie w cenie!

Na Wasze komentarze czekam do środy 30 sierpnia 2017, do godziny 23.59. Pod uwagę będę brać tylko wypowiedzi zawierające adres mailowy umożliwiający skontaktowanie się z autorem. Ogłoszenie wyników konkursu będzie miało miejsce za pośrednictwem portalu Facebook, na profilu Pies do kwadratu. Aby wziąć w nim udział nie musicie lubić stron Pies do kwadratu ani PWN, ale będzie mi bardzo miło, jeżeli zdecydujecie się zostawić lajka.

***

Tekst powstał we współpracy z wydawnictwem PWN.

  25 komentarzy do tekstu: „Recenzja: Ch. Jung, D. Portl „Człowiek i pies” + konkurs

  1. Avatar
    Natalia
    18 sierpnia 2017 at 11:06

    To dobre pytanie, mam 3 psy w związku z tym będą trzy odpowiedzi. Pierwszy pies (w typie york) Tosia, u nas budowanie porozumienia zwiazane jest i było z głaskaniem, Tosia uwielbia socjalną część przebywania z człowiekiem, leżenie na kolanach (do tego została stworzona!), spokój i mięsko. Zapewnienie jej dobrego mieska, ciepłego tonu glosu, poglaskania i spokojnego spaceru (bez smyczy) daje jej satysfakcję. Drugi pies to Kajtek (w typie york), on to zupełnie inna historia, żeby Kajtek był szczęśliwy i nawiązywał ze mną porozumienie (kontakt) potrzebuje pustej łąki i możliwość wyładowania energii. Możliwość wyładowania sprawia, ze Kajtek nawiązuje ze mną kontakt i chętnie pracuje, zrobi dla mnie wszystko pod warunkiem, że ja jestem gotowa na podarowanie mu wolności. Trzeci pies to Wiking (border), przyznam, że to pies z którym nie mogłam nawiązać więzi porozumienia, dając mu to co dawalam yorkom powodowalo, że pies oddalał sie ode mnie. W tym przypadku musiałam się nauczyć jak być przewodnikiem psa, który jest skrajnie różny od moich yorkow, to był ogoromny wysiłek, sporo pytań „dlaczego cos nie wychodzi”, w koncu się udało. U Wikinga wspólna praca, ciekawe nagrody, radość z pracy daje wspólny grunt do porozumienia. Generalnie, trzeba zrozumieć psie potrzeby, spełnić je i spotkać się na wspólnym gruncie, wtedy porozumienie jest trwałe i zyskuje sie przyjaciela na całe życie.

  2. Avatar
    18 sierpnia 2017 at 11:12

    Kładę się na plecach u jego łap i plastikową butelką zachęcam go do zabawy. On przygląda mi się z ożywionym wzrokiem, ale nadal nie rusza się z miejsca. Stosuję więc tajną broń i smyram go za uszkiem! Na początku nie chce się złamać, ale to jest silniejsze od niego! Chwyta butelkę szczękami i zaczyna się ze mną nią przeciągać 🙂 Tak sobie z Ernim codziennie rozmawiamy.

  3. Avatar
    Pokrzywa
    18 sierpnia 2017 at 11:15

    To proste – u mnie to porozumienie się opiera na parówkach 😛

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      18 sierpnia 2017 at 11:23

      Haha, to zupełnie jak u mnie! 😛

  4. Avatar
    Madzia W.
    18 sierpnia 2017 at 11:31

    Mam roczną suczkę ON – Dumkę. Akurat wczoraj usłyszałam od trenerki: Dacie radę( przygotowujemy się do pierwszego startu w 0BI), porozumienie miedzy wami opiera się na więzi, nie na emocjach, więc ty będziesz „prowadzić” ją, a ona Ciebie i razem dacie radę. I to były najfajniejsze słowa jakie można usłyszeć po roku budowania relacji z psem. ?

  5. Avatar
    Dagmara
    18 sierpnia 2017 at 12:34

    Hmm… przy trzech psach porozumienie z każdym z osobna i z wszystkimi trzema na raz wygląda zupełnie inaczej. Z najstarszym sznaucerem rozumiem się praktycznie bez słów, znamy się już na tyle dobrze że wiemy co co i jak, a jak nie wiadomo o co chodzi to wystarczy kawałek kiełbaski i wszytko jasne. Z borderową suką jest inaczej ona jest empatyczna- rozumie i wie. Kontakt z nią jest gdzieś na pograniczu podświadomości, a czasami piłki. Najmłodszy/szczeniaczek jrt stanowi dla mnie wyzwanie, uczymy się dogadywać. Często się nie udaje i oboje patrzymy na siebie z nadzieją że ta druga strona jakoś się domyśli. Pomimo tego cieszymy się ogromnie chwilami kiedy uda się nam dogadać i celebrujemy te chwile tuleniem i głaskaniem. Kontakt z całą trójką to ogromna radość kiedy wiemy co każdy lubi najbardziej i udaje się to połączyć tworzą szczęśliwe stadko. Wiem jak wiele jeszcze pracy przed nami żebyśmy rozumieli się w każdej sytuacji, ale czyż praca z psami nie jest w tym wszystkim najlepsza.

  6. Avatar
    Ela
    18 sierpnia 2017 at 12:56

    Na zaufaniu, szacunku, respektowaniu granic, miłości, przywiązaniu, trosce – i to wszystko w obie strony! Uważam, że pies ma prawo czegoś chceć a czegoś nie, że może nie być w nastroju na pieszczoty, czy trening. Narzucam zasady wspólnego funkcjonowania ale w zamian jestem wrażliwa na sygnały wysyłane przez psy. Szanuję ich odmienność, do każdego mam inne podejście. Ale wszystkie tak samo mocno kocham ?

  7. Avatar
    Aga i stado
    18 sierpnia 2017 at 13:31

    U mnie porozumienie z psami opiera się na zaufaniu.Zrozumieniu każdego indywidualnie oraz poszanowaniu potrzeb.W moim życiu było/jest w sumie 8 psów osobistych oraz było kilka prowadzonych przeze mnie.Największym wyzwaniem do tej pory była czwórka,dwa boksery fundacyjne Toro i Ramzes,mastino Foczka oraz czarna Kiara.Rzeczy z których korzystam to cierpliwość,spokój i zrozumienie.Staram się zrozumieć drugą istotę,to co nią kieruje i krok po kroku sprawdzam czy udało mi się trafić na właściwy tor.
    Pierwszym moim trudnym psem była ponad 60 kg mastino napoletano z problemem agresji terytorialnej.To ona nauczyła mnie zdrowych i zrównoważonych relacji gatunkowych.Często chodziłam poobijana,ośliniona i śmierdząca psem,ale po pierwszym roku z Foką mogłam zabrać ją do centrum miasta i nie bać się czy na powitalne „dzień dobry” odgryzie komuś kawałek ciała.To był najbardziej irytujący i śmierdzący pies jakiego miałam okazję spotkać na swojej drodze 🙂

  8. Avatar
    Milena
    18 sierpnia 2017 at 13:59

    Głównie łączy nas smycz 😉

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      19 sierpnia 2017 at 12:07

      Brutalnie prawdziwe. 😛

  9. Avatar
    Aleksandra
    18 sierpnia 2017 at 15:41

    Moje porozumienie z moim ukochanym psem opiera się na trzech płaszczyznach:
    Po pierwsze zaufanie. Moje psisko traci wzrok, więc na spacerze musi być pewien, że jest ze mną bezpieczny, szczególnie w nocy. Jest to bardzo ważne, bo mój piesek to rottweiler. Jak wychodzi na spacer z kimś, kogo nie jest w 100% pewny, np. z moim mężem, to On (Wailer) dba o Ich wspólne bezpieczeństwo. Niestety jest to bardzo niebezpieczne, bo jeżeli pies poczuje się zagrożony, zaczyna bronić siebie i swojego pana. Podczas nocnego spaceru zagrożeniem w Jego głowie jest wszystko.
    Po drugie, kiełbasa podwawelska.
    Dzięki niej możemy przekierować psa na nas, popracować z Nim chwilę i wytłumaczyć Mu, że nie ma się czego bać i, że wszystko jest w porządku.
    Po trzecie, tragedia, która nas połączyła.
    Dla wielu ludzi to normalna sprawa, a dla mnie tragedia. Prawie 18 lat temu w naszym domu rodzinnym były dwa psy. Niestety starszy cierpiał na nowotwór kości, o czym wiedziałam przywożąc do domu drugiego psa (7 tygodniowego). 02.01.2010 roku przyszło nam się pożegnać z naszym najukochańszym Paco. Musiałam podjąć najtrudniejszą ale jedyną dobrą (dla Niego) decyzję o skróceniu Jego cierpienia. Tak odszedł nasz Paco w wieku 10 lat 2 miesięcy i 25 dni, zostawiając pod moją opieką małego Wailera. Wailer wówczas miał 6 miesięcy i Paco był Jego autorytetem. Obydwoje bardzo przeżyliśmy śmierć Paco. W tym roku Wailer skończył 8 lat i dzięki wzajemnemu zaufaniu i kiełbasie podwawelskiej 😉 kroczymy wspólnie przez życie, w którym w międzyczasie trochę się pozmieniało. Do naszego teamu dołączyły dwie osoby: mój mąż i nasza córeczka(1,5 roczna). To dopiero jest fantastyczne porozumienie, dziecko i pies. Oni, pod naszym okiem dogadują się świetnie i niepotrzebne są Im żadne dodatki (ani zabawki, ani smaczki).

  10. Avatar
    Anonim
    18 sierpnia 2017 at 21:42

    „Na czym opiera się porozumienie między mną i moim psem?”

    Na tym, że obydwoje jesteśmy mistrzami lingwistyki. Ja uczę się jego języka a on mojego i w ten sposób sie porozumiewamy – naprawdę to działa !!! :)))
    ja; – chcesz ciasteczko?-
    pies; – [merda ogonem] –
    ja; – masz! –
    pies; – [łaps, chrup,chrup,chrup] –

    o! i tak to działa !!! :)))

    • Avatar
      Agata
      18 sierpnia 2017 at 21:48

      przepraszam nie podpisałam się 🙁 Agata

      • Pies do kwadratu
        Pies do kwadratu
        19 sierpnia 2017 at 12:08

        Dzięki, że „się wróciłaś”, żeby zostawić podpis. Nie uwierzysz, jak wiele osób tego nie robi. 🙂

  11. Avatar
    18 sierpnia 2017 at 22:14

    Dla mnie porozumienie między mną a psami polega na komunikacji bez słów w życiu codziennym. Stworzona więź z psem, gdzie oboje potrzebujemy siebie nawzajem jak tlenu. Tworzenie takiego teamu, że razem można konie kraść. Kiedy znamy się na wylot i wiemy jak w danej sytuacji pies zareaguje, a pies wie, czego może się po nas spodziewać. Bo to życie codziennie, rytuały, potrzeby, rozumienie gestów i czytanie sobie w myślach jest najważniejsze. Tu jest ukazane jak pies dogaduje się z nami,a my z nim. Nic nie zastąpi spokojnego psiego snu w naszych nogach po ciekawym dniu albo całkowitego zaufania do rąk człowieka, gdy coś bardzo boli. Piękne jest to, że pies oddaje do ręki obgryzaną kość i sam z siebie przynosi zabawki, bo z człowiekiem jest najlepiej, najfajniej, najciekawiej. Porozumienie dla mnie jest wtedy, kiedy możemy liczyć na psa, a pies na nas. Kiedy pies nie radzi sobie z emocjami i dostaje od nas wsparcie. Kiedy dostosowujemy wymagania, plan dnia i marzenia pod psa, a nie pod siebie. Kiedy człowiek nawali to pies nie odwróci się, tylko zamerda ogonem i wesprze człowieka, nawet w trudnej sytuacji. Tak właśnie wygląda według mnie wspaniałe porozumienie. Wiadomo, nigdy nie jest idealnie, bo my jesteśmy tylko ludźmi, a pies tylko zwierzęciem. Ale tak wiele o nas mówi, jak sobie radzimy z takimi sytuacjami i co dla nas jest najważniejsze, czyli pies drepczący obok czy cały świat nas otaczający.

  12. Avatar
    19 sierpnia 2017 at 01:11

    Przez lata wzmacniane targetowanie pozwoliły nam wyhodować w domu prawdziwego upiora. Inteligencja Cookiego musiała gdzieś wypłynąć, ale oczywiście- nie że wyszkolony, że grzeczny, że chyba jakiś tresowany. Boże broń, po prostu straszmy swoją inteligencją ludzi dookoła, że niby człowiek tam uwięziony w tym psu. Oto tylko dwa przykłady:

    1. [Cookie]: Halo, halo! Sprawa jest!
    [Ja]: Słucham.
    [C]: Pilna bardzo sprawa, wstań!
    [J]: Co, POKAŻ!
    [C]: Chodź, chodź, pokażę…
    [J]: Tak?
    [C]: Weź mnie to wysuń- trąca łapą stojący przy ścianie orbitrek.
    [J]: Oszalałeś. Czego tak naprawdę chcesz. POKAŻ!
    [C]: No wysuń mnie to. O to.
    Wysuwam orbitrek.
    [C]: Tak! Jeszcze to wysuń!
    Wysuwam jeszcze.
    [J]: Yyyy… Przepraszam bardzo, ale bez przesady, żeby mi pies sugerował, że mam schudnąć.
    [C]: Nie gadaj, tylko dawaj to na środek tego pokoju!
    Uwaga, bo tłumaczę co się wydarzyło: otóż pies w ostatnich dniach bawił się kulą- smakulą, która mu często za ten orbitrek wpadała i nijak nie potrafił jej wyciągnąć. Nie powinien więc dziwić fakt, że po odsunięciu orbitreka natychmiast wskazał kosz z zabawkami i następnie kulę- smakulę 😉

    2. [Cookie]: Przepraszam bardzo, taka mała prośba.
    [Ja]: Tak, słucham psa.
    [C]: To weź wstań, chodź…
    [J]: Co, POKAŻ!
    [C]: Chodź, chodź, pokażę… Tutaj, ta klatka.
    [J]: Tak? Co klatka? POKAŻ!
    [C]: Ta klatka tutaj- trąca łapą klatkę, ale coś mi świta, że sprawa nie jest tak oczywista.
    [J]: Tutaj? – Znajduję postawioną za klatką butelkę wody.
    [C]: Tak, tak! WODY! WODY! Do tej miski! Dać wody!
    Bo to by było przecież za łatwe, by pokazać po prostu pustą miskę po wodzie, trzeba wynajdywać wodę w butelkach (skąd on wie, że my w tych butelkach mamy wodę, skoro sam pije kranówkę?), co stawia mnie w pozycji okrutnej właścicielki psa, która nie pilnuje by pies miał wody zawsze pod dostatkiem 😛

    Jeśli więc miałabym w skrócie powiedzieć na czym opiera się nasze porozumienie, to mamy podejrzenia, że Cookie jest uwięzionym w ciele psa Patrykiem 🙁

  13. Avatar
    Iza
    19 sierpnia 2017 at 01:56

    Porozumienie z moim psem wypracowywałam latami. Teraz już doskonale wiem, kiedy (za każdym razem dokładnie takie samo) wycie mojej suki oznacza „podmiocie karmiący, daj jeść”, kiedy „podmiocie wyprowadzający – wypuść/wyprowadź” a kiedy „podmiocie głaskający – możesz chwilę pogłaskać”.

  14. Avatar
    Martyna & Mocca
    19 sierpnia 2017 at 02:17

    Porozumienie między moim psem, a mną. Ciekawe.
    Dzisiaj idąc z przyjaciółką zaczęłyśmy gdybać ‚jakie byłybyśmy będąc psem?’, autentycznie.
    Po rzeczach, które powiedziałam (przytoczyć, czy nie trzeba? 😛 ) doszłyśmy do wniosku, że byłabym po prostu swoim bajglem.
    ‚No i co z tego?’
    To z tego, że o czymś to świadczy, na pewno o tym, że jestem dziwna, ale też o tym, że wiele cech charakteru w jakiś sposób pokrywa się z cechami mojego psa, dzięki czemu dogadujemy się w wielu kwestiach, reagujemy podobnie (TAK, SERIO), czy ogólnie dobrze nam się ze sobą współpracuje.
    Nie będę tu opisywać poszczególnych sytuacji, czy coś, ale według mnie sam fakt- opisuję psa idealnego i tak na prawdę zupełnie nieświadomie opisuję swojego psa- jest niesamowity i skoro jest (prawie, bo nikt nie jest w 100%) idealna to świadczy zdecydowanie o tym, że dogadujemy się ze sobą, porozumienie… czy potrzebne są tu zatem słowa?
    U nas na pewno nie.
    Długą i trudną drogę przeszłyśmy. Myślę, że tl zbliżyło nas do siebie i na pewno zmieniło nasze relacje, ale raczej na dobre.
    Pozdrowionka!! ❤

  15. Avatar
    Maja
    19 sierpnia 2017 at 16:51

    Porozumienie, czyli wzajemne zrozumienie. Pysio jest pieskiem po przejściach, był bity, głodzony, więc wszystko jest i nas zbudowane zaufaniu (no i żarciu). Po prawie ośmiu latach mogę powiedzieć, że na tą chwile jest prze zajebiście. Odkąd pamiętam kundel nie był w stanie przejść obok obcych ludzi bez darcia japy ze strach. Do autobusu musiał być wnoszony, bo dostawał paraliżu kiedy otwierały się drzwi. Teraz Pysiu jest w stanie ładnie przejść po dworcu, czy parku. Wiadomo jak ktoś wyciąga do niego łapy i cmoka to zdarzy mu się wyskoczyć, ale kto by się nie wkurzył :”) Z autobusem też nie ma problemu, ba pies się rozkłada pod nogami obcych ludzi <3 Najbardziej nam pomogły nagrody socjalne, czyli darcie japy na cały park "ZAJEBIŚCIE", "DOBREEEE" i ewentualnie "jak się zaczniesz się drzeć to cię zapierdolę" ;p Aktualnie pracujemy nad fajną relacją z innymi pieskami, jeździmy sobie posiedzieć na zawodach (najbliższe 17.09 Kielce :)) i jesteśmy na dobrej drodze 😀

  16. Avatar
    19 sierpnia 2017 at 19:39

    /to nie jest odpowiedź konkursowa/
    Nie wezmę udziału w konkursie, bo jestem niemal pewna, że przez tę książkę nie przebrnę, mimo że czytać lubię. Dlaczego? A dlatego, że na mojej „psiej półce” stoi pozycja o myląco podobnym tytule „Człowiek i pies. Historia przyjaźni”. Autorem jest Erhard Oeser, wydawnictwo to Bellona. Grafika również nie zachwyca a opis książki wydaje się być naprawdę łudząco podobny. Tylko cena dużo niższa.
    W każdym razie, swojej książki przeczytałam połowę i wystarczyło…
    Ale kreatywności życzę wszystkim!

  17. Avatar
    20 sierpnia 2017 at 16:14

    Jaki pinczer jest każdy widzi… Co może łączyć właściciela z małym, czarno-podpalanym, nałogowo oblegającym kanapę i szczekającym na każdy listek pieskiem? Może torebka w której spędza każde spacery? W końcu ma takie malutkie, szybko męczące się łapki… Cóż… nie wiem..

    Całe szczęście, że mój pinczer jest RUDY!! Ginny w prawdzie w rodowodzie ma przyrostek „miniaturowy” ale daleko mu do trzęsącego się chucherka. Według mnie to idealna hybryda: serce ma Dobermana, siłę i wytrzymałość Huskiego, a zapał do współpracy Bordera! Ten nieco ponad roczny pies wagi koguciej bez najmniejszego problemu biega dystanse 13km! Gin jest ze mną wszędzie… Jezioro, las, park, miasto, rower, rolki, łódka.. obóz sportowy (!) Myślę, że to właśnie miłość do aktywnego spędzania czasu nas łączy. Wszyscy kochają go za to, że ma duże osiągnięcia, za te wszystkie nasze błyskotliwe sztuczki i zabawne zachowania. Ja kocham go za bezgraniczne oddanie, codzienną gotowość i odwagę do próbowania nowych rzeczy. Założę się, że pies każdej z osób które czytają tego bloga ma w oczach wpisaną wdzięczność, bo każdy z nas wybiera to co najlepsze dla swojego przyjaciela. W moim przypadku, to ja patrzę na zwiniętą w tej chwili obok mnie, śpiącą kulkę szczęścia… bo nie jestem w stanie wyobrazić sobie życia bez niego… I to ja jestem mu wdzięczna za wszystkie błędy które popełniłam, a które nie miały dla niego znaczenia… A także za wszystkie błędy które on popełnił, bez poczucia strachu czy zagubienia, czekając aż pomogę mu zrobić to dobrze. To on pokazał mi, że nie warto grać ideału skoro obok jest ktoś kto kocha nas za wszystkie wady..

    Za to jestem mu wdzięczna, i to właśnie nas łączy…

  18. Avatar
    JowitaiMula
    24 sierpnia 2017 at 13:13

    Moje z psem porozumienie było ciężkie jak słonia westchnienie. Sportowca z niej zrobić koniecznie chciałam, o potrzebach zapominałam. Gdy mądrzy ludzie kubeł zimnej wody na mnie wylali, dostrzegłam czemu nasza relacja się wali. Pozwoliłam psicy być sobą, śmigać po polach, szaleć i leniuchować. Jednak się nie poddałam i na każdy spacer paróweczki i zabawki w kieszeniach chowałam, dzięki czemu coraz częściej jej uwagę zyskiwałam. Cały czas pracujemy i coraz lepiej się dogadujemy. Najważniejsze, że Mula dobrze się za mną czuje i chętnie swe potrzeby mi komunikuje. Na tym polega nasze porozumienie, że dajemy sobie wsparcie i wzajemne zrozumienie. Bo choć ciągle się różnimy to doskonale się uzupełniamy i ze sobą zawsze fajnie czas spędzamy.

  19. Avatar
    P
    31 sierpnia 2017 at 19:59

    Mój ryj i ja to ludzko – psia para, która swoją więź buduje w oparciu o zrozumienia wzajemnych schematów zachowań i cierpliwości dla naszych wzajemnych wad. Dzięki temu wiemy, kiedy prosić, kiedy spokojnie czekać, a kiedy nie ma na co liczyć i bardzo rzadko mamy powody do zniecierpliwienia. Jednak przede wszystkim, z tego wzajemnego porozumienia rodzi się wzajemne zaufanie i głęboka – przynajmniej z mojej strony – miłość. Idziemy przez życie razem, powoli, jeden spacer na raz.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      31 sierpnia 2017 at 20:03

      Zgodnie z zamieszczoną wyżej informacją, zakończenie przyjmowania zgłoszeń konkursowych miało miejsce 30 sierpnia o godzinie 23.59 (wczoraj w nocy).

      • Avatar
        P
        31 sierpnia 2017 at 20:03

        Jestem świadom

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.