Szukam szczeniaka! Pies w czasie epidemii COVID-19

Pandemia wirusa SARS-Cov-2, wywołującego chorobę COVID-19 dotknęła już chyba każdego w kraju. Zamroziła gospodarkę. Sporą część społeczeństwa uwięziła w domach. Doprowadziła do walk o papier toaletowy, mąkę i drożdże. Wyczyściła sklepowe półki z mydła i środków do dezynfekcji. Pokazała, jak ważny jest dostęp do szybkiego internetu. Odblokowała w ludziach te najlepsze i te najgorsze instynkty. Wszystko to są rzeczy, których można było spodziewać się w obliczu epidemii. To natomiast, co zaskakuje to bardzo wzmożone zainteresowanie… Szczeniakami.

Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że co druga osoba w Polsce właśnie szuka szczeniaka. Zapytania o mioty na wydaniu, najlepiej teraz-zaraz-natychmiast, zewsząd atakują mnie na Facebooku. Skąd się to bierze? Czy kupowanie psa podczas pandemii to na pewno dobry pomysł? Jak na ten nagły wzrost popytu powinni zareagować hodowcy? Najpewniej nie ma jednej, poprawnej odpowiedzi na żadne z powyższych pytań, bo przecież „To zależy”, nim jednak wszyscy rozejdziemy się tkwić w kolejce do Lidla spróbuję spokojnie przyjrzeć się sytuacji.

*

W związku z epidemią COIVD-19 w życiu codziennym każdego z nas pojawiło się sporo ograniczeń. Nie będę tu wyliczać dat wprowadzania poszczególnych restrykcji, wspomnę natomiast, że już dobrze ponad miesiąc rzesze ludzi pracują i uczą się w trybie zdalnym. Do tego rzadziej chodzą na zakupy, nie wychodzą do kin, teatrów i na imprezy. Wirus wszystkich nas zmienił w aspołecznych, znudzonych domatorów.

Covidowy tryb życia z pewnością ma wiele wad. W dłuższej perspektywie wywołuje zmęczenie, budzi złość i frustrację. Grupą uprzywilejowaną pozostają właściciele psów, bo spacer z czworonogiem jest uznawany za jedną z ważnych potrzeb życiowych – z psem zatem wychodzić można było nawet podczas obowiązywania najsurowszych ograniczeń dotyczących przemieszczania się. W tym punkcie chciałabym podkreślić, że absolutnie nie wierzę, aby to właśnie był powód nagłego zainteresowania kupowaniem szczeniąt. Nie, żebym wątpiła w ogrom ludzkiej głupoty i kompletny brak odpowiedzialności, którymi potrafią wykazać się niektóre jednostki. Przeciwnie. W tej kwestii naprawdę trudno mnie zaskoczyć. Po prostu uważam, że jeżeli ktoś chce psa wyłącznie po to, aby móc wychodzić z domu w trakcie epidemii raczej adoptuje go ze schroniska (a po jakimś czasie najpewniej spróbuje go tam zwrócić) albo poprosi sąsiada o możliwość wyjścia z jego burkiem. Nie będzie natomiast wydawać kilku tysięcy na rasowe szczenię. Skąd w takim razie moim zdaniem bierze się ogromne zainteresowanie szczeniakami właśnie teraz? A stąd, że home office ma nie tylko wady. Ma również zalety.

Przede wszystkim, podczas pracy z domu nie traci się czasu na dojazdy. W ogóle, znaczne ograniczenie życia na zewnątrz sprawiło, że wszyscy nie tylko (banał) zdecydowanie więcej czasu spędzamy w domach, ale po prostu mamy więcej… Czasu. Tego wolnego. Dlatego perspektywa wychodzenia z młodziutkim psem na piętnaście spacerów w ciągu doby przestała wydawać się straszna i totalnie dezorganizująca życie. Bo skoro tak wiele osób nagle zaczyna gotować, piec ciasta, odkrywa nowe hobby albo wreszcie nadrabia zaległości na Netfliksie to dlaczego by nie sprawić sobie w końcu wymarzonego psa? Najlepiej na już, bo przecież złoty okres izolacji społecznej zaraz się skończy.

Prawdę mówiąc, nie uważam, aby takie podejście do sprawy było jakieś wybitnie głupie. Więcej nawet, powiedziałabym, że balansuje na granicy rozsądku, bo nie da się ukryć, że szczeniak wymaga od nowych właścicieli mnóstwa czasu i uwagi. Porządne przyzwyczajenie szczeniaka do nowych warunków, nauka klatkowania i pokazanie koncepcji załatwiania potrzeb fizjologicznych na zewnątrz to w normalnych warunkach konieczność wzięcia urlopu. Teraz natomiast wiele osób może z łatwością pracować i jednocześnie wychowywać nowego członka rodziny, poświęcając mu naprawdę bardzo dużo czasu. To komfort, którego nie mogłaby zapewnić żadna inna sytuacja.

Gdzie tkwi haczyk?

Rzecz pierwsza, ale wcale nie najważniejsza: na już trudno jest kupić naprawdę dobrego psa. Takiego, który spełni wszystkie założenia i wymagania przyszłego właściciela. Na takie psy zwykle się czeka i to nie krótko. Dlaczego w takim razie piszę, że to wcale nie jest najważniejsza kwestia w temacie? Sądzę, że osoby, które szukają szczeniaka w czasie pandemii nie myślą o żadnych specjalistycznych aktywnościach z czworonogiem – bez względu na to, czy mamy na myśli międzynarodowe wystawy i zdobywanie kolejnych czempionatów, czy sport wysokiej próby. To raczej ludzie, pragnący fajnego członka rodziny, puchatego przyjaciela, towarzysza. Szczeniaka, który spełni takie wymagania idzie kupić od strzała bez większych problemów, jeżeli tylko trafi się na w miarę odpowiedzialnego hodowcę. Jeżeli trafiliście tutaj, zastanawiając się jak kogoś takiego znaleźć polecam Waszej uwadze artykuły „Jak świadomie kupić psa rasowego?” i „Dobra hodowla psów rasowych”.

Na czym w takim razie polega cały ten kłopot z covidowymi szczeniakami? Na to pytanie można odpowiedzieć w krótkich, żołnierskich słowach: mniej więcej na całej reszcie. Bo poza nauką czystości covidowe szczenięta będą miały w życiu mocno pod górkę. Naprawdę.

Nie da się ukryć, że nikt z nas nie funkcjonuje teraz normalnie. To rzeczywiście oznacza, że więcej czasu możemy przeznaczyć na zajmowanie się nowym członkiem rodziny, jednocześnie jednak nie jesteśmy w stanie pokazać mu, jak wygląda normalność sprzed pandemii i nauczyć go funkcjonowania w jej ramach. Szczeniak, który spędza cały czas ze swoimi ludźmi uczy się, że ktoś zawsze jest z nim – stąd prosta droga do rozwoju lęku separacyjnego. Trudno temu przeciwdziałać, jeżeli jednocześnie chce się przestrzegać wszystkich narzuconych przez rząd zakazów i obostrzeń. A przecież prędzej czy później trzeba będzie wrócić do biura. Kto wtedy zajmie się psem? Kto poświęci mu czas? A przede wszystkim, czy zwykłym życiu, z pracą poza domem, służbowymi wyjazdami, a także kinem i restauracją w ogóle będzie miejsce dla pieska? Decydując się na szczeniaka koniecznie, zwłaszcza teraz!, trzeba wziąć to pod uwagę. A następnie szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie, czy COVID-19 to niepowtarzalna okazja na spełnienie kiełkującego długo marzenia o posiadaniu psa, czy może chęć zakupu szczeniaka to zwykła, wynikająca z nudów fanaberia. Szczeniak przecież dorośnie i zmieni się w psa z prawdziwego zdarzenia, który będzie żył kilkanaście lat – nie zniknie wraz z zakończeniem epidemii!

Zamrożenie gospodarki, przeniesienie pracy do mieszkań i ograniczenie poruszania się na zewnątrz to również znacznie mniejsze możliwości socjalizacyjne dla szczeniaka. Miasta wyglądają teraz zupełnie inaczej niż wcześniej. Są spokojniejsze, cichsze, mniej zatłoczone. Mniej spotyka się na spacerach ludzi. Bardzo ograniczona jest możliwość organizowania mądrych kontaktów w obcymi psami i ludźmi – takimi, do których właściciel szczeniaka rzeczywiście ma zaufanie. To sprawia, że po pandemii może okazać, że pies tak naprawdę nie zna życia i wszystko to, co w innych warunkach byłoby dla niego normą jest trudne do zniesienia. Budzi niepokój, a nawet lęk. Z perspektywy właściciela prawdopodobne będzie to oznaczać konieczność poświęcenia sporej ilości czasu na dodatkowe szkolenie i budowanie pewności siebie wobec groźnego świata.

Właśnie, szkolenie. Dawno już nie musiałam nikogo przekonywać, że psie przedszkole czy grupowe zajęcia z zakresu podstawowego posłuszeństwa to dobry pomysł. Wiedza kynologiczna rośnie w narodzie. Osoby, które przychodzą do mnie poradzić się w psich sprawach zazwyczaj same rozumieją, że szczeniak będzie wymagał od nich pewnej pracy szkoleniowej. Sęk w tym, że obecnie możliwości szkolenia psów są znacznie ograniczone. Można wprawdzie umawiać się na konsultacje online, a nawet indywidualne zajęcia z trenerem, wciąż jednak długo przyjdzie nam czekać na zajęcia grupowe, które potrafią zdziałać cuda w kwestii ignorowania rozproszeń i budowania koncentracji na przewodniku.

Wreszcie – i jest to chyba najważniejsza kwestia, którą poruszam w tym tekście – prawdopodobnie, kiedy pandemia się skończy czeka nas znaczna zapaść gospodarcza. Dlatego warto zadać sobie pytanie, czy rzeczywiście stać nas na psa. Kilka tysięcy, które trzeba zapłacić za szczeniaka do kropla w morzu wszystkich wydatków na czworonoga jakie pojawią się w ciągu całego jego życia. Jedzenie, opieka weterynaryjna, ochrona przeciw kleszczom, szkolenie – z łatwością uzbiera się z tego dodatkowe kilkaset złotych stałych, miesięcznych wydatków. Tymczasem, stoimy w obliczu inflacji i w perspektywie znacznej podwyżki cen choćby czegoś tak podstawowego, jak żywność. Może więc z kupnem nowego członka rodziny lepiej poczekać na okres życiowej i gospodarczej stabilizacji?

*

Istnieje również druga strona medalu: ogromny popyt na szczeniaki jest z pewnością kuszącą sytuacją dla hodowców. Szczególnie tych, dla których hodowla psów rasowych jest jedynym lub głównym źródłem utrzymania. Szczeniaki bez wątpienia rozejdą się jak świeże bułeczki, ale trzeba pamiętać o tym, że hodowców dotyczą dokładnie te same ograniczenia co przyszłych właścicieli psów.

To oznacza, że dorastające w czasie pandemii mioty będą miały po prostu trudniejszy start w życie. Co więcej, COVID-19 znacznie ogranicza możliwości wyboru dobrego domu dla szczeniąt z powodu zamknięcia granic – nie każdy będzie chciał kupić podrostka, nie każdy zdecyduje się na skorzystanie z usług firmy transportowej. To sprawia, że hodowca nie tylko powinien w dwójnasób przyłożyć się do prześwietlenia potencjalnych kupujących (kto będzie odpowiedzialnym psim rodzicem? dla kogo szczeniak to tylko chwilowa zachcianka?), ale też mieć świadomość tego, że ryzyko podjęcia niewłaściwej decyzji jest większe niż zwykle. A to może oznaczać, że za kilka miesięcy sporo szczeniąt będzie szukać nowych domów.

Stąd lepiej dobrze zastanowić się, czy krycie suk w czasie pandemii to na pewno taki fajny pomysł – nawet przy tak wzmożonym, jak obecnie, zainteresowaniu. Szczególnie, mając w perspektywie zbliżający się wielkimi krokami kryzys gopodarczy – jak wielu z potencjalnych zainteresowanych suczką myśli o łatwym zarobku związanym z jej rozmnożeniem w przyszłości? Ilu zdecyduje się na ewentualne krycie dopiero po zrobieniu uprawnień hodowlanych, a ilu wstąpi do jednego z licznych pseudostowarzyszeń? Można, oczywiście, bronić się dobrze skonstruowaną umową, jestem jednak pewna, że doświadczeni kynolodzy nie raz spotkali się z przypadkami rozmnożenia psów nie tylko bez zgody hodowcy, ale i wbrew niej.

*

Jak to w końcu jest z tą pandemią? Decydować się na szczeniaka, czy przeczekać? Kryć, czy nie kryć? Na te pytania każdy musi odpowiedzieć sobie sam, uważnie rozważając wszystkie za i przeciw. Szczera rozmowa z samym sobą to jedyne mądre wyjście. Z pewnością mimo ograniczeń związanych z COVID-19 można zorganizować wartościowe krycie. Można znaleźć dobry miot. Można zapewnić szczeniakowi dobry start w życie, zapobiec problemom związanym z lękiem separacyjnym i uboższą socjalizacją. Można. Tylko jest to dużo, dużo trudniejsze niż zwykle. Bierzcie to pod uwagę.

photo credit: Iza Łysoń

  10 komentarzy do tekstu: „Szukam szczeniaka! Pies w czasie epidemii COVID-19

  1. Avatar
    Katarzyna
    24 kwietnia 2020 at 09:28

    O właśnie, ja akurat niedługo odbieram szczeniaka. Nie jest to jednak żadna spontaniczna decyzja, pies był zamówiony i przemyślany wcześniej, zanim się urodził. Ale nie widzę, aby to był też powód do rezygnacji. I właśnie obawiam się tego przyzwyczajenia do ciągłej obecności ludzi.. ponieważ w czasach normalności nie ma nas całe dnie w domu. Mam nadzieję, że uda nam się to ogarnąć, będę go uczyła samotności w miarę aktualnych możliwości. Jednak umiejętność zostawania samemu to dla mnie jedna z podstaw życia psa. Trzymaj kciuki:-)

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      25 kwietnia 2020 at 10:31

      Wiadomo, że nie każdy szczeniak odbierany w czasie pandemii to spotntaniczna decyzja, chociażby dlatego, że jest wiele suk, które były kryte jeszcze przed erą COVID-19, urodziły niedawno i te szczeniaczki nie znikną przezcież magicznie, bo ogłoszono epidemię. 😛 Na pewno ważne jest to, że jako przyszły właściciel pieska jesteś świadoma potencjalnych problemów i od razu będziesz starać się im zapobiegać. Będzie dobrze, trzymam kciuki! 🙂

  2. Avatar
    MW
    24 kwietnia 2020 at 11:35

    Fajny i merytoryczny artykul. Jestem na grupie ogloszen i co chwile ktos szuka kotka/pieska. Nie zgodze sie tylko z fragmentem o socjalizacji. Nawet na grupach z poradami, behawiorysci mowia ze to jest najlepszy okres. Jest mniej bodzcow ale one nadal sa. I beda sie z czasem stopniowo zwiekszaly, nie bedzie naglego boomu. Nie wyklucza to tez socjalizacji z psami bo wytarczy linka i 2m odstepu i po sprawie.

    • Avatar
      A
      24 kwietnia 2020 at 12:30

      W wielu przypadkach socjalizacja jest wykluczona – wystarczy że mamy w domu kogoś z grupy ryzyka. Wówczas pies również absolutnie nie powinien mieć styczności z obcymi psami, że już nie wspomnę o innych ludziach.

      • Avatar
        MW
        24 kwietnia 2020 at 13:08

        Ja bym nie dala szczeniakowi socjalizowac sie z psami i ludzmi ktorych nie znam. Sama za takie cos teraz „place”, bo tez naczytalam sie, ze sie tak powinno robic. Czyli w skrocie wiesz z kim sie spotykasz. A wziecie psa,, kiedy jest szansa przyniesienia wirusa z dworu, a ktos z domownikow jest w grupie ryzyka to juz inna para kaloszy i zgodzam sie, ze to glupota. Generalnie chodzilo mi bardziej o socjalizacje na bodzce i rozproszenia.

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      25 kwietnia 2020 at 10:34

      Dzięki! Co do socjalizacji to, niestety, uważam, że będzie ona jednak utrudniona, zarówno jeżeli chodzi o naukę bodźców i ignorowanie ich, jak i o kontakty z psami – zwłaszcza te ostatnie wydają mi się być problemem, bo poprzez socjalizację z psami rozumiem naprawdę mądre dobieranie osobników, które będą miały styczność z moim szczeniakiem, kilkukrotne spotykanie się, z różnymi ale uważnie dobranymi psami i ludźmi. Jak ktoś pracuje w ochronie zdrowia, ma starszych rodziców, którym musi pomagać, bywa w ZOL-u czy DPS, etc. to uważam, że nawet takie spotkania to jest jednak pewne ryzyko, patrząc na to, jak COVID-19 się roznosi – ja nie chciałabym na to narażać moich znajomych, ale wiadomo, że każdy postępuje tak, jak uważa.

  3. Avatar
    5 października 2020 at 10:05

    Kolejny dobry i wyważony artykuł. Fajnie, że tu trafiłem. Ja mam sporo obaw w związku z boomem na psy przy całym założeniu pozytywów, które za nim mogą stać. Obawy te dotyczą tego, że jednak część decyzji zakupowych jest nie przemyślana, że pojawią się problemy jak ludzie zaczną „normalnie” pracować. Oby nie. Oby to tylko moje pesymistyczne nastawienie. Mam też wrażenie, że część hodowców doskonale wyczuła koniunkturę i działa po prostu stricte businessowo – jest popyt, musi byc podaż

    • Pies do kwadratu
      Pies do kwadratu
      5 października 2020 at 20:20

      Do mnie właśnie trafił jeden Covidowy szczeniaczek na szkolenie i bardzo wychodzą u niego braki socjalizacyjne, niestety. Myślę, że z czasem takich psów będzie pojawiać się coraz więcej 🙁

  4. Avatar
    26 listopada 2020 at 13:43

    Cześć,

    U nas było na odwrót. To wymagania rasy, o której marzyliśmy od dawana skłoniły nas do pozyskania szczeniaka właśnie teraz. Kwarantanna to doskonały czas aby przypilnować Malamuta, który umówmy się… potrzebuje uwagi przez 16h dziennie. Bez tego wychowanie takiego diabełka graniczyłoby z cudem. Akurat nam kwarantanna i praca zdalna na rękę. Nauka i socjalizacja na pewno przebiega teraz sprawniej. Kwestia organizacji i odpowiedniego podejścia.

    Pozdrawiamy

  5. Avatar
    3 maja 2021 at 13:18

    Ciekawe i co ważne konkretne informacje. Świetny post!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.