Chciałam tym razem zacząć podsumowywać miniony rok od zgoła odmiennych słów, jednak życie tworzy swoje własne scenariusze, w poważaniu mając ludzkie oczekiwania i plany. U schyłku 2018 piszę więc dokładnie to samo, co dwanaście miesięcy wcześniej pisałam na zakończenie 2017 roku. To nie był dobry rok. Właściwie, to był najgorszy rok jaki w ogóle sobie przypominam. Ostatnie, co utrzymuje mnie przy zdrowych zmysłach to nadzieja, że nadchodzący 2019 nie potraktuje tej deklaracji jak rzuconego w twarz wyzwania.
Jednocześnie, muszę przyznać, że mimo osobistych tragedii pod względem kynologicznym 2018 był naprawdę spoko. Wprawdzie z powodu kontuzji nie udało mi się zrealizować najważniejszego sportowego celu, czyli startu w klasie 2 obedience, jednak mimo to za mną i Gambitem naprawdę fajny sezon. Właśnie o tym chciałabym tu napisać – choćby po to, żeby przypomnieć sobie, że czasem w życiu bywa miło. Lecimy!
- W marcu po niezwykle udanym starcie na zawodach obedience w Oleśnicy awansowaliśmy do klasy 2 zgodnie z zasadami krajowymi (do kwietnia br. do startów w klasie wyższej uprawniało zdobycie dwóch ocen doskonałych w klasie niższej). Przede wszystkim jednak tamten start pokazał mi, że w treningach z Gambitem obrałam właściwy kierunek i że pracę w ten sposób należy kontynuować w kolejnych klasach.
- W kwietniu uczestniczyłam w świetnym seminarium obedience w czeskiej Pradze. Treningi prowadziła dwukrotna już (‘17, ‘18) Mistrzyni Świata, Włoszka, Valetina Balli. Ogromnie się cieszę, że mogłam poznać Valentinę i jej border collie Lycana – to niesamowity duet.
- Również w kwietniu zrezygnowałam ze startu w zawodach, na które zgłosiłam się jeszcze przed startem w Oleśnicy. Wydawać by się mogło, że to nie jest wydarzenie, o którym należy wspominać w pozytywnym podsumowaniu roku, ale… Rezygnowanie nigdy nie było moją mocną stroną i dla mnie to ważny krok w stronę rozsądniejszego podejścia do obedience. Big picture i te sprawy.
- Na przełomie sierpnia i września wzięłam udział w letnim obozie obedience. Było fantastycznie. Do domu wróciłam ze stosem notatek, ogromem przemyśleń i wielkim postępem w tych najbardziej problematycznych kwestiach. Wszystkie szkolenia i seminaria powinny być właśnie takie.
- Wrzesień okazał się wspaniałym miesiącem pod względem startów. W zawodach braliśmy udział dwukrotnie, przy czym trzykrotnie stawaliśmy na podium – w Krakowie zajęliśmy 1. miejsce, a w Szczecinie 3. w klasyfikacji ogólnej i 1. w rasowej. Gambit przy okazji zdobył swój pierwszy poważnie brzmiący tytuł: został Mistrzem Polski Obedience OA kl. 1. Myślę, że ten sukces zawdzięczam w dużej mierze wspomnianej wcześniej umiejętności rezygnowania, której zresztą wciąż się uczę.
- Zorganizowałam 10 grupowych treningów z zakresu pracy w rozproszeniach. W moim odczuciu wypadły bardzo fajnie i mam nadzieję, że nie pomylę się, pisząc, że uczestniczące w wydarzeniach zespoły sporo z tych treningów wyniosły. Zdecydowanie będę chciała pociągnąć temat w przyszłym roku.
- Przespacerowałam z psem ponad 1500 kilometrów.
- Nagrałam wyjątkowo uroczy film z okazji trzecich urodzin Gambita.
Sama nie mam teraz siły i odwagi na plany oraz noworoczne postanowienia. Wam jednak życzę, abyście w przyszłość patrzyli dumnie, a w 2019 rok wchodzili z podniesionymi głowami.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
photo credit: Iza Łysoń