Międzynarodowy Dzień Dziecka to świetna okazja, aby przyjrzeć się kontaktom najmłodszych z psami. Wierzę, że każde dziecko powinno mieć styczność ze zwierzętami, jednocześnie jednak odnoszę wrażenie, że miejskie czworonogi i dzieci wyjątkowo często wchodzą sobie w drodzę, a ich spotkania noszą raczej znamiona konfliktu niż pozytywnych doświadczeń.
Na początek muszę podkreślić, że nie zamierzam dotykać problemu wychowywania dziecka z psem. Wierzę, że pojawienie się w zapsionym domu malucha (lub odwrotnie!) może być początkiem wspaniałej przygody. Warunek jest jeden: dorośli od początku monitorują budowanie relacji pomiędzy dzieckiem i psem oraz nadzorują ich kontakty, dbając o to, aby każda strona czuła się komfortowo. Niestety, w Internecie można znaleźć mnóstwo „zabawnych” nagrań, na których dzieje się coś zgoła przeciwnego – więcej nawet, o niektórych można powiedzieć wprost, że są drogą wiodącą ku tragedii. Dziecko ciągnie psa za uszy czy ogon, dosiada go jak konia na biegunach, wykłada mu palce do oczu, a w tle roześmiani dorośli cieszą się tym, jaki to piesek jest opiekuńczy, kochany i cierpliwy. To szeroki problem, polegający przede wszystkim na braku edukacji wśród osób, które teoretycznie powinny mieć pojęcie o podstawach psiej komunikacji – posiadają przecież psa pod własnym dachem. O tym, jak ogarnąć dzieciowo-psiową rodzinę piszą fajnie Lena Śliwerska na blogu Balans.dog i Karolina na fanpage’u Hau you doin’ baby?, ja natomiast skupię się na tych wszystkich sytuacjach, w których właściciel psa znienacka słyszy zdanie „Idź pogłaskać pieska!”.
***
Założę się, że wśród właścicieli psów nie ma osoby, która przynajmniej raz w swoim życiu nie usłyszałaby wspomnianej wyżej frazy. Uważam, że kontakt z dziećmi może być dla psa fajnym doświadczeniem, jednak to zdanie wywołuje we mnie chęć szybkiego wycofania się na z góry upatrzone pozycje – czyli po prostu chcę uciekać najdalej, jak tylko się da. Jest to o tyle zabawne, że Gambit jest psem bardzo pozytywnie nastawionym do wszystkich ludzi, tak dużych, jak i małych.
Nie chodzi o to, że zamierzam niczym lepszej sprawy bronić dostępu do mojego psa każdej obcej osobie. Chcę jednak, aby ewentualne kontakty z obcymi ludźmi, w tym z dziećmi, odbywały się na moich warunkach. Tak aby były z jednej strony komfortowe dla mojego psa, z drugiej zaś – bezpieczne dla malucha. Przykro mi, że rodzice często tego nie rozumieją, a wręcz sami na siłę wpychają swoje pociechy w potencjalnie niebezpieczne sytuacje w imię chwili zabawy. Tym bardziej, że malutkie dziecko, które w danym momencie ma do obrony mamę za jakiś czas podrośnie, zacznie wychodzić na podwórko bez rodzicielskiej asysty, a w kontakcie z obcym psem jego jedyną bronią będzie wyniesiona z domu edukacja.
Zaraz, zaraz… Edukacja? Z pewną obawą stwierdzam, że z moich doświadczeń wynika, iż wielu rodziców bardzo dba o to, aby wiedza ich pociech o postępowaniu z psami była na poziomie nawet nie zerowym, a ujemnym. Nie mówię tego bezpodstawnie. W życiu z Gambitem spotkało mnie całe mnóstwo nieprzyjemnych sytuacji, w które zaangażowane były dzieci. Najgorzej wspominam jazdę pociągiem, gdy na oko pięcioletni chłopiec robił wszystko, żeby rozdrażnić mojego psa – skakał po siedzeniach, pochylał się nad psem i szczekał mu prosto w pysk. Cały skład był mocno zapchany, więc nie miałam gdzie uciec. Ostatecznie odważyłam się zwrócić uwagę rodzicom, prosząc, żeby ich syn przestał zaczepiać mojego psa. Efektem był dialog, którego nie powstydziłby się rasowy, osiedlowy Seba, a który mogę tu streścić krótko w jednym zdaniu „A wpi***** chcesz?”. Pytanie dotyczące tego, jakie edukacyjne wnioski wyciągnął z całej sytuacji mały chłopiec pozostawię bez odpowiedzi – ta przecież jest oczywista. Napiszę tylko, że jestem wdzięczna mojemu psu, że okazuje się być tak cierpliwym, wytrzymałym stworzeniem, bo zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy zwierzak by to wytrzymał.
Nie znoszę porównywania psów do dzieci i zwykle, kiedy rozmawiam z kimś spoza kynologicznego świata unikam tego jak ognia. Tak, tak, mówię do Gambita „Synu drogi!” i samą siebie nazywam „psią matkę”, ale doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że taka postawa w kimś kto psa miał tylko w dzieciństwie, uwiązanego na podwórku przy budzie może budzić niesmak. Dlatego, kiedy opowiadam o psach komuś spoza tej wąskiej grupy zaangażowanych psiarzy najczęściej używam porównania do samochodów. Stwierdzenie „Jak się płaci za malucha, to nie można oczekiwać mercedesa” naprawdę potrafi zdziałać cuda, gdy mowa o wyborze stowarzyszenia (polecam do pogadanek uświadamiających znajomych!)
Dzisiaj jednak zrobię wyjątek, bo chciałabym, żeby rodzice zrozumieli, że pies to nie zabawka. To żywe stworzenie. Psa można porównać do dwuletniego dziecka. Po pierwsze dlatego, że wielu rzeczy nie rozumie, przez co może się przestraszyć i zachować w nieprzewidywalny (nawet dla właściciela!) sposób. Po drugie dlatego, że jego bezpieczne funkcjonowanie w społeczeństwie wymaga od opiekuna wiele uwagi i włożonego w wychowanie wysiłku (a przecież nikt nie chce, aby jego wysiłek szedł na marne). Po trzecie dlatego, że tak samo, jak dziecko dla rodzica, pies jest dla właściciela członkiem rodziny, o określonym charakterze i jasno zdefiniowanych potrzebach, które należy uszanować. Rodzic nie chce, aby jego dziecko było narażone na stres i nieprzyjemności; podobnie właściciel psa stara się dbać o komfort zwierzęcia, zapewnić fajne życie i oszczędzać tych negatywnych wrażeń. Jednocześnie, odpowiedzialny właściciel psa zdaje sobie sprawę, że jeżeli w kontakcie jego czworonoga z dzieckiem dojdzie do jakiejś niebezpiecznej sytuacji (bez względu na to, jak zachował się rodzic i co robiła jego pociecha) cała wina zostanie przypisana zwierzęciu. Czasem z tragicznym dla czworonoga końcem. W wielu przypadkach odmowa w odpowiedzi na pytanie o możliwość pogłaskania pieska jest podyktowana troską komfort zwierzęcia oraz bezpieczeństwo malucha. Warto wziąć to pod uwagę.
Po tym nieco przydługim wstępie, mogę wreszcie płynnie przejść do wymienienia zasad bezpiecznej interakcji obcego psa z dzieckiem – sprawa jest w gruncie rzeczy niezwykle prosta, toteż i lista krótka. Zawiera tylko trzy punkty!
Pytaj i szanuj. Ze względów bezpieczeństwa niedopuszczalne są sytuacje, w których rodzic mówi przytoczone już w artykule zdanie “Idź pogłaskać pieska”. Coś takiego nigdy nie powinno mieć miejsca, bez względu na to, jak ładnie i przyjaźnie wygląda pies. Zawsze należy zapytać właściciela zwierzęcia o zgodę na kontakt, a do tego poczekać na odpowiedź i się do niej dostosować. Ta druga część zdania jest szczególnie ważna, bo zwykle gdy już ktoś pyta mnie, czy można pogłaskać psa tak naprawdę wcale nie zadaje pytania, tylko informuje mnie, że teraz ma ochotę bawić się z moim zwierzakiem i zaraz będzie to robił. Natychmiast po „Czy można pogłaskać pieska?” ręce wyciągają się w stronę futra. Takie sytuacje również nie powinny się zdarzać. Właściciel psa musi mieć szansę udzielić odpowiedzi – również odmownej (!), którą bezwzględnie należy uszanować. Ważne jest także, aby gdy właściciela nie ma w okolicy poczekać na jego pojawienie się albo po prostu odpuścić.
Moja osobista praktyka pokazuje, że wielu rodziców, słysząc, że ich dziecko nie może pobawić się z obcym psem obraża się i natychmiast żąda wyjaśnień. Dziwi mnie to, szczególnie, że odmowa najczęściej podyktowana jest troską o bezpieczeństwo małego człowieka. Jednocześnie, to że nie można pogłaskać pieska wcale nie oznacza, że jest to pies agresywny, więc nie trzeba od razu pouczać właściciela zwierzęcia o prawnej konieczności założenia zwierzęciu kagańca (która to konieczność jest zresztą sprawą dyskusyjną i zależną od przepisów miejscowych). Aby spotkanie dziecka z psem skończyło się nieprzyjemnie wystarczy przecież duży zwierzak, małe dziecko i całe mnóstwo entuzjastycznej miłości – pies może malucha przewrócić łasząc się do niego.
Aby w kontakcie z psem nie dochodziło do takich niespodzianek wystarczy postępować zgodnie z instrukcjami właściciela zwierzęcia. Jeżeli opiekun psa mówi, że jego czworonoga trzeba głaskać po boku, a nie po głowie albo że dziecko może podejść do psa dopiero wtedy, kiedy ten grzecznie się położy to właśnie tak ma być.
Jeżeli psa akurat nie można pogłaskać, zamiast robić niepotrzebne awantury najlepiej spokojnie wytłumaczyć dziecku, co się dzieje. Dzieci często mają w sobie ogromne pokłady empatii, bywa że zdecydowanie większe niż ich rodzice, przez co ze zrozumieniem podchodzą do wyjaśnień typu „Piesek się boi, ma złe doświadczenia, a my nie chcemy sprawiać, żeby czuł się źle”. Podobnie rzecz ma się w kwestii psów pracujących lub w trakcie szkolenia. Warto już od najmłodszych lat pokazywać dziecku, że są takie zwierzaki, których nie można zaczepiać, bo to narażanie zdrowia i życia osoby, której pies pomaga w codziennym życiu. Co ciekawe, psich asystentów spotykam dość często i niestety równie często widzę, że ich praca nie jest traktowana z należytym szacunkiem – wołanie, cmokanie, zaczepianie to zachowania na porządku dziennym. Muszę jednak przyznać, że raz byłam świadkiem fantastycznej sytuacji, w której około dwuletnie dziecko zaczęło wołać do psa asystującego, na co natychmiast w modelowy sposób zareagował jego tata – wytłumaczył, że pies w takich szelkach pracuje, nie można go zaczepiać, bo pani, której pomaga mogłaby stać się krzywda. Byłam wtedy pod ogromnym wrażeniem, szczególnie, że dziecko świetnie przyjęło te wyjaśnienia. Mam nadzieję, że wraz z rosnącą świadomością kynologiczną takie przypadki będę obserwować coraz częściej.
***
Dziecko i pies mogą żyć w pokoju. Bawić się i spacerować w jednym parku, wchodzić w bezpieczne, oparte na wzajemnym szacunku interakcje. Naprawdę niewiele potrzeba, aby tak właśnie było – wystarczy minimum rozsądku oraz zrozumienia dla tej drugiej strony, żeby nie tylko uniknąć tragedii, ale zbudować fajne doświadczenia.
Dziecko trzeba wychowywać od początku w szacunku do innych stworzeń. Nawet, jeżeli wymaga to od nas stanowczej, nieprzyjemnej dla dziecka reakcji. Dziecko musi wiedzieć od samego początku, gdzie leżą granicę i jak powinno się zachowywać w stosunku do zwierząt. Chodzi o bezpieczeństwo obojga. Jak mamy wychować dziecko na dobrą i moralną osobę, jeżeli nie będzie miało informacji zwrotnej co jest dobre, a co złe? Jeżeli chodzi o podchodzenie do obcych psów, moim zdaniem nigdy nie wolno do tego dopuszczać bez zgody właściciela zwierzęcia oraz pozytywnej postawy psa. 🙂
Oczywiście, wychowanie to podstawa. Mam jednak wrażenie, że często rodzice nie doceniają swoich dzieci i z przekazywaniem wiedzy dotyczącej tego, jak postępować ze zwierzętami czekają zbyt długo – tymczasm nawet dwulatkowi można w przyjazny, zrozumiały sposób wytłumaczyć, że nie każdego pieska można pogłaskać. 🙂