Internet jest pełen psów, wykonujących niesamowite tricki i ewolucje, które wprost zapierają dech w piersiach. Wszystkie te akrobacje są bez wątpienia niezwykle widowiskowe, nic więc dziwnego, że wielu właścicieli psów ćwiczy ze swoimi pupilami rozmaite sztuczki, niejednokrotnie przy tym zapominając o tych naprawdę ważnych umiejętnościach. Na nic wszak zda się psu perfekcyjne opanowanie wskakiwania na stopy przewodnika, jeżeli jednocześnie nie można mieć do czworonoga na tyle zaufania, aby bezpiecznie zwolnić go ze smyczy poza domowym ogródkiem. Z tego względu dziś o – wydawałoby się – rzeczach prostych, oczywistych i wyjątkowo przydatnych, czyli takich, które powinien opanować każdy pies. Dla swojego własnego bezpieczeństwa. Przed Wami 5 najważniejszych komend.
1. Do mnie
O tym, że przywołanie jest sprawą kluczową w życiu z psem pisałam wielokrotnie, wszak jest to komenda, która może psu uratować życie, gdy zaciekawiony czymś popędzi radośnie w stronę niebezpieczeństwa. W związku z tym, niezawodność z jaką pies ją wykonuje powinna być miarą jego swobody podczas spacerów. Mam przykrą świadomość, że niewiele osób myśli podobnie. Mało kto przywiązuje właściwą wagę do nauczenia tego zachowania. Po parkach i miejskich skwerach biega mnóstwo czworonogów, które zamiast “Do mnie!” znają komendę “Przyjdź, gdy będziesz miał na to ochotę”. Zapewne wynika to stąd, że opanowanie perfekcyjnego przywołania wymaga wiele wysiłku… ze strony przewodnika. Wygłupy na spacerach, piski, odbieganie od psa, plącząca się i zahaczająca o każde drzewo lina – nie ma co się oszukiwać, wszystko to potrafi skutecznie odebrać przyjemność ze spaceru. Mimo to, warto walczyć.
2. Ulica? Stop!
W stosunku do swoich wiejskich kuzynów, miejskie psy często mają w życiu pod górę. Hałas, tłok oraz brak naprawdę bezpiecznych miejsc do swobodnego biegania sprawiają, że wiele od nich wymagamy, a przynajmniej – powinniśmy wymagać. Chociażby tego, aby nie wybiegały na ulicę. Nigdy. Pod żadnym pretekstem. Bez względu na to, jaką gonią zwierzynę i kto woła z drugiej strony. Nie jest to łatwe, szczególnie w przypadku psów o wyjątkowo silnym instynkcie łowieckim, jednak podobnie jak w punkcie pierwszym, 100-procentowe opanowanie takiej umiejętności zapewni właścicielowi spokojną głowę podczas spacerów, a psu dużą dozę swobody.
3. Nie rusz
Nie każdy kocha psy. Nie każdy myśli o konsekwencjach swoich czynów. Nie każdy kieruje się w swoim życiu podstawowymi zasadami moralności. Do czego zmierzam? Ludzie trują psy. Czasem rozmyślnie, przygotowując dla nich szynkę z nadzieniem z arszeniku lub kiełbasę faszerowaną wędkarskimi haczykami. Czasem przez przypadek, z braku wiedzy, kultury lub kierowani zwyczajnym lenistwem, gdy wyrzucają na trawniki resztki nadpsutego jedzenia ze swoich stołów. Bez względu na intencje, dobrze jest zdawać sobie sprawę z tego, że na trawie na naszych czworonożnych przyjaciół czekają nie tylko interesujące zapachy, ale i niebezpieczne, spożywcze niespodzianki. Z tego powodu nie tylko można, ale po prostu trzeba uczyć psa, że zbieranie jedzenia z ziemi podczas spaceru jest zabronione, a także na wszelki wypadek wypluwania wszystkiego, co ma w pysku na komendę. Trudna i żmudna to nauka, szczególnie w przypadku wyjątkowo łakomych futer. Bywa nawet, że problem okazuje się nie do przezwyciężenia. Wtedy pozostaje wychodzenie na spacery w uniemożliwiającym pobieranie pokarmu kagańcu. Nie można ryzykować.
4. Rezygnacja
Rezygnacja to umiejętność porzucania różnego rodzaju rozproszeń na rzecz kontaktu z przewodnikiem. Wbrew pozorom przydaje się nie tylko w sporcie. O tym, jak bardzo jest ważna przekonuję się przede wszystkim teraz, wychodząc na spacery z młodym samcem, który od czasu do czasu próbuje wkładać nos nie tam, gdzie trzeba. Niemniej jednak, rezygnacja to umiejętność, która przydaje się nie tylko gdy psu zdarzy się stracić głowę dla jakiegoś zapachu, ale praktycznie zawsze. Przy pogoni za zwierzyną, w starciu z cmokającymi ludźmi, podczas mijania się z innymi psami w trakcie spacerów. To bezcenne ułatwienie w codziennym życiu, które pozwoli wyjść obronną ręką z wielu potencjalnie nieprzyjemnych sytuacji (“Ale jak to, dlaczego nie mogę głaskać psa?! Przecież widzę, że chce!”) lub po prostu sprawnie i szybko gdzieś dojść.
5. Nic nie robienie
Uwielbiam aktywnie spędzać czas z psami, czy to trenując konkretny sport, czy po prostu chodząc na długie spacery, uważam jednak, że zwierzak, który potrzebuje aktywności przez cały czas to przekleństwo. Co gorsza, bywa, że sami przyczyniamy się do budowania w psie nieustannej potrzeby aktywności – nakręcamy, motywujemy, uczymy aby zawsze chciał pracować, a zapominamy o wyciszeniu, spokoju, umiejętności zajmowania się sobą. Dla swojego własnego komfortu psychicznego pies powinien wiedzieć, że jest czas na pracę, ale również na odpoczynek, gdy przewodnik nie daje mu zadań, nie bawi się z nim i w ogóle nie wchodzi ze zwierzakiem w jakąkolwiek interakcję.
Bonusowa 6. Mizianie!
Tytania pewnie nie zgodzi się ze mną, bo nad życie kocha bieganie. Gambit też niekoniecznie, bo jego życiem rządzi jedzenie. Ja jednak uważam, że najlepsza w posiadaniu psa jest… możliwość spędzania czasu razem na kanapie. Nie ma nic lepszego, niż rozłożenie się z laptopem lub książką w kłębowisku ogonów i łap.
Bardzo ważna lista, bardzo ważnych umiejętności, których uczy się nie w trakcie 2-3 sesji klikerowych, ale właściwie przez całe życie psa. Mimo tego, warto i trzeba nad każdą z tych rzeczy pracować 🙂
Oj, prawda – większość z tego to robota właściwie na całe życie, bo takie rzeczy jak przywołanie, czy rezygnacja są istną sinusoidą i w zasadzie nigdy nie można przestać tego ćwiczyć. A szkoda, byłoby o wiele łatwiej, gdyby dało się tego wszystkiego nauczyć raz, a dobrze.
Bardzo przydatny post. Widać, że do sprawy podeszłaś praktycznie i wskazałaś rzeczy w zasadzie najważniejsze w życiu codziennym (szczególnie w mieście, gdzie jest i ulica i dużo rozpraszających bodźców). My chyba najbardziej intensywnie ćwiczymy teraz przywołanie i rezygnację. Nawet nie wiem, kiedy udało mi się doprowadzić do tego, że Gromit nie tylko nie reaguje na zaczepiających go ludzi, ale wręcz przechodzi przez ich wyciągnięte ręce 😀
Pięknie! Zazdroszczę wypracowania takiego wspaniałego opanowania wśród cmokaczy i bez pytania wyciągających się w kierunku psa rąk. Gromit to zdolniacha. 🙂
Dzięki 🙂 Oczywiście, miny cmokaczy są bezcenne! Żeby jeszcze taki poziom opanowania udało mi się osiągnąć przy latających liściach…
Przyjdzie z czasem. 😉
Mizianko – podstawa
Wiadomo. <3
aaaaaa jezuuuu szykuje taki wpis od…. miesiąca! przydatne komendy! jak to możliwe, że wśród Waszych 5/6 opisanych komend się znajduje w naszych 8/9 komendach? <3 to chyba znaczy, że nie tylko u nas takie coś działa ! u nas nie ma "mizniania' fajne to 😀
No patrz, a ja machnęłam w jeden wieczór, hihi. 😛
Mniejszy zakres komend pewnie wynika z tego, że jak widać po blogu, lubię cyfrę 5, a poza tym staram się mieć mocno zgeneralizowane komendy – czyli jak równaj, to jako trzymanie się lewej nogi (zawsze, nieważne, w siadzie, czy w warowaniu), jak omiń to wszystko (kosz na śmieci, słupek, drzewo, ławkę), jak zegryznacja to na imię pies porzuca swoje życie i leci do mnie.
Pomocny post!
W środku miasta, gdzie wszędzie leżą „smaczne obiadki” było nam bardzo ciężko z komendą „fuj!”, teraz Alex już chyba dorósł i co nieco rozumie, że nie można żreć z trawy (czasem jeszcze widzę, jak bije się w myślach, czy zjeść, czy zostawić, ale ćwiczenia z samokontroli jak na razie wygrywają :D).
I tak, ja szósty punkt uwielbiam, mój pies niekoniecznie, więc czasami łączę się w bólu 😀
Zapraszamy też do nas na dość ważny post – http://zlakobietaipies.blogspot.com/2015/11/co-je-twoj-pies.html 😉
W sumie nie musisz się łączyć w bólu, bo moje psy uwielbiają się tulać, miziać na kanapie i w ogóle przebywać ze swoimi ludźmi – po prostu nie jest to dla nich absolutnym życiowym priorytetem w każdej jednej sytuacji, ale w domu jestem im Słońcem, Księżycem i gwiazdami. 😉
O ile u Azry z motywacją na jedzenie podczas ćwiczeń/wychowania bywa różnie, o tyle stale i konsekwentnie „dokarmia się” na spacerach, co już mnie denerwuje. Od kilku miesięcy próbuję przez siebie wymyślonej metody: z uwagi na to, że mój pies chodzi na spacerach przede wszystkim luzem, przybrałam taktykę karnego „uwięzienia na smyczy”. Jeśli widzę, że pies coś wyniuchał, mówię głośno „fe” i jeśli wypluje/nie podejmie, no to jest ok, pochwałą, głaskanie itd., a jeśli zacznie uciekać ze zdobyczą/zjadać ją jest „stój” i pies idzie na smycz. Jeśli już jakiś czas chodzimy to na bardzo krótkiej smyczy wracamy natychmiast do domu, a jeśli dopiero co wyszłyśmy, to resztę spaceru, lub jakąś jego część pies spędza na krótkiej smyczy. Trochę ryzykowne, ale chciałam spróbować. Jak idzie? Bardzo średnio szczerze mówiąc. Azra ma gigantyczny apetyt na trawnikowe syfy, na szczęście mieszkamy we względnie czystej okolicy (choć nazwa dzielnicy zdaje się temu przeczyć :P). Cóż, walczymy dalej.
niedoskonaly.blogspot.com
Ja się okropnie boję takiego zbierania żarcia, bo pomijając już kwestie umyślnego trucia zwierząt, jest to wyjątkowo niebezpieczne, szczególnie latem, kiedy w upale takie resztki szybko zaczynają się psuć i pies może się mocno przytruć – nasi sąsiedzi ledwie odratowali swojego labradora po takiej właśnie letniej stołówce.
Z Twojego opisu sposób mi się z jednej strony podoba, bo daje psu jasne zasady, w których ma funckjonować, z drugiej strony trochę bałabym się, że zepsuje się przywołanie i pies zrazi się do smyczy…
Marzeniem dla mnie są wszystkie te komendy 😉 Bardzo dobre wskazanie na co głównie zwrócić uwagę w nauce by się wszystkim później lepiej żyło i współpracowało. Także ćwiczyć mi trzeba 😉 Brakuje mi tylko uchylenia rąbka wiedzy tajemnej jak osiągnąć powyższe zachowania. Szczególnie nie żarcie wszystkiego co się widzi (wypluwanie na komendę? Nie wierze póki nie zobacze 😛 hahah), no i to spokojne mijanie obcych. Mój młody obecnie ucieka od obcych więc tutaj wyciąganie rąk do Ampera przynosi tragiczny skutek. Czytam z zapartym tchem pozdrawiam!
Gambit ostatnio wypluł na komendę znalezione na trawie kości z kurczaka. Dumna byłam niezmiernie, a uczyłam na zabawkach, patykach, etc.
Jeżeli chodzi o rezygnację (na tym opiera się spokojne mijanie obcych) to zaczynasz uczyć z psem na smyczy, rzucając smakołyki na podłogę i pozwalając mu do nich podchodzić i je zjadać. Na którymś razem gdy pies rusza po smaka blokujesz go, a pies zawis ana smyczy. Mówisz jego imię (raz!) i kiedy chociaż na Ciebie spojrzy cieszysz się jak wariatka i nagradzać serią. Poza tym, możesz podkarmiać psa na spacerach za oferowanie kontaktu wzrokowego i trzymanie się blisko. Jeśli mowa konkretnie o obcych ludziach, to działa to mniej więcej tak samo, tylko zamiast smakołyka na ziemi jest człowiek.
Czas spróbować z człowiekiem na ziemi i cieszyć się jak wariatka 😀 Po stokroć dziękuję za podpowiedzenie zaklęć! Jesteście niesamowici! Radosnego wszystkiego dla was 😉
Magda Łęczycka ma nawet z tego film na swoim kanale na YT: https://youtu.be/wCS5kUgpcIk
O tak… komenda do mnie, nie rusz i rezygnacja to zbawienie. Nienawidzę, kiedy ktoś dokarmia psa bez mojej zgody, zwłaszcza, że Piano kocha jeść. Rosnę w dumę, kiedy inne psy biegają w najlepsze, ich właściciele nieporadnie próbują je do siebie przywołać, a mój pies grzecznie siedzi/leży koło moich nóg. Nad stopem jeszcze pracujemy.
Pozdrawiamy!
Ja mam to szczęście, że gdy ktoś chce na spacerze dać moim psom jakiś smakołyk zawsze pyta mnie o zgodę. Niezmiennie odpowiadam, że nie mozna tego robić, zwłaszcza w przypadku Gambita, który jest niesamowicie łakomy i po kilku takich akcjach z pewnością nauczyłby się obskakiwać obcych ludzi w poszukiwaniu smakołyków. W ogóle, nie wyobrażam sobie, jak bezczelnym trzeba być, żeby karmić cudzego psa bez zgody jego właściciela. O.o
Kiedyś musiałam odebrać od cioci rzecz dla mamy i akurat byłam z Pianem. Przpięłam go na dworze i dosłownie na minutę weszłam do domu, wychodzę i co widzę? Sąsiadka wyciąga z woreczka jakieś skóry z mięsa i karmi nimi mojego psa, grzecznie powiedziałam, żeby przestała, bo Piano nie je takich rzeczy. Powiedziała, że to nie dziecko, że nie powinnam tak go niańczyć i nie wymyślać głupot. Ręce mi opadły, chwyciłam smycz i wyszłam. Tracę wiarę.
Sąsiadka zachowała się bardzo nieodpowiedzialnie, ale uważam, że nie powinnaś zostawiać swojego psa bez nadzoru – sama widzisz, że przez 5 minut wiele może się stać.
Cóż, mam nauczkę i już nigdy więcej tak nie zrobię. Najbardziej denerwujące było jednak to, że pani kompletnie zignorowala moją prośbę i cały czas dawała mu te ohydne skóry :/.
2 nie mam zrobionej, u mnie to podchodzi pod przywołanie (szczególnie, że komenda mija się z celem, bo u nas w pewnych momentach nie ma nawet chodnika :P). Z resztą się zgadzam nad wypluwaniem wciąż pracuję z Ru. I na odwołaniem od saren, bo mimo ostatnich sukcesów i tak jej nie wierzę:D
Dlatego napisałam, że miejskie pieski mają pod górkę. Swoją drogą, pamiętam taką sytuację, jak wyszliśmy razem z dwoma psami na spacer, P. wziął Tytanię, a ja młodzież. Oczywiście, Tytania szybciej dotarła na nasz supe skwer, została zwolniona ze smyczy i… kiedy ja przechodziłam z Gambitem przez ulicę podbiegła do krawędzi skweru. Oboje bylismy przekonani, że wyleci na jezdnię, ale zatrzymała się i poczekała aż wejdę na trawę z młodym. Duma i radość.
PS. Pomiziaj Rura ode mnie po porgyzionym dupsku.
Niby to wszystko takie oczywiste sprawy, a tylu ludzi ma to w tyle… Zwłaszcza przywołanie to jakaś czarna magia.
Oj tak. Nie dalej, jak wczoraj na moje „Proszę odwołać psa” właściciel musiał swojego pupila wziąć pod pachę, bo przecież pies był na niego kompletnie głuchy…
Nie ukrywam, że najbardziej podoba mi się punkt 6! 😉 A najbardziej cierpię z nr 1 w lesie, gdzie nasze przywołanie w tamtym miejscu kuleje niestety… P.S. Gambit rośnie jak na drożdżach ! 😉
Wiadomo, mizianie na kanapie to szalenie ważna część życia z psem. 😉
Co do Gambita, to jak dla mnie, mógłby już z tym rośnięciem przestać. 😛
6 jest cudowne, ale niestety moje burki też się ze mną niezbyt zgadzają 🙁 a reszta.. powinna być oczywista, fajnie by było gdyby ludzie zaczęli o tym myśleć, każdy posiadacz burka, nie tylko ci „w temacie”
Gambit na początku też nie był fanem spokojnego miziania na kanapie (preferował dzikie lizianie po twarzy i wchodzenie na głowę), ale dał się przekonać. 😉
4 to takie „do mnie” i „nie rusz” w jednym 🙂
W każdym razie spis umiejętności potrzebnych w życiu miejskiego burka bezwzględnie 🙂
W sumie racjaz tą czwórką – pewnie rozróżnienie wynikło trochę z tego, że używam jej zwykle na smyczy lub podczas treningów, a przywołanie to opcja kiedy pies ma czas wolny.
BARDZO, BARDZO WAŻNY POST! Każda z tych umiejętności to podstawa, a o podstawach warto mówić. Jeśli chodzi o komendę „do mnie” i „stój” to ćwiczymy to praktycznie na każdym spacerze. Akity z natury uparte, więc wychodzę z założenia, że wiedzę trzeba utrwalać. Pozdrawiamy! 🙂
Ach, powiem Ci, że teraz, z Gambitem, widzę, że jednak co rasa to rasa. W najśmielszych oczekiwaniach nie sądziłam, że pies może być tak prosty w obsłudze. Teraz, mają 7-miesięcznego szczocha bez mrugnięcia okiem wychodzę na spacery bez smyczy, odwołuję psa od ptaków i wiewiórek – do Tytanii chyba nigdy nie będę mogła mieć aż tyle zaufania. 🙁
Seter to seter 🙂 Wydaje mi się że nie ma co się oszukiwać i większość seterów będzie szaleć bo takie są. Ja na szczęście nigdy nie spodziewałam się że Berek będzie inny niz jest, a i tak daje mi w kość, bo jest w stanie zrobić coś zanim pomyśli mimo iż ma już prawie 4 lata. I ciągle ludzie patrzą na niego i pytają czy to szczeniak, bo zachowuje się jak pomyleniec. Dużo uczą te wariaty co? 🙂
pozdrawiam 🙂
Tak się składa, że – być może niestety! – mam dużą potrzebę kontroli nad psem, więc seterowość setera często daje mi w kość. 😛
Tak…przywołanie. Zmagamy się z tym tak długo, że chyba powoli zacznę to traktować jako coś normalnego. Serio, już nie wiem co robić, Emet za to dobrze wie jak mnie olewać i robić to na co ma ochotę ;).
Nawet przy spalonej misce? Uparte stworzenie! Rozumiem Cię aż za dobrze, bo u Tytanii ta kwestia też ciągle wraca, niestety. 🙁
Ja swojego czasu napisałem bardzo podobny artykulik, który praktycznie się pokrywa z Twoimi komendami. Wielkie umysły myślą podobnie. 😉
http://www.pozytywnypies.pl/2011/08/5-najwazniejszych-komend-dla-psa/
Hm… dla mnie każda komenda ma domyślne „zostań” – tj. jest wykonywana do momentu aż padnie inna komenda lub hasło zwalniające do nagrody.
Muszę przyznać, że ulica jest u nas zrobiona bardzo kiepsko i powinnam nad tym popracować. Nie boję się za bardzo o psie życie, bo ma naprawdę niezłe przywołanie i reakcję na komendę grożącą „no!”, więc musiałoby się naprawdę wiele nieszczęśliwych okoliczności spleść (na przykład ta biała cholera, która momentalnie usuwa mojemu psu całe oprogramowanie mogłaby uciec swoim właścicielom i biegać bez smyczy, a szilowa obroża mogłaby się zerwać), żeby mi wbiegła pod samochód. Ale mam tez komfortowa dostępność pól, gdzie droga z jednej strony za rzeką, a z drugiej trzeba się wspiąć po olbrzymiej skarpie. Niemniej strzeżonego Pan Bóg strzeże, więc pracujemy.
Za to pochwalę się – S. w ogóle nie reaguje na gwizdy i już całkiem ładnie ignoruje większość cmokaczy <3 I na moje "zostaw!" (wygłaszane tonem mordercy noworodków i pożeracza szczeniąt) wypluwa nawet kiełbasę podokienną 🙂
Opcja myziania jest u nas bardzo niestabilna. 😛
Wypluwanie kiełbasy podokiennej! Wow, mega, gratuluję i zazdroszczę, bo to trudna sztuka do wypracowania, zwłaszcza przy żartym psie. Ignorowanie cmokaczy to też nie przelewki – w ogóle chyba muszę sobie pod tym kątem ogarnąć jakieś spotkania z pozorantami.
Przywołanie zdecydowanie najważniejsze! Niestety z obserwacji widzę, że niektóre psy mają nawet problem z reakcją na imię!
Dziękuję za rzetelny wpis i wymienienie podstawowych komend psa. Zastanawiam się właśnie, co powinien umieć mój pies. Myślę, że dobrze to świadczy o właścicielu jak jego pies potrafi jakieś sztuczki.